Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Erwin Michalec

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Erwin Michalec

  1. Erwin Michalec Słoń A Sprawa Polska – Kulisy Spisku (Rymowany Thriller Polityczny) Prolog Wyszli z mroku nocy zrzuceni z helikoptera na spadochronach. Szli w gorącym piasku pustyni i latających nad nimi złowieszczych dronach. Które szukały super komandosów gotowych do wojny i uzbrojonych po zęby. Wysportowanych, szybkich, zaprawionych w bojach i silnych jak dęby. Mieli uwolnić słonia wiezionego w klatce z pobliskiej podzwrotnikowej oazie. Dzięki satelicie Prezydent uczestniczył na żywo w militarnym pokazie. Cichociemni wkroczyli w ciszy i ciągle pod osłoną nocy zwrotnikowej. Znakomicie wywiązali się z tajnej i niebezpiecznej misji bojowej. Słonia przyczepili pasami do balonu zdalnie sterowanego. I w ciszy wysłali go do odległego lotniskowca sprzymierzonego. Słoń dumnie machał trąbą i uszami na pożegnanie Saharze. Wkrótce myśliwce F-16 obok Słonia pojawiły się w parze. Eskortując dumne zwierzę, tak jak na to zasługiwało. Komando specjalne na bezpieczne pozycje się wycofało. Krwiożerczy bojownicy okupujący Oazę tej nocy twardo spali. O poranku zaskoczeni stratę Słonia swemu dowództwu zameldowali. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich udanych akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Kolejna wstrząsająca opowieść szpiegowsko - kryminalna. Ktoś powie beznadziejna, ktoś powie banalna. Kolejny wyczyn grafomański niespełnionego Poety. Kilka eksplozji i widowiskowych strzelanin niestety. Słowa wulgarne może padną, ale w ilości umiarkowanej. To nie hip-hop tylko kryminał w konwencji rymowanej. Coś z pogranicza Political Fiction I Real Politic w kilku stolicach. Intrygi wywiadów i eksperci o nieprzeniknionych licach. Wszystkie postacie oczywiście są wymyślone przez Autora. Będzie to mieszanka stylów: realizm, komedia oraz metafora. Historia o tym jak pewien naiwny człowiek został zniszczony. Jednak otrzepał z siebie kurz i ponownie stanął do wojny. Wojny intelektualnej, bo przemoc jest tylko dla prymitywnych osób Chociaż nawet On czasem był w stanie walczyć i w ten sposób. Nazwijmy go Poetą, bo imię w tym wierszu nie jest ważne. Wokół niego rozegrały się sceny zarówno śmieszne, wredne i poważne. Człowiek ten był cichym i dobrym strategiem, więc się pozbierał. Umiejętnie I konsekwentnie brutalne ataki Polonii odpierał. Tamtego dnia Poeta wyszedł zniesmaczony z Konsulatu Polskiego. Najpierw obiecał sobie, że nigdy w życiu nie wróci do niego. Ale gdy usiadł w pewnej kafejce nieopodal tej sławnej placówki. Nad Tamizą, gdzie ludzie w przerwie na lunch rozwiązują krzyżówki. Wybrał miejsce z widokiem na panoramę i miejską wodę. Na świeżym powietrzu, bo Londyn miał tego dnia piękną pogodę. Zamówił ulubioną whisky z lodem dla nerwów uspokojenia. Zapalił kubańskie cygaro dla szarych komórek odświeżenia. I zmienił zdanie, wiedział, że on triumfalnie do Konsulatu wróci. Ludzi z Instytutu Kultury bez ceregieli na angielski bruk wyrzuci. Da im nowe miotły i każe im ulicę zamiatać z uczuciem i dokładnie. Bo tylko do tego mają ci aroganccy ludzie kwalifikacje dodatnie. W wirtualnym umyśle Poety niesamowity projekt się pojawił. Rozważał za i przeciw, smakował whisky, analizą się bawił. Widok płynącej wody zawsze go do akcji energetyzował. Dopalił cygaro, ze smakiem wypił trunek i do domu się skierował. Tam na szybko stworzył stronę w mediach społecznościowych. Przedstawił się i opowiedział o ideach w jego głowie gotowych A że miał zaproszenie na ciekawą i elitarną imprezę modową. Zmienił ubranie i zjawił się tam, gdzie miał wejściówkę prestiżową. Londyński Instytut Kultury Japońskiej z Czeskimi partnerami. Zorganizowali pokaż mody z utalentowanymi młodymi projektantami. Ciekawa kooperacja, ale Japończycy i Czesi rozumy logiczne mają. I całe szczęście dla nich … działalności polskiego instytutu nie znają. Czuł się tam świetnie, bo serwowano sake o smakach najróżniejszych. I niezliczonych czeskich piw dziesiątki gatunków najsmaczniejszych. Moda lubi wypić a Poeta też lubił wypić i za kołnierz nie wylewał. Mila niespodzianka, spotkał tam ludzi, których spotkać się nie spodziewał. Pewną Bloggerkę co też miała ekskluzywne VIPA zaproszenie. Razem oglądali czesko - japońskie kreatywne przedstawienie. Ale umysł mimo dobrej atmosfery i kontaktu z pięknem. Pracował nieprzerwanie nad ideą, serce bilo z regularnym tętnem. Wiedział, że nie wygra, ale bitwa była poświęcenia wartą. Poeta i Artysta postanowił zmierzyć się z polityczną kartą. Rozdział I Padał intensywny śnieg, gdy komandosi z helikoptera wyskakiwali. Wiał arktyczny wiatr, była noc więc z noktowizorów korzystali. Obraz w ogromnych okularach przedstawiał krainę skutą lodem. Dzięki satelicie Prezydent oglądał na żywo jak śnieżnym samochodem. Cichociemni zbliżali się do arktycznej bazy bojowej przeciwnika. Prezydent był w cieple, ale On też zmarzł widząc śniegu tony. I podskoczył na tronie widząc eksplozje i budynek strażników rozwalony. Cichociemni wkroczyli do tajnej bazy, otworzyli ogień maszynowy. Trup kład się gęsto, ale cichociemny oddział taktyczno - uderzeniowy. Był zbyt elitarny i zbyt dobrze do wojny podjazdowej przygotowany. Oddział komandosów zbliżał się do budynku stojącego na uboczu. Właściwy cel misji bojowej, który nie schodził im ani na chwilę z oczu. Mimo zmasowanego ognia przeciwników bez strat w ludziach własnych. Komandosi wtargnęli do wnętrza pełnego cel brudnych i ciasnych. Tam znaleźli słonia, który majestatycznie machał do nich uszami. Ucieszył się na widok żołnierzy i zmachał też białymi kłami. Zanim wyszli z wwiezienia na arktycznym pustkowiu zbudowanego. Myśliwce i bombowce przystąpiły do uderzenia ostatecznego. W świetle eksplozji i ognia Słoń szedł do helikoptera niewzruszony. Prezydent dzięki satelicie też to widział i był szczerze poruszony. Komandosi prowadząc ogień w stronę niedobitego wroga oddziału. Mimo niebezpieczeństwa wskoczyli ostatecznie do maszyny pomału. Słoń zamachał trąbą a helikopter wzbił się do lotu spokojnie. Element zaskoczenia był bardzo potrzebny w tej wojnie. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Moskwa W dalekiej Moskwie pewien pracownik Wywiadu Zagranicznego. Przystąpił do napisania drobiazgowego raportu analitycznego. Temat podobno nieciekawy dla innych osób z resortu. Jednak Iwan reprezentował osoby niezależnego sortu. Odpowiadał za analizy tzw. Polonii, czyli polskiej emigracji. Na podstawie oficjalnych publikowanych danych i inwigilacji. Władał językiem polskim lepiej niż wielu z kraju znad Wisły. Z wykształcenia antropolog kultury, lecz umysł miał ścisły. Żadnych związków z Polską, lecz jak każdy w rosyjskim wywiadzie. Musiał być wykształcony i znać biegle kilka języków w zasadzie. Stara to była zasada rosyjskiego wywiadu i świata dyplomatycznego. Bez tego nikt w tym kraju nie dostałby stanowiska nawet najniższego. Iwan był profesjonalistą i na Polskę patrzył bez nienawiści. Pragmatyczny, wyrachowany i zimny patrzył dla rosyjskiej korzyści. Nic personalnego, patriotyzm i zwykła nudna praca urzędnicza. Dla Kremla i Mateczki Rosji sprawa numer jeden i zasadnicza. W terenie też działał, gdy dawno temu do Polski go wysłali. Tam Polacy oficerowie dzielnie spektakularnie raz ich rozpracowali. Nudził się w Warszawie, bo to było małe prowincjonalne miasto. W porównaniu z imperialną Moskwą było mu tam za cicho i ciasno. Gdy cała drużyna operacyjna została uznana persona non grata. On ucieszył się z wpadki, bo wrócił do swojego ukochanego świata. Ulubionej Moskwy z muzeami, teatrami i cerkwiami monumentalnymi. Z zadowoleniem zajmował się urzędniczymi sprawami nudnymi. Polska była zawsze dla Rosji pewną małą uciążliwą drzazgą w oku. Iwan rozwalał ją konsekwentnie i operacyjnie od środka każdego roku. Dali mu w pewnym momencie sekcję nadwiślańskich emigrantów. Z pytaniem czy można z nich zrobić dla Rosji dywersantów. Oczywiście że można, bo chociaż Polak dla Rosji podobno niechętny. Historia pokazała, że nie jeden dla rubelków był szczerze namiętny. Ponad sto lat Car, potem Partia Radziecka w Warszawie siedziała. I w imieniu Polaków ich wewnętrzne karty po swojemu rozdawała. Polskie imperium przez głupotę elit samo się rozpadało wielokrotnie. I tajne służby rosyjskie wdzięczne były za to stokrotnie. Iwan analizował czy rozsiana po świecie polska diaspora. Będzie zdolna działać jako swego kraju niezaprzeczalna podpora. Całe szczęście Polacy zbyt bardzo się nawzajem nienawidzili. Każdą sensowną inicjatywę własnoręcznie i z pasją zniszczyli. Jego szafa nie jeden kryła raport o jego podopiecznych niepochlebny. Ale nowy strategiczny plan na ten temat był bardzo potrzebny. Funkcjonariusz Wywiadu usiadł przy swoim komputerze. On swoją pracę kochał i działał dla Ojczyzny zawsze w dobrej wierze. Śmiał się głośno z popularnych filmów amerykańskich. Który przedstawiał Rosjan na podobieństwo Kowboi teksańskich. Rosyjski wywiad nie składał się z komandosów umięśnionych Tylko w wykształconych intelektualistów w tęgie umysły uzbrojonych. Oczywiście – przyznawał - że polskie organizacje emigracyjne. Dla Moskwy mogą mieć znaczenie strategiczne i rewelacyjne. Odpowiednio ustawione, spenetrowane i odpowiednio podjudzanie. Są w stanie udowodnić o sobie na zewnątrz negatywne zdanie. Iwan niejednokrotnie chłodno rozgrywał tę partię szachową. I negatywnymi stereotypami obdarzał prasę światową. W raporcie podkreślał, że nie jest w interesie Imperium Rosyjskiego. Tolerowanie jakiegokolwiek Niezależnego Związku Polskiego. Mimo, że Polacy mają dużą diasporę - obiekt innych państw zazdrości. Nie ma się co obawiać, bo ta grupa w polskiej polityce nigdy nie zagości. Trzeba na wszelki wypadek sabotażu akcje prewencyjnie podejmować. Od środka wszelkie polskie inicjatywy umiejętnie niszczyć i torpedować. Nie można dopuścić do porozumienia Polaków w kilku państwach działających To niebezpieczne działanie z listy bezpośrednio Moskwie zagrażających. Oczywiście należy też prowadzić zorganizowane akcje dezinformacyjne. Jeżeli zajdzie potrzeba, rozpocząć skomplikowane procedury operacyjne. Wykorzystać dostępne i wysokiej klasy środki wywiadu elektronicznego. Kontrolować media społecznościowe i kanały kontaktu prywatnego. Iwan kochał swoją sekcję, bo jego agenci bezkarnie szaleli. Polacy brutalnie gryźli się między sobą i nigdy nie wiedzieli. Czemu wiele interesujących projektów pada zanim powstanie Bawiło go Polaków wzajemne i bezinteresowne wygryzanie. Tym razem zastanowił się i jego wyrobiony zmysł analityczny. Rzekł, iż pojawił się wysokiej klasy przeciwnik polityczny. Obejrzał pewne krótkie nagranie z mediów społecznościowych. Sporządził krótką notatkę i miał już kilka pomysłów gotowych. Zostawił je na biurku, bo dzień pracy już się kończył. A on dziś do ulubionego teatru moskiewskiego dążył. Żona też kochała teatry a on kochał ją za wspólną pasje. Zaplanowali na wieczór też przy świecach romantyczna kolacje. No i z dziećmi trzeba lekcje odrobić, potem spać położyć. Operacyjne działania dnia następnego postanowił wdrożyć. Londyn Sekcja Wschodnioeuropejska MI5 Thames House. Zadaniem tej komórki było wypowiedzi w Internecie analizowanie. Potem pod kątem bezpieczeństwa państwa analizowane. W Gazetach, radiach i wszędobylskich media społecznościowych. Zestawianie informacji i porównywanie do innych grup narodowościowych. John bardzo często miał dosyć postów z grup facebukowych. Pełnych jadu, zawiści, nienawiści i innych treści wybuchowych. Przeanalizował psychikę Polaków we wszystkich obszarach. Zarówno bardzo licznych pozytywnych jak też i przywarach. Czy ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że kontrwywiad Królowej. Ma czytelników i algorytmy, bo to jest częścią ich pracy zawodowej? Że są ludzie, którzy rozumieją mowę Słowackiego i innych poetów. I rzygają na treści facebookowych prymitywnych bzdetów. Rzygał i John, tylko polityczna poprawność oraz profesjonalizm. Podtrzymywał go przed reakcją na polski kanibalizm. Tak, kanibalizm, czyli dzikie, wirtualne zjadanie siebie nawzajem. I zapominanie, że Wielka Brytania nie jest ich krajem. Wierzył, że Królestwo udzieliło Polakom prawdziwej gościny. I przyjęło ten naród z przywilejami do wielokulturowej rodziny Oczywiście zdawał sobie sprawę, że koniec Drugiej Wojny. Pokazał dobitnie, że Rząd jej Królewskiej Mości nie był taki hojny. Że najlepsi lotnicy bronili dzielnie londyńskich panujących. Niż własnych rodaków daleko od nich o przetrwanie walczących. Ale wojny już nie było i ciągłe wypominanie realnej polityki. Zdaniem Johna sprawiało, że Polacy nie mieli strategii i zero taktyki. On zawsze stawiał interes państwa, czyli jej Królewskiej Mości poddanych. Chronił zza biurka w operacjach przez kierownictwo zadanych. Kilka lat obserwacji a on nigdy nie rozumiał chaosu tego. W środowiskach Polaków rozbitych i bez wspólnego celu żadnego. Najbardziej drażniło go to, że jego kraj udzielił gościny. A ci niewdzięczni ludzie wylewali na jego Ojczyznę; żółć i rzygowiny. Nikt nikogo nie trzymał siłą na Wyspach a on się denerwował. Gdyby jemu było źle w obcym kraju John zwyczajnie by się spakował. I poszukał szczęścia w raju, z którego ci ludzie pouciekali. A potem o przyczynach emigracji tajemniczo nagle pozapominali. John westchnął i zaczął pisać kolejny raport, który wyląduje w szafie. Czekał na koniec pracy by w domu położyć się na kanapie. I rozkoszować się ulubionej drużyny meczem futbolowym. Takie jego małe hobby po intensywnym życiu zawodowym. Grupy Facebookowe dostarczały gotowego profilu psychologicznego. Pracowity i inteligentny naród online nie miał hamulca żadnego. Częste prymitywne żarty w formie memów wstawiane. Zaś poetyckie teksty za łamanie reguł szybko blokowane. Przy wszystkich dyskusjach o polityce totalny klasy brak. Obrzydliwe wyzwiska w obie strony, zdecydowany kultury znak. Sprzedaż wódy i papierosów to najpopularniejsze ogłoszenia. Jakby tego popularnego towaru w Anglii brakowało do kupienia. Chociaż John jako starej daty oficer kontrwywiadu lubił mocne trunki. Lubił żubrowe wynalazki, za które chętnie płacił rachunki. Nie był wrogiem Polaków, aczkolwiek pewne ich zachowania. Potwierdzały znaną teorię, że Wiślanie to naród łatwy do pokonania. Był zaskoczony, że w Królestwie, gdzie prawa pracownicze są święte Są ściśle przestrzegane, to dla Polaków są one nieznane i kręte. Agencje polskie i nie tylko wykorzystują ludzi bez żadnej litości. Pseudo biznesmeni okradający zatrudnionych przy każdej sposobności. Częste posty na specjalnie tworzonych forach dyskusyjnych. Ten mnie oszukał, To złodziej, to się nadaje dla służb policyjnych. Ten mi nie zapłacił zarobku uczciwie w pocie zapracowanego. Co mam robić, jak namierzyć i jak dobrać się do drania tego? Coś tam słyszał o funkcjonariuszkach najstarszej w świecie profesji. Te same strony dyskusyjne mówiły też kościelnej procesji. Oczywiście były pewne środowiska poza Internetem istniejące. Do miana dumnych i sławnych liderów Polaków pretendujące. Ale tu John doświadczony człowiek z kontrwywiadu, czyli nie głupi. Wiedział, że takie kolorowe bajki tylko naiwny Polak kupi. Żadna z tych grup nie interesowała się łamanymi Polaków prawami. Służby konsularne unikały zajmowania się takimi sprawami. Mimo, że polscy pracownicy byli najlepszym towarem eksportowym. To dla polskiej dyplomacji ci ludzie byli wstydem, tematem nie prestiżowym. Wielka Brytania mimo arystokracji i hermetycznej klasowości. Dbała, by poddani Królowej mieli jak najwięcej rozwoju możliwości. Słynni polscy liderzy - ta druga grupa podobno silna i elitarna. Jednak dla masowej emigracji zbyt hermetyczna i nieosiągalna. Kółka wzajemnej adoracji, raczej kluby dyskusyjne od dekad istniejące. Nieszkodliwe dla Królestwa i nieszkodliwie herbatkę popijające. Czyli bardziej obywatele brytyjscy wiernie Koronie oddani. Niż Polacy do ochrony polskich interesów oddelegowani. Było też wielu ludzi sukcesU w wielu dziedzinach odnoszący. I zadziwiająco konsekwentnie swoich rodaków unikający. No i dzieci szybko w nowym otoczeniu się odnajdujące. A po latach w czołówce brytyjskich uniwersytetów studiujące. Grupa zapominana i ignorowana, chociaż to oni potencjał mieli. Niestety kompleksy Warszawy i starych klik prędko tego nie zmieni. Najliczniejsza grupa, ale o najmniejszej liczbie przestępstw kryminalnych. Na tle innych plemion naród ludzi spokojnych wręcz nudnych i banalnych. Jeden nacja a sprzeczności więcej niż umysł jest w stanie przetworzyć. Dziś bohaterscy jutro plugawi by sobie boleśnie sobie tylko dołożyć. Gdyby kiedyś ci ludzie naprawdę się uczciwie zorganizowali. Naprawdę o wiele więcej u Królowej dla siebie by uzyskali. Wielka Brytania, gdzie z dziesiątek narodowości różne grupy mniej liczące. Posiadały lobby skuteczne i dynamiczne i lepiej od Wiślan działające. Tymczasem wielcy działacze mimo dużych środków pieniężnych. Działali ma zasadach śmiesznych, można rzecz siermiężnych. Przykład; przeciętny Brytyjczyk, nawet ten wykształcony. Wierzył, że rozszyfrowanie Enigmy to był brytyjski krok przełomowy... Miliony złotych polskich podatników na promocje wydane. W tym tylko puncie pokazywały, iż były zmarnowane. Rozdział II Grupa komandosów od kilkunastu godzin kluczyła w terenie górzystym. Pełnym nieprzyjaznym kozic, niebezpiecznym, odludnym i skalistym. Dobrze, że odludnym, bo miejscowi tajemniczy górale. Na gościnności się nie znali i pognaliby ich w szale. Kompasy szalały ze względu na anomalia magnetyczne. Satelitarny GPS tez nie działał, jak trzeba wiec szli flegmatycznie. Prezydent, który na akcję miał dzięki satelitom na żywo wgląd. Był zaniepokojony, iż być może zrobił wielki polityczny błąd. Kontakt z grupą by przerwany więc satelity szalały, by ich zlokalizować. Prezydent nakazał akcję natychmiast odwołać i ludzi ewakuować. Niestety ciemny ekran w podziemiach pałacu w transmisyjnej Sali. Nie był w stanie pomoc elitarnej grupie w oddali. Komandosi w rynsztunku alpejskim zjeżdżali po stromych stokach do doliny. Nie mieli wyjścia wiec zastosowali bardzo silne militarne liny. Słoń stal na hali w otoczeniu owieczek i baranków i jagniątek. Niestety to był akcji zaledwie nieoczekiwany początek. Słoń miał lęk wysokości i trzeba go było przekonać. Ze trzeba szybko uciekać by nie dać się pokonać. Ucieszył się na widok zamaskowanych postaci z karabinami. Dał sobie założyć opaskę na oczy i z radości zamachał uszami. Zaleziono mu też słuchawki i puszczono mu muzykę z jego melodiami. Po czym grupa się oddaliła idąc wąskimi ścieżkami nad przepaściami. Po kilku godzinach marszu znaleźli jaskinię i tam rozpalili ognisko. Dla Słonia urządzono specjalne wygodne legowisko. Malowidła skalne przedstawiały mamuty prehistoryczne. Włochatych przodków Słonia i ich sylwetki majestatyczne. Dowódca oddziału wyciągnął tradycyjny z Morsa alfabetem nadajnik. Nadał depeszę na drugi koniec świata, ktoś na ogień postawił czajnik. Pili herbatę, słoń chrapał, Prezydent z wrażania omal nie urodził. Na wysłanie specjalnego helikoptera natychmiast się zgodził. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich akcji oddział specjalny przeprowadził z sukcesem bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Pekin Na Dalekim Wschodzie rodziło się imperium, które rządzić światem chciało. Do tego celu bardzo cierpliwie i dokładnie się przygotowywało. Ekspansja oparta na sile pieniędzy wypracowanych przez miliardy obywateli. Władcy Czerwonego Smoka teraz ambitniejsze dla siebie cele mieli. Jednak wszystkie ambicje wymagają taktyki i wymagają strategii. Kalkulacji matematycznych, surowców mineralnych i energii. Plus milionów ludzi wykształconych na uniwersytetach światowych. Nikt na Ziemi nie posiadał kadr do nowoczesnej wojny gotowych. Technologie, o których nikomu z najodważniejszych fantastów się nie śniło. Z przestróg futurystów w dalekim kraju wiele się ziściło. Potęga inwigilacyjna przetestowana wielokrotnie w tym olbrzymim kraju. I testowana skutecznie poza granicami komunistycznego raju. Nowa potęga i skomplikowane wyzwania na międzynarodowej szachownicy. Nepotyzm na szczycie i wykorzystywani bezlitośnie robotnicy. Cicha podjazdowa wojna o miejsca pracy dla swoich obywateli. I tych, że szklanego szczytu co zarządzać malutkimi chcieli. Tajne służby i dyplomacja uzbrojona w pieniądze wielkiej ilości. Zaspokajająca najwyższe szczyty ludzkiej chciwości. Po co wydawać milion na rakietę nigdy nie odpaloną. Skoro za tę sumę można mieć osobistość przekupioną. Świat bez ideologii, wiary i rozkochany w srebrze i złocie. Powoli pogrążający się w umysłowym chaosie i błocie. W takich czasach zawsze rodziły się niebezpieczne prądy. Które obudzone odpowiadały za niewinnych milionów mordy. Morderstw na tle etnicznym i religijnym obserwowaliśmy wiele. Jednak dalej i demokratyczna Wolna Europa dyktatorom lóżka ściele. Czy tak teraz się stanie, tego nikt nie wiedział. Żaden mądry prorok przyszłości nie przepowiedział. Wywiad chiński po cichu skutecznie się modernizował. Nową generację super szpiegów już sobie wychował. Władającymi wszystkimi nowożytnymi świata językami. Wykształconych na uniwersytetach we wszystkimi ziemi odległymi zakątkami. Chiny inwestowały w umysły, gdy Europa i Stany Zjednoczone. Wydawałyby się już nie innowacyjne i wybitnie rozleniwione. Pewien anonimowy urzędnik z pekińskiego wywiadu zagranicznego. W Europie Wschodniej doskonale wyspecjalizowanego. Obejrzał pewien niekoniecznie popularny filmik z mediów społecznościowych. W którym pewien człowiek z Londynu mówił o rzeczach przyszłościowych. Napisał notatkę i natychmiast skierował do szefostwa wydziału. Musimy się natychmiast wtrącić - napisał - dyskretnie i pomału. Jeżeli rzeczywiście diaspora polska skoordynuje działania. Pozycja Chin w Europie może być ostro zakwestionowana. Potencjalny przywódca mówi o sile języków i wykształcenia. I znajomości realiów państw urodzenia czy też osiedlenia. Polacy nie mogą wiedzieć, że mogą przejąć kontrolę nad Europą. Musimy zrobić wszystko, aby byli dla Zjednoczonej Europy hołotą. Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że chińskie dyplomatyczne hufce. W wielu przypadkach uczą się Europy w warszawskiej placówce. W Chińskiej Ambasadzie w Londynie sytuacja zadziwiająca jest taka. Że kilku ich urzędników mówi lepiej po polsku od niejednego Polaka. Polska, kraj wygodny dla wielu, bo bez wywiadu i kontrwywiadu. Dla Ludowej Republiki baza do niejednego na Europę wypadu. Londyn Poeta tego dnia miał zaproszenie do Zambijskiej Ambasady. Jako dosyć znany artysta i projektant mody bywał dla zasady. Placówka była jednym z miejsc w których na imprezach się zjawiał. Oglądał obrazy ich artystów i grzecznie z dyplomatami rozmawiał. Jedną z jego indywidualnych zalet szybko przez innych zauważalną. Było nawiązywanie znajomości z szybkością niezaprzeczalną. Poczucie humoru i umiejętność konwersacji na różne tematy. Sprawiał, że asortyment znajomych miał zróżnicowany i bogaty. Jako Polski emigrant zanim karierę w modzie zrobił. Pracował ciężko w budownictwie, gdzie się trochę dorobił. Zawsze trzymał serdeczny kontakt z ludźmi, z którymi pracował. I niejeden dom z nimi wyremontował lub zbudował. W pracy był lubiany i gdy wpadał w finansowe tarapaty. Ratowali go koledzy bez słowa rozkładając długi na raty. Nigdy nie ukrywał uczciwego etapu budowlanego. O dziwo etapu przez tzw. Polaków kultury wyśmiewanego. Poeta by zagrać na nosie prostackim hejterom ze swego plemienia. Na wybiegach ubierał kask by mieli więcej do powiedzenia. Pojawił się też w kasku na Tygodniu Mody Londyńskiej. W towarzystwie bardzo popularnej i wysokiej modelki chińskiej. Po jednej stronie, bo po drugiej stała argentyńska bllogerka. Ekscentrycznych kapeluszy w stylu Ascot wielka wielbicielka. Poeta lubił towarzystwo przedstawicielek płci mu przeciwnej. Co było przyczyną ataków i niejednej plotki dziwnej. Wiele wysokich modelek, które weszły do świata modowego. Zwyczajnie zaprosił z londyńskiego transportu publicznego. Czasem z supermarketów, gdzie robił zakupy, czasem z ulicy. Wiele z tych piękności występowało w niejednej jego spódnicy. Zanim wszedł do Zambijskiej Ambasady i ich centrum kultury. Na Trafalgar Square wstąpił na kawę, ciastka i konfitury. Do kafejki ulokowanej na drugim piętrze w jego ulubionej księgarni. Miejsce, gdzie wydawał majątek i artystycznej szalonej ideologii wylęgarni. Tam odczytał wiadomość od jednej z polonijnych organizacji. Że Oni nie przystąpią do projektu bliskiego kompromitacji. Poeta przyzwyczaił się do wybuchu chamstwa ludzi takich. Marzących o karierze ludzi niespełnionych i nijakich. Nie był zaskoczony negatywną organizacji odpowiedzią. Wiadomość ta była dla niego poniekąd czarną zapowiedzią. Iż Londyn i jego kliki zaczęły podstępne torpedowanie. Projektu z szansą na międzynarodowy sukces sabotażowanie. Westchnął, dopił kawę i uregulował za napój i ciastka rachunek. Kolejna osoba na liście, do której stracił bezpowrotnie szacunek. Działalność publiczna dla Polaków twardych nerwów wymaga. Oglądanie się w przeszłość tez zbyt dużo nie pomaga. Skoro Plan A zawiódł trzeba pamiętać, iż więcej ma liter alfabet łaciński. Wkraczając na mętne wody samozwańczej emigracyjnej polityki. W londyńskiej siedzibie kontrwywiadu nad Tamizą ulokowanego. Thames House zbudowanego w 1930 roku i do pałacu podobnego. John z sekcji Wschodnioeuropejskich Organizacji W Królestwie działających. Otrzymał listę zadań niekoniecznie ważnych i niekoniecznie naglących. Badał ich potencjalne zagrożenie dla interesów jego ukochanego Kraju. Była to praca nudna i spokojna, coś w rodzaju urzędniczego raju. John był urzędnikiem kontrwywiadu, ale nigdy nie użyl borni palnej w terenie. Ostatni raz miał w ręku, gdy musiał iść na cykliczne obowiązkowe szkolenie. Rolą kontrwywiadu jest myślenie a nie rozwalanie bombami stolicy. Jak każdy funkcjonariusz sławnej Piątki stukał się po potylicy. Z głośnym śmiechem jak czasem z kolegami akcji filmy oglądali. I sekrety własnej zaszczytnej pracy od aktorów Hollywood poznawali. Siedział sobie John za biurkiem, czytał i popijał herbatę z odrobiną mleka. Z mediów społecznościowych system podesłał mu jednego człowieka. Polacy chcą niepodległości - rzekł John do kolegi w odległości. Zdaje się jakiś ich działacz na terytorium Jej Królewskiej Mości. Zaczyna mówić głośno na Facebooku rzeczy bardzo intrygujące. Sądząc z wstępnej reakcji polskiej diaspory bardzo inspirujące. Myślałem, że znam wszystkich nadwiślańskich emigracyjnych liderów. Tych oficjalnych jak też przypadkowych nieważnych outsiderów. Tego widzę pierwszy raz na moje bystre kontrwywiadowcze oczy. Odnoszę wrażenie, że on jeszcze z czymś publicznie wyskoczy. John absolwent filologii słowiańskiej w Nottingham - trudnego wydziału. W karierze urzędniczej piął się po szczeblach cierpliwie i pomału. Jest jedna – John kontynuował - rzecz, na którą warto uwagę rzucić. On mówi, że Polacy powinni wyjść z getta i się na Brytanię zwrócić. Zacząć kandydować regularnie w brytyjskich wyborach lokalnych. Mimo Brexitu i braku obywatelstwa możliwości dla nich osiągalnych. Rozmówca Johna brwi uniósł z niekłamanego zdziwienia. Rzeczywiście - się zgodził - Pomysł nie do pogardzenia. Aczkolwiek wątpliwe czy lokalnie mogą wygrać wybory. Nie sądzę by tolerancyjny naród brytyjski był do tego skory. Aczkolwiek gdyby chcieli to po kilku latach wytężonej działalności. Niejedno stanowisko we władzach miejskich Polaka zagości. Śmiem twierdzić, że jest to tylko utopia szalonego marzyciela. Być może na wszelki wypadek obserwujmy naszego przyjaciela. Standardowe działania wstępnego operacyjnego rozpoznania. Sprawdźmy, czy mamy lidera czy kolejnego karierowicza i drania. Berlin W stolicy Republiki Federalnej w siedzibie wywiadu zagranicznego. Za skromną sumę miliarda euro bardzo solidnie zbudowanego. Oszałamiającą kwotą pokazującą dominację w całej Europie i Świecie. Stabilnego płatnika dla agentury lepszej na Kontynencie nie znajdziecie. Siedziała Inga specjalistka od Bloku Wschodniego analizowania. Zastanawiała się w jaki sposób zabrać się do nowego zadania. Przeogromny gmach świadczący o potędze największego gracza w Europie. Bo po Brexicie okazało się, że Niemcy będą już zawsze na topie. Mała notatka sporządzona przez rezydenta w Londyńskiej Ambasadzie. Bardzo niepozorna, kilka słów, niewidoczna i niewinna w zasadzie. Jakiś Polak wyskoczył z pomysłem Polaków na emigracji zjednoczenia. Inga zbyt długo siedziała w wywiadowczym, pokrętnym interesie. Wiedziała, że wysiłek tego działacza w zasadzie nic nie przyniesie. Wyspecjalizowana w Europie Wschodniej mentalność sąsiadów znała. Tym razem nagranie podesłane z Londynu kilkakrotnie obejrzała Pewne podpunkty dużymi literami w notatniku zapisała. Każdy w Europie wiedział, że Niemcy rządzą zwłaszcza po Brexicie. Największy oponent się wycofał i Niemcy znalazły się na szczycie. Zadaniem Ingi i kolegów było utrzymanie jak najdłużej statusu tego. Eliminowanie wszystkiego i wszystkich co byli zdania innego. Z Polakami ze względu na historię Niemcy przynajmniej oficjalnie. Nadawali Polsce znaczenie priorytetowe i delikatne specjalnie. A wywiad i kontrwywiad to nie jest miejsce dla grzecznych harcerzy. Tu się w naiwne bajki dla dzieci i w Hollywood za bardzo nie wierzy. Niemcy swoje tajne służby na najwyższym poziomie zbudowali. Dlatego oni nigdy, ale to przenigdy wywiadowczo nie wpadali. Czasem świat obiegały wpadki wywiadu amerykańskiego. Rosyjskiego, polskiego, izraelskiego, ale nigdy niemieckiego. To co miało być tajne, było tajne i tajne na wieki pozostawało. Niemieckie Imperium po cichutku już dawno się odbudowało. Polacy zawsze pamiętali krwawą Drugą Wojnę Światową. Jednak Niemcy prowadzili ostrożnie wojnę już zupełnie nową. To nie były te czasy, współcześnie nikt nie zabijał nikogo. Walczyło się dużymi pieniędzmi, strategią, głową …nie nogą! Inga jak na speca wypadało, też biegle językiem polskim władała. Języki słowiańskie w Bawarii bardzo pilnie studiowała. A że była osobą ambitną nie zdziwiła się, gdy Wywiad zaproponowano. Stara zasada Niemieckich Tajnych Służb, głupców tam unikano. Znała Polskę wzdłuż i wszerz lepiej niż sami Polacy. I informacje oficjalne i nieoficjalne zawsze miała na tacy. Jak to się stało, że zainteresowała się z Londynu nagraniem. Wyczuła, że znalazła człowieka z politycznym powołaniem. Nie hurra patriotycznego krzykacza, których dossier opracowywała. I na wszelki wypadek do tajnych archiwów wywiadu wysyłała. By w razie potrzeby, gdyby ci ludzie cokolwiek dla siebie wygrali. Zareagować jak trzeba, gdyby przesadnie Niemcom zagrażali. Nie były tajemnicą wszystkie słabe punkty kraju sąsiedniego. Największym było to, że Polska pozbyła się sama Wydziału Niemieckiego! W czasie, gdy Niemcy znani z pragmatyczności i zdolności organizacyjnych. Spokojnie prowadzili w Polsce dziesiątki działań osłonowych i operacyjnych. W czasie, gdy wszystkie rządy Zjednoczonej Europy dbały o interes własny. Polskie elity polityczne pokazywały zadziwiająco umysł zacofany i ciasny. Za co oczywiście niemieckie władze te ciche i oficjalne. Były wdzięczne Polakom za takie wsparcie specjalne…. Londyn W Londynie pewna Szanowna Pani z szacownego Instytutu Kultury. Otrzymała telefon od tajemniczego kolegi i aż podskoczyła do góry. Na życzenie kolegi zablokowała bezmyślnie projekt pewnego człowieka. Teraz zrozumiała, że wpadła w swoje sidła i wielki wstyd ją czeka. Bo kilku ludziom w pracy powtórzyła od tajemniczego kolegi rewelacje. Tymczasem okazało się, kilka tygodni temu wyskoczyła zaś jej sensacje. Które okazały się stekiem bzdur a ona teraz musiała grać głupa z gracją. Przed cala z jej instytutu kulturalną biurokracją… Do błędów dorosłe osoby się nigdy nie przyznają i tak teraz było. Jak to się wszystko stało, co się do tego przyczyniło? Zazwyczaj ludzie prymitywni w dysonans poznawczy uciekają. Wizję rzeczywistości w samoobronie dla kłamstwa przetwarzają. Ta Pani w szacownym instytucie nigdy do końca nie zrozumiała. Ze Londyn jest wielki a ona to osoba nic nie znacząca i mała. Typowa polska arogancja ludzi co myślą, że są na świeczniku. A w Londynie odkrywają, iż podobnych instytutów jest bez liku. Niektóre reprezentujące państewka terytorialnie bardzo małe. Lecz w promocji kultury własnej prężne i zorganizowane wspaniale. Bez ogromnych środków finansowych jakimi dysponuje. Największy kraj w Europie Wschodniej, który sam siebie psuje. Więc Pani nic nie mówiła stosując dziecinną taktykę milczenia. Bo świat za jej murami miał tendencje do zapomnienia. I odgrodzony był od rzeczywistości londyńskiej bardzo zróżnicowanej. Dla tych ludzi zbyt skomplikowanej i totalnie niezrozumiałej. Rozdział III Pod osłoną nocy opuścili łódź podwodną i do oceanu wskoczyli. Był wczesny ranek i nurkowie wnet palmy na plaży zobaczyli. Baza przeciwnika w dżungli tropikalnej była umieszczona. Dookoła pełno jadowitych węży i sfora tygrysów wypuszczona. Jednak oddział komandosów za nic miał zwierzynę niebezpieczną. Byli tu dla Ojczyzny by przeprowadzić tajną misję konieczną. Chociaż dowództwo nakazało akcje przeprowadzić zgrabnie i cicho. W dżungli oprócz wroga czaiło się niejedno zaskakujące licho. Te licho to był Kult praktykowany w dżungli przez szczep miejscowy Dla ubłagania bóstw natury w ceremoniach ucinano głowy. Raz była to głowa koguta, raz jaszczurki albo jakiegoś misjonarza. Obecność naiwnych idealistów czasem w tej części świata się zdarza. Tym razem wojownicy plemienni w barwy wojenne pomalowani. Do przebłagania Bogów Natury byli lepiej przygotowani. Słoń nieświadomy losu czekał w klatce bambusowej. Na mocnej linie na pochyłej palmie zawieszonej. W rytm łagodnego tropikalnego od morza wiatru. Bujał się zadowolony w towarzystwie papug i ich muzycznego taktu. Komandosi wkroczyli do bazy, gdzie ich krwiożerczy przeciwnicy. Uzbrojeni w dzidy i tarcze słodko spali po spożytej soczewicy. Miejscowy Szaman też spał twardo, bo piwo kukurydziane. Przez miejscowe kobiety dla wojowników przygotowane. Było mocne i poranki zawsze kończyły się bólu głowami. Cichociemni lekkim krokiem zbliżyli się do kokosowej palmy. I Drogi Czytelniku wszystkie Bóstwa na Niebie i Ziemi chwalmy. Słoń w bambusowej klatce wbrew swej woli uwięziony. Stanął szczęśliwy na piasku plaży już prawie uwolniony. Żołnierze oczywiście odbezpieczyli karabiny maszynowe. W razie niepomyślności do ataku zawsze gotowe. Słoń szedł z gracją w kierunku plaży i oganiał moskity uszami. Komandosi dla niego ponton nadmuchali własnymi ustami. Nie chcieli hałasem pompy na baterie elektryczne. Obudzić śpiące plemię i ich hufce wojowników liczne. Słoń stanął na pontonie zaś komandosi wiosła w dłonie ujęli. I spokojnie w blasku słońca do łodzi podwodnej płynęli. Wnet usłyszeli hałas bębnów z plaży tuż za plecami. Nie mieli czasu do stracenia więc mocniej wiosłami machali. Jeden z komandosów zauważył słusznie, że wróg obudził się ze snu. Wiosłowanie jest bez sensu więc silnik uruchomił bez tchu. Niebo zaroiło się od strzał łuczników dla pewności zatrutych. Ale Cichociemni nie należeli do tchórzy czy też ludzi głupich. Odpowiedzieli zmasowanym ogniem z karabinów szybkostrzelnych. Powstrzymali tubylców groźnych, ale też walecznych i dzielnych. Prezydent, który dzięki satelicie oglądał całą operację. Z wrażenia wieczorem nie poszedł z ministrami na kolację. A gdy komandosi dzielnego słonia w Łodzi podwodnej upychali. Najwyższy Osobnik w Państwie z wrażenia nie oddychał i zalał się łzami. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich akcji oddział specjalny przeprowadził z sukcesem bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Ambasada Turcji w Londynie Tego dnia Poeta, który też był dosyć niezłym projektantem mody. Złożył wizytę w Ambasadzie Tureckiej, gdzie odbywały się projektantów zawody. Pokaz mody w zabytkowej londyńskiej placówce dyplomatycznej. Symbolika Orientu i Europy w wybuchowej mieszance artystycznej. Tam w towarzystwie dwóch uroczych angielskich blondynek. Po obejrzeniu pokazu z pozycji VIP-ów udali się na poczęstunek. Turcy okazali gościnność na poziomie wysokim, wręcz fenomenalnym. Wino z tego kraju lało się szczodrym strumieniem nieprzerywalnym. Orientalne smakołyki przez kelnerów w wielkich ilościach rozdawane. Towarzystwo było przyjacielskie, na luzie, żartujące i rozradowane. Podziwiano krawiecki kunszt projektantów i gościnność gospodarzy. To był pokaz mody o jakim każdy londyński projektant marzy. Poetę; chociaż wrogowie złośliwie mówili, że jest brzydki i mały Wkrótce tłumy pięknych i długonogich modelek szczelnie otaczały. Bo drogie panie - mówił Poeta z kieliszkiem winem napełnionym. Prawdziwą wielkość tkwi w strategii w tym świecie nieprzeniknionym. A my niscy faceci, tak mówi nauka, to nie są wyssane z palca bzdury. Jesteśmy w stanie taktycznie wślizgnąć się do każdej mysiej dziury. Rozległ się śmiech i dziewczęta wypiły toast kolejny za gospodarzy. Wyrażając nadzieję, że podobna impreza wkrótce się wydarzy. Poeta o swej dla rodaków politycznej czy też społecznej działalności. Nigdy nie opowiadał w artystycznej czy też modowej społeczności. To był świat oddzielny, sprzeczny i dla ludzi z zewnątrz nie zrozumiały. Dla innych narodowości kierował przekaz, iż Polska to kraj wspaniały. Kraj wspaniały tylko ludzie zwłaszcza ci co się z kraju wyrwali. I swą ilością liczoną w setek tysiącach Europę zalali. Zbyt często nie dostrzegali swojego niesamowitego potencjału I niszczyli to co w Narodzie najlepsze: konsekwentnie i pomału. Kolejny email dostał od kogoś z Francji bardzo pozytywny. Potem kolejny od kogoś przyszedł z Belgii w treści negatywny. Ktoś inny na widok maila zwyczajnie po chamsku napisanego. Zwyczajnie w ten sam sposób chamsko by odpisał na niego. Jednak Poeta się ucieszył i możecie czytelnicy być bardzo zaskoczeni. On prowadził swoją operację na kształt japońskiego teatru cieni. To był znak, że jego strategia już rezultaty przynosi oczekiwane. Ziarno niepokoju wśród wielu działaczy w Europie zostało zasiane. Złożona operacja drobiazgowo w zaciszu gabinetu przygotowana. Teraz samonapędzająca się maszyna była nie do zatrzymania. Aczkolwiek z teatru cieni wychodziły strachy i zmory dotychczas ukryte. Pojawiły się wredne polackie (nie polskie) intrygi grubymi nićmi szyte. Tak jak Poeta się spodziewał i był na chamskie ataki przygotowany. Kolejny kieliszek wina przez hostessę w Ambasadzie podany. Przywołał gościa by toczyć żartobliwą konwersację o modzie. Obecność kobiet to było to co kochał w wybranym zawodzie. Przyciągało to mu wrogów, bowiem Poeta uwielbiał egzotyczną urodę. Afrykańską, amerykańską, dalekowschodnią i polinezyjską modę Wszystkie kolory świata, bo prawdziwa uroda nie ma rasy i narodowości. Kobieta jest zaniedbana albo piękna niezależnie od osobowości. Nie bardzo rozumiał wśród rodaków oburzenia wściekłego. Niejedna przecież Polka miała kochanka lub męża z kraju dalekiego. Cóż, Polak w Londynie to księga pisana nierozszyfrowanym kodem. Temat rzeka, który można zakończyć niejednym filozoficznym wywodem. Party się skończyło i Poeta pożegnał się i metrem do domu wrócił. Działalności publicznej mimo wrogości wirtualnej nie porzucił. Mieszkał w miejscu, z którego widok na słynny Most Londyński się rozciągał. Wyszedł na taras nad Tamizą, gdzie wilgotnym powietrzem się zaciągał. U stóp miał rzekę zaś na wysokości twarzy całą imperialną brytyjską stolicę. Panoramę majestatycznego City i wysokiego ogórka słynnego iglicę. Ten widok jak z pocztówek o każdej porze dnia go hipnotyzował. W chwilach największych stresów do przetrwania mobilizował. Potem w zaciszu w luksusowym siedemnastowiecznym apartamencie. Usiadł przy laptopie by spokojnie zagłębić się w polityki zamęcie. Pewna Rumunka co znała Poetę sprzed lat bardzo osobiście. Bo zwiedzał kiedyś ten piękny kraj w jej uroczym towarzystwie. Obejrzała nagranie i też zanotowała najważniejsze Poety tezy. Władała językiem polskim, bo w Polsce studiowała polityczne hipotezy. Też była artystką z wykształconej z tradycjami artystycznej rodziny. Mimo odległości wysyłali sobie miłe życzenia w każde urodziny. Pomysł z nagrania bardzo się spodobał i mądrze pomyślała. Rumuńska wersja światowej organizacji by się jej rodakom przydała. Wysłała email prywatny do kolegi, który pracował w Ambasadzie w Madrycie. Ten przyznał, że pomysł dla reprezentacji narodowej wygląda znakomicie. On z kolei wysłał wiadomość do rumuńskich działaczy kilkudziesięciu. Z pytaniem o opinię i rolę w przyszłym międzynarodowym przedsięwzięciu. Londyn, Berlin, Paryż, Bruksela, Haga, Oslo i inne świata kresy. I tak powstała światowa Organizacja reprezentująca Rumuńskie interesy. Ministerstwo Dyplomacji ochoczo wystosowało fundusze stosowne. Ministerstwo Kultury też dorzuciło swoje środki, niekoniecznie drobne. Poeta ucieszył się z sukcesu dawnej przyjaciółki z rumuńskiej północy Gdy opowiadała mu, iż Rumunom nikt teraz w Europie nie podskoczy. Tymczasem jakaś Pani, że związku podobno bardzo prestiżowego. Zrobiła projekt w Polskim Konsulacie w celu promocji języka ojczystego. Poeta do dziś nie wie przed kim właściwie ten język promowali. Goście przybyli na herbatkę i jak dzieci kredkami malowali. Ale, że doceniał sztuki wszelkie objawy roześmiał się sam do siebie. Zapewne dorośli ludzie z kredkami czuli się w Konsulacie jak w niebie. W czym oczywiście nie dopatrzył się nic zdrożnego czy też nagannego. Przystąpił więc do odczytywania chamskiego maila następnego. Pani od kredek napisała wulgarnie i bezpośrednio, ale raczej szczerze. Że dla Poety nigdy nie będzie partnerką przy międzynarodowym sterze. Cóż, Poeta opinie zanotował, westchnął i spojrzał nad biurkiem ścianę. Gdzie miał wszystkie organizacje polonijne z adresami pozawieszane. Patrzył na linijki, które sam narysował planując w zaciszu całą akcję. Wzajemne powiązania, kraj działania, relacje, animozje i reakcje. Organizacje, które robiły fantastyczną robotę w wielu ziemi zakątkach. Zróżnicowaną, mniejszą lub większą, wieloletnią lub w początkach. Zastanawiał się co tych ludzi powstrzymuje przed wspólnym działaniem. W Europie, Ameryce i w świecie wspólnym siebie wspieraniem. Myślał i notował i miał już pierwsze wnioski potwierdzające. Zbyt duża rywalizacja i ego liderów właściwą misję zasłaniające. Bo ktoś może lepszy i projekt dla społeczności stworzy. A do gratulowania sukcesu rodacy na emigracji nie są skorzy. I w tym był fałszywych ambicji pies głęboko pogrzebany. W małej społeczności każdy czół się wielki i niepokonany. Jednak, gdy ktoś zaczynał porównywać działania i efekty. Można zobaczyć, że pewne organizacje wymagają korekty. By nie przypominały strukturą działania hermetycznej sekty. A tu przecież nie o rywalizacje chodziło tylko współdziałanie. Przykład - Kulturą, sztuką i nauką na Świat oddziaływanie. Poeta zgasił światło, bo już była duchów godzina prawie. Po kilku minutach śnił mocno, już nie fantazjował na jawie. Rozdział IV Ta operacja bojowa należała zdecydowanie do najtrudniejszych. Aczkolwiek Cichociemni mieli doświadczenie akcjach niebezpieczniejszych. Uderzenie miało nastąpić w środku dnia i w środku dużego miasta. Element zaskoczenia niewielki, zdolność manewru niestety ciasna. Komandosi przygotowali się drobiazgowo, chociaż nie było czasu. Dowódca oddziału przypomniał, że mają tym razem nie robić hałasu. Prezydent, który dzięki satelicie miał się akcji z daleka przyglądać. Podobno najwyższej ostrożności od żołnierzy miał zażądać. Wspomniał o możliwym skandalu dyplomatycznym o skutkach nieobliczalnych. O potencjalnych stratach wielkich wręcz nieprzewidywalnych. Komandosi wyszli z ciężarówki na fałszywe nazwisko wypożyczonej. By nie rzucać się w oczy każdy był w obcisłej sukience czerwonej. By nie zwracać na siebie uwagi kapelusze czerwone mieli i wąsów nie ogolili. W pomalowane na różowo granaty i karabiny do akcji przystąpili. Wysokie obcasy zdudniły rytmicznie i złowieszczo po betonie. Komandosi znaleźli się w niebezpiecznej strefie ognia wrogiej zonie. Windą dojechali na najwyższe piętro skąd widzieli miasta panoramę. Słoń czekał cierpliwie, gdy po cichutku przecinali jego złotą ramę. Ochroniarz, który nie wiadomo skąd w apartamencie się napatoczył. Od silnego ciosu w cymbał na kanapie wylądował a przedtem się zatoczył. Pozostali ochroniarze zostali unieszkodliwieni i związani dokładnie. Więc założyli smycz na Słonia i wyszli z apartamentu powabnie i zgrabnie. Portier się zdziwił widząc kobiety z wąsami w sukienkach koloru czerwonego. Idziemy z jamnikiem na spacer - rzekł komandos co uśpiło czujność zainteresowanego. Słoń szedł dumny przez miasto a kły połyskiwały słońca odblaskami. Złowieszczo zadudniły wysokie obcasy, gdy szli bocznymi uliczkami. Słoń bez protestu wszedł do ciężarówki, chociaż była ciasna. By po chwili zniknąć w huku i szumie monumentalnego miasta. Prezydent odetchnął widząc koniec niebezpiecznej operacji. Z trzeciej kadencji rezygnuję -powiedział - jestem za stary do takich sensacji. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich akcji oddział specjalny przeprowadził w karierze bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Londyn Zacisze gabinetu, w którym Poeta swoje listy redagował. Nie był jedynym gabinetem i niejednym strategiem jaki w nocy się schował. Tęgie umysły albo bardzo prymitywne przystąpiły do wojny na klawiatury. Poleciało w olbrzymiej ilości typowe polskie szambo do wirtualnej dziury. Zwłaszcza jeden osobnik wykazywał bardzo dużo cierpliwości. W tym samym czasie, gdy Poeta robił karierę i wychodził do ambasad w gości. Pewien brzydal, którego dla potrzeb poematu nazwiemy Kompozytorem. Rozkoszował się swoim kreowanym wirtualnym obrzydliwym odorem. Kompozytor to tylko kryptonim, bo ten wymyślony troll wirtualny. Był zbyt prymitywny by rozumieć piękny świat muzyki spirytualny. Poeta dla kontrastu kochał muzykę a zwłaszcza ładne piosenkarki. Metalowe gitarzystki, klarnecistki, wiolonczelistki I bębniarki. Złośliwi zarzucali mu, że on muzykę słucha raczej oczami. A niejeden muzyk płci męskiej jest przez niego dyskryminowany. Poniekąd to prawda, ale w tym poemacie nie będziemy o tym dyskutować. Kompozytor na muzyce się nie znał, ale on potrafił ludźmi dyrygować. Manipulować idiotami, bo mądrzy ludzie na jego cyfrowy odór nie reagowali. Tworzony pracowicie przez niego wirtualny śmietnik zwyczajnie ignorowali. Na trop Kompozytora wpadły cztery wielkie organizacje wywiadu cywilnego. Osoby monitorujące Polaków uznały go za agenta potencjalnego. Jego wyjątkowo perfidne zdolności do wirtualnego trollowania. Można było wykorzystać do niejednego brudnego zadania. Na razie zostawmy Kompozytora i wróćmy do ambitnego Poety. I jego wizji jednoczenia Polaków za granicą, wizji naiwnej niestety. Do Poety dziennikarz pewien wysłał zaproszenie do rozmowy. Poeta otwarty na propozycje do wywiadu był gotowy. Dziennikarzowi chodziło o modę a nie sprawy publiczne. Jeżeli chodzi o modę Polacy często powtarzali głupoty liczne. Najwięcej się wypowiadali ci sfrustrowani co szukali dziury w całym. To było już elementem londyńskiego folkloru miejskiego bardzo stałym. Nie spodziewał się cudów, bo z dziennikarzami miał złe doświadczenia. Źle reagowali na wszystko co miał szczerze o modzie do powiedzenia. Dysonans poznawczy to najlepsze tego stanu określenie. Niedopuszczanie do umysłu rzeczywistości bez względu co się dzieje. Dziennikarz się spóźnił a Poeta nie był zaskoczony takim zachowaniem. Mówiąc szczerze obie strony nie darzyły siebie zbyt wielkim poważaniem. Dziennikarzyna, właściwie ich kilku, chciało zwyczajnie popatrzeć na modelki. A że mieszkali w Londynie - mówienie po angielsku to był dla nich problem wielki. Intelektualiści od siedmiu boleści a może nawet i boleści dziesięciu. Dziennikarz usiadł na krześle przy jednoczesnym głośnym sapnięciu. Nie wiem jaki jest cel tego spotkania – Poeta od razu przystąpił do zadania Wywiad się nie ukaże, bo jak zwykle źle odpowiem na wasze pytania. Macie zawsze gotową wersję w zakamarkach mózgów ubzduraną. Własną wersję spiskową z góry w szczegółach opracowaną i napisaną. Czy nie będzie lepiej, gdy szczerego wywiadu za mnie w moim imieniu. Udzieli Dziennikarzowi pana przyjaciel, który jest zawsze w cieniu. Od wielu lat mówi do was o moich brudnych sprawach i zbrodniach. Ten co jak mnie widzi to trzęsie się ze strachu i ma pełno strachu w spodniach. Dziennikarz zaprotestował - Nie wiem o czym mówisz panie Poeto Szanowny. Wydaje mi się – uśmiechnął się - że to dla rozluźnienia atmosfery żart drobny. Jak ja lubię jak wy się wszyscy – przerwał Poeta - wypieracie tego człowieka. Jak o nim wspominam wielu z was w interesującej panice ucieka. A tak ochoczo wasz przyjaciel o moim chamstwie redakcje informował. Tyleż moich ohydnych przestępstw z dowodami wam zaraportował. A wy trzymacie moje brudne sekrety przed ludźmi w tajemnicy. Zachowujecie się jak współwinni moich zbrodni wspólnicy. To udzielę Panu o chamstwie wywiad bardzo szczery i szczegółowy. O ile ma Pan odwagę i wytrwa dzielnie minimum do jego połowy. Otóż niewątpliwie chamstwem z mojej strony było Vogue zainteresowanie. I kilka moich złych kiecek przez nich dumne opublikowanie. Oczywiście chamstwem większym z mojej strony, bardzo niewybaczalnym. Że Vogue podobno wiedział o moim „dizajnie” nieprofesjonalnym. Jednak mnie opublikowano, a jakieś protesty podobno były niesamowite. A wasz ulubieniec mówił wam o tym jako fakty potwierdzone i niezbite. Że Vogue mi nigdy strony na moją bardzo złą modę nie da A tu bum... Znowu byłem w Vogue, oj bieda panie, straszna bieda. I chamstwem mym było, że Fashion Scout przez 6 miesięcy mnie promował. I dzięki ich akcji: Vogue, Elle, Tatler tez mnie z zainteresowaniem obserwował. Chamstwem było z mojej strony, że przyjaciel wasz bzdury przygotował. Że kierownictwo Fashion Scout mnie jakoby z pokazu eksmitował. A to dzięki nim mam wejście tam, gdzie wy macie drzwi pozamykane! Bo niestety taką macie wiedzę i tak w głowie nierówno poukładane. A tu bum! Na ich witrynie nie jedno moje zdjęcie miesiącami wisiało. Było chamstwem z mojej strony, że dużo po świecie podróżowałem. Było chamstwem z mojej strony, że się w kilku państwach wystawiałem. Ale z tą Afryką to się zgadzam, przegiąłem chamsko zdecydowanie. Z moimi własnymi palmami kokosowymi na mojej ziemi, którą mam na stanie I chamstwem z mojej strony było sadzenie drzewek mangowca. Tuż obok mojego własnego ukochanego pielęgnowanego bananowca. I chamstwem z mojej strony, że mam dom w Afryce wymarzony. Na który pracowałem ciężko jak osioł by był świetnie urządzony. Przyznaję Panie Dziennikarzu, to się fachowo chamstwem nazywa. Gdy nocami pracuję w czasie, zaś większość z was się naigrywa. Najgorszym chamstwem jest to… że idę własną wytyczoną drogą. I docieram tam, gdzie wielcy eksperci od mody dotrzeć jakoś nie mogą. Najgorsze chamstwo jakie bezczelnie z premedytacją popełniłem. To fakt, że w tym kraju dobre studia z bardzo dobrym wynikiem skończyłem. Chamstwem jeż też niezaprzeczalnym fakt, że dosyć znośnie. Miejscowym językiem mówię całkiem poprawnie i całkiem donośnie. W czasie, gdy wasz ulubieniec ma z tym strasznie wielkie problemy. Chociaż okres jego pobytu w Londynie i tej jego całej ściemy. Trwa już trzy a może cztery długie, nieproduktywne dekady. I miał czas się nauczyć poprawnie mówić dla samej zasady. A to taki przecież wybitny jak i wy wszyscy intelektualista. I wszelkiego mego chamstwa wybitny znawca i sygnalista. I proszę mi wierzyć Panie od dwudziestu czytelników Redaktorze czcigodny. Więcej chamstwa wam dostarczę choć to temat dla was niewygodny. Dziennikarz patrzył bez słowa a w jego oczach pojawiła się panika. Udawał, że nie wie o co chodzi, ale dobrze wiedział co z rozmowy wynika. Poeta uroczyście wzniósł toast z whisky na pożegnanie. Ma Pan teraz -powiedział do Reportera- ważne dziejowe zadanie. Całego świata poinformowanie o wszystkich rewelacjach informatora. Tańczyliście wszyscy ochoczo do muzyki tego wybitnego kompozytora. A teraz sami nie wiecie, jak wybrnąć i dalej strugacie głupa. Staracie się mnie do trumny włożyć bym robił za sztywnego trupa. Pogłoski o mojej oczekiwanej śmierci wielokrotnie były przesadzone. A że nagle Pan prosi o wywiad - co za tupet - to chyba już udowodnione. Tańczyliście niejednokrotnie wesoło na moim grobie domniemanym. A tu bum! Znowu wyskoczyłem z czymś spektakularnym i niespodziewanym. Dziennikarz zrobił się czerwony ze wstydu i Poeta dobrze wiedział. Uderzył w czuły punkt, bo Redaktor nic rzeczowego nie odpowiedział. Pol godziny później Poeta zobaczył coś bardzo interesującego. Wąsate Kobiety w czerwonych sukienkach Słonia na smyczy prowadzącego. Z czerwonych torebek wystawały im różowe karabiny maszynowe. Tłum uliczny nie zwracał uwagi, ale Poeta miał oko do mody fachowe. Przecież czerwony i różowy w tym sezonie nie obowiązywały! Dziewczęta znajomością trendów londyńskich się nie wykazały! Rozdział V Siedziby Wywiadów; Rosji, Niemiec, Chin. Siedziba Kontrwywiadu Brytyjskiego John w Londynie, Iwan w Moskwie i ktoś nieznany z imienia w Pekinie. Nie zapominajmy o Indze z Berlina - jedynej wywiadowczej dziewczynie. Wszyscy przystąpili do napisania raportu o działalności Poety. Wyglądało to tak jakby wszyscy pisali takie same w treści sonety. W rzeczywistości doświadczeni funkcjonariusze wywiadu zagranicznego. Działali zgodnie z zasadami żelaznej logiki w ich departamentach stosowanego. Bez koloryzowania widzieli rzeczywistość jaką ona naprawdę była. Brutalna, bez reguł, gdzie wszelka moralność głęboko się skryła. Jedyne co różniło raporty wysłane do czterech odmiennych centrali. Że analitycy z punktu widzenia własnego kraju problem rozważali. Różnice też były w strefach czasowych ze względu na odległości. Europa i daleka Azja nie ułatwiają opisu w chronologiczności. Czterech autorów zostało zaproszonych na rozmowę z szefami. Więc czterech ludzi poszło złożyć papiery ze swoimi teczkami. Ten sam schemat i podobne, wręcz te same formuły grzecznościowe. Potem każdy analityk usiadł grzecznie na krzesło mu podstawione. W Moskwie szef zaproponował wódeczkę a Iwan nie oponował. John w Londynie na sugestię szklanki whisky też nie protestował. Inga w Berlinie zgodziła się na kieliszek czerwonego wina polanego. Urzędnik w Pekinie nie protestował za Baijiu - trunku z ryżu produkowanego. Jak już wspominałem - te same zasady i podobne rytuały gabinetowe. Na biurkach wylądowały obszerne analizy do raportu gotowe. Kilka grzecznościowych formułek przed właściwą rozmową. Bez politycznie poprawnego języka, konkretną, zawodową. Obiekt sprawy rozpoznawczej - zaczęli funkcjonariusze zaproszeni. Poeta, narodowość polska i jego działalność w publicznej przestrzeni. Nic specjalnego, jednak jego program jest bardzo logiczny. Poeta dokonał analizy diaspory i napisał artykuł realistyczny. Chce zjednoczyć wszystkie organizacje po świecie rozsiane. Ale tak by ich prawa autonomiczne zostały zachowane. Poeta nie chce tych organizacji niszczyć czy też przejmować. Raczej dla Polskiej Racji Stanu założenia koordynować Mówi też o wspólnym emigracyjnym parlamencie wirtualnym. O platformie porozumienia, gdzie każdy z dostępem zdalnym. Mógłby swoje sprawy dyskutować lub też prosić o wsparcie. Zwłaszcza młodzi nieznani, którzy są energiczni, lecz niestety na starcie Poeta argumentuje, że jako emigranci, każdy ma inne doświadczenia. Mieszka w różnorodnych państwach i ma dużo do powiedzenia. Jest to potężny kapitał ludzki dysponujący specyficzną wiedzą realną. Odpowiednio zjednoczeni mogę Europę i świat uczynić strefą osiągalną. Co ciekawe on chce to tworzyć oddolnie i poza ambasadami. Ruch oddolny stworzony przez Polaków z własnymi zasadami. Punkty jego programu to ochrona praw pracowniczych dla przykładu. Twierdzi, że praca Polaków to niezaprzeczalny element ich wkładu. W światową ekonomię zaś praca to polski kapitał eksportowy. Dobrze zorganizowana to dla wszystkich zysk bardzo dochodowy. Przypomina o dziesiątkach tysięcy zdolnych polskich studentów. Z których wielu już ma status wybitnie zasłużonych absolwentów. Wykształconych na uniwersytetach europejskich i światowych Do reprezentacji Polski na najwyższym poziomie gotowych Podkreśla masowość tej grupy władającej wszystkimi świata językami. Twierdzi, że zwłaszcza ci co nazywają się polskimi Europejczykami. Powinni wystawić swoją reprezentację do Europejskiego Parlamentu. Byłaby to najbardziej intelektualna grupa z tego asortymentu. Polscy Europosłowie są znani na kontynencie, że z sobą nie współpracują. W mediach zachodnich oczerniają swój kraj i agresywnie ze sobą rywalizują. Poeta chce by sprawy wewnętrzne omawiać w Parlamencie w Warszawie. Zaś w Strasburgu mimo różnic politycznych poświęcić się jednej sprawie. Czyli pragmatycznemu reprezentowaniu plemiennych interesów. Co w innych państwach jest priorytetem z europejskich zakresów. Namawia też do uczestnictwa w życiu publicznym w kraju rezydowania. Asymilować się, że społeczeństwem i wyborach lokalnych kandydowania. I to jest bardzo ciekawe Poety i Projektanta Mody polityczne założenie. Polacy w Unii mogą startować bez względu na pochodzenie. Wybory lokalne nie wymagają obywatelstwa danej krainy. Poeta mówi, że Polacy to część kontynentalnej lub światowej rodziny. Reakcja na początku była bardzo pozytywna i wiele osób odpowiedziało. Później jak to u Polaków bywa coś negatywnego między nimi się zadziało. Zanim opowiemy szczegóły warto poznać dokładny Poety życiorys. Opracować wstępny, operacyjny, drobiazgowy kosztorys. Poeta jest projektantem mody ze znaczącymi sukcesami. Opublikowany w Vogue, ma wyróżnienia plus dyplomy z honorami. Jako anonimowy Polski imigrant w Królestwie Zjednoczonym. Ze zmiennym szczęściem pracował w wielu miejscach od prestiżu oddalonym. Najlepiej wspomina karierę budowlańca w Londynie opłacaną znakomicie. Pracował ciężko, ale pieniądze inwestował, by znaleźć się na szczycie. W międzyczasie czasie, mimo że przyjechał bez znajomości języka miejscowego Był zawzięty i wytrwały i dążył do opanowania dialektu szekspirowskiego. W kolekcji ma certyfikat Uniwersytetu w Cambridge słynnego. Znajomość języka na poziomie akademickim potwierdzającego. Żadnych konfliktów z prawem, żadnych spraw sądowych. Sprawy finansowe przeciętne bez żadnych niedociągnięć podatkowych. Miał dwie, trzy sytuacje, które nazwać możemy bankructwem totalnym. Ale Poeta jest człowiekiem elastycznym i osobnikiem niezatapialnym. W modę wszedł przypadkiem, on tego nigdy nie planował. Przez pewien czas dla innych pokazy mody i wystawy organizował. Pokazy były eksperymentalne, wielonarodowościowe, londyńskie po prostu. Niestety tym wszedł w drogę konkurencji i zaatakowano go prosto z mostu. Atakowali go Polacy, bo był ich zdaniem za mało patriotyczny. Media polskie bojkotowały, bo był ich zdaniem za bardzo etniczny. Wyjaśnię później przyczyny i skutki tej nagonki nietolerancyjnej. Brak słów - bardzo chamskiej, wulgarnej, prymitywnej i agresywnej. Poeta lubi kobiety, że wszystkich stron świata i koloru wszelkiego. Zazdrość jednego perfidnego osobnika była powodem tego wszystkiego. W pewnym momencie z organizowania pokazów z dnia na dzień zrezygnował. Postanowił, że będzie projektantem mody i zwyczajnie zaryzykował. W wolnych chwilach zawsze obrazy, bardzo specyficzne malował. W dzieciństwie dużo rzeźbił a w Londynie się przekwalifikował. I to był strzał w dziesiątkę i tak jest do dnia dzisiejszego. Mimo niesamowitej konkurencji Poeta ma wizerunek dyktatora modowego. Tylko w Wielkiej Brytanii jak mówią statystyki w tej branży bezlitosne. Co roku cztery tysiące absolwentów mody zaczyna na wiosnę. Tylko pięciuset pracę w swoim wyuczonym zawodzie znajduje. Trzy tysiące pięćset absolwentów mody co roku na śmietniku historii ląduje. Poeta mimo braku formalnych studiów sobie radził znakomicie. W pewnym momencie rozpoczął studia w tym fachu skrycie. Z modnisia - osoby bardzo publicznej zszedł poniekąd do konspiracji. Ale po setkach ataków od Polaków i konkurencji nie odmawiajmy mu racji. Pracował nocami, bo Poeta nasz niestety ponad stan żyje wyjątkowo. Lubi podróże po świecie i żyje na wysokiej stopie i komfortowo. W nocy pracował a w dzień uczęszczał pilnie na wykłady i ćwiczenia. Wykładowcy mieli z nim problem, bo wiedzieli, że on nie przyszedł z cienia. Był bardzo cichy i nie wywyższał się ponad innych studentów. Mimo, że w karierze on już miał wiele gotowych patentów. To pierwszy przypadek, kiedy formalny student na prośbę wykładowców. Prowadził lekcje z mody dla studiujących modę dziewcząt i chłopców. To ciekawy element jego biografii profesjonalnej i zawodowej. Po sukcesie na Fashion Scout dołączył do elitarnej grupy modowej. Na Wyspach kilka Uniwersytetów podaje go jako sukcesu dowód. Dla Polaków z tzw. mody to do dumy żaden wystarczający powód. Rzecz warta zanotowania, że Poeta unika tych ludzi, bo to strata czasu. Wie, że to cienkie Bolki, które robią dużo pustego hałasu. A w rzeczywistości nie wiedzą jak świat mody londyńskiej funkcjonuje. Opiniami takich ludzi Poeta się raczej wybitnie nie przejmuje. Mieszka od ośmiu lat w jednym z najpiękniejszych budynków w Londynie. Wszystko dzięki przypadkowo poznanej pięknej dziewczynie. Na jego pierwszej w tym mieście wystawie artystycznej się zaznajomili. Potem jak to w życiu bywa zwyczajnie się zaprzyjaźnili. Gdy Poeta po kolejnym bankructwie musiał szukać mieszkania. Ona miała dla niego bardzo korzystną ofertę nie do zignorowania. Zamieszkał w siedemnastowiecznym apartamentowcu z widokiem na rzekę. Że wszystkich polskich i nie tylko hejterow miał później wielką bekę. Budynek luksusowy wspaniale ze smakiem zaprojektowany. Z ogrodu na szóstym piętrze London Bridge jest widziany. Piechotą to dwadzieścia minut spokojnego turystycznego spaceru. Tam tez organizował pokazy i wystawy, gościł ludzi wielu. Właścicielka apartamentu czarna Brytyjka i urzędniczka państwowa. Mimo, że wspierała Poetę, do mody niechętna i niegotowa. To serdeczna przyjaźń, chociaż wielu ludzi myśleli, że są parą. Oboje nie przejmowali się ta plotkarską polską i nie tylko przywarą. Poeta jest żonaty a ślub odbył się dyskretnie jak ustaliliśmy. Sami się tym interesującym faktem bardzo zaskoczyliśmy. Małżonka to popularna dziennikarka i celebrytka w kraju pochodzenia. Mieszkają oddzielnie, bo żona nie chce wyjechać z kraju urodzenia. Może turystycznie, ale kobieta robi karierę w swoim afrykańskim kraju. Bogaty ojciec, mieszkanie w prezencie, żyje przy plaży niczym w raju. Rodzina Małżonki ogólnie jest w całym kraju znana i poważana. Wielu członków tego klanu jest w politykę na szczeblu centralnym uwikłana. Tak, żona jest czarna i oprócz dziennikarstwa modelingiem się zajmuje. Między występami w telewizji pokazy mody dziecięcej organizuje. I tu zaskakująca rzecz o tym całym naszym Poecie i Projektancie. On nie chce mieszkać w Europie i chce uciec przy pierwszym wariancie. Po cichu buduje obszerną rezydencje przy afrykańskim oceanie. Pewnego dnia on tam wyjedzie i On już tam na zawsze pozostanie. Przy okazji dużo inwestuje w inne nieruchomości w tamtym kraju. Żeby za rok lub dwa mieć z wynajmu dochód na życie w raju. We wszystkich gabinetach umieszczonych w czterech stolicach. Cień prawdziwej konsternacji zagościł na szefowskich licach. Wyrazili zdumienie, jak to jest, że człowiek w Londynie mieszkający. Teoretycznie do polskiej polityki na światowej arenie pretendujący. Chce zamieszkać daleko od Europy i rodzinnego kraju pochodzenia. Padło pytanie - czy my nie mamy do czynienia z przypadkiem nieporozumienia? O co chodzi temu dziwnemu Poecie i projektantowi mody? Czemu on nagle, skoro nie jest zainteresowany, wchodzi w te zawody? Analitycy też na początku byli zdezorientowani, ale temat drążyli. W trakcie rutynowych czynności wywiadowczych kilka wątków odkryli. Teoretycznie - zaznaczali - by wygrać do polskiego parlamentu. Wedle ich ustawy trzeba spełnić sporo wymagań wedle ich asortymentu. Polacy za granicą głosują tylko na tzw. z Warszawy listę. Tam trzeba oficjalnie mieszkać i mieć papiery czyste. Poeta ma trzy siostry w stolicy Polski od wielu lat mieszkające. I bardzo chętnie gościny bratu w ich mieszkaniach udzielające. Jedna z nich jest całkiem dużej firmy budowlanej właścicielką. Kupić mieszkanie w odpowiednim punkcie jest dla niej rzeczą niewielką. Poeta zdaje sobie sprawę, że bycie stuprocentowym posłem zawodowym. Jest dla niego nie do pogodzenia z londyńskim życiem modowym. Ale Afryka to już raczej wszystko przekreśla konkretnie i dokładnie. I działania Poety na pierwszy rzut oka nie wyglądają składnie. Parlament Europejski… cóż… On tam bywa, bo ma kilu znajomych. Co zasiadają w wygodnych i dobrze opłacanych ławach euro-sejmowych. Może rzeczywiście kieruje nim patriotyzm i chęć poprawy wizerunku Polaka. Aczkolwiek nasz wywiad i kontrwywiad uważają, że sprawa jest taka. On chce zamieszkać w swojej pięknej afrykańskiej posiadłości. Nie chce też rezygnować w Londyńskiej modzie obecności. Realistycznie dopina swoje sprawy biznesowe i finansowe. By mieć wszystko zaplanowane na wakacje już prawie gotowe. Jest niebezpieczny, bo nie interesują go publiczne stanowiska! Jako europejski parlamentarzysta też niewiele zyska. Jeżeli jego pomysł o Międzynarodowej Organizacji wypali. To on nam wszystkim tym faktem dokładnie i przykładnie dowali. Pozytywny skutek uboczny jego ciekawej operacji złożonej. Wyjątkowo dla aktywizacji polskiej społeczności przeznaczonej. Faktem jest, że osobiście zaznał dużego hejtu ze strony rodaków. Zazdrosnych, nieporadnych dorosłych o mentalności dzieciaków. On się mści moim zdaniem, aczkolwiek w stylu niezmiernie ciekawym. To mol książkowy, lubi spokój, Poeta nie jest osobnikiem krwawym. Aczkolwiek jeżeli ktoś go za często i chamsko brutalnie atakuje. On w spokoju takich ludzi ze swojego życia totalnie eliminuje. Jeżeli z nadepnąłeś mu kiedykolwiek na stopę z premedytacją. On ciebie zniszczy twoją własną bezwzględną medialną kompromitacją. Ciekawe zjawisko, z którym Poeta styka się od pierwszego dnia w modzie. Oponenci sami się kompromitują kończąc w cuchnącej, mętnej wodzie. On ma jednego tylko hejtera, który wrogów namiętnie mu kreuje. W niesamowity sposób ich hipnotyzuje i na Poetę szczuje. Ci idioci później sami z przerażeniem po jakimś czasie odkrywają. Że się wkręcili a potem spaleni wstydem tajemniczo znikają. Wyjaśnię i to, ale wróćmy jeszcze do Poety, bo sprawa jest inna. Polityka to odwrócenie uwagi, to sprytna zasłona dymna. Poeta wie, że ma Idiotę, który od lat podąża jego śladem. Tenże Troll zadziwiające, jeszcze nie udusił się swoim jadem. Poeta rzucił pod dyskusje ideę realistyczną i bardzo ciekawą. Wiedział z góry, iż jego Wielbiciel natychmiast zajmie się i tą sprawą. W tym czasie Poeta spokojnie dokończy afrykańskie marzenie. Posadzi mangowce I na ukochane palmy będzie miał spojrzenie. Kłopot w tym - co jest w wywiadowczym opracowaniu ryzyka politycznego. Nawet jeżeli Poeta odstąpi od celu polityczno - społecznego. Mogą się zjawić naśladowcy i stworzyć organizację dla nas kłopotliwą. Polacy dbający i siebie są dla nas sprawą bardzo niebezpieczna i uciążliwą. Nasz pomysł też jest znakomity by wszelkie integracyjne pomysły. Obrzydzić Polakom tak mocno, by ich mrzonki szybko prysły. Mamy hejtera - nadaliśmy mu kryptonim operacyjny - Kompozytor. To największej nienawiści przeciwko Poecie dyspozytor. Wystarczy go poszczuć niczym kundla a on wkroczy do akcji. Jeżeli ktoś mu powie, że Poeta jest w jakiejkolwiek organizacji. Kompozytor zadziała i rozwali od środka najlepszą strukturę. Ta gnida niestety już ma taką pokrętną i dosyć skuteczną naturę. To będzie nasz wytresowany pies: cuchnący i warczący. Na nasze sugestie i rozkazy niczym klaun podskakujący. Szefowie czterech podsekcji w czterech odległych stolicach. Ciągle siedzieli jak zamurowani, ciągle o zmieszanych obliczach. Konkrety poproszę, co my wiemy o tym Kompozytorze? Czy nasz wywiad takiego czuba do brudnej gry wykorzystać może? Szelmowski uśmiech zagościł na ustach analityków z wywiadu czy kontrwywiadu. Ależ ten człowiek ma do zaoferowania wiele bezinteresownego jadu. I nasz wydział zaoszczędzi mnóstwo pieniędzy z podatków obywateli. Za darmo Kompozytor zaszczuje wszystkich choćby tego nie wiedzieli. John w brytyjskim kontrwywiadzie ten aspekt znał lepiej niż analityk inny. Kompozytor to podręcznikowy psychopata, który nigdy nie jest winny. Psychopata to nie morderca seryjny jak pokazują amerykańskie seriale. Psychopata – Kompozytor - to plotkarz, który nie ujawnia się wcale. W tym przypadku Kompozytor uczestniczył w niejednym wirtualnym wale. Jeżeli czytelniku chcesz znać więcej szczegółów o durniu patentowanym. On wystąpił już w „Kryminale Londyńskim Wierszem Napisanym”. John skoncentrował się na faktach z ohydnego życia Kompozytora. Nawet przy założeniu, że jego plugawa głowa nie do końca jest chora. Psychopaci biorą fragmenty rzeczywistości i mieszają je z kłamstwami. Ludzie inteligentni wiedzą, że mają do czynienia z totalnymi bzdurami. Bzdury tego Psychopaty mają pozory ponurej rzeczywistości. Tak śmierdzący Troll wykończył całkowicie wielu niewinnych gości. Z Poetą się nie udało, bo to był zawsze człowiek racjonalnie myślący. Na coraz wymyślniejsze pułapki psychola nie zawsze reagujący. John opowiedział historię o pewnej litewskiej dziewczynie. Psychopata wziął ją na sesję zdjęciową na śródziemnomorskiej marinie. A potem wpisami na Facebooku oczerniał blondynkę wulgarnie. Że ona jest mu winna dziewięćdziesiąt funtów i on zniszczy ją marnie. Że pozwie ją do sądu i odzyska dziewięćdziesięciofuntową fortunę straconą. John z kontrwywiadu podkreślał, że mają do czynienia z osobą pomyloną. Szef przyznał, iż istotnie maja do czynienia z kretynem totalnym. Posty zobaczyła Sinkleria di Aniello od promocji modelek niepełnosprawnych. Stanęła w obronie dziewczyny za pomocą kilku kroków prawnych i sprawnych. Kompozytor dostał dożywotni zakaz wstępu na londyńskie mody pokazy. Towarzystwo uciekało od niego jak od średniowiecznej zarazy. Te love story Kompozytora do Poety ciągnie się lata całe. Poeta pnie się do góry, zaś psychopata gotuje się w białym szale. John zasugerował inne podejście niż innych wywiadów przedstawiciele. Chrońmy Poetę, bo takich idealistów jest na tym świecie niewiele. Po Brexicie nie mamy w europejskich instytucjach żadnego przedstawicielstwa. Milion Polaków mieszka na terytorium naszego Zjednoczonego Królestwa. Stronnictwo Polskie może reprezentować po cichu tez i nasze interesy. Racja Stanu to Rząd Jej Królewskiej Mości nie skąpiący dla nich kiesy. Silna Polska nie jest zagrożeniem dla pozycji Wielkiej Brytanii. To być może przeciwwaga dla Niemiecko – Europejskiej tyranii. Tyrani w sensie politycznej, kulturalnej i gospodarczej dominacji. By pomysł Polaka Poety wypalił na arenie europejskiej i światowej. Musimy dobrać się bez skrupułów do tej kliki polaczkowej. Która niestety mimo gościnności jaką od dwudziestu lat im okazujemy. Pluje na nas jawnie i wierzy, że my jesteśmy głupi i nie rozumujemy. Zneutralizować głupotę ulegających wpływowi umysłowo chorego. Mam plan gotowy, który hipotetycznie możemy zastosować do tego. Otóż Psychopata obiecywał, że gdy Poeta w politykę wstąpi. On ujawni kompromitujące informacje w co już chyba każdy wątpi. Poeta jest już politykiem w pewnym stopniu rozpoznawalnym. A redakcje, które kompozytor odwiedzał z chamstwem nachalnym. Teraz mają problem, bo się poniekąd same skompromitowały. Przez wiele lat rzekome kompromitujące informacje o Poecie ukrywały. Polska blokada informacyjna na wszystkie jego projekty artystyczne popularne. Wielokulturowe, innowatorskie, teatralne i londyńsko niebanalne. Wejście w politykę to było naszego projektanta mistrzowskie zagranie. Powiedział; Macie coś na mnie to ujawnijcie publicznie Panowie i Panie. I cóż …dotychczas polskie media milczą o rzekomych zbrodniach Poety. I tym samym akceptują wulgarne i anonimowe szambo niestety. Może to są idioci, ale dobrze wiedzą, że ryzykują przegrany proces sądowy. Totalne bankructwo i bolesny wstydliwy upadek… bardzo nie prestiżowy. Ustaliliśmy też, że Kompozytor ma kontakty z pewną interesującą panią. W Instytucie Kultury Polskiej na spokojnym stanowisku ulokowaną. Jeden artykuł w brytyjskiej prasie o jej zażyłości z tym notowanym bandytą. Ujawnić dokładny życiorys człowieka z czaszką totalnie chorą i zrytą. Opisać dokładnie wszystkie brudy jakie mamy na temat tego prymitywa. Jak łamie prawo brytyjskie i ze swoimi przyjaciółmi publicznie głupa zgrywa Oni też niszczył obywateli brytyjskich i brytyjskich rezydentów. Mamy dowody licznych jego chamskich akcji i przekrętów. I ci ludzie upadliby w naszym w królestwie bezpowrotnie. Swoim zachowaniem zasłużyli na to by upaść boleśnie i wielokrotnie. Szef Johna wyraził zgodę na dyskretna nad Polakiem ochronę i opiekę. Sprawie nadano kryptonim i założono nową operacyjną tekę. W Pekinie wygrzebano ciekawy szczegół z biografii Poety. Od strony ojca ziemiańskie pochodzenie, ale on nie przyznaje się niestety. Nabija się ze snobistycznych sióstr i tzw. polskiej arystokracji. Z historii o pradziadach z majątkami ziemskimi nie robi sensacji. Ciężko mu zarzucić rasizm, bo u jednej czarnej mieszka kobiety. A z inną Murzyneczką jest ożeniony nasz Poeta niestety. Ciężko mu zarzucić fobie do związków jednopłciowych. Bo kilku takich ludzi wziął w obronę po atakach takowych. Możemy wykorzystać Polaków grupę najprymitywniejszą. Powiedzieć, że to Żyd i oni go zniszczą z energią większą. Jednak trzymajmy się naszego kundla nazwanego Kompozytorem. On samoistnie i bezinteresownie pójdzie nienawiści torem. Tajne rozmowy zakończono i tajne wyroki wydano. W ten sposób jednego Polaka … Polakiem pokonano. Rozdział VI Rakieta wystrzelona w kosmos miała oficjalnie umieścić na niej satelitę. Wzniosła się do nieba z szybkością światła i zgranie wskoczyła na orbitę. Zatoczyła dwa kółka testowe nad naszą piękną planetą niebieską Przecinając cały widnokrąg Ziemi biało szarą kreską. Lecz nie satelitę wynosiła rakieta w przestrzeń między planetarną. Pojazd gwiezdny miał na pokładzie komandosów jednostkę elitarną. Mieli tajną misje do wykonania po ciemnej stronie księżycowej. Ale nie chcieli zdradzać żadnych wrażliwych szczegółów misji bojowej. Zbliżali się do księżyca a Prezydent dzięki innej satelicie. Z zapartym tchem obserwował co się dzieje na niebiańskim szczycie. Z rakiety wystartował kolejny tym razem mniejszy pojazd kosmiczny. Zaprojektowany przez najlepszych inżynierów cud techniczny. Coś między czołgiem a helikopterem - hybrydowe skrzyżowanie. Komandosi zdecydowali się na szybkie taktyczne lądowanie. Po czym pojazd gąsienicowy ruszył w kierunku kosmitów bazy. Którzy do inwazji na Ziemię przygotowali bomby i włazy. Komandosi w specjalnych skafandrach i w lasery uzbrojeni. Wkroczyli do bazy Obcych pełnej pułapek, śmierci i cieni. Dowódca dał znak i z zaskoczenia szturm rozpoczęto. Załogę Obcych bardzo szybko w pień totalnie wycięto. Eksplozje i lasery oszalały w walce o wokół unosił się kosmiczny kurz. Jeszcze kilka granatów, ostatni wysiłek i koniec akcji tuż tuż. Cichociemni zjawili się przed klatką ze szkła i stali. Kod cyfrowy do drzwi rozpaczliwie złamać próbowali. Niestety twardy metal ustąpił dopiero po odpaleniu silnego ładunku. Grupa komandosów nareszcie przystąpiła do ostatniego ratunku. Słoń na nich czekał, prawie podskoczył i radośnie machał uszami. Bez protestu dał się ubrać w skafander, nawet z olbrzymimi kłami. Machał radośnie trąbą odzianą w kosmiczny materiał metaliczny. Na tle ruin marsjańskiej bazy widok bardzo majestatyczny. Komandosi szczelnie otoczyli zakładnika odbitego. Nie bez trudu wsadzili słonia do łazika księżycowego. Nie mogli ruszyć, bo silnik się zacinał i tlen też się wyczerpywał. Mechanik, który w niejednej misji bojowej bywał. Chwycił młotek i w desperacji stuknął w duszącą się maszynę. Po chwili ruszyli niezgrabną i ciężką księżycową drezynę. Pojazd wzniósł się i lekko po czym we wnętrzu rakiety wylądował. Po wypełnionej misji do powrotu na Ziemię się gotował. Przed wejściem w atmosferę wsadzono słonia do specjalnej kapsuły. Modlili się komandosi o sukces, bo one często się psuły. Kapsuła po osiągnięciu wyliczonej wysokości stosownej. Wypuściła spadochron w międzyplanetarnej technologii niezawodnej. Kapsuła wylądowała na środku pola obsadzonego ziemniakami. Nagle zjawił się wrogi tłum wieśniaków z widełkami. Ale widząc szczęśliwego słonia narzędzia na bok odłożyli. I do wielkiego zwierza czule jakby nigdy nic się przytulili. Zdradzam ci akcji supertajnej szczegóły Szanowny Czytelniku. Takich akcji oddział specjalny przeprowadził bez liku. Niestety z głównym wątkiem tego dzieła to nie ma nic wspólnego. Przywyknij Czytelniku do Poety chamstwa takowego… A teraz prawdziwa akcja! Poecie przypomniała się zabawna historia sprzed kilku już lat. Pewna brazylijska projektantka była z Kompozytorem za pan brat. Zadzwoniła do Poety kpiąc z niego i niby ważne pytanie zadała Czy ty jesteś artystą czy projektantem mody z nienawiścią wysypała. Poeta spojrzał na swój dyplom z Uniwersytetu Cambridge z języka angielskiego. Na ścianie obok w pocie czoła uniwersyteckiego dyplomu projektanta zdobytego. I tak jak wszyscy co w brytyjskiej modzie działają, tworzą i siedzą, Wyjątkowo Jeden fakt banalnie podstawowy dość powszechnie wiedzą. Że w tym kraju wykształcenie w dziedzinie mody i tkanin projektowania. Jest tylko na kierunkach artystycznych do naukowego zdobywania. Tak samo w Polsce modę na Akademiach Sztuk Pięknych się studiuje Zaś dyplom jako artystyczny, a nie z nauk ścisłych się kwalifikuje. To pokazuje jak ludzie co za blisko śmierdzącego Kompozytora stali. Jego nienawistnym kretynizm zatrważająco szybko się zarażali. A takich przypadków było wiele, że boki ze śmiechu można zrywać. Można się z nich nabijać i szczegółowo dla potomności opisywać. Tak samo się teraz działo z Polską Inicjatywą Międzynarodową. Pokazywało, iż w tej dziedzinie Kompozytor jest osobistością nietuzinkową. I chociaż ten Cham książek nie czytał, bo to był dla niego rodzaj herezji Stal się też ekspertem od literatury i jednego tylko autora poezji. Poeta poczuł się zaszczycony takim zaszczytnym wyróżnieniem. Po czym uśmiechnął się nad innym bardzo ważnym zagadnieniem. W chwili, gdy ogłosił chęć męża stanu zaszczytnego stanowiska Kompozytor wylazł natychmiast, że swego wirtualnego legowiska. Tak Poeta odwrócił od siebie wirtualnego trolla uwagę. Sam się skoncentrował na tym co miało dla niego wagę. Czyli domem i innymi nieruchomościami plus marką modową. Pod nazwa nie związaną z Poetą za to bardzo dochodową. Czy Poeta i Kompozytor oko w oko kiedykolwiek się potkali Raz przypadkowo na małym pokazie w jakiejś malej galeryjnej sali. Poeta podszedł do niego a Kompozytor ze strachu prawie narobił w pory. Do bezpośredniej konfrontacji ten tchórz nigdy nie był skory. Chłop dwa metry wzrostu trząsł się ze strachu na widok Poety małego. A potem w otoczeniu świadków jak tchórz uciekł natychmiast od niego. Raz Kompozytor został tez przyłapany jak obserwował miejsce pracy Poety. Nie wierzcie w przypadki, bo Kompozytor to człowiek chory niestety. Tego dnia Poeta miał zaproszenie na wystawę do Brazylii Ambasady. Wiedział, iż nie spotka tam ani Kompozytora ani Brazylijki, bo z zasady. Brazylijczycy dbają by goście ludzi z wyższej sfery reprezentowali. A ludzie z otoczenia Kompozytora do elity się nie zaliczali… Poeta już zrezygnował, nie miał energii do walki z Polakami. Tego wieczoru postanowił dla relaksu pobalować z Chińczykami. W przedstawicielstwie Hongkongu odbywała się mody prezentacja. Jak zawsze po tak wyczerpującym wydarzeniu odbyła się degustacja. Jak zwykle tam nie spotkał hejterów dumnie ekspertów udających. Byli tak wybitni, że nigdy nie mieli szans u zapraszających. Uśmiechnął się Poeta do hostessy podającej drinka kolejnego. Zaprosił ją na imprezę, która miała miejsce dnia następnego. Kanadyjczycy mieli pokaz mody przy Trafalgar w Ambasadzie. A Poeta człowiek znany zawsze był w pożądanych gości obsadzie. W tym tygodniu obiecał też znajomemu włoskiemu pianiście. Że w Instytucie Kultury Rosyjskiej będzie w jego asyście. Wychodząc z Przedstawicielstwa Hongkongu dostał torbę z prezentami. W metrze zaciekawiony zaznajomił się z podarowanymi fantami. Katalog z projektami i egzotyczne cukierki. Jakieś malutkie promocyjne z perfumami butelki. I promocyjny pendrive ... To Poetę zastanowiło. A że nie był głupi to go do rzeczywistości przywróciło. Wielokrotnie ostrzegali spece od bezpieczeństwa. Nigdy nie podłączajcie do swoich kompów takiego bezeceństwa. Wychodząc z metra obejrzał się czy nikt go nie obserwował. Tajemniczy pendrive w najbliższym koszu na śmieci zrecyklingował. Poeta wiedział, że Kompozytor też ma ścianę z listą Polonusów. I wysyła setki spreparowanych i ohydnych anonimowych bonusów. Bo destrukcja była jego główną i ulubioną misją dziejową. Tchórz co nie ma odwagi działać oficjalnie i w Internecie się chowa. Możecie nazwać Poetę cynikiem, który właściwie o Ojczyźnie nie myślał. Ale musicie się zgodzić, że jeden ważny sygnał niestety wysłał. Nie znalazł się żaden naśladowca czy też człowiek z charyzmą odważny. By pomysły Poety uczynić jako ruch międzynarodowy ważny. Bo niestety jest łatwiej krytykować i nie podejmować ryzyka. W czasie, gdy świat się zmienia a zegar historii niebezpiecznie tyka. Poeta nagrał ostatnie wystąpienie do światowej społeczności emigracyjnej. Przyznał uczciwie, że niestety projekt upadł a on poświeci się działalność innej. Ale jeżeli jest ktoś odważny wśród rodaków, który jest w stanie to zrealizować. On będzie pierwszy by takiej osobie szczerze dłoń uścisnąć i pogratulować. Wideo poszło w eter a zaskoczeni w kilku instytucjach pracownicy. Wywiadu zagranicznego wytrawni gracze i wybitni analitycy. Napisali ostatnie raporty, które w szafach zakurzonych wylądowały. Upadłych projektów jakie niegdyś wielki sukces zapowiadały. Korki od szampana strzeliły jednak wyjątkowo on nie smakował. Tylko jeden bohater historii klęską się delektował. Tajemniczy Kompozytor co się w swojej norze schował Alkoholu nie używał, podobno on mu nigdy nie smakował. Prawda zupełnie była inna, wręcz szokująca drodzy czytelnicy. Psychopaci nie piją publicznie, bo to ujawni co śpi w ich potylicy. Jeżeli spotkacie Kompozytora zaproponujcie mu kieliszek wina. I zobaczycie, jak tego unika, jak rzednie mu mina. Po wizycie w Ambasadzie Brazylii Poeta do domu wrócił. Swoich mrzonek o silnej organizacji on nigdy nie porzucił. Wnioski ze swoich pomyłek i działania po omacku wyciągnął. Zapalił cygaro wyszedł na ukochany taras tam dymem się zaciągnął. Nie tylko Londyn był u jego stop, ale i świat piękny i do pokonania cały. A wydarzenia ostatnich miesięcy wiele go nauczyły i wiele zapowiadały. Poeta dnia następnego poszedł na pokaz mody do Ambasady Kanady. Tam trzymał się swojej starej wizerunkowej dyktatora mody zasady. Mężczyzna niski musi być w towarzystwie kobiety wysokiej. Najlepiej pięknej i egzotycznej i z zalotnym bystrym okiem. Musi być wykształcona i dowcipna, bo Poeta lubił dyskutować. A w miejscach publicznych wiedział, jak się zachować. Jak mawiał – My ludzie niscy mamy blisko do piekła. Dlatego nie straszna nam jest Polska nienawistna i wściekła. Wściekła o odmienność, własną drogę i myślenie niekonwencjonalne. A że Poeta nie był psychopatą, pil w miejscach publicznych okazjonalnie. A jak nie było okazji to okazję trzeba było wykreować. A że był człowiekiem odważnym, nie miał zamiaru się chować. A żeby mieć więcej hejtu to dla wirtualnej hecy. Zjawił się też na pokazie mody, który organizowali Grecy. Tam tez wzniósł toast niby za projektantów, ale w rzeczywistości. Za sukcesy polskiej reprezentacji w najbliższej przyszłości. Które być może kiedyś nastąpią… Jak widzicie moi cierpliwi czytelnicy kochani, jeżeli dalej tu jesteście. Poeta Projektant miał wejściówki do niemal wszystkich Ambasad na mieście. Z wyjątkiem własnej, ale to będzie temat poematu następnego. Jedni powiedzą fikcyjnego a inni ze prawdziwego i bardzo wrednego. Ale pamiętajcie, że światem nigdy sprawiedliwość nie rządziła. I siła, która nas Polaków zjednoczy … jeszcze się nie narodziła. W trakcie pisania wiersza nie ucierpiał żaden Słoń! Epilog Tego dnia miało dojść do historycznego bardzo ważnego wydarzenia. Premier przygotowywał się do uroczystego do Narodu przemówienia. Zebrał się cały Parlament z dwoma urzędującym Izbami. Prezydent obecny i ci z przeszłości pojawili się ponad podziałami. Zaproszono głowy Kościołów i innych wspólnot duchowych. Nie zabrakło Korpusu Dyplomatycznego i gości honorowych. Wprowadzono Słonie, które zebranych pozdrowiły trąbami. Radośnie pomachały ogonkami i wielgachnymi uszami. Tłum zerwał się z krzeseł i dał na stojąco gromkie owacje. Było słychać entuzjazmu okrzyki i wzajemne głośne gratulacje. Słonie poczuły się jak w domu, bo i tu budynek był okrągły. I z dumą patrzyły na tłum klaunów dających im okrzyk ciągły. Rezydenci wywiadów przy ambasadach do swych central telegram wysłali. Takiego cyrku na żywo w żadnym kraju jeszcze nie oglądali. Tłum przed Parlamentem oglądał relację na wielkim telebimie. Z wielkim zaangażowaniem klaskali nie myśląc o zimie.
  2. Prolog Wprowadzili mnie na salę sądową ubranego w więzienne pasiaki. Straż więzienna posadziła mnie obok adwokatki, której poziom był nijaki. Wiedziałem, że jest bezużyteczna, a mój los niestety złowrogi. Nie zmieni się prędko, chociaż Obrończyni miała ładne nogi. Po drugiej stronie siedziała kobieta, której męża podobno ukatrupiłem. Po czym walizkę pieniędzy z ich pałacu prawie bezczelnie zwędziłem. Prokurator przybrał srogą minę i rozpoczął mowę oskarżycielską. Obrończyni z urzędu z nudów przybrała pozę uwodzicielską. Niestety jej długie, ponętne i bardzo zgrabne nogi. Ukryte były szczelnie pod togą choć obcasy sięgały podłogi. A bujne włosy szczelnie zostały okryte peruką adwokata białą. Zgodnie z tradycją brytyjską w sądach niezmienną wręcz stałą. Mówią, że rude to wredne, ale ja miałem inne na tę sprawę spojrzenie. Piegi po ciele mej obrończyni rozsiane wiodły mnie na pokuszenie. Ten sen dodawał mi otuchy, chociaż byłem w nie lada kłopocie. Zarzut brutalnego morderstwa, kradzieży i grożące mi dożywocie. Wierzyłem, ze szczeliwa moja gwiazda jeszcze na niebie zaświeci. Opowiem wam wstrząsającą historię moje drogie dzieci. Wróćmy do mowy prokuratora pełnej pasji teatralnej. Dopracowanej w szczegółach oracji, pozach i ścieżce proceduralnej. Krzyczał z oburzeniem w dwunastu przysięgłych sędziów stronę. Że On bierze całe Wyspy Brytyjskie w swoją obronę. I w imieniu panującej z woli Boga Jej Królewskiej Mości. Wsadzi mnie za kraty za wszelkie moje liczne podłości. On oczywiście przedstawi ławnikom dowody niezbite. Dla niezawisłego sądu niepodważalne i niesamowite. Przysięgli w milczeniu, że zrozumieniem kiwali i wręcz klaskali. Wiedziałem, że bez sądu gotowy wyrok śmierci już na mnie wydali. Ale bitwa się jeszcze nie zaczęła, jej koniec był nieznany. Bo dopóki wyrok skazujący nie został przez Sąd Królewski wydany. Zgodnie ze świętą zasadą prawa Rzymu antycznego. Mogłem się bronić bohatersko lub tchórzowsko aż upadłego. Spojrzałam na dwunastu sędziów przysięgłych z nadzieją. Że mają swój rozum, użyją go i prokuratora wyśmieją. Niestety wiara w sprawiedliwość to rzecz naprawdę metafizyczna. W moim przypadku sprawa była medialna i podobno polityczna. Młoda wdowa, która zjawiła się w żałobną czerń ubrana. Zadbała o siebie by wyglądać jak wysokiej klasy dama. Kapelusz czarny z woalką, ale jej wargi czerwienią pomalowane. Przypominały czas, gdy jej ciało było przez ze mnie całowane. Rzekoma wdowa była moją kochanką i klientką jednocześnie. Niestety zaufałem jej jak ostatni głupek; naiwnie i przedwcześnie. A teraz płaciłem konsekwencje mojego idiotycznego zaślepienia. Realne ryzykując, że prędko raczej nie wyjdę z więzienia. Cóż... wstępną mowę obrończą w nocy przygotowałem. A ślicznemu adwokatowi z urzędu mieszać się nie kazałem. Przemówiłem… Rozdział I Wysoki Sądzie Lub Wysoka Sędzino powinienem powiedzieć. Zanim zacznę obronną oracje chce oczywiście wiedzieć. Czy Wysoka Sędzina okaże mi laskę i zrozumienie. Za te moje bardzo pasiaste i nieeleganckie więzienne odzienie. Niestety moje ukochane klasycznie uszyte garnitury. Zostały w mej suterenie, gdzie tańczą po nich szczury. Moja obrończyni z urzędu oczywiście dostarcza do celi trunek ukochany. Mocny w smaku, schłodzony i w dalekiej Szkocji destylowany. Jeżeli Wysoki Sąd pozwoli, chciałem powiedzieć …Wysoka Sędzina. Chciałbym tez zapalić cygaro, gdy wybije sprawiedliwości godzina. Dziękuję za zgodę Wysoka i czcigodna Brytyjska Sędzino. Chociaż jesteś niska, to jesteś spoko równa dziewczyna. I gdy się skończy ten bezsensowny sfingowany cyrk procesowy. Chciałbym ciebie zaprosić do restauracji na obiad wyborowy. Lecz teraz chce zacząć obronę właściwą i odpowiedzieć Prokuratorowi. Temu niekompetentnemu napuszonemu i głośnemu bufonowi. Że niestety mimo jego szczerych chęci i scenicznych mowy popisów. Jestem niewinny w myśl wszelkiej logiki i wszelkich przepisów. Och Ławo Sprzysięgłych, dwunastu was dziś na Sali siedzi. I słucha bez krytycyzmu nonsensów co Prokurator Królewski bredzi. Wydaliście już na mnie wyrok, bo tak dla was napisały gazety. Też musze wasz rozczarować, jestem niewinny niestety. Pozwólcie Państwo, że zapale ukochane cygaro kubańskie. To rozjaśnia umysł i pomoże mi obalić sztuczki szatańskie. Tego nędznego Prokuratora i współpracującej policyjnej świty. Którzy to z premedytacją produkują na mnie obciążające kwity. Słyszeliście, jak Prokurator krzyczał, że mnie ze Scotland Yard wyrzucono. Za rzekome łapówki, sprzedaż informacji, chociaż nic mi nie udowodniono. Dojdziemy i do tego byście Wy Wspaniali Inkwizytorzy wiedzieli. Żebyście wszystkie te wredne intrygi dokładnie zrozumieli. Dziś stoję tu przed wami w upokarzające więzienne pasiaki ubrany. I powiem szczerze: Prokurator myśli, że jesteście barany. Posłuszne, bezmyślne oraz dziecinne łatwe do manipulowania. A tu przecież chodzi o boską sprawiedliwość do uratowania. Och Sędziowie przeciw mnie Sprzysięgli i ty Wysoka Sędzino. W prawie karnym wykształcona, sprawiedliwości Heroino… Nie zdążyłem dokończyć zdania, gdyż Królewski Oskarżyciel. Zerwał się z krzesła jak oparzony lub prostacki wichrzyciel. Sprzeciw – Zawołał – Oskarżony narusza instytucji powagę! Wyzywa Sędzinę od narkotyków proszę wziąć to pod rozwagę! Wysoka Sędzina spokojnie poprawiła sędziowską perukę. Myślę, że Szanowny Prokurator musi udać się na naukę. Powiedziała wyniośle i młotkiem drewnianym stuknęła razy dwa. Oskarżony – przypomniała - użyl sformułowania Heroina. To oznacza, że jest ze mnie bardzo odważna dziewczyna. Oskarżony zauważył, że jestem ze swe czyny heroiczne znana. Sprawiedliwości oddana, niezawisła i nieskorumpowana! Proszę nie naruszać instytucji Sądu Jej Królewskiej Mości powagi. Teraz to ja apeluję do Prokuratora prawniczej rozwagi! Będzie czas na procesowych dowodów niezaprzeczalnych pokazanie. I wszystkich winnych morderstwa przykładne ukaranie. Oskarżony proszę swoją wersję wydarzeń kontynuować. Zaś prokurator winien wiedzieć jak się na sali zachować! Dziękuję Wysoka Sędzino – szczerze artykułowałem. Szanowni Sędziowie Sprzysięgli jak już powiedziałem. Jestem niewinny zarzucanego mi kryminalnego czynu. Udowodnię to między jedną butelką Whisky i baryłką dżinu. Zamilkłem na moment by bez skrupułów uzupełnić szklankę. Szkocki trunek dodał odwagi, więc zacząłem wyliczankę. Piękna Adwokat przypaliła na nowo moje martwe cygaro. Scena jak w Jeziorze Łabędzim albo operze Figaro. Szanowni Państwo – mówiłem - Wyobraźcie sobie obskurne biuro. Siedziałem tam sobie samotnie z miną ponurą. Żona dawno odeszła, ukochane dzieci się mnie wstydziły. Wierne kochanki z przeszłości też mną wzgardziły. Ze smutkiem chaotyczny list samobójczy napisałem. Po moim zaniedbanym biurze bez żalu się rozejrzałem. Ostatnią w swym życiu obfitą szklankę whisky nalałem. Po czym nie wiem, dlaczego … zacząłem liczyć butelki. W tej dziwnej chwili zaczął mnie męczyć rozgardiasz wielki. Jeżeli miałem skończyć swój żywot durny i pusty. Ostatni posiłek postanowiłem zjeść pożywny i tłusty. Potem z szuflady wyciągnąłem egzemplarz z mej kolekcji broni. Zakląłem szpetnie, zamknąłem oczy I przyłożyłem pistolet do skroni. Już chciałam nacisnąć spust, gdy nagle z okien sutereny. Dostrzegłem apetyczne i zgrabne nogi tejże Pięknej Syreny. Syrena siedząca przy Prokuratorze wstała i wrzasnęła dramatycznie. On kłamie! Nigdy tam nie byłam! - Po policzkach spłynęły łzy rzęsiste. Widziałam go pierwszy raz w życiu, gdy włamał się do domu męża. On go z zimną krwią zastrzelił - łkała - Macie przed sobą węża! Wysoka Sędzina drewnianym młotkiem uderzyła w blat pulpitu. Zebrani w sali od nagłego hałasu niemal skoczyli do sufitu. Upominam Świadka – Ostro przerwała Sędzina - że w Sądzie niezależnym. Każdy na Sali wypowiada co chce w czasie mu należnym. Oskarżony ma prawo przedstawić wersję swoją. Prawdziwą czy fałszywą to już będzie sprawą moją. Jak też dwunastu sprawiedliwych obywateli Londyńskich. Którzy podejmą decyzję po usłyszeniu faktów wszystkich. Podziękowałem szczerze Sędzinie o postaci niskiej. I kontynuowałem opowiadanie o swej działalności śliskiej. Z okien brudnej sutereny zobaczyłem te piękne nogi. Czarne pończochy i czerwone buty, które dotykały podłogi. Potem usłyszałem delikatne kołatanie do wejściowych drzwi. Pomyślałem sobie, iż los kapryśny okropnie, że mnie drwi. Gdyby minutę później ta piękna kobieta zapukała. Byłbym trupem, już by mnie na tym świecie nie spotkała. Otworzyłem drzwi i moim oczom ukazał się anioł o włosach blond. A ja z sekundy na sekundę zadziałałem niczym Bond. Do zaniedbanego biura świeży powiew docierał z ulicy. Piękna Blondynka była w prowokacyjnej, czerwonej spódnicy. Obciskające jej seksowne ciało bardzo dokładnie. Lecz odważnie odsłaniające nogi bardzo powabnie. Na głowie miała malutki kapelusik, czerwony krwiście. Z czarną lekką woalką z brokatem dodanym estetycznie. Czarne też były rajstopy co w zderzeniu z czerwieni kontrastem. Sprawiły, że nagle zapomniałem o walce z życia balastem. Z nią do biura weszło słońce, które rozjaśniło brudne ściany. Spojrzałam w błękit oczu, utonąłem w nich, byłem zakochany. W czym mogę pomóc - spytałem tej kobiety; Panie i Panowie. Piękna Istoto, jacyś ciebie przygnali do mnie bogowie. Nagle zapragnąłem żyć i zapomniałem o załamaniu. Chciałem ją pocałować i wylądować w miękkim posłaniu. Słyszałam – powiedziała - że jesteś bardzo dobrym detektywem prywatnym. Dyskretnym, skutecznym i umiarkowanie płatnym. Cóż - odpowiedziałem - czasem poruszam się w świecie nocy. Zrobię dla Pani wszystko co w mojej skromnej mocy. Proszę wybaczyć ten artystyczny bałagan w apartamencie. Niestety odpowiedzialna sprzątaczka co jest w asortymencie. Na kilka tygodni zasłużonych egzotycznych wakacji wyjechała. A zastępczyni z agencji niestety wyjątkowo słabo sprzątała. Proszę się nie krępować - powiedziała Syrena głosem aksamitnym. Słyszałam, że jest Pan w swym fachu profesjonalistą wybitnym. Ależ oczywiście -potwierdziłem - Proszę usiąść w fotelu. Takich jak ja nie ma we wspaniałym Londynie wielu. Otóż – zaczęła cichym głosem – Kiedyś w filmie dla dorosłych zagrałam. To był błąd młodości i swe ciało w dwunastu filmach oddalam. Nawet nie zapłacili mi całego honorarium należnego. Wtedy myślałam, że robię coś dla kariery pożytecznego… Lekko zaskoczony mojemu aniołowi przerwałem. Czy mam odzyskać te pieniądze? Fachowo zapytałem. Nie - w jej oczach zobaczyłem łzy, więc podałem jej chusteczkę papierową. Chcę by Pan znalazł te nagrania z moją wczesną karierą filmową. Otóż poznałam mężczyznę idealnego z moich marzeń. I nie chce by się dowiedział o szczegółach tych wydarzeń. To potomek Rzymian i Lord ze Szkocji, ale sławny w Londynie. Nie chcę by arystokracja dowiedziała się złych rzeczy o jego dziewczynie. To nieprawda - wrzasnęła ponownie młoda wdowa z widowni. Nigdy nie byłam porno zdzirą, on tego nie udowodni! Sędzina spojrzała zaintrygowana na mnie i na nią z wysoka. Widziałem niekłamane zainteresowanie bijące z jej oka. Uciszyła młodą wdowę w żałobnym stroju czarnym. Męscy ławnicy spojrzeli z zaciekawieniem profesjonalnym. Żeńska część Przysięgłych zachowała chłodną rezerwę. Prokurator podskoczył jak oparzony, bo zażądał przerwę. Wysoka Sędzina odrzuciła wniosek bezprawnie wzniesiony. Kontynuowałem przemowę i palec wskazujący wysoko uniesiony. Sugerował widowni bezpośrednio kogo ma na myśli narrator. Wkroczyłem do gry ponownie niczym ostry sekator. Panowie i Panie na ławie Sędziów Sprzysięgłych siedzący. Na każdą mą wpadkę w głębi duszy gorliwie liczący. Ta piękna na czarno dziś ubrana żona Lorda brytyjskiego. Wtedy była dla mnie wysłannikiem Boga Niebiańskiego. Z samobójcy w zaledwie kilka minut jej obecności w suterenie. Nabrałem chęci do życia i zapragnąłem być ponownie na scenie. To będzie ciężki proces sądowy i wiele brudów zostanie ujawnione. Bez względu na to co się stanie, Ona ma w mym sercu miejsce zapewnione. Uratowała mój niespełniony żywot, gdzie klęska była rzeczą normalną. Gdzie każda chwila szczęścia stawała się przygodą nierealną. Ta jej czerwona sukienka i w czarnych rajstopach niesamowite nogi. Sprawiły, że obiecałem jej, że nikt niezakłuci jej nowego życia drogi. Przerywałem by uzupełnić szklankę a moje więzienne pasiaki. Na chwilę przestały przedstawiać wygląd niechlujny i nijaki. Kątem oka widziałem jak dziennikarze w Sali zgromadzeni. Notowali moje słowa niczym ewangelię słuchając niczym urzeczeni. O tym, że młoda żona starego lorda, właściciela zamczyska szkockiego. Ma w tajemniczej biografii coś perwersyjnie interesującego. W brytyjskich sądach nie można nagrywać i nie można fotografować. Są pasjonaci co na salach sadowych zjawiają się po to by rysować. Widziałem siebie i ją w gazetach w scenach artystycznie uwiecznionych. Podkreślane tytułami sensacji w londyńskich mediach ujawnionych. Żona Lorda o przeszłości ciekawej i raczej kompromitującej. I Prywatny Detektyw o osobowości dwuznacznej i wojującej. Otóż moi Szanowni Sędziowie Sprzysięgli i ty płci żeńskiej Sądzie Wysoki. Niezbadane są bowiem Boga w niebie i sprawiedliwości ziemskiej wyroki. Świętą zasadą Detektywa Prywatnego jest zachowanie tajemnicy. Dlatego obiecałem seksownej kobiecie w czerwonej spódnicy. Że znajdę dwanaście kompromitujących dowodów jej kariery scenicznej. Które Lord narzeczony może niesprawiedliwie zaliczyć do obscenicznej. Moja nowa miłość kilkaset funtów przy sobie w torebce miała. I jako zaliczkę na poczet śledztwa ochoczo mi dala. To nieprawda – wrzasnęła Wdowa – to było tysięcy kilka! Po czym zamarła z przerażenia jakby zobaczyła wilka. Ławników zatkało a niewielka wzrostem Wysoka Sędzina. Zrozumiała, że nie jest do końca święta moja była dziewczyna. Chciałam powiedzieć – Wdowa przytomność umysłu odzyskała. To było kilkaset tysięcy w męża walizce – dodała. Gdy ten morderca i złodziej wtargnął do pałacu naszego. I zabił mojego zaledwie siedemdziesięciopięcioletniego męża kochanego. I zalała się łzami, lecz ja z okrutną satysfakcją wiedziałem. Że wątpliwości w umysłach uczestników procesu zasiałem. Wysoka Sędzino – ciągnąłem dramatycznie- Wtedy w suterenie. Rozpocząłem nowe życie i wiedziałem, że wygram w terenie. Mój Anioł na czerwono ubrany a dziś w czerni żałobnej. Zapłacił mi uczciwie z kieszeni własnej…czy też lorda zasobnej. Powiedziałem do niej – Dla mnie sprawa jest oczywista. Dla mnie Aniele jesteś jak nieskalana dziewica czysta. Ja detektyw pijak może nieogolony i lekko zdegenerowany. Udowodnię poszukiwawczą profesjonalność za funty i dolary. Gdy wyszła z mojego gabinetu w suterenie cuchnącej. Nabrałem do życia energii i przystąpiłem do tej sprawy naglącej. Zadzwoniłem po sprzątaczkę sam zaś gorącej kąpieli zażyłem. Ogoliłem skacowane oblicze, perfumami się odświeżyłem. Z lustra patrzył na mnie nowy człowiek; silny, zdecydowany. Jedna rozmowa zawodowa zagoiła wszystkie moje rany. Zacząłem szukać filmów – chrząknąłem – tych o miłości, co łatwe nie było. Wiele z tych artystycznych nagrań kurzem czasu się pokryło. Dla pewności obejrzałem je wszystkie nawet kilka razy. Och jakież to były interesujące wręcz hollywoodzkie pokazy. Zacząłem zazdrościć Lordowi, iż ma aktorkę narzeczoną. Wiedziałem, że dla niego będzie żoną wymarzoną. Pierwszą część filmów po tygodniu dostarczyłem. Do swego biura w suterenie przyszłą Lordową zaprosiłem. Dostałem drugą transzę wypłaty w gotowce w kopercie szarej. Ja oczywiście solennie obiecałem, że będę szukał dalej. Tego dnia coś między nami zaiskrzyło – wtedy w to wierzyłem. Nie wiem jak to się stało, ale na żywo jej ciało zobaczyłem. Wypróbowaliśmy naszą namiętność na wszystkich meblach sutereny. Tylko żyrandol został nietknięty przez namiętność Syreny. Wiedziałem, że to tylko romans i przekroczenie kodeksu honorowego. Zabronione zachowanie w przepisach Detektywa Prywatnego. Jednak Wysoka Sędzino pamiętaj, iż byłem niedoszłym samobójcą. Nie do końca moralnym, pijakiem, ale nigdy zabójcą. Oczywiście Wdowa po Lordzie natychmiast krzyknie, że oszukuję. Pomawiam bezczelnie i przed wami wszystkimi reputację jej psuję. Jednak jest jedna rzecz, której Ona wbrew intencjom nie zamaże. Znamiona w ukrytych częściach, które zapewne wszystkim pokaże. By udowodnić jakiż to kłamca ze mnie perfidny i wyrachowany. Który ujawnia tajemnice zakątków ciała tejże Nieskalanej Damy. Skąd ja znam takie sekrety zapyta natychmiast Prokurator Królewski. Poda Czarnej Wdowie chusteczkę by otarła krokodyle łezki. Powie, że być może nieszczęsną ofiarę śledziłem w jej łazience. Niestety widziałem ja nie raz bez ubrań i…także w sukience. Zarówno w filmach przeze mnie odnalezionych, potem zapominanych. Jednak wskutek mojej namiętności dla potrzeb prywatnych skopiowanych. Na Sali zapanowała cisza, nawet dziennikarze pisać przestali. Wszyscy na ujawnienie interesujących kopi niecierpliwie czekali. Wybacz moja miłości – rzekłem teatralnie do Czarnej Wdowy. Niestety na dożywocie nie jestem jeszcze gotowy. Za ujawnienie tajemnicy służbowej wyrzucą mnie z zawodu. Ale to lepsze niż wwiezienia Brixton dyskusyjne wygody. Wysoka Sędzina ogłosiła koniec dnia rozprawy wstępnego. Zakuto mnie w kajdany by zawieść do aresztu śledczego. Minąłem kochankę w czerni, bladą jak śmierć, gdy na mnie spojrzała. Przegrała tę batalie, to już chyba bezsprzecznie zrozumiała. Do zobaczenia jutro Piękna Syreno – czule powiedziałem. I za strażnikami więziennymi posłusznie podążałem. Rozdział II Po nieprzespanej z emocji nocy i więziennego łoża niewygodnego. Stanąłem do nierównej procesowej batalii dnia następnego. Adwokat z urzędu zjawiła się w areszcie bez peruki i togi. Wtedy mogłem podziwiać jej niesamowite długie nogi. I te rude włosy i piegi, których na ciele zapewne setki miała. Niestety na me matematyczne sugestię zgodzić się nie chciała. Udowodniłeś, że żona Lorda nie do końca święta była. Przed mężem nieboszczykiem swoją przeszłość ukryła. Bezużyteczna Prawnik nagle zaczęła mówić całkiem sensownie. Nawet jeżeli fakty przez nią poruszone były niewygodne. Pozostaje niestety kwestia złapania ciebie na uczynku gorącym. Policja nakryła ciebie z trupem Lorda i pistoletem dymiącym. Wiem skarbie - odpowiedziałem - obrona łatwa nie będzie. Wiem, że nawet ty nie wierzysz, ale jesteś w błędzie. Przedstawię z mojego punktu widzenia szczegółową relację. I poczekam na wszystkich uczestników rozprawy reakcję. W pasiastym stroju wskazującym na charakter mój paskudny. Wkroczyłem do królestwa sprawiedliwości, gdzie osąd Temidy był złudny. Oczywiście Prokuratur królewski, zadbany, wygadany, ambitny. Dwoił się i troił, by udowodnić jakiż on jest elokwentny i wybitny. Akcja policyjna, analiza balistyczna, odciski palców zabezpieczone. Z chwili, gdy rzekomo zabiłem Lorda i chciałem zabić tez jego żonę. I tak dalej głośno przedstawiał fakty twarde i z góry udowodnione. Patrzyłem w oblicze Czarnej Wdowy: blade i nieprzeniknione. Butelka whisky i cygaro na stole już na mnie czekały. Me ekscentryczne zachcianki Wysokiej Sędziny nie irytowały. Moc trunku wypitego odważnie jednym wielkim łykiem. Prawie mnie udusiło, bo ledwo przeszło moim przełykiem. Kubańskie cygaro wydawało z siebie zapach aromatyczny. Dla animuszu przybrałem uśmiech krzywy i ironiczny. Poranne gazety potwierdziły wersję o karierze filmowej. Ujawniłem arcydzieła ze swej prywatnej kolekcji filmowej. Wdowa na sali siedziała zimna, milcząca i upokorzona. Ale mimo skandalu ciągle to była pełnoprawna Lorda żona. Nawet bez reputacji w świecie podwójnych standardów i hipokryzji. Dalej dziedziczyła miliony i bogata mogła zniknąć z wizji. Tak to bywa w życiu: dziś skandal a jutro zapomnienie. Krótka pamięć jest lepsza niż grzechów ciężkich wybaczenie. Wysoka Sędzino - rozpocząłem - kobieto o oczach przenikliwych. Wysłuchaliśmy Prokuratora i jego wyjaśnień płaczliwych i zawiłych. Jakiż miałem motyw, jakiż interes w zabijaniu Lorda starego? Szczęśliwie z tą piękną i nieskalana kobietą zaślubionego. Nie byłem zazdrosny, bo w głębi duszy dobrze wiedziałem. życia na poziomie szczęśliwego arystokraty jej nie obiecałem. Byłem biednym detektywem, zdegenerowanym i w alkoholu oparach. Zostawiony przez żonę i w wiecznych finansowych opałach. Serce miałem wielkie i piękność moją mogłem z Lordem dzielić. Mogłem im wspaniałomyślnie nawet wspólne łoże ścielić. Nie takie czworokąty i sześciokąty na świecie istniały. A związki bez zobowiązań bardzo mi odpowiadały. Byłem nawet na ich ślubie by pogratulować Młodej Pannie. Nie ważne jest, że po nocy poślubnej wylądowała w mej wannie. Wiem Sędziowie ławnicy, że ma postać niemoralna i perfidna. Wpadła dziś w okrutne sprawiedliwości i Temidy sidła. Lecz pamiętajmy o ślepej sprawiedliwości Panie i Panowie. Zanim ktokolwiek swój ostateczny w tej kwestii sąd wypowie. Miłość jest ślepa, ale nawet naiwni kiedyś prawdę odkrywają. I w zaciszu wilgotnej sutereny pytania sobie żądają. Nie tylko ja byłem jedynym głupim zauroczonym jeleniem. Uwiedziony wdowy ciałem i jej zalotnym spojrzeniem. Dalej szukałem ostatniego dzieła mojej pięknej aktorki. Spotykaliśmy się potajemnie i regularnie w środy i piątki. Były to dni, w których Lord w Izbie na Westminster politykował. I nad świeżo poślubioną żoną swych skrzydeł nie zaaplikował. Cieszyłem się z każdej ukradzionej chwili dzikiej namiętności. Osiągnąłem Nirwanę, zaspokojenie, nie było we mnie złości. Ale detektyw taki jak ja, nawet upadły i alkoholu nadużywający. Zawsze pozostanie specjalistą dociekliwego umysłu używający. Znalazłem ostatni film o intrygującym zmysłowym tytule. Oddałem uczciwie i pożegnałem się z Pięknością czule. Pozwoliłem jej odejść w ramiona Lorda lat siedemdziesiąt pięć. Chociaż zaślepiony namiętnością ciągle miałem na nią chęć. Na szczęście zachowałem filmy, które być może uratują mi życie. Gdy zerwaliśmy ze sobą oglądałem jej talent w gabinecie skrycie. Jestem tylko słabym człowiekiem Sędzino Wysoka w peruce. Jednak mimo wszystko wyciągnąłem wnioski po tej całej nauce. Odkryłem, że Piękność moja o włosach koloru blond. Popełniła w życiu nie jeden karygodny i wstydliwy błąd. Proszę nie pomyśleć, iż bronię moją dwulicową oskarżycielkę. Ale żeby zrozumieć sytuację trzeba zrobić wysiłki wielkie. Cofnąć się do przeszłości wszystkich bohaterów tego procesu sądowego. Zacznijmy od młodej żony lorda bestialsko zamordowanego. Zrozumiecie, dlaczego policja zastała mnie z dymiącym rewolwerem. I otoczyła mnie dzielnych chłopców królowej silnym szpalerem. Zacznijmy analizę, od kobiety której piękno tu podziwiany. Nie jeden wstydliwy sekret z jej przeszłości poznamy. Biedna ta istota wychowała się w ponurym sierocińcu. Zawsze, gdy bawiła się z innymi dziećmi na dziedzińcu. Wybierała rolę księżniczki pięknej, mądrej i wspaniałej. Wiedziała w głębi duszy, że nadaje się do tej roli doskonałej. Nie możemy potępiać zachowania tej biednej sieroty ambitnej. Raczej podziwiać niestrudzoną konsekwencją osoby sprytnej i wybitnej. Musimy docenić fakt, że dziecko z sierocińca ponurego. Po latach poślubiło Lorda znanego, szanownego i bogatego. Być może nie był księciem o jakim marzyła lat wiele. Jednak stała się częścią arystokracji moi drodzy przyjaciele. W szkole była cichą, bardzo pilną i uzdolnioną uczennicą. Jej przyjaciele z klasy myśleli, iż zostanie zakonnicą. Niestety piękno przyciąga oczy perwersyjnych wielbicieli. I biedną sierotkę źli ludzie wykorzystać perwersyjnie chcieli. Dyrektor szkoły chciał nadużyć kierowniczą pozycję. I złożył dziewczynie niedwuznaczną i ohydną propozycję. Nikt nie uwierzył jej zarzutom o potwora poczynaniach. Mimo, że lubieżny dyrektor poplątał się w zeznaniach. Osaczona przez ludzi, wydalona ze szkoły w skandalu atmosferze. Musiała się odnaleźć w nowej nie zawsze fair życia sferze. Była już osiemnastoletnią kobietą bez żadnej przyszłości. Musiała przetrwać w świecie hipokryzji i dwuznaczności. Mężczyźni łatwo wpadali w jej sidła, a ona korzystała. W ten sposób na życie bez skrupułów zarabiała. Nie oceniajmy jej surowo, bo niestety w świecie hipokryzji. Świat wygląda inaczej za czarną kurtyną a inaczej na wizji. Idąc śladem filmów naszej aktorki dziś Wdowy Czarnej. Wkroczyłem w środowisko ludzi pozbawionych postawy moralnej. I to mówię; Ja degenerat, seksista, pijak i człowiek z policji wyrzucony. Wysoka Sędzino, podnieca mnie kasa i saksofon też mnie podnieca. Zastanawiam się jakąż tajemnicę kryje twoja toga czy też kieca. Ale dopóki Wysoka Sędzina i inne panie na Sali zebrane. Zgodzą się na świadome w prywatności swych saksofonów okazanie. Mówimy o uczciwym zachowaniu ludzi myślących i dorosłych. Jednak poza kotarą istnieje świat ludzi znanych i wyniosłych. I ta rozprawa jest dobrą okazją do głośnego tego faktu powiedzenia. Tych ludzi nie szanuję i nabrałem do nich ogromnego obrzydzenia. Cały przemysł perwersji, którego ofiarą padają też nieletni. Stworzony dla ludzi znanych, szanowanych, oficjalnie bez skazy. Chronionych przez policje, sądy, bo takie są ciche rozkazy. Pewnych ludzi nie dotkniemy, ale tych z dołu zniszczymy. To nie jest sprawiedliwość Szanowni Ławnicy – to popłuczyny! Wysoka Sędzino, widzę, że Prokurator chce zaprotestować. Panie Prokuratorze proszę się nie gorączkować i nie fatygować. Będziemy jeszcze mówili o rzekomej mojej brutalnej zbrodni. Policji nie zawiadomili zszokowani spacerowicze przychodni. Którzy jeszcze za nim wszedłem na terytorium Lorda posiadłości. Wiedzieli, że chce zadziałać przeciwko tej osobistości. Zastanawiający zbieg okoliczności, bardzo szczęśliwy, bo sprawca. Złapany na gorącym uczynku, odprowadzony był do więziennego krawca. Który przygotował mi te wygodne i eleganckie w paski odzienie. A drugiego dnia nastąpiło w Londynie istne ziemi trzęsienie. Gazety nagle znały wszystkie fakty mojej nieudolnej kariery. Wyrok wydany z góry zanim dotarłem do tej przed wami bariery. Nazwanej przez was Ślepą Temidą i sprawiedliwości wymiarem. Walczę teraz heroicznie z waszym szlachetnym zamiarem. Wysłania mnie na długie wakacje na koszt Jej Królewskiej Mości. W więzieniu Brixton, gdzie od spania już mnie bolą kości. Wysoka Sędzino i Wy Ławnicy Sprzysięgli przeciwko mnie. To nie ja w tej historii powinienem znaleźć się na dnie. Dno powoli wam odsłaniam, sugeruje i naprowadzam no tory. I wy sprzedajne skorumpowane dziennikarskie sfory. Czekające na sensacje; kto z kim, gdzie i w jakiej pozycji. Ale boicie się napisać tchórze o wyjątkowo nieudolnej policji. W sprawach tam, gdzie cierpią dzieci, bo wasi Idole. Chcą się pobawić skazując bezbronnych na okrutną niedolę. Szanowni Dziennikarze, za chwile Sędzina Wysoka ogłosi. Koniec dnia rozprawy i nas na następny dzień zaprosi. Przygotujcie sprawozdanie z rozprawy do gazet porannych. Chcecie skandalu, dostarczę wam wiele faktów niebanalnych. Zacznijcie od listy przyjaciół szanowanych Jego Lordowskiej Mości. Poznacie prawdziwe tło zbrodni i mojej w rezydencji obecności. Chcę bardzo ważne oświadczenie wypowiedzieć Sądzie Wysoki. Bowiem niezbadane są kapryśnego przeznaczenia wyroki. Ale jutro planuje wrócić żywy na te sale sądową. By kontynuować zeznania i zaszczycać was szokującą mową. Nie planuję samobójstwa, nie mam też depresji. Niech Wysoka Sędzina wywrze na ochronę więcej presji By włos nie spadł z mojej przystojnej, aczkolwiek łysej głowy. By poranne gazety nie napisały, że w celi miałem sznur gotowy. I w depresji założyłem śmiertelny krawat zaimprowizowany. Szanowni Ławnicy mam stanąć przed wami niezamordowany! Musiałem przerwać, bo gardło wymagało stosownego zwilżenia. Szklaneczka whisky to rzecz w sądzie nie do pogardzenia. Dym z mego cygara ponownie pokazał, że dotykamy piekła. Publiczność była zszokowana, Czarna Wdowa była wściekła. Prokurator zawzięcie coś notował w podręcznym zeszycie. Sędzina poprawiała perukę siedząc na swym szczycie. Stuknęła w blat młotkiem i stosowną formułę wypowiedziała. Cała sala na znak szacunku grzecznie i niemal w ciszy z krzeseł wstała. Kolejna niewygodna noc w areszcie, męcząca z niewyspania. Zmusiłem mózg do szukania dziur, sytuacji analizowania. Obiecałem sobie, że jak się wybronię to zmienię całe życie. Zostanę poetą o czym marzyłem zawsze skrycie. Wyjadę z Londynu do jakiejś walijskiej malowniczej wioski. I będę pisał tam sonety, popijając szkocki trunek gorzki. Może zostanę farmerem i będę hodował kuty i prosiaczki. A na pobliskich polach będę uprawiał pożywne buraczki. Rozdział III Poranne słońce przebijało się przez kraty ponurego więzienia. Nad ranem przygotowywałem obronę do wypowiedzenia. Podano śniadanie o wyglądzie paskudnym i bez smaku. Po czym sprawdziłem, czy wyglądam dobrze w czystym pasiaku. Wizja wakacji na koszt podatników Jej Królewskiej Mości. Wywoływała u mnie złość, łzy prawie i poczucie mdłości. Zanim Blondynka weszła do mojego obskurnego biura. Moje życie i tak wchłaniała paskudna ciemna dziura. Przez chwile w życiu zaszedł księżyc i cieszyłem się słońcem. Teraz musiałem się z zmierzyć z niechybnym i złym końcem. Chwilowe załamanie ustąpiło, gdy założono mi kajdany. Zimny metal obudził umysł, iż jeszcze nie jestem pokonany. Nigdy nie wierzyłem w bzdury o pozytywnym myśleniu. Ciężko w warunkach więziennych marzyc o pomyślnym zakończeniu. Kubańskie Cygaro i szkocka whisky mój lek na cale świata zło. Leżały przy moim sądowym krześle, obok było szkło. Lawa Sprzysięgłych patrzyła dziś na mnie bardziej przychylnie. Polowa już wiedziała, że być może zachowała się mylnie. Byli zdezorientowani moimi opowieściami szokującymi. I watkami: skomplikowanymi i sytuacje rozmywającymi. Wysoka Sędzino – dziś mówiłem spokojnie. – I wy Sędziowie Ławnicy. Zamiast zająć się sprawiedliwością, myślicie o tajemnicach spódnicy. Spódnicy młodej wdowy, która siedzi tu upokorzona przez gazety. Media wydały na mnie wyrok śmierci, teraz na nią też niestety. Podobno sprawiedliwość jest ślepa a Temida ma oczy zawiązane. By nasze losy rzucone na jej wagę były obiektywnie rozpoznane. Każdego ranka czytacie tabloidy i inne londyńskie gazety. Szukacie sensacji, człowieka prymitywnego podniety. Teraz jesteście świecie oburzeni, że was wszystkich niby atakuje. Że zamiast się podlizywać was wszystkich bez szarżuje. Patrzycie na Czarną Wdowę i widzicie tylko jej aktorskie wyczyny! Krążące w Internecie i pokazujące ciało tej zgrabnej dziewczyny. Panie Ławniczki jej nienawidzą, bo w tej sprawie definicja moralności. Wywołuje u was obrzydzenie i atak bezsensownej złości. Natomiast męska część waszego sprawiedliwego zgromadzenia. Z pożądaniem myśli o Czarnej Wdowie pozbawionej odzienia. Wasza uwaga została oddalona od właściwego meritum sprawy. Jesteście tu w imię Sprawiedliwości a nie dla zabawy. Przecież to mnie dzielna londyńska policja kryminalna. Widziała, że to w mojej dłoni była gorąca bron palna. No właśnie Panowie i Panie; Oni taki widok zastali. Zareagowali automatycznie i mnie aresztowali. Prokurator potem nie chciał słuchać mojej opowieści. Bo w jego prostackiej głowie rzeczywistość się nie mieści. Wczoraj zacząłem opowiadać o wytężonych poszukiwaniach. I śladów aktorskiej przeszłości drobiazgowych wymazywaniach. Oczywiście gazety, które czytacie przy porannym śniadaniu. Nie wspominały o prawdziwej mafii tym w żadnym reporterskim wydaniu. Dlaczego zapytacie, odpowiem wam odpowiem! Kolejna szokującą i skandaliczną sprawę wam opowiem. Czarna Wdowa nie jest jedyna aktorką w naszym Londynie. Wizja łatwych pieniędzy przewróciła w głowie niejednej dziewczynie. Filmy można znaleźć i z Internetu bez śladu wykasować. Niestety świadków z przeszłości nie da się tak łatwo schować. Było więcej niż pewne, że filmowcy i inni aktorzy. Do zachowania mrocznej tajemnicy nie są aż tak skorzy. Mimo, że przerwałem romans z młodą Lorda żoną. Byłem zawsze osobą: dyskretną i zawsze w cieniu ochroną. Wiedziałem, że demony przeszłości widząc Ją na wyżynach. Zaczną kombinować o zyskowniejszych profitach i malinach. Tego biedna młoda żona przewidzieć nie chciała. Pierwszy szantaż, potem drugi i ze łzami się zorientowała. Że to będzie wracało a ona jest w pułapce bez możliwości. Znalazła się w więzieniu bez krat rozumiejąc powoli. Że się z okrutnych łańcuchów przeszłości nie wyzwoli. Jednakże przewrotna żona nowy romans zawiązała. Może to było wyrachowanie, może rzeczywiście się zakochała. Był to człowiek młody, wykształcony, ale nie naiwny. Obiecał jej, że rozwiąże jej problem zawiły i dziwny. Przez Londyn w światku filmowym przeszła tajemnicza fala zbrodni. Nagle, cóż za zbieg okoliczności zniknęli ludzie dla aktorki niewygodni. Wypadki samochodowe i tajemnicze nierozwiązane samobójstwa. Kobieta w czerni Sędziowie ławnicy nie była zamieszana w te zabójstwa. Ja też nie, ale szukając kopi filmów i badając środowisko perwersji. Poddałem analizie wiele nieprawdopodobnych wersji. Codziennie rano gazety na ostatnich niepopularnych stronach. Pisały o przypadkowych niezwracających uwagi zgonach. Zabito reżysera, dwóch aktorów i montażystę. Nie oszczędzono kamerzysty i zgładzono makijażystę. Sześcioro szantażystów zniknęło i nikt ich nie szukał. Nikt za nimi nie płakał, nikt do drzwi nie pukał. Niestety był jeszcze jeden świadek, który wszystko wiedział. Mimo, że był cicho w suterenie i nic wtedy nie powiedział. Mógł przecież zmienić zdanie i jak inni zarobić na sytuacji. Z pieniędzy lorda sfinansować wiele egzotycznych wakacji Czyli seryjny morderca bezkarnie po Londynie grasował. Lecz nikt nie podniósł alarmu, nikt portretu nie narysował. Policjanci ze Scotland Yard wyjątkowo cicho siedzieli. Może taki dostali rozkaz, może zwyczajnie nie wiedzieli. Otóż jak już wspomniałem na świecie był jeden człowiek. Który w tamtym czasie nie mógł zmrużyć powiek. Cierpiałem na bezsenność, ale wyrobiony instynkt detektywa. Zadawał mi pytanie: kto w tej wojnie wygrywa? Oczywiście wyeliminowanie filmowej ekipy całej. Dawało żonie Lorda smak wolności doskonałej. Ale czy naprawdę, Czy było to tylko totalną złudą? Zastanawiam się nad tym teraz z moją adwokatką rudą. Romans rozwijał się, gdy w Izbie Lordów Mąż przemawiał. Żonę, której ufał bez opieki na Chelsea w pałacu zostawiał. Bałem się, że ona stanie się następną ofiarą mordercy seryjnego. Za wszelką cenę nie chciałem dopuścić do wydarzenia tego. Wysoka Sędzino Prokurator chce coś zaprotestować. Wnoszę sprzeciw, bo mam prawo swe bzdury kontynuować. Dziękuję Wysoka Sędzino za sprawiedliwą postawę. Obiecuję, że wyłożę niebawem gorącą kawę na ławę. Tajemniczy kochanek jak odkryłem był bardzo ambitny. Był bardzo wytrwały, pracowity, lecz niekoniecznie wybitny. Wiedział, że kariera zatrzyma się przez pewne ograniczenia Bez znajomości w wyższych sferach, rzecz nie do przeskoczenia. To on dokonywał egzekucji na ekipie filmowej. Korzystał przy tym, że swej pozycji zawodowej. Wiedzę, że jesteście Panie i Panowie zaintrygowani. Kim był drugi tajemniczy wielbiciel tej pięknej Pani. Dojdziemy i do tego słuchacze na usługach sprawiedliwości. Jednak cofnijmy się w czasie, wybaczcie te niedogodności. Wiedziałem, że osoba dokonująca rozliczenia krwawego. Ma prawdopodobnie stanowisko królewskiego śledczego. Ktoś kto wiedział jak po cichu szantażystów wyeliminować. I służb policyjnych do drobiazgowego śledztwa nie prowokować. Jednak w trakcie dyskretnego rezydencji lorda obserwowania. Zobaczyłem pewnego tajemniczego dystyngowanego Pana. Śledziłem go do momentu, gdy wrócił do mieszkania swego. Sędziowie Ławnicy i Wysoka Sędzino, właśnie patrzycie na niego. Palcem wskazałem na człowieka, który z emocji i wstydu czerwieni. Nie oddychał, zamarł w miejscu, zgromadzeni na sali też osłupieli. Cały świat teraz patrzył na Królewskiego Prokuratora. Szanowni Państwo przedstawiam wam prawdziwego potwora. Zgodnie z procedurą każda nagła śmierć wymaga wyjaśnienia. Prokurator zamiast wysłać szantażystów do więzienia. Zwyczajnie ich zabił potem w aktach zgonu wpisywano przyczyny inne. Wypadki, depresję: w wielkim mieście przyczyny wręcz niewinne. Tamtego tragicznego wieczoru, zimnego i deszczowego. Prokurator się zjawił w domu Lorda w parlamencie zajętego. Jego plan był prosty, pomóc szczerze tej biednej kobiecie. Tak by nikt o jej przeszłości nie wiedział na świecie. Potem chciał dobrać się do bogatego Lorda majątku. I trzymajmy się Sędziowie Ławnicy tego prozaicznego wątku. Pomysł był prosty, męża bez ceregieli wyeliminować. Najprostsza metodą, czyli bez ceregieli zamordować. Po czym ślubne dzwony w Londynie byśmy usłyszeli. Gdy żałoba przeminie nowa Parę Młodych byśmy mieli. Oczywiście Prokurator jest cwany i dobrze wiedział. Że kariera ległaby w gruzach, gdyby ktoś się dowiedział. Że ten młody cichy, lecz ambitny człowiek o polityce mażący. Byłby w problemie, gdyby ktoś odkrył tajemnice Wdowy niechcący. Ale to dla już doświadczonego mordercy seryjnego. Nie istnieje nic prostszego, nic bardziej banalnego. Jedynym problemem było przejecie bogatego Lorda majątku. Jak już wspominałem trzymajmy się tego prozaicznego wątku. I ty Sędzino Wysoka i wy Sędziowie niełaskawi w ławach. Wiecie, że jako detektyw straciłem włosy na podobnych sprawach. Prywatny Detektyw to nie jest bohater z serialu amerykańskiego. To szuja, która dostarcza dowodów do wniosku rozwodowego. Rozwód nie wchodził w grę zarówno dla w czerni kobiety. Bo umowa przedmałżeńska niekorzystna była dla niej niestety. Lord miał lat siedemdziesiąt piec, ale nie był naiwny i nie był głupi. Lord - Wytrawny polityk, ale dobrze wiedział, że miłości nie kupi. Chciał ostatnie lata życia wykorzystać intensywnie i maksymalnie. Niestety jak wiemy, żywot swój zakończył wyjątkowo marnie. Czy wiedział, ze małżonka ma na boku przyjaciela niejednego? Cóż, ten człowiek był blisko panującego Dworu Królewskiego. Gdzie…zresztą nieważne, to nie jest o Monarchii debata. Wróćmy do Wdowy i Lorda tajemniczego świata. Królewski Prokurator jest blady i milczy widzicie sami. Czarna Wdowa też jest zaskoczona grając niewinnymi minami. Ona nie wiedziała, o planach swojego kochanka ambitnego. Nie wykluczała tez wyjścia za niego w przyszłości dnia pewnego. Tylko, że życie w pałacu na Chelsea jest bardzo uzależniające. Życie zony prokuratora nie jest aż tak bardzo podniecające. Prokurator nasz wiedział, że kobiety zakochują się w stresie. I wiedział, że nagła śmierć Lorda skutek ten przyniesie. Umowa rozwodowa była bardzo dla Kobiety krzywdząca. Ale jako wdowa oferta spadku była bardzo intratna i kusząca. Wystarczyło się pozbyć Lorda według pierwotnej woli. Niestety sprawa wymknęła się nagle spod kontroli. I efektem tego jestem dziś przed wami na tej sadowej Sali. Gdzie świat wszystkich uczestników sceny powoli się wali. Ostatniego dnia dramatu wszyscy padliśmy złudzenia ofiarą. A teraz kierujemy się w sprawiedliwości bardzo fałszywą wiarą. Bo wszyscy wierzą, że złapany zostałem na uczynku gorącym. Z trupem Lorda w korytarzu i w dłoni pistoletem dymiącym. I to był majstersztyk przez tego kanalię zaplanowany. Plan prawie idealny w szczegółach skrupulatnie dopracowany. Wysoka Sędzino i Sędziowie Sprzysięgli przeciwko mej osobie. W imieniu Lorda, który dziś przewraca się w grobie. Moja Adwokatka ruda w tym nieseksownym ubranku sądowym. Wygłosi oświadczenie o dalszym postepowaniu procesowym. Rudzielec wstał i zakomunikowała głosem uroczystym i oficjalnym. Wysoki Sadzie wnoszę o potraktowanie Prokuratora aresztem specjalnym. O umieszczeniu go na jedną noc w sławnym Brixton więzieniu. Wnoszę o powołanie innego Prokuratora by w sprawiedliwości imieniu. Jutro wysłuchał końcowej mowy Detektywa oskarżonego. Który przedstawi stuprocentowe dowody człowieka niewinnego. Na Sali zapanowała cisza i słyszałem zegarki tykające. Reporterskie długopisy coś szybko notujące. Sprawa przybrała nagle obrót niespodziewany. Prokurator Oskarżyciel był we wszystko zamieszany. Wysoka Sędzina zatwierdziła wniosek Obrony. I do dnia następnego do aresztu zostałem odwieziony. Rozdział IV Tej nocy spałem niczym zabity na podobieństwo ofiar prokuratura. Ale mój mózg był niesamowicie zmęczony a dusza była chora. Babranie się w prywatnych małżeńskich intymnych sprawach. Przyglądanie się dziesiątkom ludzi na sądowych ławach. Łowcy sensacji, dziennikarze, gapie i wzajemne szczucie. Pozostawiło w moich ustach gorzkie niesmaku uczucie. Sprawiedliwość w tym procesie na ostatnim miejscu była. Jeżeli istniała Temida ona się gdzieś bardzo głęboko skryła. Wystarczyło mieć dobrą opowiastkę i znać brytyjskie procedury. I ława Przysięgłych nieredagowalna na największe bzdury. Zbyt długo w prywatnym detektywistycznym interesie siedziałem. Niejednego męża w wielkie alimenty bez skrupułów wyrabiałem. A niejednemu mężowi dostarczałem żon dowody zdrady. Wredna moja szemrana profesja... Cóż...nie ma na to rady. Poranek w więzieniu i kawa czarna jak suknia Wdowy. Ogoliłem się dokładnie, założyłem pasiaki i byłem gotowy. Ostatni dzień piekła, ostatnie desperackie starcie. Byłem zestresowany i na wolność miałem parcie. Na Sali wszyscy z napięciem na moje zeznania czekali. Wyjątkowo dziś dziennikarze sensaci tłumnie się zebrali. Wprowadzono też Prokuratora w podobnym jak ja wdzianku. Wygląda Pan uroczo - przywitałem - w tym eleganckim ubranku. Prokurator blady niczym trup zapewne całą noc oka nie zmrużył. Czarna Wdowa też blada, bo los w chwili prawdy nic nie wróżył. Sędzina patrzyła bacznie i surowo na wszystkich z Wysoka. W rzeczywistości kobieta ładna, niska, brunetka i ciemnooka. Ruda piegowata obrończyni z urzędu i jej zielone oczy. Pokazywały, że oskarżony z bombą dziś wyskoczy. Szanowni Panowie i Panie - Sędziowie Ławnicy. I ty Wysoka Sędzino w peruce i sędziowskiej spódnicy. Proces to długi, nudny w szczegółach i wyczerpujący. Dziś mam nadzieję, że przedstawię wam rozdział zamykający. Jak to się stało, że pewnego dnia zimnego i deszczowego. Policja londyńska znalazła mnie nad ciałem zabitego. To był naprawdę dowód najwyższych zdolności manipulacji. Prokuratora, który dziś jest głównym bohaterem porannych sensacji. Wszystkie gazety piszą o nim niekoniecznie w glorii. Dziennikarze do wczoraj nie spostrzegawczy, dziś w stanie euforii. Nagle potwierdzili, że filmowcy, którzy zmarli tajemniczo. Na aktach zgonu odkryli podpis prokuratora, który te sprawy ochotniczo. Prowadził, bo drobne to sprawy, na których kariery się nie zrobi. Pogardzane przez kolegów, bo się na tym nie zarobi. Zbiegi okoliczności bardzo wygodne szanowni zebrani. Tak, wrogowie Wdowy zostali bez rozgłosu wyeliminowani. Zostałem tylko ja, detektyw zdemoralizowany i pijaczyna. Który dostrzegał, że w przewrotnej kobiecie tkwi delikatna dziewczyna. Dla nas nie do końca uczciwa, ale nie morderczyni. Ona nie wiedziała co krwiożerczy Prokurator uczyni. Zaczęłam kojarzyć fakty i pięć nagłych trupów na mieście. Wymusiły na mnie odważną decyzję nareszcie. Postanowiłem odwiedzić moją ukochaną Lordową. Wizytę zamierzałem złożyć nie prywatną, lecz zawodową. Deszcz wielki padał a Lord w Parlamencie przemawiał. W takich chwilach on się w domu nie wcześnie nie zjawiał. Ale tego dnia otrzymał dziwny telefon i anonimowy głos. Poinformował Męża, iż kochanek dotyka Żony włos. Niekoniecznie na głowie i niekoniecznie przy herbacie. Treści rozmowy zapewne się państwo domyślacie. Prokurator nasz ambitny cóż za zadziwiający zbieg okoliczności. Też się wybierał ochoczo do żony Lorda w gości. Powiadomił policję, że ma podejrzenia uzasadnione. Że natrętny stalker chce skrzywdzić znanego Arystokraty żonę. Wszystko zaplanował niczym w szwajcarskim zegarze. Czy dobrze wszystko przewidział wyrok Sądu pokaże. Otóż, gdy ja się zjawiłem żony Lorda w domu nie było. To mnie wtedy bardzo, ale to bardzo zaskoczyło. Zobaczyłem tylko Lorda, który nagle wszedł do rezydencji. Gdzie podpuszczony telefonem spodziewał się kochanka prezencji. W asyście policji – zaskoczenie - niebawem prokurator się zjawił. On to odważnie policji operacyjne zdanie postawił. Że aby nie naruszać spokoju domu prywatnego. On zaryzykuje dzielnie i pierwszy wejdzie do niego. Podejrzenia to jeszcze nie dowody i policjanci zrozumieli. I spokojnie w nieoznakowanym samochodzie siedzieli. W czasie, gdy ja zaskoczony w oko w oko z Lordem stałem. I za wszelką cenę z rezydencji wycofać się chciałem. Mówiąc, że jestem z elektrowni by sprawdzić liczniki. Zawsze stosuję takie proste, ale skuteczne uniki. Nagle tez zjawił się prokurator za moimi plecami. Wyciągnął broń i strzelił zabójczymi pociskami. Potem zniknął a ja zobaczyłem ciało starszego Pana. Z twarzą wykrzywiona bólem, krwawiła strasznie rana. Podbiegłem szybko do niego próbując go ratować. Za wszelką cenę chciałem przy życiu go zachować. Odgłos Strzału wystarczył…by dzielni chłopcy królowej. Wkroczyli do rezydencji w wyuczonej reakcji zawodowej. Jeszcze gorąca i dymiąca broń na podłodze leżała. Struga krwi z rany Lorda niebezpiecznie się powiększała. Myślałem, że morderca w panice rewolwer porzucił. A gdy się zorientował, natychmiast po niego wrócił. To były ułamki sekund nie do uchwycenia i nie do odtworzenia. On też mnie mógł zabić, nie miałem czasu do stracenia. W instynkcie przetrwania chwyciłem broń i kroki usłyszałem. Zanim otworzyły się drzwi szybko bron wycelowałem. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem policję w akcji. Rzuciłem bron, uniosłem ręce do góry i to był koniec operacji. Tak Drodzy Państwo, broń w moim ręku dymiła. Żona Lorda która nagle w rezydencji się zjawiła. Mogła tez wyciągnąć takie mylące wrażenie. Byłem ugotowany, czekało mnie więzienie. Zbrodnia doskonała na oczach wszystkich się rozegrała. Niestety jednej rzeczy nie przewidział Prokurator. Lord nie był głupi i to był wnikliwy i dobry obserwator. W międzyczasie specjalistyczna firma kamery zainteresowała. Nawet młoda wiarołomna żona o tym nie wiedziała. Dopóki Prokurator morderca nie został do celi wysłany. W zeznaniach nie wspomniałem, że cel został skompromitowany. Teraz moja przepiękną i ruda z urzędu obrończyni. Proceduralne formułki dla Sądu i Ławy Przysięgłych poczyni. Adwokat uroczyście wstała, białą perukę poprawiła. Dramatycznym głosem do sędziów przemówiła. Wysoki Sądzie przedstawiam dowód ostateczny. Myślę, że uwolnienie mojego klienta to krok konieczny. Oto z kamery zainstalowanych w rezydencji interesujące nagranie. Proszę Wysokiego Sądu o natychmiastowe taśmy odtwarzanie. Widać na nim mordercę prawdziwego za spust pociągającego. I wiekowego Lorda do piekieł bezlitośnie wysyłającego. Sędzina zaskoczona przychyliła się do wniosku formalnego. Obejrzeliśmy w milczeniu nagranie z tamtego dnia pechowego. Publiczność patrzyła zahipnotyzowana i mózgi eksplodowały. Po policzkach Czarnej Wdowy szczere łzy spływały. Morderca jej męża i kochanek jeszcze dwa dni temu namiętny. Siedział zszokowany a jego wygląd był wyjątkowo posępny. Potem teatralne łzy i szloch przedwcześnie owdowiałej. Na sali sądowej niewinnej, lecz u ludzi skompromitowanej. Cały Londyn żył skandalem, ale to był tylko skandal tygodnia. Jutro sprawa zniknie, będzie nowy skandal i nowa potworna zbrodnia. Wysoka Sędzino proszę wysłuchać zdania ostatniego. Omal nie wsadziliście na dożywocie człowieka niewinnego. To nie tylko sprawa o morderstwach i zdradach. Ale pokazanie niewydolności systemu w takich sprawach. Gdyby nie kamery, które Lord zainstalował skrycie. Spędziłbym w więzieniu całe moje życie. Bo każdy z was z góry przyjął mylne założenie. Detektyw to pijak a Prokurator zasługuje na uwielbienie. Adwokat chociaż ładna i chętnie się na randkę z nią umówię. Jak każdy z urzędu nic nie wie, ona niczego prawie nie umie. Ale rzecz taką mogę wybaczyć tylko kobiecie pięknej. O skórze białej jak śnieg, piegowatej, miękkiej i ponętnej. Wnoszę o moje natychmiastowe z niewygodnego aresztu zwolnienie. Odwołanie zarzutów i …prokuratorowi Ich przedstawienie. Powinienem być natychmiast przeproszony i uniewinniony! Bo proces od początku był niesprawiedliwy, wręcz ustawiony. Od początku Policja nie chciała słuchać zeznań drugiej strony. Bo Detektyw Pijak nie zasługuje na przywilej obrony. Mimo wszystko dalej jestem Jej Królewskiej Mości Poddanym. Ze wszystkimi przywilejami przez jej Urząd Monarchy nadanym. Przychylam się do wniosku Obrony – Sędzina rzekła kategorycznie. Przepraszam w imieniu Królowej za przeżycia traumatyczne. Cieszę się, że na mojej Sali sprawiedliwość zatriumfowała. I prawdziwego sprawce tych dramatów wskazała. Dziękuję Sędziom Ławnikom za czas sprawie poświęcony. Szanowny Panie Detektywie Prywatny, jest Pan uniewinniony. Prokuratora Mordercę proszę natychmiast do celi odprowadzić. I ja dołożę starań by dożywotni wyrok sprawiedliwie mu dopalić! Jeżeli zaś Prokuratora nie stać na adwokata dobrego. Postaram się by oskarżony dostał z urzędu prawnika najgorszego! Chociaż wszelkie dowody dziś zaprezentowane wskazują niezbicie. Kto powinien występować od samego początku w więziennym habicie! Jeszcze jedno bardzo ważne słowo chce dodać Wysoka Sędzino. Prawa Zjednoczonego Królestwa podporo i sprawiedliwości Heroino. Dziennikarze tu zebrani suchej nitki na mnie nie zostawili. Przez cały procesu bez ceregieli się nade mną medialnie pastwili. Na moja sugestie, że powinni pójść tropem filmowców. I dziwnych miejsc w Londynie pełnych dziewcząt i chłopców. Sprzedawanych dla możnych tego miasta dla największych perwersji. Wykorzystywanych okrutnie w każdej chorej wypaczonej wersji. Media szukały z wyższych sfer skandalu soczystego obyczajowego. Ale tchórze dziennikarskie boją się dotknąć tematu tak śliskiego. Bo Oficjalną i podziemną – Miasto Londyn ma dwie twarze. Nikt tej podziemnej, zbrukanej łzami rzeczywistości nie pokaże. A może warto ujawnić publiczności nie jednego ludzkiego potwora. Która powinna zasiać na lawie oskarżonych obok tego Prokuratora. Dziękuję! Sędzina wypowiedziała mowę i drewniany młotek stuknął o blat kilka razy. Byłem wolny niczym jamnik o czym każdy skazaniec marzy. Na sali zapanował harmider a dziennikarze do drzwi się zerwali. Już mnie nie obchodziło co na świat w depeszach nadali. Czarna Wdowa odetchnęła z ulgą przez usta pomalowane na czerwono. Wyglądała na zmęczoną, lecz uśmiechnęła się słono. Skinęła do mnie głową z daleka w niemym pozdrowieniu. Ona też była wolna …. więc zniknęła w korytarza cieniu. Epilog I znowu stałem się biednym detektywem, ale przynajmniej bylem wolny. Już bez więziennych pasiaków, do nowego kroku życiowego zdolny. Po lewej mojej stronie kroczyłem dumnie z Wysoka Sędziną. Gdy zdjęła strój Sędziny okazała się bardzo śliczną dziewczyną. Brunetka zgrabna zaś jej oczy ciemne zapowiadały niezbicie. Ze nasza niespodziewana przyjaźń będzie kontynuowana skrycie. Po prawej mojej stronie kroczyła Ruda Adwokat z urzędu. Bez poważnej togi adwokackiej, Modelka pierwszego rzędu. Najpierw poszliśmy do pubu by wypić za sprawiedliwości nauki. Potem poszliśmy do mej sutereny, gdzie dziewczyny ubrały swoje peruki. Bo tylko na taki struj zezwoliłem w moich skromnych progach. Pozwoliłem też na wysokie obcasy na ich zgrabnych nogach. Nabrałem chęci do życia chociaż sterta rachunków nie zapłaconych. I szczury, które były świadkami wszelkich klęsk minionych. Uciekły pozostawiając mnie w rękach tych od obrony i od sądzenia. Które za kare rozebrały mnie z mojego cywilnego już odzienia. A co się stało z Wdową po zabójstwie jego Lordowskiej Mości. Odziedziczyła po nim tłuste konta i kilka cudownych posiadłości. Chociaż z reputacją jak już wiemy była lekko poszarpaną. Z milionami na koncie nie musiała być londyńską damą Czasem docierały do mnie wieści o niej z daleka. Niestety ktoś kto ma przeszłość zawsze od niej ucieka. Ona też uciekła, aczkolwiek niekoniecznie od błędów wczesnej młodości. Wyjechała do Hollywood, gdzie zamieszkała w pięknej posiadłości. To co gdzieś skandalem tu samo promocją eufemistycznie nazywają. I palcami czarnych owiec o blond włosach raczej nie wytykają. Żyła pełnią życia w Kalifornii i w Beverly Hills zaczęła bywać. W prawdziwych popularnych filmach z czasem zaczęła grywać. Co się działo w jej głowie tego się nigdy nie dowiemy. Sierota zapłaciła wysoką cenę dla tej popularności ściemy. Ktoś nawet nakręcił film jakoby oparty na procesowych aktach. Zrobiono sensację jakoby wiernie opartą na londyńskich faktach. Aczkolwiek aktor, który mnie zagrał był niestety przystojniejszy. W londyńskich scenach z akcentem teksańskim wydawał się też fajniejszy. Dostałem raz list i rozpoznałem charakter pisma Czarnej Wdowy. W środku pocztówka, tekst nijaki i.…czek kilkuzerowy! Cóż... Uratowałem jej życie zagrożone przez Prokuratora. Była wdzięczna za ten dar i jak się okazało do zapłaty skora. Detektyw Prywatny to nie jest serialowy amant o wyglądzie księcia. To wredna menda z cienia, bez etyki do wynajęcia. Westchnąłem i czek przy najbliższej okazji do banku zaniosłem. Za świetlaną przyszłość moją i jej toast szklanka whisky wzniosłem. Zapaliłem cygaro i pomyślałem by uciec z sutereny do jakiś lepszych włości. Uśmiechnąłem się, bo Sędzina i Adwokat wybierały się do mnie w gości.
  3. @ais To kryminal sensacyjny. Nie mam ambicji bycia wieszczem narodowym. Co do zasad sylabicznych istnieje cos takiego jak "biala poezja" lub ogolnie "poezja mowoczesna", gdzie reguly nie istnieja. dotychczas przeczytalo mnie kilka tysiecy osob w kilku miejscach. Czyli chyba nie jest az tak zle. Na krytyke jestem bardzo nieczuly. Ide swoja droga. @Sylwester_Lasota Pisze dla frajdy. Do wydawcow nie pukam. Wierze, ze sa lepsi, ktorzy zasluguja na opublikownie. Pozdrawiam.
  4. Afera Londyńska – Poemat Sensacyjny Erwin Michalec Prolog Działem w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej imieniu Byłem człowiekiem zawsze pozostającym w cieniu. Jako As Wywiadu; cichy i zakonspirowany. Do elitarnego zawodu przez lata przygotowywany. O mojej zaszczytnej służbie nikt nie wiedział. Chociaż niejeden Zły za kratami siedział. Żaden się nie domyślał jak to się stało. Że Oko Rzeczpospolitej go obserwowało. Gdybyś zobaczył mnie na ulicy spacerującego. Zobaczyłbyś cichego ciepłego człowieka. Na pierwszy rzut oka bardzo niepozornego, Ale bardzo bogata była moja kartoteka. Sukcesów wiele, którymi niestety nie mogę się pochwalić. Przynajmniej publicznie, ale sława nigdy mnie nie interesowała. Jako mistrz wschodnich sztuk walki potrafiłem przywalić. Aczkolwiek siła intelektu w zupełności mi wystarczała. W świecie, gdzie trzeba mieć oczy i umysł otwarty. Siła pięści odgrywała naprawdę role mniejszą. A jest to świat cyniczny, gdzie ukrywa się karty. W grze między Światem a Rzeczpospolita Najjaśniejszą. Opowiem wam szczegóły pewnej operacji. Z miasta Londyn miejsca stacjonowania mego. Wiele wątków i wiele nieprawdopodobnych konfiguracji. Z klauzulą: ściśle tajne znaczenia specjalnego. Pisze to jako uciekinier ukryty głęboko. Uzbrojony w karabin i zawsze czujne oko. Mój stary nauczyciel powiedział przed laty. Mniej zawsze coś w skarpecie, bo los jest pstrokaty. A w naszej profesji czasem potrzebne są lokaty. Bo dziś jesteśmy doceniani a jutro nas wyrzucą. Na końcu pieśń żałobną z uśmiechem ci zanucą. Do końca życia będę oglądał się za siebie. I za nie swoje grzechy nie znajdę się w niebie. Psychicznie umarły, mimo że ciało jeszcze żyje. Pokonany, zniszczony do księżyca wyję. Niczym pies skopany przez okoliczności. Bez siły do walki, bez siły do wolności. Ale po kolei… Rozdział I Niesubordynacja Spacerowałem spokojnie nad londyńską rzeczką. Z nieodłączną parasolką i moją czarną teczką. Patrzyłem z dystansu na budynek Brytyjskiego Wywiadu. Który chronił państwo od ostatecznego rozkładu. I otaczał Królestwo dyskretną opieką. Wielokrotnie uśmiechałem się do samego siebie. Że Imperialni nie zawsze wiedzą co się dzieje na ich terenie. Mimo dziesiątek satelit szpiegowskich na niebie. I setek fachowców reagujących w każdej tajnej potrzebie. Mnie nie namierzyli … a może ja nic nie wiedziałem. Aczkolwiek żadnego zainteresowania z ich strony nie widziałem. Znałem ten kraj niczym własną kieszeń. Dla Rzeczpospolitej upiekłam tu niejedna pieczeń. Odwróciłem wzrok, kapelusz poprawiłem. Ulubione kubańskie cygaro z lubością zapaliłem. Szedłem spokojnie brzegiem w kierunku Parlamentu. Minąłem Katedrę wśród turystów odmętu. I po kilku dynamicznych marszu minutach. Zatopiłem wzrok w słynnego Admirała butach. Stał dumnie na kolumnie nad swym imperialnym miastem. Mocarstwowym w przeszłości, dziś z ostatnim toastem. Chociaż nawet jako szpieg zawsze dobrze im życzyłem. I właściwie nic złego przeciw nim nie zrobiłem. Mimo mojej fascynacji i szacunku do kultury. Pamiętałem naszych lotników co bronili ich chmury. A potem zostali sprzedani Imperium Zła na Wschodzie. Gdzie ludzie umierali o chlebie i wodzie. Czas był inny, Rzeczpospolita Niepodległa i Wolna. Zrodzona z popiołów, do wielkich czynów zdolna. Do dziś nie wierzę, że byłem aż tak naiwny. Gdy obraz naprawę był bardzo przeciwny. Na Trafalgar skierowałem się wprost do galerii. Chociaż sztuka zawsze dodawała mi świeżej energii Byłem tam w nieprzypadkowej zawodowej wirtuozerii. Uważałem to za zbędne ryzyko, bo kamer było wiele. Aczkolwiek tłum był tam w każdą niedziele. I to usypiało ECHELON królewski wszechobecny. Gdy uprawiałem ekscytujący szpiegowski proceder niecny. „Coś Panu wypadło” powiedział nagle turysta niepozorny. Ubrany w melonik i płaszcz deszczoodporny. Podał mi gazetę w metrze za darmo rozdawaną. Podziękowałem mu z uprzejmością nieudawaną. I wróciłem do podziwiania historycznych dzieł sztuki. Szczerze podziwiałem wszystkie drobne luki. Które jako artysta widziałem przez me okulary. Plamki farby, które z bliska nic nie przedstawiały. A z daleka w piękny obraz się układały. Gdy wyszedłem na zewnątrz deszcz niewielki padał. Kolejna mokrą wiosnę nam zapowiadał. Aczkolwiek uwielbiałem deszcz, bo zawsze byłem dziwakiem. Rozwinąłem parasol i poszedłem deptakiem. W stronę stacji metra nieopodal galerii. By zniknąć niezauważony w transportu arterii. Mieszkałem nad Tamizą z pięknym na Most Londyński widokiem. Zakochiwałem się w tym miejscu z każdym mijającym rokiem. Gdy piłem poranna kawę z tarasu z miastem u mych stóp. Gorzką samotność szpiega osładzający łup. Zabytkowy osiemnastowieczny budynek i sąsiedzi bogaci. Bankowcy, maklerzy, upadli arystokraci. I święty spokój, by od świata się odgrodzić. I największe służby specjalne za długie nosy wodzić. Pośród mych obrazów, które z pasji malowałem Niejedną tajną operację w tym studiu zorganizowałem. Legenda artysty dla szpiega wygodna. Brak regularnych godzin pracy, wymówka wiarygodna. Bogaci klienci, Nagie kobiety w oknie pozujące. Wizerunek niepokornego artysty nieświadomie budujące. Do komputera i podłączyłem USB pamięć - dodatek do gazety przyczepiony. Laptop niepozorny, ale do wywiadowczej roboty specjalnie przeznaczony. Spojrzałem na listę zadań do wykonania dla Ojczyzny chwały. I coś we mnie pękło, szare komórki eksplodowały. Zawsze byłem niesubordynowany, ale w granicach rozsądku. Zacząłem analizować punkty rozkazu w alfabetycznym porządku. Coś śmierdziało z daleka padliną obrzydliwą i zdradziecką. A ja wiedziałem, że nie wejdę w tę intrygę zbójecką. Skasowałem rozkazy zgodnie z procedurą. Aczkolwiek z wiadomych przyczyn były zaszyfrowane. Zawsze myślałem, że jestem odporny na każdą okoliczność ponurą. Ale tym razem widziałem ze coś złego jest grane. Dla uspokojenia umysłu whisky z barku wyciągnąłem. Zapaliłem cygaro, dymem się zaciągnąłem. Myśl – powiedziałem do samego siebie. Pierwsze gwiazdy pojawiły się na niebie. Otworzyłem okno, na Tamizę spojrzałem. Po raz pierwszy w życiu bardzo się balem. Jako szpieg balansowałem na granicy prawa. W tej dziwnej profesji to normalna sprawa. Ale w tamtej chwili wiedziałem, że muszę zareagować. Rozkazy Centrali do etyki dostosować. Wiedziałem, że to będzie moja klęska sromotna. Przeważył honor, przyzwoitość i Ojczyzna samotna. I przede wszystkim rodzina, do której codziennie dzwoniłem. Która myślała, że w Londynie karierę robiłem. Jeszcze nie miałem planu, aczkolwiek umysł nie dawał mi spokoju. Dopaliłem cygaro i przygotowałem się do nierównego boju. Z małą szansą na zwycięstwo, ale starałem się dodać sobie otuchy. Na wewnętrzny glos rozsądku w tamtej chwili byłem głuchy. Szklankę napełniłem kolejną dawką alkoholu mocnego. Pomyślałem nad treścią rozkazu bezczelnego. Na obcej ziemi mam szpiegować polskich obywateli! Wiem, że nie wszyscy są uczciwi, są też ci sprzedajni. Dla obcych potęg niestety super-wydajni. Grabiący nasz kraj za garstkę nędznych srebrników. Obrzydliwych zdrajców, dobrze opłacanych nędzników. Czy decydenci w Centrali do reszty pogłupieli? Przysłanej listy nazwisk na oczy nie widzieli? Cóż. Moim zadaniem było informacji zdobywanie. Rzeczpospolitej Polskiej interesów zabezpieczanie. Tak! Będę zabezpieczał, bez cienia wątpliwości! Jednak podejrzenia budziła przesłana lista gości. Uspokoiłem się na chwile, bo umysł oficera operacyjnego. Przypomniał mi, że nie raz widziałem patriotę zdegenerowanego. Który w afekcie, a czasem świadomie, z zimną premedytacją. Dla własnych korzyści igrał naszej przyszłości nacją. Nie zawsze prawdziwe były piękne życiorysy. Skrywając haniebne i bardzo krwawe rysy. Musiałem to sprawdzić, musiałem być pewny. Bo nieobiektywny jest umysł, który jest gniewny. Na razie mam rozkazy i raport do napisania. Plan - Uśpić czujność centrali, która się sprzedała. Nie wierzę, że tylko ja w Wywiadzie te zło zauważyłem. I to sprawiło, że rozkazu się wystraszyłem. Chociaż wiele razy o śmierć się oparłem. I z niejednym potężnym wrogiem zadarłem. Tym razem wrogowie byli wśród naszych rodaków. Musiałem powstrzymać tych nędznych robaków. Nie wiem czy to alkohol czy instynkt nie pozwolił mi spać Wrażenie jakby zamknąć oczy … by natychmiast wstać. Podświadomy strach, mimo że na stres byłem odporny. Odznaczony wielokrotnie, aczkolwiek często niepokorny. Odważny by od czasu do czasu postawić się Centrali. Bez obawy, że mój cięty język karierę mi rozwali. Gdy zamykałem oczy śniły mi się koszmary. Widziałem swoich bliskich jakby zza kotary. Zimny pot zalewał zmęczone czoło. Światła Tamizy i tańczące cienie wokoło. Myśli rozproszone i myśli skoncentrowane. W męczącym półśnie na poranek oczekiwanie. Rozdział II Klub Londyński Wstałem następnego dnia, chociaż męczył mnie kac Zrobiłem niesmaczne, aczkolwiek pożywne angielskie śniadanie. Nie było czasu, musiałem wszystko z siebie dać. I zacząć jakiekolwiek mej operacji działanie. Słońce wstawało nad Londynem Nie wypiłem porannej kawy na tarasie. Czułem się pierwszym mej ojczyzny synem. Któremu bardzo zależało na czasie. Wsiadłem do samochodu, przed siebie pognałem. Ulicą prawie pusta, więc gazu dodałem. Na przedmieściach Londynu magazyn odwiedziłem. Nikt mnie nie śledził, schowek otworzyłem. Zabawki szpiegowskie szybko wyciągnąłem. Niebezpieczna grę z przeznaczeniem zacząłem. Tajne spotkanie miało się odbyć w willi wynajętej. W hrabstwa Kent okolicznościach przyrody przepięknej. Na szczęście dużo krzaków było dookoła. Schowałem się w nich i uruchomiłem Oko Sokola. Tak nazywałem sprzęt podsłuchowy. Nagrywający z daleka mikrofon kierunkowy. Ubrałem się w maskującą kurtkę komandosa. Wojskową maskę przyłożyłem do nosa. Wyglądałem jak antyterrorysta wytrenowany. Brązowo czarne założyłem glany. Na rezydencję laser podsłuchu skierowałem. Zakryłem się maskującą siatkę i na stosowną chwilę czekałem. Wyciągnąłem aparat z lunetą do obserwacji. Szukając innych agentów w stanie aktywacji. Stała procedura, bo niewierze, że miejscowa bezpieka. Nie wysłała do Kent swojego człowieka. Lista polskich gości musiała zwracać uwagę. I każdy średnio zdolny analityk zachowałby powagę. Słońce było już wysoko, cisza w eterze jeszcze panowała. Wiatr nagle ucichł, żadna gałązka się nie poruszała. Zanim zacząłem tajne dla wywiadu nagrywanie. Wysiliłem się na wstępnych danych przenalizowanie. Listę gości otwierał generał emerytowany. Bohater wojenny wielokrotnie odznaczany. Twórca supertajnej jednostki elitarnej. Z najlepszych polskich żołnierzy zbudowanej. O ich akcjach bojowych oszczędnie pisały gazety. General przez polityków znienawidzony niestety. Musiał ustąpić i odejść w zapomnienie. Swoją jednostkę zostawić na zatracenie. Dlaczego wywiad cywilny nagle się nim zainteresował? Co on takiego dla nich przeskrobał. Czy trwała jakaś wojna między polskimi wywiadami. Dotychczas może obie strony nie obdarowywały się kwiatami. Jednak panowało ciche dżentelmeńskie porozumienie. Każdy działał niezależnie na swoim terenie. Zobaczyłem samochód do rezydencji się zbliżający. Potem zasłużony General z niego wysiadający. W cywilnym ubraniu nie wyglądał jak szef komandosów. Raczej starszy Pan z burza siwych włosów. Ubrany skromnie, aczkolwiek elegancko. Trzymał się prosto, można rzec dziarsko. Prawdziwy bohater ze starych ułanów szkoły. Wiedział, kiedy być poważnym, a kiedy wesołym. Inteligentny, czyli niezależny, bardzo oczytany. Mimo emerytury, swej ojczynie oddany. Na przywitanie wyszedł drugi gość z listy. Rezydencja była jego to fakt osobisty. Może nie był wysoko w światowym biznesmenów spisie. Ale wystarczająco bogaty by być na finansowym szczycie. Krążyły pogłoski, że władzy ostro podpadał. Bo chciał budować autostrady i łapówek nie dawał. To go wyeliminowało ze wszystkich przetargów publicznych. I większości układów towarzysko diabolicznych. Był bystry i twardy i na początku zniszczyć się nie dał. Ale pewnego dnia wszystko co miał sprzedał. I wyjechał z kraju osiadając na francuskiej Riwierze. Szukając spokoju w naiwnej swej wierze. Mężczyźni uścisnęli sobie prawice. Usiedli na tarasie słońce było już w zenicie. Służący przyniósł kawę i nalał do filiżanek Na tacy poddał talerz obwarzanek. Rozmowę niezobowiązującą między sobą toczyli. Jak minęła podróż i pogoda w tej chwili. Trzeci gość się zjawił, wprowadził go służący. Skierowałem dokładnie mój sprzęt podsłuchujący. Trzecia osobą był polityk dawno zapominany. Kiedyś legenda a dziś wyśmiany i skompromitowany. Pamiętam skandal jaki wybuchł, bo podobno wziął leki. Prawdą jest ze chcieli go otruć agenci obcej bezpieki. Chociaż wszyscy to wiedzieli, że on jest ofiarą. Koledzy partyjni zasłonili go niewdzięczności kotarą. Trzy legendy a jednocześnie trzy skompromitowane postacie. Które tak przypadkiem usiadły przy wspólnej herbacie. Panowie - powiedział Polityk – moja córka została porwana. Otrzymuję maile ze zdjęciami każdego rana. Nic jej nie zrobili i na każdym zdjęciu trzyma gazetę poranną. Z aktualną data by pokazać, że jest dla nich niedotykalną. Oczywiście mam nie zawiadamiać policji. I robić wszystko co zażądają inaczej plan śmierci się ziści. Po policzkach polityka spłynęły dwie łzy. Wyszeptał z bólem: to perfidne szczury i perfidne psy. Mam użyć stare kontakty i na rząd naciskać. By holding kopalnie-huty-stocznie dla korporacji X uzyskać. Biznesmen doznał szoku i powiedział z powagą. To straszne wyszeptał. Jestem tu z wiarą, Że jesteśmy w stanie pokonać wszystkie przeciwności. Dokonać rewolucji i usunąć niegodziwych gości. Widzę, że jesteśmy bezsilni i musimy grać, jak nam każą. W me życie prywatne te sukinsyny też włażą. Mi zagrozili, że ujawnią listę kochanek mojej żonie. Na szczęście nie wiedzieli, że mówią o największym kurwiszonie. Mam na myśli żonę moja na liście już czwartą. Uczciwie mówię, funta kłaków nie watrą. Umowę przedmałżeńską podpisaliśmy przed laty. Udowodnione rogi, żona zostanie bez luksusowej chaty. Ciężko jest znaleźć haki na diabla co się nie ukrywa. Tu się niestety ich władza nie urywa. Oboje nie jesteśmy święci, dlatego małżeństwo idealne. Cyniczne i na pokaz, zatem nie rozerwalne. Wiem, że zaatakują tak bym się nigdy nie pozbierał. I korporacji X działania bezkrytycznie wspierał. Odzyskamy twoją córkę mój drogi przyjacielu. Chociaż na świecie odważnych jest niewielu. Dajmy im na początek wrażenie, że nas przechytrzyli. Zastraszyli i do swych niecnych celów przyłączyli. Musimy ich rozbić, bo nawet tańcząc jak nam zagrają. Zniszczą nas po tym jak nas wykorzystają. Cokolwiek dla nich zrobimy, cokolwiek zdziałamy. Ich życzliwości nigdy zdobyć nie zdołamy. Śmierć lub śmierć mamy inicjatywę diabelską. Wybierzmy śmierć głośną bezsensowna może, ale bohaterską. Odzyskamy twoją córkę jednym telefonem. Pozwól mi łgać, bo chociaż jestem bufonem. To bufonem, który wie, jak kolorowo kłamać I jak największych oszustów kłamstwami załamać. I nie reaguj na to co mowie, zadziałam z wdziękiem moim. Cokolwiek usłyszysz myśl o ukochanym dziecku swoim. To mówiąc Biznesmen wyciągnął telefon z kieszeni. I nim zdążyli otworzyć usta przy stole zgromadzeni. On już rozmawiał i czarował rozmówcę. Witaj Wspólniku zawsze podziwiałem Syndykatu X hufce. Miło mi z wami robić interesy przyjaciele. Chociaż chciałem zaprosić was na moje wesele. A tak, mam w planach ożenek już kolejny. Niestety narzeczona zniknęła, jestem załamany i chwiejny. Chyba ktoś ja porwał, a może zwyczajnie uciekła. Nie chce podpisywać z wami kontraktu, gdy prywatnie dotykam piekła. Wybacz, że ci się zwierzam z korporacji X przyjacielu. Ale ludzi, którym ufam jest bardzo niewielu. Nie wiem co robić, aaa??? Kim jest ta dziewczyna? Blondynka, długie nogi, niestety Ojciec jej to gadzina. Polityk od siedmiu boleści, jedna wielka kpina. Nie znam go osobiście, bo romans trzymałem w sekrecie. Skompromitowany teść to wstyd, sami wiecie. Aaaa???? Znasz dobrego detektywa. Dziękuje, tak się prawdziwa przyjaźń nazywa. Jak coś ustali i namierzy moją ukochaną. Proszę daj znać i postaram się by korporacji sprawę omawianą. Jak najszybciej załatwić z korzyścią dla stron obu. Ależ oczywiście. Nie powiem nic nikomu. Biznesmen skończył, telefon odłożył. Zaskoczonemu Politykowi sprawę wyłożył. Wybacz Przyjacielu, że cienkimi nićmi intryga utkana. Ale dziś zostanie uwolniona twa córka ukochana. Jestem pewien, że Detektyw konferencje zrobi. I wygodną wymówkę dla wszystkich ozdobi. Gdy córka wróci, wsadź ja do samolotu. W Londynie będzie bezpieczna a ty nie będziesz miał kłopotu. Moi komandosi - rzekł General - też będą w samolocie. By zapewnić ochronę biednej sierocie. Moja rodzina też w niebezpieczeństwie się znalazła. Na mojego syna jakaś menda wlazła. Jak wiecie mój syn nie poszedł w me ślady. Wybrał karierę bankowca i wszystkie te układy. Wychowałem go w duchu: Bóg, Honor, Ojczyzna. Jestem z niego dumny chociaż jest jedna blizna. Jak każdy Ojciec marzyłem, że kiedyś będę miał wnuki. Niestety mój syn chociaż stworzony do nauki. Stypendysta, o którego biły się uniwersytety. Odkryłem, że nigdy nie interesowały go kobiety. To mój jedyny syn i musiałem to zaakceptować. I do jego prywatnych spraw się podporządkować. General westchnął, obecni pokiwali ze zrozumieniem głowami. Chcieli go skompromitować – dodał General – dziwnymi fotografiami. Mój syn nigdy nie ukrywał swych skłonności. Wiec nie uległ szantażowi niespodziewanych gości. Aczkolwiek kazałem mu spakować walizkę i ukryć się daleko. Pod innym nazwiskiem i z fałszywą kartoteką. Dopóki nie pokonamy drani z korporacji. Co uczynili nasz kraj obiektem brudnych operacji… To będzie ciężka wojna- rzekł Polityk – już jesteśmy przegrani. Przynajmniej starajmy się pogrążyć tych drani. Kupili już chyba wszystkich łącznie ze służbami specjalnymi. Jeszcze wojska nie ruszyli ze swymi działaniami nielegalnymi. Bo Wojsko już nie istnieje – wszedł w słowo Generał. Wystarczy Armia Harcerek i Kraj już by się nie pozbierał. Wojskowych nikt nie ruszy, bo lepsze kwity mają. I bez skrupułów swoje wojenki rozgrywają. Jesteśmy bezbronni, jesteśmy rozbrojeni. Obawiam się długo nic tej rzeczywistości nie zmieni. Przystąpiłem do waszego tajnego zgrupowania. Bo Ojczyzna jest jeszcze do uratowania. Nie znam się na polityce, nie jestem dyplomatą. Oprócz ciebie przyjacielu każdy z nich jest dla mnie szmatą. Jak to się stało ze nagle obudziliśmy się bez kraju własnego. Może jeszcze na mapie, ale już ubezwłasnowolnionego. Kupa sprzedajnych baranów a mogliby więcej posiadać. Gdyby zrozumieli, że interes narodu więcej mógłby im nadać. Korporacja X nie wie, że się osobiście znamy. Powiedział Biznesmen – My się im nie damy. Ustalmy listę spotkań, ustalmy taktykę. Porywamy się na słonce mając tylko motykę. Aczkolwiek wszyscy mamy umysły nieprzeciętne. Doświadczenie zawodowe i życiorysy piękne. Mimo, że siły zła wielokrotnie nas kompromitowały. Zakopać nas żywcem – uśmiechnął się - jeszcze nie zdołały. Panowie, wznoszę toast na razie angielską herbatą. Za świetlaną przyszłość, mimo iż teraz wygląda na szczerbatą. Leżałem w krzakach przykryty siatką maskującą. Słyszałem w arteriach krew pulsująca. Zobaczyłem narodziny Tajnej Organizacji. Niestety nie byłem w stanie odmówić im racji. Szpiegiem byłem, czyli człowiekiem raczej myślącym. Pozostającym w cieniu i umysłem wojującym. Niesyty kraj, któremu wiernie służyłem. Nie zawsze działał fair to dawno zauważyłem. Układ gonił układy, pieniądze nowy kapitał tworzyły. Systemy co miliony ludzi poza nawias wyrzuciły. Leżałem w krzakach a nade mną papugi ćwierkały. Które w Anglii niczym wróble po niebie fruwały. Kiedyś uciekły na wolność i stały się częścią przyrody. Cieszyły się teraz urokami nieskrepowanej swobody. Papugom się udało, Nam niekoniecznie. Podjąłem decyzje, że zadziałam obosiecznie. Będę cichym Aniołem Stróżem tej malej organizacji Uciekinierów z Polski żyjących na emigracji. Napisze ogólnikowy raport, który wyślę do centrali. By moi mocodawcy w mych intencjach się nie poznali. Rozdział III Piękna Nieznajoma Zamaskowany siatką ciągle w zaroślach leżałem. Więcej rozmów Klubu Londyńskiego już nie nagrywałem Bo Panowie zwyczajnie zeszli z tarasu. A ja starając się nie robić hałasu Spakowałem zabawki do podręcznego plecaka. Sprawa mojej obserwacji była mianowicie taka. Że miałem tylko potwierdzić fakt spotkania. Tak wynikało z tajnego opracowania. Rozkazu nagrywania Panow bezpośrednio nie dostałem. Zwyczajnie niesubordynacją się popisałem. Chciałem wiedzieć co jest w mym miasteczku grane. Dlaczego Wywiad chce obserwować osoby skompromitowane. Dawno wzgardzone i dawno zapominane. Przykryte kurzem historii i przez nią pomiatane. Grupa idealistów i jednocześnie zakładników sytuacji. Uwikłani w siatkę jakiś dziwnych konfiguracji. Cóż będę drążył i będę ich obserwował. Instynkt szpiega tymczasowo niewiele wydedukował. Moje rozmyślania przerwał z oddali głos. Zamarłem z przerażenia a na plecach stanął mi włos. Może jakieś zwierzątka w zagajnik się zabłąkały. Albo Chłopcy Królowej obserwatora przysłały. Bezgłośnie ruszyłem w stronę hałasu. Musiałem ustalić kto wszedł do lasu. Zobaczyłem motocykl nieumiejętnie gałęziami przykryty. Natychmiast przypiąłem mini GPS w plecaku ukryty. Elektronika dawała wygodne możliwości. By móc namierzać niewygodnych gości. Kilka sekund zajęło przypięcie mini nadajnika I ponownie wskoczyłem do zagajnika. Zobaczyłem postać na czarno ubraną. W ciemnych okularach i kominiarką zamaskowaną. Osoba była …w leginsach i miała nogi zgrabne. A górna część nóg zakończona była powabnie. Mówiąc bez cenzury tyłeczek ładnie wyrzeźbiony. Zaskoczenie sprawiło, że byłem onieśmielony. Tajemnicza osoba trzymała w ręku małe urządzenie. Mojego profesjonalnego podsłuchu zaprzeczenie. Amatorski sprzęt co czasem prywatni detektywi miewają. Zwłaszcza, gdy brudy do rozwodów szukają. Czyli za zgrabnymi nogami nie stały żadne służby specjalne. Bo oni by działali bardziej dyskretnie i profesjonalnie. Zamaskowana kobieta motocykl odpaliła. I po kilku sekundach dynamicznie się oddaliła. Co sił w nogach pobiegłem do samochodu. Wiedziałem, że w jej rękach jest forma dowodu. Prawdopodobnie nagranie z tej samej rozmowy. Przejąć urządzenie byłem gotowy. Ruszyłem w pościg, ale wpierw uruchomiłem namierzanie. Tablet w mym aucie rozpoczął poszukiwanie. Na ekranie pojawił się czerwony punkt ruchomy. GPS działał więc byłem zadowolony. Na autostradzie do Londynu odległość zachowałem. Bezpiecznie z daleka motocykl obserwowałem. Czasem znikał mi z oczu, bo niestety auto ma cztery kola I przez nieoczekiwane korki przebić się nie zdoła. Prowadząc samochód za telefon złapałem. Wiadomość tekstową do informatorki wysłałem. Informatorka w londyńskiej policji pracowała. Nieznaczące stanowisko, gdzie się marnowała. Fajna kobieta pochodzenia walijskiego. Wypłata policjantki nigdy nie starczała do pierwszego. Kosmetyki i dobre stroje zawsze kosztowały. A moje dobre serce i oko problem rozwiązywały. Podałem jej tylko numer rejestracji. Odpisała po 20 minutach bez ekscytacji. Już znalem nazwisko, adres też na tacy podała. Ostateczny cios nieznajomej nieświadomie zadała. Adres na Canary Wharf, dobra dzielnica. Gdzie kosztowna jest każda kamienica. Może nie aż tak jak na Chelsea obok milionerów. Jednak dzielnica finansowa należała do biznesmenów. Lub raczej wielkich korporacji trzymających Świat w uścisku. Nowoczesna i okrutna forma niewolnictwa i ucisku. Jechałem za motocyklem niczym śledczy obwodowy. Ryzykując wypadek ponownie wziąłem telefon komórkowy Wbiłem nazwisko kobiety w google wyszukiwarkę. I omal nie stuknąłem autem w nadjeżdżającą smieciarkę. Czyli śledziłem niezależną dziennikarkę ze świata mody. Taka przynajmniej legendę pokazywał jej profil zawodowy. Blondynka, błękitne oczy i zgrabne ciało modelki. Wewnętrzny glos podpowiedział, że będę miał problem wielki. Poczułem ukłucie w sercu i szybko te uczucie odsuwałem. Na celu szpiegowskim fachowo się skoncentrowałem. Imię rosyjskie a nazwisko brzmiało niemiecko. Patrząc na tablet podążałem za punktem zdradziecko. Dalej grzebałem w telefonie ryzykując wypadek na autostradzie. Chociaż ryzyko była częścią mej pracy w zasadzie. Starałam się nie przekraczać granicy rozsądku. Zawsze trzymałem się powierzonego wątku. I dyskrecji by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi. Mimo, że legenda artysty była przeciwieństwem powagi. Kilka artykułów o niej w niemieckiej prasie. Matka rosyjska imigrantka i modelka w pełnej krasie! Ojciec biznesmen z Hamburga z własną stocznią jachtową. Jakiś browar, fabryka i pałac z kolekcją sztuki odlotową. I wypadek, gdzie ciężarówka limuzynę rodziców skasowała. Rodzice, brat i szofer zginęli … Ona cudem ocalała. Mózg mi oszalał hipotezy podsuwając. Czerwony punkt na mapie migał do Londynu się przybliżając. Pełna koncentracja, bo wiedziałem, że muszę ukraść jej nagranie. By nikt na świecie nie wiedział ze w Kent odbyło się spotkanie. Canary Wharf dzielnica drapaczy chmur. Gdzie wielkie korporacje utkały na nas wszystkich sznur. Drogie apartamenty z widokiem na kanały. Nowoczesna Wenecja, gdzie jachty na wodzie stały. Cóż, ojciec Blondynki budował jachty, przyszło mi do głowy. Sport dosyć kosztowny nawet ten niezawodowy. Motocykl się zatrzymał przed apartamentowcem. A ja musiałem udowodnić, że jestem fachowcem. Nie było czasu na drobiazgowe akcji planowanie. Instynkt szpiega w terenie i improwizowanie. Ciemne założyłem okulary co poł twarzy zasłaniały. Czapka z daszkiem i kurtka wizerunku dopełniały. Bluza z firmy kurierskiej widocznym logiem. Male pudełko dostawcy i stanąłem za rogiem. Czekałem aż Blondynka wejdzie do środka. Spotkała mnie pierwsza niespodzianka słodka. Drzwi wejściowe bardzo wolno się zamykały. Dziewczyna wsiadła do windy a one możliwość mi dały. Bym spokojnie wszedł do korytarza głównego. Kilkoma abstrakcyjnymi obrazami ozdobionego. Na ścianie mały wodospad z kanciastych marmurów, Gdzieś w koncie śpiący portier na tle gładkich murów. Zniknąłem mu z oczy i zamiast windy wybrałem schody. Nie zrobiłem tego dla własnej wygody. Unikałem kamer, które dookoła były. By żadnej części mej twarzy nie uwieczniły. Mimo okularów wolałem nie ryzykować. Jak zawsze niepozorny by w cieniu się schować. Z okien widziałem basen portowy i jachty zacumowane. I stanąłem jak wryty, co tu było grane? Po drugiej stronie portu drapacz piał się do góry. Korporacyjnej estetyki architektura zahaczająca o chmury. I potężne logo z ciemnych szyb na dziesięciu poziomach. Potężne logo X, rzucający cień po okolicznych domach. Mogła pracować dla nich - umysł zasygnalizował. I środki ostrożności natychmiast zasugerował. Nie było czasu, musiałem zdobyć jej nagranie. Na później odłożyłem analityczne gdybanie. Przed drzwiami do jej apartamentu wytrychy wydobyłem. I zaryglowane wrota dość łatwo otworzyłem. Najwyżej upozoruję napad rabunkowy. W kieszeni miałem swój pistolet na wszystko gotowy. Moja praca czasem nieeleganckich zagrywek wymaga. Rzeczywistość kontra Ojczyzna, Honor i oficera powaga. Słyszałem odgłos prysznica, czyli los dał trochę czasu. Poruszałem się jak kot by nie robić hałasu. Zobaczyłem urządzenie na biurku lezące. Rzucone niedbale a w nim materiały gorące. Podszedłem i błyskawicznie wyjąłem pamięci kartę. Miałem w garści to co było dla mnie warte. I chciałem natychmiast zwiać niepostrzeżenie Ostatni krok i ostatnie na mieszkanie spojrzenie. I zamarłem ze zdumnienia widząc nad biurkiem ścianę. Blond dziennikarki mody materiały porozwieszane. Fragmenty gazet o sprzed lat tragicznym wypadku. Coś o walce sadowej z siostrą ojca co nie chciała dać jej spadku. I mnóstwo informacji o X korporacji międzynarodowej. Prezesi, Udziałowcy, struktura i zależności machiny biznesowej. I kilka twarzy, które na pierwszy rzut oka z firmą wspólnego nic nie miały. Mój generał, mój polityk i biznesmen w Kent poznany. Nie było czasu na dogłębne rozmyślania. Czas wyjść z mieszkania bez śladów zostawiania. Odwróciłem się od ściany i tylko jeden widok zapamiętałem. Blondynkę z mokrymi włosami i nagim mokrym ciałem. Nie wiem co się stało z mym profesjonalizmem W ułamku sekund wykazałem się wręcz debilizmem. Stanąłem jak wryty olśniony jej pięknem. Zdezorientowany z przyspieszonym w aortach tętnem. Pamiętam tylko ciężki dzban co w rękach trzymała. Greckiej Bogini miłości klasyczna pozycja wspaniała. I ciężkie naczynie nagle się na mojej głowie roztrzaskało. I bezdenną czeluść ciemności mnie wnet zabrało. Rozdział IV Przesłuchanie. Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny. Obudziłem się skrepowany, zawstydzony, bezwolny. Przylepiony do fotela taśmą zwyczajną. Niepozorna i jednocześnie bardzo wydajną. Nie mogłem się ruszyć, działać nie mogłem. Beznadziejnej sytuacji raczej nie pomogłem. Potworny ból głowy i wzrok zamglony. Genialny plan napadu przez Blondynkę obalony. Zobaczyłem ją w szlafrok ubraną. Ciągle z mokrymi włosami, ale opanowaną. Jej twarz żadnych emocji nie zdradzała. Trzymany w dłoni obiekt we mnie wycelowała. To był mój służbowy pistolet podrasowany. Bez numerów seryjnych przez wywiad wykonany. Nigdy nie użyty w terenie, ale zawsze gotowy. Na wszelki wypadek mój dodatek bojowy. Wzrok odzyskiwał ostrość, lecz bol głowy pozostawał. Super szpieg klasą raczej się nie wykazał. To musiałem przyznać, zostałem okiełznany. A dalszy mój los pozostawał nieznany. Piękna Blondynka gnat we mnie wycelowała. Czekam na wyjaśnienia - mocno powiedziała. Zdezorientowany jej pieknymi błękitnymi oczami. Ciągle pamiętając jej nagość ze wszystkimi walorami. Z piekielnym bólem głowy i wstydem, że straciłem atuty. Chociaż zawsze byłem bystry i na cztery nogi kuty. Ona nie jest wrogiem, mój instynkt podpowiadał. Z drugiej strony status więźnia mi nie odpowiadał. Mogę zadzwonić na Policje i jesteś skończony. Napad na kobietę z bronią, jesteś pomylony! Ktokolwiek ciebie wysłał szybko nie zareaguje. Wyciągać ciebie z aresztu nie zaryzykuje. Mogę ciebie zastrzelić a mam dźwiękoszczelne ściany. Potne twe ciało na kawałki i będziesz zapomniany. Nikt nie będzie wiedział, że tu się włamałeś. Kimkolwiek jesteś jak kretyn się zachowałeś. Jesteś Polakiem i pozwól zgadnąć - szpieg nieudany. Artysty wizerunek genialny, aczkolwiek trochę niedopracowany. Załatwiłam ciebie wazonem, do fotela przykleiłam. Nazwisko z twych dokumentów w google sprawdziłam. Niby artysta, nawet masz ciekawe obrazy. Napad rabunkowy nie pasuje, zgodzisz się bez urazy. Rzekła to spokojnie, ale pistolet wycelowany. Zasugerował, że zostałem zdekonspirowany. Argument siły niestety leżał po jej stronie. Zrozumiałem, że tak łatwo się nie wybronię. Chce chronić tych ludzi – odpowiedziałem spokojnie. Sprawa wewnętrzna Polski – nie jesteśmy na wojnie. Nie wiem co się dzieje, wiem, że korporacja ich zabije. W najlepszym przypadku wyleje na nich medialne pomyje. Korporacja porwała córkę znanego polityka. Zakładam, że zrozumiałaś co z ich rozmów wynika. Dlaczego mówimy po angielsku? Rosyjskim tez władam. Dlatego proste zadanie ci zadam. Co dziennikarka modowa robiła w krzakach. Podsłuchując rozmowę Polaków na czworakach. To nie jest czas na wzajemne zabijanie. Tez ciebie sprawdziłem w google wirtualnie. Twój życiorys też nie wygląda banalnie. Bogate dziecko co straciło rodziców w wypadku. Nie wierzę, że w Kent byłaś z czystego przypadku. Dlaczego z okna obserwujesz X korporacje. Co tu się dzieje, kto z nas ma racje? Jestem twoim więźniem i zabić mnie możesz. Ale w ten sposób sobie nie pomożesz. Chce tylko nagranie trzech starszych panów rozmowy. By nikt się nie dowiedział o tematach i mowy. Kobieta milczała rozważając me słowa. Podświadomie czułem, że nie jest jeszcze gotowa. By podjąć ryzyko i uwolnić złodzieja. Jednakże w mym umyśle zabłysła nadzieja. Chodziło o moja skórę, walczyłem o przetrwanie. Nie miało sensu głośne o pomoc wolanie. Byłem więźniem bez pola manewrowego. Musiałem jej dać coś zachęcającego. Pracuję dla polskiego wywiadu – wydusiłem - dostałem polecenie. Potwierdzić czy trzech tenorów spotkało się w terenie. Ryzykowałem dużo ujawniając tajemnice. I ciągle patrzyłem w jej poważne oblicze. Coś złego się dzieje a moi przełożeni. Są bardzo głęboko w to wszystko umoczeni. Jeszcze nie wiem w co, mogę zgadywać, że to gra o wpływy i życie. Pewnych ludzi zniszczą i nowych posadzą na szczycie. Widzę, że interesujesz się trzema Polakami. Ich zdjęcia masz między prasowymi wycinkami. Wstała z krzesła i gniewnie pistolet wycelowała. I mocno prawie w me oczy wykrzyczała. Pytasz czemu do ciebie po rosyjsku nie mówię. Jestem też w połowie Niemką pomylony czubie! Spójrz - wskazała bronią- to zdjęcie brata mojego. Malutkiego chłopca, bezbronnego i niewinnego. On zginał, Ja niestety katastrofę przeżyłam! Po kilku latach okrutna prawdę odkryłam! Nie mam dowodów, ale to nie był wypadek. Na początku sądziłam, że ciotka walczy o spadek. Ale ona to zwyczajna chciwa fałszywa zdzira. Aczkolwiek do morderstwa by się nie zbliżyła. Byłam bogatą nastolatką rozpieszczaną przez tatę i mamę. A ich śmierć postawiła nagle mocną tamę. Wydedukowałam, że ojciec w dziwny układ był wmanewrowany. Po latach się dowiedziałam, że był sterowany. Przez lata budował swe imperium małe. Może nie największe, ale dla nas doskonałe. Korporacja X interesowała się jego jachtami. Zwłaszcza supernowoczesnymi prototypami. Ojciec opracowywał projekt małej łodzi podwodnej. Coś dla bogaczy w technologii niezawodnej. Takie luksusowe jachty dobre na powierzchni i w zanurzeniu. Wyobraź sobie, że masz flotę takich łódeczek. Wiesz ileż rzeczy możesz załadować na taki stateczek? Wyobraź sobie, że to jest niedostrzegalne dla radarów. Niejeden kartel z Kolumbii zapłaciłby mnóstwo dolarów. Zamilka a ja zacząłem rozumieć motywacje kobiety. Ona się mściła za rodzinę i zbierała korporacji sekrety. Skrupulatnie i wytrwale, coś co trwało już lat wiele zapewne. Jej pasja, energia i spojrzenie piękne, aczkolwiek gniewne. Udowadniało mi dobitnie, że w imię rodziny. Jednym ciosem wysłałaby mnie do ciemnej doliny. Zemsta za ukochanych jest zawsze silną motywacją. Piękna Mścicielka z niesamowitą gracją. Możemy sobie pomóc - powiedziałem szczerze. Mimo wszystko dziewczyna działała w dobrej wierze. Tez bym się mścił, gdyby coś spotkało moją rodzinę. Zniszczyłbym okrutnie każdego gadzinę. Chcesz dowalic X korporacji. I w swej misji masz bardzo wiele racji. Być może trzech tenorów z podlondyńskiej stacji. Może ci się przydać w twojej mścicielskiej operacji. Cokolwiek planujesz jesteśmy w tej samej lodzi. Wypowiadając to wiedziałem, że Ona się zgodzi. Korporacja X w Polsce chce przejąć państwowego majątku resztki. Chcę im zagrać na nosie by nie dostali nawet pestki. Gra będzie trudna, bo jest więcej niż oczywiste. Ze polski wywiad sprzedał siebie w ich objęcia krwiste. Korupcja i zdrada piękna blondynko, możesz mi nie wierzyć. Coś we mnie pękło, chcę ich wszystkich namierzyć. I wyeliminować chwasty bez żadnej litości. Pozbawić ich pieniędzy i pozbawić godności. Sam jeszcze nie wiem jakimi sposobami. Zagram z tobą otwartymi kartami. Zlecenie ogólnikowe dostałem dnia wczorajszego. Nie spałem z wrażenia noc całą by dnia dzisiejszego. Zrządzeniem losu wpaść do twego apartamentu. I zapoznać się z kolekcja wazonów z twego asortymentu. Wiedziałem, że się uśmiechnie, ale broni nie opuściła. Wyczułem, iż przyszła najlepsza chwila. Odłożyła pistolet i po nóź do papieru z biurka sięgnęła. Taśmę na mych kończynach energicznie przecięła. Byłem już wolny, mogłem blefować i ja pokonać. Postanowiłem inaczej się zachować. Wyciągnąłem dłoń – Za początek współpracy. Jestem tobie wdzięczny. Ja i moi rodacy. Odwzajemniła uścisk a ja poczułem coś niesamowitego. Do szpiku kości mnie przenikającego. Musze się napić – rzekła i z barku polała dwa kieliszki wódki. Zbyt dużo emocji na dziś – szepnęła - i odczuwam skutki. Wypiliśmy jednym haustem trunek kryształowy. Bol głowy ustal, nagle poczułem się jak nowy. Przez chwile sobie w oczy patrzyliśmy. Po czym jak zwierzęta na siebie się rzuciliśmy. Nie wiem co to było i jakie czynniki tym kierowały. Instynktowne rządze niczym wulkan eksplodowały. Zdzierała ze mnie ubrania a ja szlafroku jej pozbawiłem. I w kosmicznej rozkoszy się z nią zanurzyłem. Rozdział V Morderca To jak mam na imię jest nieważne czytelniku. O swoich czynach piszę w sekretnym dzienniku. Kiedyś byłem w kontrwywiadzie w hamburskim powiecie. Ale jak to w tej branży działa, nic o mnie nie znajdziecie. Wyrzucili mnie z pracy, bo podobno psychopatą byłem. Od tamtego dnia Urząd stworzony do ochrony konstytucji. Nazywam bez ogródek siedliskiem taniej prostytucji. Władałem językami, wysportowany też byłem. Stosowne studia w Hamburgu z wyróżnieniem ukończyłem. Wyrzucono mnie jak psa, ale się draniom nie dałem. Nowa ścieżkę przeznaczenia dla siebie wybrałem. Prawdą jest, że wykończyłem bez litości kilkunastu śmieci. Dla Ojczyzny byłem w stanie poświęcić obce dzieci. Słowa moralność nie znalem, skrupułów też nie miałem. Wrogów państwa bez mrugnięcia okiem zabijałem. Te cieniasy z centrali domyślali się, ale dowodów nie mieli. A za kraty mięczaki wsadzić mnie chcieli. Oficjalny powód zwolnienia podano mi błahy. Wiedziałem, że byli przerażeni analityczne patałachy. Wiec zostałem niezależnym konsultantem prywatnym. Oficjalnym zajęciem wysoko płatnym. W korporacji X znalazłem azyl doskonały. A moje zdolności wielokrotnie im się przydawały. Wiedziałem, że kryminalni czekają na mą wpadkę. A ci od Konstytucji tez chcą wysłać mnie w odsiadkę. Jednak jak powiedziałem te miękkie od Konstytucji cieniasy. Nie mieli jaj, odwagi i nie mieli klasy. Korporacja nigdy nie mówiła wprost czego ode mnie chciała. Oficjalnie w papierach nic nie zapisywała. Działania specjalne i ochrona korporacji. Były wygodnym dodatkiem firmowej narracji. Neutralizacja zagrożeń i inne eufemizmy. Oksymorony, ceregiele i inne neologizmy. W razie wpadki wina korporacji była nie do uwodnienia. Dla mnie ryzyko, ale kasa wielka do zarobienia. Miałem tez drużynę zabijaków bez litości. Najgorszych z najgorszych zbieraninę krwaych gości. Lub najlepszych z najlepszych w morderczym rzemiośle. Ekspertów w swoim fachu dodam wyniośle. Moja prywatna grupa mocnego uderzenia. Atakująca dotkliwie, z zaskoczenia i zawsze z cienia. Jeden błąd popełniłem, ale nikt o tym nie wiedział. Wiele lat temu byłem kierowcą co w ciężarówce siedział. I w imię korporacji zmiażdżył rodzinne całą. By przed lustrem się szczycić korporacji chwałą. Ukradłem samochód by wyeliminować zagrożenie. Hamburskiego stoczniowca wysłałem w zapomnienie. Do dziś nie wiem jak ta smarkula przetrwała. Do dziś nie jestem pewny czy twarzy mej nie zapamiętała. Niestety nie mogłem jej dobić, gdy zobaczyłem zdjęcia w gazecie. Wtedy korporacja by wpadła, sami pewnie wiecie. Z doświadczenia wiedziałem, że rodzina to rzecz święta. A zbrodnie na bliskich każdy zapamięta. I zemsta jest tak naturalna jak to, że słońce wstaje. Myślałem o smarkuli jedząc każde śniadanie. Bylem pewny, że kiedyś nastąpi czas eliminacji. Blondynka prędzej czy później pójdzie do kasacji. Dopóki żyła była dla nas wszystkim zagrożeniem. Dzięki spadkowi dysponowała bardzo wielkim mieniem. Gdyby wiedziała kto za jej tragedia stał. Niejeden płatny zabójca nauczkę by nam dał. Nie doceniłem dziecka, które niepostrzeżenie kobietą się stało. I na dobrego przeciwnika powoli wyrastało. Obserwowałem ją z zawodowym zaciekawieniem. Jak starała się udawać ze jest nieznaczącym zerem. Że jest naiwna i słodka jak na blondynkę przystało. Że unika wszystkiego co by jej nie wypadało. Grała dobrze, ale ja też głupi nie byłem. W kruchej kobiecie godnego przeciwnika zobaczyłem. Po latach po tajemniczym zniknięciu kliku ludzi z korporacji. Poderznięte gardła i wiele podobnych wariacji. Wiedziałem, że Anioł Zemsty rozpoczął wendetę. Ze ona to lubi, to jej religia, że ma z tego podnietę. Czułem jej satysfakcje, gdy obserwowałem jej mieszkanie. Jak mężczyźni są na każde jej zawołanie. Widziałem, jak budziła się w nocy łzami zalana. Gdy przed zdjęciami rodziny padała na kolana. Koszmary do niej wracały i wiedziałem, że nie zazna spokoju. Dopóki nie wyśle nas wszystkich do gnoju. Nienawidziłem ją i uwielbiałem jednocześnie. Ale zabijać jej nie chciałem przedwcześnie. Miałem tyle okazji jednak chciałem wiedzieć, czy jest sama. Czy ma wspólników ta moja kameliowa dama. W korporacji się bali, że tajemniczy mściciel też ich dopadnie. Kazali mi sprawdzać wszystkie tropy bardzo dokładnie. Analizować wszystkich co w interesie firmy na zawsze zniknęli. A były to dziesiątki, żadnego nazwiska nie pomieli. Tylko ja wiedziałem, że mściciel jest jeden i do tego niepozorny. Że duch morderczyni szaleje nieokiełznany i wolny. Była konsekwentna, a ja chciałem cynicznie wykorzystać jej operacje. Niecierpliwie czekałem, kiedy to Ja przejmę korporacje. Ona zabije swych wrogów a mych pracodawców. Wyrachowanych finansistów i jej rodziny oprawców. Moje prywatne sny o potędze i sny o władzy mroczne. Sprawiły, ze działania mścicielki były dla mnie pomocne. Niech dziewczynka zabija i niech się wypala. I nieświadomie dla mnie mokrą robotę odwala. Zadzwonił Prezes Główny, był zestresowany. Kolejny funkcjonariusz firmy zamordowany. Zmiażdżony samochodem, śmierć bardzo niehumanitarna. Przerażona stara twarz Prezesa: ohydna i owalna. Kazała mi znaleźć sprawców i zdecydowane podjąć kroki. Obiecałem zaangażowanie, że zaczynam bez zwłoki. Że wszystko robię co w konglomeratu mocy. Że działam energicznie jak zawsze pod osłoną nocy. Obiecałem że, zagrożenie wkrótce zostanie zlokalizowane. Skutki naprawione, czynniki sprawcze rozpoznane. Kłamstwo było moim prawdziwym imieniem. Czułem się z nim dobrze, intryg bohaterem. Ale bywały noce, że to Ja z krzykiem się budziłem. Miewałem koszmary, że się w labiryncie zagubiłem. A lustra w snach wskazywały drogę fałszywą. I wszędzie widziałem twarz blondynki urodziwą. Te niebieskie oczy zimne, inteligentne i wyrachowane. Widziałem w snach jej noże do ciosu przygotowane. Które wbijają się boleśnie we wszystkie moje organy. Krew płynęła powoli, a ja byłem strachem sparaliżowany. Budził mnie mój własny krzyk, sięgałem po butelkę. Stojącą przy posłaniu wierną pocieszycielkę. Wtedy w chwilach samotności obiecywałem, że szmatę zabiję. Ale potem strach mijał i stwierdzałem, że tę żmiję. Jeszcze przytrzymam na świecie, bo chciwość wygrywała. I na stosowniejszy moment czekać mi kazała. Korporacja to wpływy i wielkie biliony. A ja do bycia milionerem byłem stworzony. Poczekam… Ostatni wizytor Blondynki przyciągnął uwagę. Wtedy zrozumiałem sytuacji powagę. Wykręciłem prywatny numer do Szefa Najwyższego. Sprawie Polski – zażądałem - nadać znaczenia priorytetowego. Ich wywiad prawdopodobnie stoi za zabójstwami. Jeszcze nie mogę podzielić się dowodami. Uważam, że musimy wywołać tam sytuacje kryzysowe. Przejąć ostatecznie kopalnie, stocznie i lasy państwowe. Ogromne zasoby i miliardy dolarów do zarobienia. Dla dobra operacji Rząd jest przeznaczony do obalenia. Mamy już nowych ludzi przygotowanych. Odpowiednio opłaconych i poinstruowanych. Te psy się zadowolą rzuconymi z pogardą nędznymi ochłapami. A my będziemy dysponować prawdziwymi zyskami. Dzięki Bogu ich klasa polityczna jest zakompleksiona. Krótkowzroczna i do prawdziwej potęgi nie stworzona. Prezes zadowolony analizy wysłuchał. Z chciwych jego nozdrzy ogień chciwości buchał. Psy można zastraszyć a reszta ogony podkuli. Pozbawią swoich obywateli ostatniej koszuli. Moje ostatnie zdanie jak muzyka zabrzmiało. Świetlistą przyszłość dla mnie zapowiadało. Rozdział VI Odkryte Karty Czas się zatrzymał a Ja rozkoszowałem się jej nagością. Opowiadała cicho z jaką zetknęła się z podłością. Lata depresji i wyrzutów sumienia, że przetrwała. By skończyć swe życie odwagi nie miała. Chciała do Taty, Mamy i Brata małego. Aż pewnego dnia postanowiła złapać tego Złego. Zwyczajnie wstała, łzy z twarzy otarła. Z samą sobą ostatecznie i dramatycznie się starła. To było jak nirwana i religijne uniesienie. Co wiedzie duszę na zbawienie i na pokuszenie. Zdławić bul by nikt nie wiedział co w duszy grało. Cierpienie bez celu nic jej nie dawało. Zaczęła biegać i ćwiczyć wschodnie walki sztuki. Miała lat szesnaście, nie chciała zaniedbać nauki. Ciotka psychologa natychmiast zawołała. Nagła zmiana bardzo ją zdezorientowała. Dziewczyna nauczyła się grać, optymistkę udawać. zaczęła tez nagle niewygodne pytania zadawać. Kilka lat drążyła Ojca wynalazki i sekrety. Wiele dokumentów zniknęło tajemniczo niestety. Sprawa zainteresowania morderców z X korporacji. Wypłynęła po kolejnej jej ciotki chciwości wariacji. Chciała majątek brata przejąć egoistycznie dla siebie. Sprzedać wszystko co się da, by znaleźć się w niebie. Stoczni jachtów przyglądało się konsorcjum dziwne. Ciotka sprzedała tez po cichu interesy piwne. Browary nigdy mej nieoczekiwanej kochanki nie interesowały. Pasję Ojca odziedziczyła, jachty ją pociągały. I w tych jachtach tkwiła tajemnica tragedii rodzinnej. Walka z ciotka pokazała ze Blondynka jest osobowości silnej. Nie była pełnoletnia, ale jeszcze istniało prawo sprawiedliwe. Które zablokowało działania ciotki szkodliwe. Stocznia ostatecznie upadla, bo jej pracownicy. Przenieśli się do konkurencji w wielkiej tajemnicy. Dzieło Ojca upadło i jego podwodnych lodzi projekty. Stały się własnością morderczej biznesowej sekty. Nieskrepowana nagością zawiłości syndykatu tłumaczyła. Wskazując wydruki, które na ścianie zawiesiła. Nie mogłem oderwać wzroku od jej zgrabnego ciała. Brazylia, Chiny, Rosja – szczegółowo wyjaśniała. Nikt nie wie kto jest rzeczywistym właścicielem pajęczyny. Hamburg czy ktoś z brytyjskiej Na Canary oficyny. Przez okna widziałem Logo po drugiej stronie basenu portowego. Prostego w przekazie, czarnego i bardzo wyraźnego. Zaczęłam ich eliminować – powiedziała z taką naturalnością. Nie mogłem uwierzyć ze Anioł postępuje z brutalnością. Ta firma to śmierć – powiedziała zgadując myśli moje. Przejęli wiele przedsiębiorstw stosując rozboje. Każdego kto im się przeciwstawi mordują bez ceregieli. Policjantów, Polityków, dziennikarzy co się nie ugięli. To, że twoich trzech tenorów ciągle przy życiu trzymają. Świadczy, że albo bardzo ambitne plany dla nich mają. Albo trzech Polaków ma coś co jest w stanie Corpo X rozwalić Wiesz jak bardzo chce tym draniom dopalić. Podpisałabym pakt z diabłem, bo to moja misja dziejowa. Pocałowała mnie i dodała – jak widzisz na pakt jestem gotowa. Bylem tym Diabłem, ale natychmiast odpłynąłem z nią do Raju. Działałem nieracjonalnie niczym człowiek na haju. Jednak te ciało, te oczy i szczery smutek, gdy wspominała o rodzinie. Sprawiały, że zanurzałem się w nią jak w wytrawnym winie. Zapominaliśmy o brutalnym świecie dosłownie za szybami. Byliśmy przypadkowymi kochankami z prymitywnymi żądzami. I to było piękne, to było odurzające, to było metafizyczne. W pewnym momencie spojrzałem w jej oczy prześliczne. Musimy ich pokonać – powiedziałem - unicestwić na wieki. Uśmiechnęła się i uniosła swe smutne powieki. Kilka lat już ich rozwalam i rozwalić nie mogę. Budzę się wypalona, ale gdy na podłodze stawiam nogę. Energia i gorycz sprawiają, że wracam do wojny nierównej. Bez gwarancji wygranej, przez to bardzo zgubnej. Mam chwile zwątpienia, mam tez chwile wiary niepokonanej. Każdego poranka wstępując do przyszłości nieznanej. I boje się, że nie pokonam syndykatu kryminalnego. Ze nie odzyskam dzieciństwa i czasu straconego. Mogę ich tylko kąsać i pojedyncze głowy ucinać. I bez względu ilu drani będę brutalnie wyrzynać. Ta hydra zawsze się odradza większa i silniejsza. Z każdym miesiącem chciwsza i potężniejsza. Jaką rolę mogą odegrać twoi zastraszeni rodacy. Skoro Korporacja ma ich wystawionych na tacy. Albo twoi podopieczni są odważni, albo bardzo głupi. Cokolwiek planują nikt tego nie kupi. Syndykat Zbrodni ma oddziały na całej Ziemi. Musimy zrobić coś wielkiego co sytuacje zmieni. Musimy działać ostrożnie by wilki nas nie pożarły. Ale to chyba już wiesz mój asie wywiadu upadły. Działanie małymi krokami jest ważniejsze niż stagnacja. Wtrąciłem w jej wykład., zaś Ona przyznała, że to racja. Czy Oni mają slaby punkt, w który można uderzyć? Czas przestać gdybać i zwyczajnie w nich uderzyć. Tak maja – odpowiedziała – Ich silą jest terror a nie kapitał finansowy. Dlatego Syndykat do każdej zbrodni jest gotowy. Ponownie zrelaksowana i naga podeszła do tablicy. Zlepek zdjęć, strzałek i połączeń w korporacji szachownicy. Mikro łodziami podwodnymi mego taty przemycają narkotyki. Stocznie w Polsce są potrzebne by podnieść wyniki. Wielkich lodzi podwodnych nie kupisz na bazarze. We własnej stoczni służba zrobi wszystko co Pan nakaże. Jest oczywiste, że sponsorują kilku polskich polityków. Wszystko w imię zysków i ekonomicznych wyników. Miliardy z kokainy trzeba wrzucić w obieg bankowy. Gotówka w sejfach to towar pożądany, ale już zabytkowy. Milion ukryjesz, ale miliardy to już problem gotowy. Wagony kasy to raczej rzecz ciężka do ukrycia. Dlatego polskie kopalnie są znakomite do użycia. Nie by tam zagrzebywać pieniędzy wory. Tylko księgować większej kopalni wytwory. Do tego dodać jakiś bank pod polską banderą. Będziecie się mierzyć z nową kryminalną erą. Instytucje Polskie są słabe i podatne na korupcji smak. Nie zaprzeczaj Oficerze to wasz zabójczy rak. Chciałem zaprotestować niestety zbyt dużo w służbach widziałem. Niejedne dziwne wydarzenie w umyśle zapisałem. Mój telefon wydał sygnał, krótka wiadomość tekstowa. Prosty szyfr, Wujek wpadł z wizytą do Szekspirowa. Praca wzywa – powiedziałem i ubrałem błyskawicznie. Pocałowałem ja w usta i w oczy prześliczne. Zadzwonię później i błagam nie działaj na skróty. Uśmiechnęła się do mnie pokazując gestem niezamiecione skorupy. Odwzajemniłem uśmiech, kiwnąłem głową. Ta dziewczyna na wszytko miała odpowiedz gotową. Nie mogłem się powstrzymać i ponownie pocałowałem. Poczekaj – zawołała i podbiegła do biurka kołysząc swym zmysłowym ciałem. Weź to na wszelki wypadek – napisała coś i podała skrawek papieru. O tym sekretnym miejscu wie ludzi niewielu W Southampton prywatny dok jachtowy. I mój mały stateczek na wszystko gotowy. Bron, gotówka w sejfie i zapasy by nie zaznać głodu. Łódź motorowa łatwa w obsłudze jak prowadzenie samochodu. Jeśli coś się ze mną stanie, uciekaj bez zastanowienia. Na wszelki wypadek mówię ci dowiedzenia. Serce każe wierzyć w kolorowe i optymistyczne zakończenie. Ale umysł twierdzi, że będzie koniec i ziemi trzęsienie. Zaskoczony dałem sobie wcisnąć adres sekretny. I przed wyjściem odebrałem jeszcze pocałunek namiętny. Będziemy żyć długo i szczęśliwie aż do późnej starości. I będziemy tańczyć walca na grobach tych jegomości. Proroctwo moje wypowiedziane ze szczerością. Wypłynęło z nagłego uderzenia miłością. Rozdział VII Wujek Jako oficer specjalny miałem zakaz zbliżania się do Ambasady. Oficer opiekun Wujek też trzymał się tej profesjonalnej zasady. Niby turysta z lotniska pojechał wprost na spotkanie. Zasada szpiega - za wszelka cenę unikać uwagi przyciągania. Muzeum Dulwich kolejny punkt kontaktowy. Na mapie Londynu budynek prestiżowy. Pierwsze Publiczne Muzeum Imperium Brytyjskiego. Stworzone z kolekcji obrazów ostatniego Króla polskiego. Uśmiechnąłem się gorzko na myśl o Królu Stasiu. Kiepskim polityku i kiepskim tez kochasiu. Bo przez jego miłość do Niemki, która stała się Carycą. Przez dwieście lat Polacy pisali cyrylicą. A druga polowa Polaków budowała Niemiec potęgę. Na wierność Cesarza składając uroczystą przysięgę. A my Polacy naród bardzo szczodry …bez urazy. Za darmo daliśmy Brytyjczykom Króla Stasia obrazy. Wujek czekał przed portretem Poniatowskiego. Raport z działalności w terenie skierowałem do niego. Ostatni Monarcha Polski patrzył na nas wyniośle z obrazu. Twarz agenta Wujka dla kontrastu nabrała dziwnego wyrazu. Oglądałeś dziś wiadomości? - Spytał i na odpowiedz nie czekał. Nie miałeś czasu – z wyjaśnieniem nie zwlekał. Dziś rano artykuł poszedł w opozycyjnej prasie. Ze Minister Finansów ma na boku rudą kochasię. Nie takie skandale przechodziły w Polsce bez echa. Minister Finansów był głupi lub miał niestety pecha. Podobno ruda kochanka nieletnia była. I niechcący w starym ministrze się zadurzyła. Gazeta twierdzi, że ma zdjęcia kompromitujące. Naszego Ministra dwuznaczne kontakty pokazujące. Jako Oficer wywiadu doświadczony i stary. Nie daję artykułowi ani grama wiary. Nieletnia kochanka ma siostrę już dorosłą. Wyglądają jak bliźniaczki z ta rudą urodą wzniosłą. Prowokacja tania, ale bardzo skuteczna. Kryzysu średniego wieku pokusa odwieczna. Facet nie jest święty, ale to była osiemnastolatka. Nieszczęśliwa dziewczyna pochodząca z półświatka. Zapewne kasę wzięła lub to na niej wymuszono. I zdjęcia jakoby z nieletnią siostrą do prasy puszczono. Ktokolwiek za tym stoi, a ja mam swoje zdanie. Zniszczy obie dziewczyny, że ślad po nich nie zostanie. Milczałem i najświeższy skandal obyczajowy analizowałem. W umyśle rewelacje do opowieści mej kochanki dodawałem. Czy są inne skandale – spytałem -czy tylko ten jedyny? Czy tylko jeden minister wpadł w objęcia jakiejś dziewczyny? Otóż nie – Wujek westchnął – I to jest bardzo zastanawiające. Dla mnie to wygląda jak przedstawienie ostrzegające. Minister Sprawiedliwości też ma coś na boku. Okazuje się, że kocha chłopców małoletnich z doskoku. Obaj wiemy, że to gej ukryty, ale dzieci to rzecz święta Zona na pokaz, która potulnie swoją rolę pamięta. Czyli mamy już dwóch pedofili na stanowiskach strategicznych. Z punktu widzenia Państwa instytucji ważnych i newralgicznych. Oczywiście wymiana nastąpi co Premier szumnie zapowiedział. Niestety o pewnej rzeczy on jeszcze się nie dowiedział. Mój informator przysłał maila zakonspirowanego. Ze dziennikarze już maja Premiera ugotowanego. Jutro pójdzie artykuł o jego działaniach skorumpowanych. I milionach euro w Maltańskich bankach zaksięgowanych. Wiemy obaj, że to oszust i ma trochę w skarbonce. Ale nie jest głupi. To jest jasne jak słońce. Mamy przewrót pałacowy w naszym pięknym kraju. A my z oficerowie wywiadu niestety nigdy nie żyliśmy w raju. Nie jesteś naiwny i musze dać ci przestrogę Bądź gotowy na wszystko nawet na nową drogę. Łamię protokół i wiem, że możesz mnie zaraportować. W Centrali szeptają, że będziemy musieli się schować. Wszystkie pozytywne działania są torpedowane. Najgorsze sprawy natychmiast pod dywan zamiatane. Agentura się panoszy, a gdy chcemy zareagować. Zagrożenia dla ojczyzny skutecznie wyeliminować. Jakiś polityk natychmiast się znajduje. I jak bandzie harcerzy nam rozkazuje. Mam ci przekazać rozkaz mniejszej aktywności. Czyli badanie nastrojów miejscowej społeczności. Analiza polityczna Imperium i jak to na nasz Kraj wpływa. Kompletna sciema, niestety wygrała opcja chciwa. Już nawet nie kryją pozorów nasi politykierzy. Aby była kasa i stanowiska a Naród im ślepo wierzy. Jesteśmy słabi, Istniejemy wirtualnie na Europy mapie. Chciwi rządzący i wystraszeni lub bezmyślni gapie. Słuchałem Wujka z pewnym przerażeniem. Albo prowokacja, albo sam był za podważeniem Cichych lub jawnych zmian jakie za kurtyną zachodziły. I naszej Polsce ewidentnie i tragicznie szkodziły. Nie mówiłem nic, bo chciałem jakoś wybrnąć z sytuacji. Nie oszukiwałem sam siebie, bo Wujek miał wiele racji. Czyli mam zasłużone wakacje – powiedziałem bez przekonania. Może rzeczywiście czas odpocząć do następnego zadania. Politycy przychodzą, politycy też odchodzą pełni odrazy. Tak było zawsze, gdy my stoimy na Rzeczpospolitej straży. Bez względu na to jaki cynik chwilowo nad Wisłą włada. Bronimy kraju, bo to nasza święta oficerów zasada. Cieszę się, że jeszcze wierzysz w ideały młodości. Odpowiedział Wujek – Świat zaś jest pełen podłości. I nie każdy patrzy na świat twoimi optymistycznymi oczyma. Obawiam się, że nasz kraj tego przewrotu nie wytrzyma. Rozbito w nas brutalnie poczucie narodowej jedności. We własnym kraju zaczynamy mieć status gości. Ale to nasza wina, bo my oficerowie cicho siedzimy. My twardziele ze służb specjalnych ryzyka się boimy. Cóż mogę dodać przyjacielu ciągle jeszcze młody. Jako wytrawny oficer wywiadu i doświadczony analityk zawodowy. Powiem jedno – rozkazy nie zawsze są uzasadnione. Zanim coś zrobisz zastanów się, po której stoisz stronie. A teraz życzę ci powodzenia czas wracać do centrali. I modlić się by cwaniacy wszystkiego do reszty nie rozebrali. Teraz masz wakacje, wypoczywaj i czekaj na nowe polecenia. Twojego statusu oficera stan wewnętrzny nie zmienia. Nasze oczy się spotkały i zobaczyłem szczery smutek. Zawsze myślałem, że oficer prowadzący to prawdziwy dupek. Jednak w tamtej chwili odkryłem, że był częścią machiny. Kiedyś sprawnie działającą, ale teraz w stanie ruiny. Uścisnęliśmy dłonie i zostawiliśmy Króla samego Z wielkiego portretu na Brytyjczyków z góry patrzącego. Już nie pamiętam, kiedy miałem dzień tak intensywny. Rozpoczęty kacem, potem pościg za Blondynką dziwny. I moje życie zmieniło się w zaledwie kilka godzin. Zastanowiłem się nad losem wielu nieświadomych rodzin. Przewroty placowe ich najczęściej boleśnie dotykają. Nawet jeżeli tego jeszcze nie dostrzegają. Polityka mnie nigdy tak naprawdę nie interesowała. Tylko tyle ile profesja szpiega tego wymagała. Mawiają ze każdy oficer wywiadu zna się na polityce. Ze często lawiruje przeciwstawiając się niejednej klice. Politycy przychodzą, politycy odchodzą. Jedni się sprawdzają a inni zawodzą. Byłem wolny wiec mogłem jakoś się temu przeciwstawić. Dokopać korporacji, skorumpowanych władców na żer wystawić. Wysłałem wiadomość do mojej pięknej kochanki. Nagle zapragnąłem spędzać z nią wieczory i poranki. Uważaj na siebie – wystukałem na telefonu klawiaturze. W Polsce nasi wspólni znajomi już zaczęli burze. Jeżeli masz jakąś bron nos to zawsze przy sobie. Na wszelki wypadek załóż, że syndykat się o tobie dowie. Odpisała: dzięki, dam rade i dodała ikonkę uśmiechniętą. Wsiadłem w samochód i pojechałem dalej droga krętą. W wynajętym magazynie zabawki schowałem. Ze sobą na wszelki mały pistolet zabrałem. Sprawdziłem metalową szafkę z kilkoma paszportami. Tez miałem koperty z euro i dolarami. Kilka tysięcy w myśl niepisanej, ale realnej procedury. Gdybym wpadł jako szpieg lub gdyby inne ciemne chmury. Nakazały znikniecie z Londynu, szybkie i niezauważalne. Niestety takie rzeczy są nieprzewidywalne. Sprawdziłem na wszelki wypadek moje konto sekretne. Zarabiałem dobrze, ale odkładałem dyskretnie. Konto bez nazwiska i imienia w raju podatkowym. Otwierane hasłem i dla mnie zawsze gotowym. Ciche marzenie miałem w głębi duszy Na emeryturze zamieszkać w tropikalnej głuszy. Ze słońcem, widokiem na morze i kokosowymi palmami. I odkładałem na to co miesiąc małymi sumami. W moim apartamencie z pięknym na Most Londyński widokiem. Zjadłem coś szybko i popiłem owocowym sokiem. Potem padłem ze zmęczenia i zasnąłem po chwili. Śnił mi się koszmar ze jacyś ludzie mię zabili. Surrealistyczne X logo powiewało na banderach. A ja składałem kaktusy na poległych bohaterach. Rozdział VIII Planowanie Ataku. Obudził mnie telefon od mojej nieoczekiwanej kochanki. Nie takie w marzeniach miałem z nią poranki. Włącz telewizor – zażądała – I powiedz Mi co z tego wynika. Korporacja dotrzymała słowa i wypuściła córkę polityka. Wylądowała ma Heathrow i tam doszło do incydentu. Ktoś strzelił do niej, lecz nie trafił i doszło do zamętu. Sprawca nieznany uciekł co było nie do pomyślenia. Lotniska brytyjskie są bezpieczne i nie do ruszenia! Ktokolwiek to zrobił – odpowiedziałem – Postraszyć ja chciał Rzekomo nieudanym zamachem sygnał wszystkim dal. Porwali ja i mogli zabić bez żadnych ceregieli. Pokazali Politykowi widowiskowo, że się nie ugięli. Mogą w każdej chwili brutalnie zareagować. Nawet na bezpiecznej ziemi jego spacyfikować. Co robimy? – Spytała – Bo chyba jesteśmy wspólnikami. Chciałem odpowiedzieć, że jesteśmy też kochankami. Jednak ugryzłem się w język i dopowiedziałem spokojnie. Ze warto się spotkać i zastanowić co dalej na wojnie. Przyjedź – powiedziała krótko – a ja natychmiast wykonałem sugestie. Szybki prysznic a potem wskoczyłem w samochodową bestię. Oczywiście podróż przez korki sprawnie nie przebiegała. Gdy zapukałem do drzwi, Ona już czekała. Ponownie eksplozja zmysłów zagłuszyła rozumowanie. Bez słowa powitania zdarła ze mnie ubranie. Bezwiednie dałem się zaciągnąć na kanapę w salonie. Nie myśleliśmy o nadciagającym Armagedonie. Głaskałem jej włosy, oboje milczeliśmy. Ciesząc się krótkim epizodem, bo oboje wiedzieliśmy. Gdzieś w zakamarkach ciała, umysłu i duszy. Po rzęsistym deszczu przyjdzie okres suszy. Słońce będzie świeciło, lecz niekoniecznie by ogrzać ciała Czekała nas wojna na wszystkie możliwe działa. Potem jak by nigdy nic śniadanie spokojnie zjedliśmy. Już ubrani i zrelaksowani o głupstwach gadaliśmy. Podświadomie odsuwając tematy bardzo niebezpieczne. Rzeczywistość zawsze wraca a szczęście nie jest wieczne. Co robimy – spytała cicho, gdy na taras przeszliśmy. Na złowrogie logo po drugiej stronie portu patrzyliśmy. Teraz zrozumiałem, dlaczego te sąsiedztwo wybrała. Moja piękna kochanka tak otuchy sobie dodawała. Widząc proporce wrogów wiedziała, że nie może zrezygnować. I zemstę sprzed lat konsekwentnie realizować. Możemy ich kąsać – westchnąłem - w ich punkty wrażliwe. Wszyscy boją się mediów, ujawnijmy ich tematy drażliwe. Sprawmy by świat nagle zaczął się przyglądać. By państwa, gdzie korpo urzęduje zaczęły wyjaśnień żądać. W Polsce udało im się przejąć władzę zaś mój kraj się wali. Mamy kryzys polityczny i wysyp nieoczekiwanych skandali. Wywiad właściwie nieoficjalnie już wysłał mnie na wakacje. Mam teraz czas i chętnie stworzę własną operację. Mogę ruszyć tajne służby Jej Królewskiej Mości. By się obudziły i trochę nadszarpnęły z korporacji gości. Bez względu na to co powiemy o tym wyspiarskim kraju. Oni nie lubią jak ktoś zbyt bezczelnie panoszy się w ich raju. Strzelec z lotniska już pewnie ich zelektryzował. Publicznie upokorzył a potem się schował. Być może jest to pierwszy błąd syndykatu kryminalnego. Arogancja zawsze prowadzi do upadku niechybnego. Czy nie myślałaś by pójść ze swoimi ustaleniami do prasy? Zrobić skandal narodowy najwyższej propagandowej klasy? Nie – zaprzeczyła – Bo ja chcę ich eliminować w ciszy. By zaczęli popełniać błędy niczym wystraszone myszy. I błąd popełnili na lotnisku - wątek podchwyciłem. Nasz Polski biznesmen też jest ważny dla nich – zaznaczyłem. Zrobili mu przysługę i jednocześnie widowiskowo ostrzegli. Ale jestem pewien, że już ich szukają z MI-5 chłopcy przebiegli. Mam pomysł szalony, lecz tez spektakularny. Na pierwszy rzut oka nieprzemyślany i nieprofesjonalny. Wysadźmy ich biuro i do każdej gazety wyślemy ich brudy. Zobaczysz ze nagle wyjdą ich wszystkie psy z budy. I zacznie się na nich bezlitosne ogólnoświatowe polowanie. Chłopcy Królowej będą ich zjadać bez soli na śniadanie. Przykład brytyjski osłabi ich na kilka tygodni. A my będziemy mieli czas na odpalenie nowych pochodni. Trochę to partyzanckie – zauważyła – ale czy my mamy cos do stracenia? Co się wydarzyło w przeszłości …jest nie do odwrócenia. Jestem zmęczona i chcę uciec gdzieś na koniec świata. Nic nie zwróci mi rodziców, nic nie zwróci mi brata. Z drugiej strony, gdy ucieknę będzie więcej ofiar do mnie podobnych. Zabitych dzieci, zniszczonych ludzi przez tych morderców wyrodnych. To moje krwawe przekleństwo, to moje przeznaczenie. Diabelskie moce wiodą mnie na pokuszenie. Dopóki ich wszystkich nie wykończę nie zaznam spokoju. Wiec mój oficerze, przygotujmy się do boju. Jak chcesz ich wysadzić to chyba proste nie będzie? Rozwiązanie – roześmiałem się – można znaleźć wszędzie. Kupię kilka butli z gazem, prosta bombę zbuduję. Która bez problemu małą eksplozję spowoduje. Zapalniki odpalane wysłaną wiadomością tekstową. Prymitywna technika, ale ze skutecznością stu procentową. Musimy jakoś wejść niepostrzeżenie do wnętrza ich centrali. A potem obserwować pożar wieżowca z oddali. Zaatakujemy w nocy by uniknąć ofiar przypadkowych. Jakiś pracoholików w godzinach nadliczbowych. Dokładnie w chwili eksplozji nadasz setki wiadomości. By cały Internet zwrócił uwagę na szczyty ich bezczelności. Redakcje działają w nocy i będą czas miały. By poranne gazety szokujące historie opublikowały. Będzie mnóstwo szumu w Internecie, w radiu i telewizji. Ryzyko dla nas duże, ale oni będą na wizji. Cale życie ryzykowałam – smutnie kiwnęła Blondynka głową. Ryzykowałam życiem i pozycją zawodową. W pewnej chwili poczułam jak to dusze mi zabiera. Jak po każdej egzekucji coś we mnie umiera. A ja chcę żyć przeciętnie – powiedziała to z mocą. Dlatego zaatakujemy bandytów bez litości nocą. Ja przygotuję teksty z opisem ich operacji. Mam też prosty program do tworzenia animacji. Awatar głosem robota na YouTube opowie Szczegóły syndykatu działalności i każdy się dowie. Miałam ten plan i zaczęłam testować nieśmiało. Czekałam na dobry moment, gdy będzie już ich mało. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że rozbiłeś mój wazon! Zażartowała, a ja zaczerwieniłem się jak farmazon. Pocałowałem ją i nie wypowiedziałem słowa. Chociaż zwariowanych fantazji była pełna głowa. Gdy to się skończy – rzekłem – chcę uciec z tobą do raju. Będę ci podawał śniadanie do lóżka w jakimkolwiek kraju. Jakiż ty romantyczny – uśmiechnęła się - szpiegu nieudolny. Pomyślę o tym – obiecała – Nie jesteś jeszcze wolny. Masz misje odpowiedzialną dziejową do wykonania. Międzynarodowy syndykat zbrodni do pokonania. Wejście do biurowca problemem nie będzie. Wynajęłam jedno biuro, jak widzisz mam dostęp wszędzie. Biuro puste, ale na fikcyjną firmę zarejestrowane. Niby jest tam remont, jeszcze jest nie przygotowane. Dlatego dwóch pracowników może pracować nocą. Uśmiechnęła się i dodała – by rozwalić ich z mocą. Nie mamy czasu mój wazonowy bohaterze. Oboje działamy przecież w dobrej wierze. Czas start! Rozdział IX Przygotowania Dyskretnie kupiłem kilka turystycznych butli gazowych. Niewielkich, ale do widowiskowego huknięcia gotowych. Proste i niezawodne zapalniki skonstruowałem. Wiedzę ze szkoły sabotażu w praktyce wykorzystałem. Wynająłem furgonetkę na fałszywe nazwisko. Szybko się uwinąłem planując widowisko. Potem zadzwoniłem do Polityka podając się za dziennikarza. Odegrałem scenę bloggera, któremu okazja się nadarza. By przedstawić jego osobowość emigracyjnej publiczności. Ku mojemu zaskoczeniu Polityk ucieszył się z tej możliwości. Mam spotkanie – uprzedził- W Waterstone przy Trafalgar fontannie. Porozmawiać z Panem też będzie milo i fajnie. Zjawiłem się w Kawiarni, która tez księgarnią była. Nie jedna ciekawa książkach tam na polkach się skryła. W otoczeniu literatury popularnej i naukowej. Obserwowałem Polityka przy rozmowie werbunkowej. Rozpoznałem rozmówce - działacz polonijny niekoniecznie znany. Przez tradycyjne środowiska znienawidzony i eliminowany. Mieszkał w pięknym budynku nad Tamiza, tuz obok mojego. Osiemnastowiecznego młyna na apartamenty przerobionego. Z widokiem na Centrum, Most Londyński i ogórka słynnego. Młody człowiek podjął się próby stworzenia ruchu ogólnoeuropejskiego. Cieszę się – mówił do Polityka - że zaprosił mnie Pan na rozmowę. Jestem naprawdę zaszczycony, ale mam już zdanie gotowe. Mój bardzo dobry pomysł platformy porozumienia. Spotkał się najpierw z entuzjazmem a potem z próbami zniszczenia. Dziesiątki maili z poparciem a potem nagle milczenie. Spowodowało, że ogłosiłem publicznie programu zawieszenie. A najgorsze jest to, że ci wybitni polonijni działacze. Nie chcą zrobić czegoś podobnego w porozumienia temacie. Proszę wyobrazić sobie emigracyjny portal społecznościowy. Z profili działaczy rozsianych po świecie stworzony. Gdzie każdy może pokazać co zrobił dla społeczności odlotowego. Zalążek Światowego Polskiego lobby: silnego i zorganizowanego. Jesteśmy rozsiani na wszystkich kontynentach. Odnosimy sukcesy we wszystkich światowych segmentach. Władamy wszystkimi urzędowymi świata językami. To jest właśnie coś co teoretycznie wywyższa nas nad politykami. Znamy świat, bo jesteśmy jego częścią składową. Wielu skończyło zagraniczne uniwersytety z ocena wyborową. Potężny kapitał ludzki, jakże można w to wątpić? Ale wielu nie chce do żadnej siły politycznej wstąpić. Bo i po co być przez własnych rodaków wyzywanym. Za osiągnięty sukces znienawidzonym i wyszydzanym. Bo jest jeszcze druga strona naszego ciemnego medalu mrocznego. Każdy z tych pseudodziałaczy uważa się za wybitnego. Jest Ja, Ja i ja i wieczne udawadnianie, że reszta to debile. Na początku walczyłem z tym każdą wolną chwilę. I dałem sobie spokój, bo energie tracimy na wojny. W czasie, gdy świat jest nieprzyjazny i bardzo niespokojny. Historia pokazała, że nie raz z ręka w nocniku się budziliśmy. A jednak mimo tego niczego się nie nauczyliśmy. I obudzimy się ponownie, mimo że mamy atut do pozazdroszczenia. Kapitał ludzki - co powtarzam konsekwentnie bez znudzenia. Nie pieniądze, bo one w wirtualnej rzeczywistości. Mogą się okazać błyskotkami bez żadnej wartości. Mamy wiedzę i niesamowite zdolności adaptacyjne. Niestety nie potrafimy myśleć korporacyjnie. Bo jesteśmy unikalną korporacją międzynarodową. Wspólną historią i wspólna flagą zjednoczoną. Niestety chyba nigdy nie wykorzystamy potencjału jaki mamy. Zniszczymy się sami zagryzając się jak psy i chamy. Mam już dosyć tej internetowej żółci i nienawiści. Kompleksów, samo sabotażowania i pospolitej zawiści. Rozgrywają i będą nas rozgrywać głupcy, którzy są sprytni. Dobrze zorganizowani to fakt, co nie znaczy wybitni. Każdy z tych dziwnych działaczy na emigracji. Nie jest w stanie współpracować z osobą innych racji. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, że wszyscy skorzystamy. Kiedy wyjdziemy paza te paskudne pudło i prymitywne ramy. Rzygam tymi małymi ludźmi bez pomysłu: co dalej? Wole prostych ludzi co mówią kielicha mi nalej. Wypijmy nasze zdrowie i zdrowie naszych dzieci. Dziś jest jak jest; teraźniejszość i przyszłość jakoś zleci. Lekcja jaką odebrałem kontaktując się ze wspaniałymi rodakami. Lepiej się zająć egoistycznie własnymi sprawunkami. Przestać wierzyć, że kiedykolwiek będziemy wspólnota. Jak na razie przegrywamy z własną bezinteresowną głupotą. Szukamy wrogów ludu wszędzie dookoła. Ta sytuacja o głośną pomstę do nieba wola. Wróg najgorszy tkwi w nas, bo nie widzimy własnej siły. Razem rozwiązalibyśmy niejeden problem zawiły. Naprawdę możemy być znaczącymi na świecie graczami. Niestety za mojego życia tego nie pokonamy. Polityk słuchał wywodu mojego sąsiada. Nie przerywał, bo dżentelmenowi tak nie wypada. Spytał. A gdybym dal Panu stanowisko Ministra Diaspory? Działacz odpowiedział. Panie Polityku, do żartów nie jestem dziś skory. Jest przecież wspaniale Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Podobno nawet wspierające moich przeciwników ślicznych. Mam na myśli tych działaczy podobno prężnie działających. Niestety mało skutecznych, aczkolwiek kasę pobierających. Naprawdę cieszę się, że zaprosił mnie Pan na spotkanie. Ale przez szacunek dla kraju odpowiem - nie dla mnie to zadanie. Być może nie mam charyzmy by jednoczyć emigrantów. Niestety jesteśmy narodem zakompleksionych frustratów. Podjąłem próbę stworzenia międzynarodowej organizacji. To pomysł bardzo dobry, konstruktywny i pełen racji. Przegrałem, ale też i nikt nie chce się podjąć podobnego zadania. Może nie mam już siły by się podejmować podobnego zadania. Młody człowiek wstał i wyciągnął rękę do Polityka. Zegar naszej historii – Powiedział – Już dawno nie tyka. Jeżeli ktoś zrealizuje to o czym marzyłem na początku. Podstawię tej osobie pomnik w każdym świata zakątku. A Panu życzę powodzenia i energii zazdroszczę. Niestety w polityce polskiej nigdy nie zagoszczę. Słuchałem konwersacji z zainteresowaniem, ale też i smutkiem. Mój sąsiad został zniszczony przez Polaków z fenomenalnym skutkiem. A pomysł miał naprawdę bardzo dobry i poniekąd konieczny. Niestety Idea Wielkiej Polski to dla świata problem niebezpieczny. Jednocześnie sprawdzałem czy nikt nas nie śledzi. Czy ktoś podejrzany za blisko Polityka nie siedzi. Ktoś z korporacji musiał być na wszelki wypadek. I chyba odkryłem jeden niebezpieczny przypadek. Zadzwoniłem do Polityka i obserwowałem z ukrycia. Wyglądał jak cień, jak człowiek bez życia. Podziwiałem energie, że mimo śmiertelnego zagrożenia. Politykę prowadził konsekwentnie i bez oka zmrużenia. Dalej wierząc, że wydźwignie rodaków ku świetlanej przyszłości. Mimo zamachu na córkę przez tajemniczych gości. Dziennikarz – rzuciłem krótko – jest Pan śledzony. Zanim porozmawiamy chcę wyeliminować ogony. Proszę się nie bać, jestem szczerym przyjacielem. Dwa stoliki dalej siedzi kobieta z łysym cwelem. Cwel to szef ochrony X syndykatu kryminalnego. A ja jestem oficerem polskiego wywiadu cywilnego. Proszę słuchać i postępować zgodnie z instrukcjami. Proszę zapłacić rachunek i udawać zainteresowanie książkami Gdy zadzwonię po raz drugi proszę natychmiast wyjść na ulice. Skręcić w lewo i zobaczy Pan Ambasady Nigerii okiennice. Polityk bez zaskoczenia odegrał scenę nakazana. Gdy zadzwoniłem poszedł spokojnie ścieżka wskazana. Wykorzystałem chwile i powiedziałem do niego. Pub nazwany imieniem detektywa sławnego. Proszę tam wejść a ja w międzyczasie zgubię ogony. Szybka akcja się udała a ja byłem zadowolony, W Pubie Sherlock Holmes dwa piwa zamówiłem. Potem spokojnie do gościa szanownego przemówiłem. Zdradzam tajemnice służbową, bo jestem niezależny. Wywiad sprawdzał Pana w sposób pobieżny. Nie dotykać X korporacji - przyszedł rozkaz z centrali. Jednak podejmę akcję, która na jakiś czas ich rozwali. Chcę by Pan, General I Biznesmen zatrzymali się w najdroższym hotelu. Gdzie kamery są wszędzie z wyjątkiem ich cichego burdelu. Proszę całą noc widowiskowo do samego rana balować. Tak by ochrona i kamery mogły Panow obserwować. Nie zdradzę szczegółów, dowie się Pan z telewizji. Potem wkroczy Pan do akcji według własnej wizji. Kryzys polityczny w Polsce to już sprawa wiadoma. Wtedy polityczną misję rozpocznie Pan od nowa. A co z Panem? – Polityk był nadzwyczaj spokojny. Znajdę Pana – odpowiedziałem - gdy już będę wolny. Wziąłem łyk piwa i dodałem bardzo spokojnie. Nasz kraj znajdzie się w nieoczekiwanej wojnie. Ale to będzie najlepsza okazja do odbudowy. Wierze, że pod Pana przewodnictwem Kraj powstanie nowy. Wiemy ze obaj stąpamy po bardzo cienkim lodzie. Ale ciągle wierze w siłę lezącą w naszym narodzie. Kimkolwiek Pan będzie: Prezydentem czy Premierem. Wiem, że jest Pan wymarzonym i skutecznym Liderem. Wstałem od stołu i uścisnąłem jego dłoń na pożegnanie. Życzę powodzenia Panu cokolwiek się stanie. Życzę Panu tego samego – Polityk odwzajemnił uścisk dłoni. Spełnię Pana prośbę, cokolwiek Pan planuje niech Pana Bóg chroni. Rozdział X Operacja Szok I Przerażenie. Przebrani w peruki, czapki I śmieszne kombinezony. Weszliśmy pewnie na przeciwnika teren strzeżony. Nikt nie zwracał uwagi na sprzątaczy dwoje. Pchający wózki a w nich środki czyszczące swoje. Mopy wystawały dopełniając niewinnego widowiska. Rozstawialiśmy butle w newralgiczne stanowiska. Budynek był tak sprytnie zaprojektowany. Że potencjalny pożar będzie natychmiast rozpoznany. I w źródle ognia natychmiast zatrzymany. Stosowne ognioodporne sufity, podłogi i ściany. Zabezpieczały firmy, gdy się wydarzy pożar niespodziewany. Czułem się dziwnie wchodząc do korporacji biura. Została tu wykorzystana niejedna prawna dziura. Pełne archiwum mieli w zupełnie innym państwie. Raporty o niejednym okrutnym draństwie. Biuro na Canary było tylko jedną z fasad licznych. Rozsianych po świecie do akcji diabolicznych. Wchodząc na ten grząski grunt nie spodziewałem się wygranej. Patrząc na piękną towarzyszkę: wrażliwej i jednocześnie wyrachowanej. Naprawdę chciałem uciec z nią na drugi świata skraj. Stworzyć z nią nasz własny odległy prywatny raj. Zablokowaliśmy drzwi by nie zjawił się nikt przypadkowy. Taki humanitarny i kontrolowany zamach bombowy. Była już noc, gdy wróciliśmy do jej apartamentu. Przygotowała butelkę szampana ze swego asortymentu. Miałem ją otworzyć na dany przez nią znak aprobaty. Uruchomiła komputer by rozesłać kompromaty. Prawa dłoń zawisła nad klawiaturą komputera. W lewej trzymała radiowego transmitera. Teraz – wyszeptała – Szampan wystrzelił optymistycznie. Wcisnęła guzik transmitera bardzo dynamicznie. W tej samej sekundzie wcisnęła ENTER z energią niebywałą. Napięcie i stresy, które niszczyły Blondynkę wspaniałą. Stresy znikł, gdy usłyszeliśmy wybuchu huk wielki. Z kieliszkami stanęliśmy na balkonie i patrzyliśmy na fajerwerki. Ogień rozświetlił ciemność nocy, włączyły się alarmy. Patrzeliśmy jak urzeczeni na ognia łuk triumfalny. Trawiący wszystkie piętra syndykatu zbrodni. Potem kochaliśmy się jak szaleni w blasku tej pochodni. Słyszeliśmy syreny straży pożarnej i helikoptery. A my odpłynęliśmy do zupełnie innej sfery. W tamtej chwili zrozumiałem znaczenia słowa surrealizm. Katarzis i czym właściwie jest magiczny realizm. Było tylko nas dwoje, nagich w ognia świetle. Zapomnieliśmy co się dzieje wewnętrznym ziemskim piekle. Czas się zatrzymał a my oboje w niebie byliśmy. Los potem pokazał, że czasu niestety nie oszukaliśmy. Polityk, Biznesmen i Generał spotkali się w hotelu. Zgodnie z sugestią zaprosili gości wielu. Była też córka Polityka ofiara agresji korporacji. Wszyscy zasiedli do uroczystej późnej kolacji. Napiwki dawali duże co zwróciło uwagę obsługi. Otwierano szampana by potem otworzyć drugi. Koło godziny trzeciej zrozumieli co się wydarzyło. Bo nagle kilku gości nagle się po cichu ulotniło. Wiedzieli, że są obserwowani po incydencie na lotnisku. Kilka samochodów odjechało przy oponach pisku. Zapytano kelnera o dziwne wśród gości podniecenie. Odparł, że zdaje się było jakieś ognia zaprószenie. Kucharze zawsze słuchali radia zwłaszcza ci z nocnej zmiany. I komunikat o tajemniczej eksplozji został już podany. Potem o dziwnych mailach, które otrzymali dziennikarze. Szokujące podobno w treści, ale to czas pokaże. Za ojczyzny przyszłość – General wzniósł toast szampanem Porozumiewawcze spojrzenie wymienił z każdym panem. Teraz nasz czeka walka i pracy wytężonej czas. Za cichych aniołów stróżów co wysłali naszych wrogów w las. Oby ich ryzykowny wysiłek nie został zmarnowany. My się już Panowie o to szczerze postaramy. Nie wszędzie tej nocy korki strzelały od szampana. Szefa ochrony syndykatu obudziła wiadomość niespodziewana. Zaklął, aczkolwiek nie stracił nad sytuacja kontroli. Właściwie wszystko postępowało według jego woli. Blondynka wyeliminowała ludzi, którzy do syndykatu nie pasowali. Lub zwyczajnie zbyt wydajnie dla syndykatu nie pracowali. Syndykat się reorganizował a tajemniczy mocodawcy. Wiedzieli, kiedy skorzystać z praw pracodawcy. Mały pożar i kilka niewygodnych informacji. Nie było w stanie zniszczyć kierownictwa Korporacji. Płotki się poświeci, pozostaną silne rekiny. Jednak nadszedł czas by pozbyć się dziewczyny. I jej tajemniczego kochanka, którego łatwo można wrobić. Tak, że Mężczyzna nie będzie w stanie niczego im zrobić. Główny zabójca i szef wywiadu korporacyjnego. Bez zwłoki przejechał Londyn do jego punktu obserwacyjnego. Kolejne piętro wieżowca, o którym zamachowcy nie wiedzieli. Geniuszu mordercy zwyczajnie nie przewidzieli. Budynek się palił, Straż pożarna i policja szalała. A on z ostatniego pietra przyglądał się z dala. Karabin z lunetą na balkonie usadowił na balkonie. Bron z niekłamaną radością w doświadczone strzelca dłonie I wycelował w kochanków, którzy nie skrepowani nagością. W rytm wyjących syren upajali się namiętnością. Pamiętam tylko, że w jej oczy patrzyłem. Widokiem jej ciała jak małolat się cieszyłem. I nagle zobaczyłem jak zabłąkana kula rozwala jej czoło. Padła martwa a krew rozlała się wokoło. Druga kula drasnęła moje ramie i z bólu krzyknąłem. Błyskawicznie ciało kochanki z balkonu ściągnąłem. Widziałem kule rozwalające meble i ściany. Nie wiem jak to się stało, że nagle byłem ubrany. Ukląkłem nad ciałem, krwią jej zbrukany. Oczy miała otwarte a twarz bez wyrazu. Zabłąkana kula spowodowała śmierć od razu. Miałem nadzieje ze nie cierpiała dziewczyna. Jej tragiczna śmierć to była tylko moja wina! Łzy mi popłynęły z oczu, ale instynkt kazał mi zareagować. Kule śmigały dalej a ja musiałem się schować. Nie chciałem jej zostawiać, zawinąłem ciało w koc. Doczołgałem się do drzwi i schroniłem w ciemna noc. Zaniosłem ciało do furgonetki, którą rano wynająłem. Oczy szczypały od łez, a ja ucieczkę zacząłem. Jechałem do mojego magazynu na obrzeżach tajnego. Na kryzysowe sytuacje przygotowanego. Nocne drogi były puste i z mej ukochanej ciałem. Wnet w stosownym miejscu się zatrzymałem. Z sejfu wyciągnąłem gotówkę na czarną godzinę. Fałszywe paszporty, jakaś bron i znów odpaliłem maszynę. Jechałem do Soutchamtom, gdzie blondynka swój jacht trzymała. Chwilowy szok i panika ustąpiły, gdy autostradą jechałem. Włączyłem radio i nagle własne nazwisko usłyszałem. Podano, że jestem członkiem syndykatu kryminalnego. Uzbrojony i niebezpieczny do wszystkiego zdolnego. Wszystkie redakcje w Anglii, a ranek już świtał. Tajemniczy i interesujący materiał o korporacji przywitał. Nagle się okazało, że jestem też uwikłany. Przez policje całego świata nagle poszukiwany, Znalazłem prywatną przystań i już bez ekscytacji Znalazłem jacht motorowy gotowy do ewakuacji. Zawinięte ciało złożyłem w mikroskopijnej kajucie. Poczułem niesamowitego żalu w serce ukłucie. Jacht rzeczywiście prosty wręcz dziecinny był w obsłudze. Odczepiłem cumy i odpłynąłem cicho przy mgły smudze. Modliłem się tylko by straż przybrzeżna mnie nie namierzyła. Żal zniknął na chwile i racjonalność przetrwania zwyciężyła. Ekran wskazywał moje położenie właściwe. Modliłem się by Atlantyk okazał oblicze litościwe. Prowadzony przez nawigację satelitarną. Czyniącą moja łódź niestety namierzalną. Niestety byłem w sprawach morskich amatorem. Musiałem przetrwać na tej łodzi z motorem Płynąłem wiele godzin przy pełnej silników mocy. Dzień spokojnie minął i wpłynąłem w środek nocy. Wypiłem zaledwie butelkę wody i nie czułem zmęczenia. Nie jadłem nic, a świat za mną był bez znaczenia. W pewnej chwili zatrzymałem maszynę. Na górny pokład wyniosłem Dziewczynę. Me oczy ponownie eksplodowały łzami. Zmówiłem cicho modlitwę cynicznego ateisty. Prosiłem Boga o spokój dla niej wiekuisty. Ostatnia przedstawicielka nieistniejącej już rodziny. Zabitej bestialsko przez syndykatu gadziny. Świeczkę jakąś znalazłem, bo kwiatów niestety nie miałem. Zapaliłem znicz i ostatnie pokłady energii z siebie wykrzesałem. Ująłem sztywne ciało i na falach oceanu delikatnie położyłem. Bezsilnie na znikające w wodzie ciało ze łzami patrzyłem. Na najkrótsza i największą miłość życia mojego. Zaimprowizowany pogrzeb, wróciłem do życia samotnego. Wystraszony gdzieś na środku Atlantyku zimnego. Minąłem dawno Francje i na wysokości brzegu Portugalskiego. Zwymiotowałem za burtę nie zwalniając ciała od stresu. Nie spałem dwie doby i zbliżałem się do wytrzymałości kresu. Łykając tabletki z kofeina, które spać mi nie dawały. i zmuszając się do jedzenia batonów by siły nie odpuszczały. Zbliżałem się konsekwentnie do brzegu afrykańskiego. Płynąłem do mojego domku w dżungli ukrytego. I snu o emeryturze zrealizowanego nieoczekiwanie. O porankach nad oceanem i wschodu słońca obserwowanie. Na wysokości pewnego państewka małego. Zatrzymałem się i dokonałem przeglądu dokładnego. Nie mogłem wpłynąć tak po prostu do portu żadnego. Nawet w Afryce Policja potrafi namierzyć szukanego. Sejf rzeczywiście przez piękną Blondynkę przygotowany. Był sowicie dolarami i euro dobrze wypchany. Czułem się jak złodziej i poniekąd nim byłem. Gotówkę do plastikowej torby włożyłem. Wiedziałem, gdzie jest kilkanaście kilometrów plaży. Cos o czym każdy renegat w duszy marzy. Tam mogłem nie namierzony przez radary wylądować. Niestety musiałem zatopić jacht by nie ryzykować. Plastikowy kajak i ekwipunek czekał już przygotowany. Ostatni rzut oka na jacht, w strój nurka byłem już ubrany. Na wszelki wypadek, bo los niestety był ostatnio kapryśny. Uruchomiłem mechanizm zatapiania zmyślny. I wskoczyłem do kajaka za siebie się nie oglądając. Nie miałem serca patrzeć na łódź, która znikając. Wydala z siebie dźwięk podobny do szlochania. Byłem głodny i ręce bolały mnie od wiosłowania. Jednak przed wieczorem dotarłem do plaży odludnej. Rozbiłem namiot przy zatoce z palmami cudnej. Wiedziałem, że jestem sam i od osad ludzi oddalony. Przez chwile byłem bezpieczny, jednak ciągle zagrożony. Wiedziałem, że na wiele miesięcy zniknąć musze. Przygotuję się do zemsty za niewinną duszę. Dokończę proces przez Blondynkę z Hamburga zainicjowany. Zabije każdego kto w jej śmierć był zamieszany. Nie wiedziałem jeszcze jak znajdę snajpera tajemniczego. Ale wiedziałem, że doprowadzę do rozdziału ostatecznego. Rozdział XI Azylant. Rankiem dotarłem do swojej chatki z widokiem na plażę. Rok temu kupiłem ja dyskretnie za niewielką gażę. Sypialnia, łazienka, kuchnia i coś w rodzaju salonu. Do tego strych dopełniał tropikalnego fasonu. Co miesiąc wysyłałem kwotę dla sprzątaczki. Klucz leżał przykryty wizerunkiem wycieraczki. Sprzątaczka pewnie przyjdzie i to był mały mankament. Właściciel zjawił się nagle, czyli nagły zamęt. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi. Bylem w sytuacji wymagającej wielkiej rozwagi. W afrykańskim kraju kupiłem dom na fałszywe nazwisko. Jako sąsiadów miałem innych europejskich ekscentryków blisko. Emerytowani Niemcy, Holendrzy i jakiś pisarz australijski. Ale też i afrykanofile jak ten weterynarz belgijski. Jedyne miejsce, o istnieniu którego nikt nie zdawał sobie sprawy. Mogłem przystąpić do swojego życia naprawy. O ile można nazwać normalnym życie szpiega ściganego. O twarzy na całym świecie zapewne już znanego. Kilka dni rejsu, opalenizna i twarz nieogoloną. Stres ostatnich dni i sylwetka przygarbioną. Sprawił, że wyglądałem starzej i to była rzecz pozytywna. Prosta mistyfikacja chwilowo efektywna. Na razie założyłem wielkie słoneczne okulary. Wyglądałem jak europejski ekscentryk co ma dolary. Musiałem się też zdecydować jaka wybrać narodowość. Europejczyk w Afryce to nie jest żadna nowość. Jednak jest pewne niebezpieczeństwo dla azylanta. Musiałem stworzyć legendę co będzie spójna i zwarta. Miałem w kolekcji paszport hiszpański a w nim polskie nazwisko. Wyjechałem tam do pracy i to tłumaczyło wszystko. Hiszpański miałem bardzo dobry, lecz akcent niestety słyszalny. Kilka lat pracowałem jako kelner lub robotnik budowlany. Wystąpiłem o obywatelstwo co było efektem asymilacji. Pewnego dnia znalazłem się na afrykańskiej emigracji. A ze my Polacy jesteśmy do ryzyka skłonni. Szaleni, kreatywni i do wszystkiego zdolni. Postanowiłem, ze przez jakiś czas zamieszkam przy plaży. Rzeczywistość o jakiej każdy człowiek marzy. Polski element był oczywiście ryzykowny w moim życiorysie. Przynajmniej na razie nie było luk w opisie. Kilka tygodni organizowałem domu wyposażenie. Sprzątaczkę zwolniłem, ale dałem jej dobre wynagrodzenie. Kolejny element uwagę niepotrzebnie zwracający. Ludzie lubią plotkować i mogłem wpaść niechcący. Jednak teraz potrzebowałem spokoju i prywatności. Do swojego domku nie zapraszałem gości. Raz spotkałem na plaży spacerująca Finlandkę. Pracownica misji humanitarnej zaproponowała randkę. Wiem, że była w trakcie rozwodu skomplikowanego. Układ bez zobowiązań, dla mnie coś bardzo wygodnego. Na strychu stworzyłem gabinet szczelnie zamykany. Ustawiłem stol, na targu znalazłem laptopy nowe i używane. Dla ignorantów z Europy są to fakty niezrozumiane. Że wszędzie można kupić komputery wysokiej jakości. Które w Afryce wcale nie są elementem rzadkości. Ludzie te same amerykańskie filmy oglądają. I podobne jak w filmach stroje ubierają. Afrykańska ulica to mix ubrań tradycyjnych I tych z europejskich i chińskich fabryk seryjnych. W supermarketach lezą te same towary. Internet działa szybko, dla wielu rzecz nie do wiary. Wstawałem wcześnie by przed godzinami, gdy słońce praży. Przebiec kilka mil po opustoszałej piaszczystej plaży. Kondycję fizyczną na najwyższym poziomie trzymałem. Dzięki temu rytuałowi zdrowie psychiczne zachowałem. Potem prysznic, śniadanie i zanurzałem się w Internecie. Szukałem wszelkich dostępnych informacji o X na świecie. Oczywiście cały czas byłem przez Interpol poszukiwany. Los mojej blondynki też pozostawał nieznany. Za nią też wystawiono list gończy międzynarodowy. Zarzuty te same - dla syndykatu wykonywanie mokrej roboty. Przypisano nam wszystko od morderstw po inne kłopoty. Ktokolwiek strzelał do nas w fajerwerków noc. Miał dobre kontakty i niesamowitą sprawczą moc. Szukałem tej osoby analizując szczątki informacji. Stałem się ekspertem od upadłej korporacji. Uderzyliśmy ich mocno i pokrzyżowaliśmy ich szyki. Ich też zaczęły analizować służby Europy i Ameryki. Brytyjczycy dokładnie rozbili ich ekspozytury. FBI drobiazgowo rozpracowywało ich rezydentury. Koncentrowano się na narkotykach i praniu pieniędzy. Kilkoro mafiosów nagle zaczęło żyć w upokarzającej nędzy. Niemcy też coś tam działali przynajmniej teoretycznie. Jednak wykorzystywali sytuację politycznie i taktycznie. Polskie kopalnie, stocznie i dziewicze lasy. Łakomy kąsek dla wszystkich by dorobić się kasy. Polacy dziwnie milczeli i pewnie w mojej centrali. Niedawni mocodawcy w szoku list gończy rozpoznali. Zrobili wszystko by mnie nikt nie wiązał ze służbami tajnymi. Co było dla nich proste, bo zawsze działałem sposobami nieoficjalnymi. Pewnego dnia wsiadłem w autobus pokryty pyłem. Niby turysta na zwiedzanie sąsiednich państw ruszyłem. Punkty graniczne były bardzo symboliczne. Wyposażenie skromne, w funkcjonariuszy nieliczne. Nikt na takich białasów jak ja w zasadzie nie zwraca uwagi. Czasem ktoś coś powie by nie rezygnować z rozwagi. W małym państwie równikowym wszedłem do kafejki. Internetowej, nie tej co się pije kawę i je się żelki. Wysłałem wiadomość do Polityka nieoficjalną. Bardzo ogólnikowa, teoretycznie chaotyczną i bardzo banalną. Spotkaliśmy się w Londynie w Sherlock’a Holms’a pubie. Rozmawialiśmy o skutkach emigracji przy kawie. Chciałem pogratulować wyborów wygranych. Stanowiska Premiera i pierwszych ustaw udanych. Szczególnie dotyczących kopalń i energetyki. I wysiłkach by oddzielić wielki biznes od polityki. Było więcej niż pewne, iż jego strona była monitorowana. A pocztę czytała osoba selektywna i wyspecjalizowana. Nie miałem gwarancji ze list dotrze do adresata. Zapewne wiele maili to zwyczajna czasu strata. Setki mail dziennie o i ile nie tysięcy parę. Ważnych lub nieważnych, nowe problemy i stare. Wysłałem tez wiadomość do Wujka oficera. I widziałem w wyobraźni jak specjalną grupę zbiera. By namierzyć mnie, gdziekolwiek się ukrywałem. Jemu wprost bez szyfrowania wiadomość nadałem. Nie staraj się namierzyć IP komputera. Niestety wyszkoliłeś zbyt dobrego oficera. I jako oficer wiesz, że korporacji zbrodnie mi dorobiono. I tym samym ich machlojki zgrabnie ochroniono. To co macie w mediach wyszło od niemieckiej reporterki. Której też szuka świat za jej rzekomy szwindel wielki. Kobieta została zabita przez syndykatu szajkę. Nie wierzę, że złapaliście się na tak cienką bajkę. Oni znowu zaatakują i na terytorium Polski krew się poleje. Użyj wpływów i wyczyść mi kartotekę, póki nic się nie dzieje. Zdejmij mój i Blondynki list międzynarodowy gończy. Bo tylko ja mam motywacje, która syndykat zakończy. Możecie mnie zwolnic z pracy nawet dyscyplinarnie. Jednak wyczyśćcie wszystkie zarzuty postawione kryminalnie. Żeby nie ja i nie Blondynka z zimną krwią zamordowana. Korporacja nigdy by nie została zdekonspirowana. Niestety oni się odbudują, bo wyciągnęli konkluzje. Wiec zawrzyjmy między sobą strategiczną fuzję. Ja ich rozpracuję a wy zapewnicie mi nietykalność. Nie chce być ścigany przez prawo za nie moją działalność. Wystarczy, że to syndykat chce mnie zamordować. Jesteś zaskoczony ze nie zdążyli mnie wyeliminować. Potem wróciłem do swojej chaty nad oceanem. I pewnego dnia obudziwszy się nad ranem. Wyszedłem na plażę z i laptopem i świeżą kawą. Sprawdziłem listy gończe co było taka perwersyjną zabawą. I zobaczyłem, że moja i dziewczyny fotografia. Zniknęła z sieci jak tez i nasza spreparowana kryminalna biografia. Byłem wolny, albo to była służb podpucha. Mimo wszystko uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Wiedziałem, że Wujek i Premier za sznurki pociągnęli. Oni też z sytuacji wymierne korzyści wyciągnęli. Zwłaszcza Premier, który w wyniku akcji wyszedł z zapomnienia. Generał też działał i miał kilka rzeczy do zawdzięczenia. Biznesmen trzymał się z daleka od Polski i miał rację. Wspierał przyjaciół i dawał im z dystansu owacje. Trochę mu zazdrościłem, bo facet świetnie się życiem bawił. Podróżował po świecie, bo samolot sobie sprawił. Byłem już tylko na celowniku syndykatu międzynarodowego. Na pewno już zauważyli, że nie ma aktualnego listu gończego. Będą czekali na mój błąd czyli aż wyjdę z ukrycia. I da to im okazje do mej nieskromnej osoby zabicia. Siedząc w zaimprowizowanym gabinecie w mojej chacie tropikalnej. Przystąpiłem do wojny dezinformacyjnej i wirtualnej. Brudna robota gorsza niż żywot zabójcy płatnego. Mimo wysiłku anonimowych trolli chcących zdjąć raporty dziennikarki. Robiłem wszystko by rewelacje były na samej górze przeglądarki. Gdy znikało coś, ładowałem cierpliwie brudy na nowo. Podobno nazywa się to czarny PR fachowo. Nie mogłem ich jeszcze zwyczajnie eliminować. Mogłem za to w sieci bezkarnie kompromitować. Konfrontacja zbliżała się milowymi krokami. Byłem gotowy do wojny z moimi ograniczonymi środkami. Postanowiłem odważnie wystawić siebie jako przynętę. Opracowałem prosty trick dla zabójców na zachętę. Jednocześnie nie chciałem ujawniać mojego azylu nad oceanem. Chciałem stworzyć sytuację, gdzie to ja będę panem. Dyrygentem sytuacji, ostateczną korporacji upadku przyczyna. I tak niedawni myśliwi stali się soczystą zwierzyną. A ja uciekinier stałem się mordercą bezlitosnym. Upajającym się ich przyszłym końcem krwawym i żałosnym. Coś w moim wnętrzu pękło, gdy kilka miesięcy temu. Wrzuciłem ciało pięknej kobiety do oceanu lodowatego. Stare ideały umarły, stałem się psychopatycznym cynikiem. Zainteresowanym tylko jednym wynikiem. Zwyciężyć. Epilog Wywiad się mnie nie pozbył, dali mi role konsultanta. Coś w rodzaju analityka i nieważnego figuranta. Ujawniłem się by zastawić pułapkę na tajemniczego szuję. Czułem jak jego ambicje ma obecność prowokuje. Wiedziałem, że zaatakuje, bo to był ktoś konsekwentny. Chwilowo nieznany profesjonalista, ale nie obojętny. Dałem się sfotografować na konferencji o kopalinach. Wiedziałem, że korporacja działa w tych dziedzinach. Mimo zmienionej nazwy dalej mieli ochotę na miliony. Korporacji na przynętę zostałem wystawiony. Czekałem cierpliwie a zainstalowałem się w hotelu. Az pewnej nocy nagle obudzony zobaczyłem ich wielu. Alarm przy moim łóżku i uruchomione monitory. Karabin z tłumikiem i wyszedłem na spotkanie sfory. Strzelałem jak do kaczek, które padały bez tchnienia. Został jeszcze jeden drań do unicestwienia. Czekałem cierpliwie, gdy ostrożnie drzwi otwierał. Jeden silny cios sprawił ze się nie opierał. Rozbroiłem mordercę i światło zapaliłem. Spojrzałem mu w oczy i bez skrupułów wypaliłem. Padł, a twarz wyrażała najwyższe zdziwienie. Jego przerażenie i moje najszczersze psychopatyczne zadowolenie. Nie obchodziła mnie już Ojczyzna czy interesy narodowe. Zakończyłem uczciwie operację i nie interesowały mnie afery nowe. Byłem zmęczony a złamane serce jeszcze się nie zagoiło. Byłem wypalonym wrakiem, nic mnie nie bawiło. Ostatni raport dla centrali i dymisję złożyłem. Nikt mnie nie zatrzymywał, bo zbyt niezależny byłem. Zjawiłem się w Hamburgu by zobaczyć cmentarz protestancki. Znalazłem grób prosty i jednocześnie elegancki. Mauzoleum rodziny zamordowanej w wypadku samochodowym. Zdjąłem skromną tablicę i zastąpiłem ją napisem nowym. Napisy zawierały jeszcze jedno nazwisko wygrawerowane. Ostatniej z rodu, której życie też zostało brutalnie przerwane. Grobowiec symboliczny chociaż wiedziałem, że nie ma na świecie. Żadnej osoby, która jesienią tu przyjdzie i liście zamiecie. Albo złoży kwiaty by wspomnieć niegdyś ludzi szczęśliwych. Złożyłem w milczeniu wieniec z kwiatów urokliwych. Po czym wsiadłem w samolot i już bez dramatu renegata. Jako człowiek wolny uciekłem gdzieś na koniec świata. Na afrykańskiej plaży przy moim domu skromnym. Zapaliłem cygaro i zaciągnąłem się dymem wonnym. Rum z trzciny cukrowej z dodatkiem kostek lodu. Rozgrzewał bardziej ciało niż dodawał chłodu. Czas się zatrzymał a ja patrzyłem na zachód słońca urzekający. Afryka kładła się spać a Nowy Jork był wstający. Rzuciłem mały bukiet kwiatów, zmówiłem modlitwę ateisty. Poprosiłem o spokój dla niej w oceanie wiekuisty. A dla siebie o ciszę i życie spokojne na Ziemi. Moich krótkich, ale intensywnych wspomnień nic nie zmieni. Nowe i spokojne życie zacznę jutro – sobie obiecałem. Wstanę nowonarodzony, bo obietnice wykonałem.
  5. Erwin Michalec Londyński Kryminał Napisany Wiersze Prolog Premier Wielkiej Brytanii: Za psychopatą z tego poematu wysłaliśmy siły specjalne. Uruchomiliśmy satelity i nasze siatki agenturalne. Namierzymy go zaprowadzimy przed sprawiedliwości oblicze. Na pomoc i dobrą wolę wszystkich ludzi liczę. Umieszczajcie proszę ten film na mediach społecznościowych. Twiterach, czy profilach Facebookowych Ta historia jest szokująca i wymaga wyjaśnienia. Rząd Jej Królewskiej Mości dąży do rozpowszechnienia. Prezydent USA: Dziś rano wysłałem bombowce strategiczne. Postawiłem na nogi nowo powstałe siły kosmiczne. Marynarka Wojenna jest w stanie najwyższej gotowości. Bo chcemy zaprosić poetę do nas w gości. Biały Dom jest w każdej chwili dla Pana otwarty. Zaś Pan specjalnego Medalu Kongresu jest warty. Prezydent Rosji: Czy wyście wszyscy na świecie pogłupieli. Poetę i Psychola natychmiast trzeba wsadzić do celi. Najlepiej wspólnej i niech tam sobie rozmawiają. I swoje zagrywki między sobą wyjaśniają. Kanclerz Niemiec: Republika Federalna wywrze na Unię wpływ dynamiczny. Żeby postawić poecie pomnik wyniosły i śliczny. Dołożymy starań by Poeta dostał Nobla wyróżnienie. A jego dzieło nie odeszło zbyt szybko w zapomnienie. Przywódca Duchowy: Niech pokój zapanuje między narodami. Stop nienawiści, obdarzmy się kwiatami. Gangster: I o czym tu mówić na londyńskim bruku W szumie ciągłego deszczu, autobusów huku. Gdy schroniłem się pod skrzydła jej Królewskiej Mości. Bo miałem już dość polskiej rzeczywistości. Napiszę kryminał, dawno tego chciałem. Przez brak czasu plan długo odkładałem. Kryminał z założenia z gatunku klasycznych. Wielkie zbrodnie, kilka scen erotycznych. Dla wielu dialogi będą banalne. Bo nie padną żadne słowa wulgarne. Zero eksplozji, ale nie będzie też ładnie. Zakulisowych intryg poznacie bardzo wiele. Plugawy mechanizm trolli co w każda niedziele. Oddają się szatańskiej misji niszczenia. Niespełnionych jednostek sekretne marzenia. Co z nadmiaru ambicji, ale z braku zdolności. Są gotowi do każdej ohydnej podłości. Użyję poezji by postacie uczynić bardzo wyraziste. Czytelnik nie będzie musiał zgadywać zaiste, Kto jest zły a kto pozytywnego udaje. Metamorfoza Anioła co Diabłem się staje. Bez happy endu i nie zjawią się rycerze. Będzie klęska wszystkich bohaterów złożonych w ofierze, W ofierze ciemnej mocy na ołtarzu głupoty. Czytelnik zaś odkryje, że nie ma już ochoty. Rozpatrywać szczegóły wszystkich dziwnych kombinacji. Bo Normalny umysł nie jest w stanie strawić wszystkich informacji. Podanych z perspektywy rozbitych zwierciadeł, Odbijających światła we wszystkie świata strony. To w tym zagadnieniu tkwi ukryty diabeł. Który powiedział, że umysł do prawdy nie jest stworzony. I miał chyba rację, bo lubimy kolorowe złudzenia. Brnąc do punktu, od którego nie ma już odwrotu. Prawda nie wyzwala, jej prorocy są do zniszczenia. Przegrywając batalie z kanaliami bez honoru i polotu. Kryminał będzie miał tez wersje filmową. A ja zagram główną rolę osobiście. Matki będą straszyły dzieci moją mową. Negatywnego wysłannika piekieł oczywiście. Zło moich oczów wywoła u niewinnych koszmary Londyńskie kury przestana znosić jaja. Za mym czarnym płaszczem unosić się będą siarki opary. I tak do skutku aż rozpadnie się ta dziwaków zgraja. Intryganci bez wdzięku, kultury i klasy, Niezdających sobie sprawy z własnego prostactwa. Własne matki sprzedaliby dla kasy. Żyjąc wizją kariery wśród szemranego bractwa. Pojedynku poetów nie będzie w tym serialu. Rynsztok wypłynie z ust tylko tych pozytywnych. Nie będzie czystych reguł i nie będzie żalu. Po wypowiedzeniu wszystkich słów agresywnych. O imperium kłamstw moja autobiografia. Atmosferę grozy podkręci scenografia. Wątki Bedę wybierał według własnej wygody. Deszczowy kryminał o ciemnej stronie mody. W filmowej wersji tego poematu. Czerń i biel będą głównymi kolorami. Skorzystam ze sprawdzonego lat czterdziestych schematu. Z hollywoodzkimi estetycznymi kinowymi walorami. Miedzy czernią i bielą będą też odcienie szarości. Chociaż wierzę, że kolor ujawni się w słowie. Brudne sekrety mentalnej nagości. Demony ukryte w niejednej chorej głowie I oczywiście muzyka, bo bez niej nie ma żadnej akcji. Może nawet opera i afrykańskich bębnów uderzanie. Spokojny jazz czasem hard rock, element dekoracji. Zagrać na uczuciach dramatyczne wyzwanie. Szlachetny Jack Daniels będzie cichym gościem i doradą. Kubańskie cygara rozjaśnią umysł w chwilach zwątpienia. Tak zaczynam swoją spowiedź świętokradczą. Od której słuchania krew w żyłach zamiera. Rozdział Pierwszy Wywiad z Gangsterem Pierwsza scena radiowe biuro, Siedzi dziennikarz z twarzą ponurą, Dookoła komputery, kabina dźwiękowa. Siadam za stolikiem, mina pokerowa. Wyciągam butelkę, kubańskie cygaro odpalam. On chce reagować, ja mu nie pozwalam. To moje pięć minut Panie Redaktorze. I radzę nie przerywać monologu mojego. Chciałeś mnie wysłać dziurawią balią przez morze. A my gangsterzy mody nie lubimy tego! Zwłaszcza tacy jak ja, bardzo negatywni. Którzy tak naprawdę stali się asertywni. Zwłaszcza reagując na takich jak Pan. Co pokazali mi jak wygląda Cham. Proszę się nie obrażać, nie jest Pan jedyny. W elitarnym gronie waszej pozytywnej rodziny. Ludzi co naprawdę wierzą, że robią nie wiadomo jaka karierę. Na szczęście ja mam styl i klasę i chętnie się podzielę. Z Szanownym Państwem i słuchaczami. Dziwną historią, która wydarzyła się za kulisami. O tym jak się Pan kreteńsko zachował. Bezmyślnie namieszał i jak tchórz się schował. Brnąc w tę dziecinadę, którą wy nazwaliście dyplomacją. I skończyło to się dla was kompletną kompromitacją. Niestety takich dyplomatów kilku przerobiłem. W pewnym sensie się do tego przyzwyczaiłem. Widząc tych wielkich co na mój widok uciekają. Zapewne się strasznie czegoś obawiają. Wygląd mam groźny, nie przeczę, gangstera urok osobisty. Ja muchy bym nie skrzywdził to fakt oczywisty. Może czasem zjadam ludzi, ale tylko niepalących. Racjonalnie żyjących i umiarkowanie śmierdzących. Pana nie dotknę, bo nadmiar tłuszczu jest bardzo niezdrowy. I ta Pana koszulka w barwach narodowych! Nawet tego nie potrafi Pan uszanować. Proszę w plemiennych grupkach się nie chować. To jest Londyn, miasto wielu możliwości. Twierdzi Pan, że jest obrońcą Polskości. Ja zawsze uważałem, że trzeba otworzyć się na świat, Pokazać innym czym jest polski kwiat. Publicznie obiecałem, że barwy narodowe. Ubiorę na każde modowe przedstawienie prestiżowe. Ale potem te barwy zdejmę, bo symbole są na wyjątkowe wydarzenia. I to co gangster londyński ma do powiedzenia. Czy naprawdę Pan wierzy, że imprezą w spelunie, W której bywalcy rzygają na ściany dla zabawy. A od zapachu ekskrementów prawie się frunie, Ze rzuci Pan na kolana wielkich z Warszawy? Opowiem Panu pierwszą historię. Niech Pan popatrzy na zdjęcie tej pięknej sali teatralnej. Jakież to bzdury, obelgi i niesamowite teorie. Tworzyli ludzie z tzw. kliki profesjonalnej. Nowoczesne nagłośnienie, wybieg i światła sceniczne. Wywołały sabotaże i komentarze obsceniczne. Nabijające się ze mnie, że robię pokazy w kościele. Zmasowana kampania hejtu a przeżyłem ich wiele. Prawda jest taka, że dla wielu zagrożeniem byłem. Z dnia na dzień wrogiem publicznym się stałem. W czasie, gdy sztuka była moim gwiezdnym pyłem. Konkurencja zaczęła rzucać obrzydliwym kałem. Tak naprawdę historia zaczyna się od jednego Trolla. Troll to takie zakompleksione włochate straszydło. A śmierdzących Trolli negatywna rola. To zachowywać się jak niewychowane bydło. O Trollu opowiem w rozdziale "Portret Psychopaty". Mały rąbek tajemnicy odsłaniam na raty. Wróćmy do tematu ludzi z londyńskich spelunek. Co każdemu na miesicie wysyłali meldunek. Prawdziwy projektant nigdy nie wystawia się w kościele! Pewna Brazylijka wysłała depesz wiele. Projektantka mody, ekspertka, znawczyni. Aż pewnego dnia zobaczyłem piękną Bogini... Tu jest zdjęcie Bogini Panie Dziennikarzu. Myślę, że Pan powinien golnąć dla kurażu. Ta Bogini to moja filipińska przyjaciółka. W stroju brazylijskiej projektantki między ławkami zatacza kółka. A cóż to za miejsce spyta Pan zaciekawiony? Nie mam pojęcia, dla mnie to wygląda jak Stadion Narodowy. A w kościołach widziałem projektantów bardziej prestiżowych. Dr. Pam Hogg, Vivienne Westwood i innych nietuzinkowych. I to jest dowód waszej ślepej nienawiści i głupoty. Kopiąc pode mną dołki, wpadacie w nie sami jak koty... Wywiadu jeszcze nie skończyłem Panie Dziennikarzu. Takich historii mam wiele w kalendarzu. Opisanych szczegółowo, nazwiska miejsca, sytuacje. I milo wiedzieć, że to ja zawsze miałem rację. Ja rozumiem, że chciał się Pan wylansować. I wszedł w świat samozwańczej londyńskiej mody. Ale mógłby Pan wiele spraw sprostować. I to byłoby dziennikarstwo najwyższej wody. Czasami warto w pierś się uderzyć, Z pokorą powiedzieć słowo przepraszam. Z niekompetencją własną się zmierzyć Do tego Pana serdecznie zapraszam. Intrygującą historię opowiem następną. Czas opisać osobę wyjątkowo wstrętną. Jeden z Pana przyjaciół dziwnych. Co wmawia setkom ludzi naiwnych. Ze on jest wielki i znany mody dyktator. Dla mnie to pozer i cienki prowokator. Cierpiący na narcyzm i wybujałe ego. Chociaż talentu nie miał żadnego. Do upadłego walczył z tym niewygodnym faktem. Nieobyty cham z bardzo kiepskim taktem. Ileż ten człowiek moich pomysłów skopiował! Czasem myślałem, że on zwariował. Do pewnego stopnia miałem z tego zabawę. Ale raz próbowałem skończyć te żenadę. Taka karykatura co zabija mody piękno. Która dla nas koneserów jest sztuką niebanalną. Koleś co myśli, że czuje jej piękno, A niszczy estetykę postawą nieprofesjonalną. Pan go promował, cóż Pana prawo. Wielu próbowało, nikomu niestety się nie udało. Naiwnie Pan oczekiwał, że będą bić Panu brawo. Bo wszedł Pan w modę, jak się Panu wydawało. Wszyscy popełniamy błędy, Ale wnioski trzeba wyciągać. Do dziś nie odkrył Pan, którędy. Do tej prawdziwej mody się doczołgać. Nigdzie was obu dżentelmenów nie widuje, A bywam na mieście w miejscach elitarnych, Może ciemny okular percepcje mi blokuje I udaje, że nie widzę takich bytów astralnych. O!! Cygaro zgasło, muszę je przypalić. Skosztować ponownie szlachetnego trunku. By ponowne brutalnie Panu dowalić. Na moje słowa nie ma ratunku. Och ten Pana gwiazdor, cóż za celebryta! A jak idzie ulicą o autograf nikt nie pyta. Cóż za niewdzięczność londyńskiego tłumu. A tyle zachodu i wirtualnego szumu. Ostatnio mnie widział lat temu kilka. Stanął jak wryty i ledwo oddychał. I chociaż była to tylko chwilka. Minute później już tylko umykał. Nawet nie powiedział mi dowiedzenia. Prawie swe nogi łamiąc na schodach. Nie mogąc znieść mojego spojrzenia. I Wiem, że Pan po takich wywodach, Rzuconych na żywo w Pana stacji radiowej. Też będzie długo dochodził do siebie. Rezygnując całkowicie z kariery modowej. Odnoszę wrażenie, że jest już Pan w niebie. Bo twarz zrobiła się Panu niebiesko fioletowa. Bo trzeba historie zbudować od nowa. Dosłownie słyszę, jak strzelają pańskie neurony. Te wasze bzdury są nie do obrony. Zacznę od tego zdjęcia dla żartu zrobionego. Z grupą znajomych po pewnej sesji zdjęciowej, Potem na fejsa niedbale wrzuconego. I cieszyłem się z popularności chwilowej. Wyglądam na nim trochę renesansowo. W tym budynku co przypomina małą Wenecję. I w którym mieszka mi się komfortowo. Bo jako Gangster mam dobra protekcje. Ale o tym później. Gdy zdjęcie zobaczył Pana ulubieniec I dorobek fotografa co w Wenecji była wielokrotnie Zachował się ponownie jak prawdziwy szaleniec. A po kilku tygodniach był we Włoszech przelotnie. Przedtem opublikował identyczne foto, ależ on przystojny! Pióro w jego masce miało więcej kolorów. Odniosłem wrażenie, że stanął do wojny. W tej dziecinadzie fałszywych pozorów. Psychologia tych zjawisk zawsze mnie dziwiła. Naśladownictwo gołym okiem widoczne. Nie pierwszy raz mnie zastanowiła Te pseudo mody zachowania mroczne. Czy ten projektant był kiedyś na szczycie? Absolutnie nie, prawdziwa moda o nim nie usłyszy. Na fejsbuku to artysta oczywiście w zenicie, Ale nikt profesjonalny go wyżej nie wytyczy. Przez zwykły brak talentu i oryginalności. Ja nie muszę podejmować w waszym stylu akcji. Bo wierzę, że mi wystarcza moich własnych zdolności. Chociaż wiem, że nigdy nie przekonam was do racji. I tak wszyscy brniecie w tej infantylności. Bo kiedy słyszę bzdury, że wasz Celebryta Stworzył Renesans w słonecznej Italii. Muszę westchnąć ze czyjaś dynia jest totalni zryta. I spytać niegrzecznie. Coście ludzie brali? Bo ja zwykły gangster, koneser szkockich wynalazków. I kubańskich cygar na kobiecych udach kręconych. Pozbywam się w ten sposób wewnętrznych zarazków, Ale tak jak wy, nie jestem pomylony. I patrzę tu na Pana z gniewu czerwonego. I chcę zadać Panu pytanie niebanalne. Jak to się stało, że pan człowiek ultra-religijny, Wciągnął się w przyjaźnie homoseksualne. Osobiście znam kilku i są ludźmi bardzo porządnymi, Pan natomiast wielki antyaborcyjny działacz. Wielokrotnie publicznie nazywał ich niegodnymi. Każąc im płacić pseudo-moralny haracz. Jednocześnie nie dostrzegł, że Pana odźwierny do mody świata. W mediach społecznościowych wstawia z blondynkami zdjęcia. A w rzeczywistości …za chłopcami lata... Do prywatnego życia innych nie mam zacięcia. Nie mam czasu zajmować się farmazonami. Dziwię się, że Pana znajomi na to swój cenny czas poświęcają. Niszcząc się wzajemnie ordynarnymi plotkami, A swego brudu za paznokciami nigdy nie dostrzegają. Jak ten Pana gwiazdor co walczy z panienkami, Bo podobno mu przystojniejszych chłopców zabierają. Osoba wypierająca się własnej narodowości. Urodził się w dalekim azjatyckim kraju. Ze śmiesznym akcentem, ale dumny z brytyjskości. Wielki celebryta, bo uciekł do raju. Jednakże, gdy odwiedza swój kraj prawdziwy. Odcina się od zgniłej Europejskiej moralności. Kontynuuje nieszczęśnik te życie na niby Kolor zmieniając w zależności od okoliczności. Bardzo wcześnie tę dwulicowość odkryłem, Aczkolwiek jednocześnie kierowałem się uczuciem litości. Miarka się przebrała jak to zdjęcie zobaczyłem Ręce mi opadły z poczucia bezradności. Tę koszulę dostałem jako prezent urodzinowy. Nie są one tanie. Proszę mi wierzyć. Stroje Projektantki ubiera niejeden celebryta prestiżowy. Ona zaś ma wiele sukcesów, które trzeba szerzyć. Szlag mnie trafi jak Pana ulubieniec. Projekt skopiował, swym nazwiskiem podpisał. Po raz kolejny odkryłem, że to szaleniec. A Pan sprostowania nigdy nie napisał. Moim zdaniem ten koleś z Pana wiary drwił. Na cmentarzu bez szacunku pochodnią wymachując. W Vodou ceremonii na grobach się wił. Symbol z mej koszuli bezczelnie parodiując. Dziwnych zbiegów okoliczności sporo zanotowałem. Inspiracje Vodou z moich prac graficznych. Bo zanim w modzie się przez przypadek znalazłem Wykonałem setki prac artystycznych. Mój osobisty mix wielu obserwacji etnicznych. Pochodzących z Afryki, część z mojej kurpiowszczyzny. Setki przeczytanych książek antropologicznych. Historia antyku i religijne schizmy. Tematy którymi się fascynowałem. Znalazły się też w mojej kolorowej modzie. W historii Haiti polski ślad promowałem. Poniekąd budując zamki na wodzie. "Świątynia Vodou" sprzed lat tytuł mej wystawy. Dla polskich legionów hołd mój szczery i prosty. Muzykę wykorzystaną dla wydarzenia oprawy. Kilka lat później pożyczył Pana projektant wspaniały. Osobiście nie wierzę w takie zbiegi okoliczności Widocznie taka jest rola kreatorów prawdziwych. Mam dosyć tej waszej dziwnej podłości. Zaprzeczania faktom i promowania prymitywnych. Z tego co wiem kliki Pana wykopały Och jak mi przykro Panie Żurnalisto. Dlaczego łaskawy Pan się tym nie chwali? A robił Pan dla nich robotę nieczysta. Nie Pan jeden. Mimo wszystko zawsze wierzyłem w wybaczenie. Nie jesteśmy święci, wszyscy błędy popełniamy Czasem warto dać szansę innym na odkupienie A czas podobno leczy niezagojone rany. Raz spytał Pan o wywiad, a ja się zgodziłem. Naiwny jak zwykle rękę podałem do zgody. Sekretów oczywiście ujawnić nie zdążyłem. Do wywiadu nie doszło, kolejny niewypał mody. Bo wywiad ten mógłby niechcący rozwalić intrygę perfidną. Budowaną przez lata za moimi plecami. O tym opowiem jak odwiedzę stacje inną. Bo Pan i Pana koledzy nie są dżentelmenami. Miał Pan okazje jako dziennikarz wejść na mody szczyty. W czasie jak na Fashion Scout Pana zapraszałem. Kolejny raz ujawnił Pan prymitywny umysł zryty. Bo stara konkurencja znów zaczęła rzucać kałem. Niestety wiatr na mieście jak zawsze szybko się zmienia. Konkurencji kompromitacja w całej rozciągłości. Pana wspólniczka niby od niechcenia. Zaprosiła mnie na jakiś konkurs piękności. Zareagowałem stosownie na tę paranoję. Dziękuję uprzejmie, ale postoje! Historia ostatnia na zakończenie. Chociaż rozmowa z Panem to czysta strata czasu. Zażyję szkocki trunek na rozluźnienie. I opowiem o pewnym psychopacie z lasu... Zadzwoniła do mnie i głosem przestraszonym. Spytała o spotkanie w miejscu oddalonym. Starała się mówić spokojnie, ale jej glos drżący. Sprawiły, że uznałem, że temat jest naglący. Przez telefon nie ciągnąłem wątku drażliwego. Ale spytałem o coś małego, zachęcającego. To psychopata, musisz być ostrożny. Nie tylko ja jedna odkryłam jak bardzo jest groźny. Dzięki Facebookowi wie o twym każdym kroku. Widząc ciebie na szczycie doznaje amoku. Twoje kontakty notuje i wiesza na ścianie. I w białej gorączce zaczyna zamętu sianie. Panie wielki dziennikarzu, to tylko wstęp mały. Kłopot w tym, że takie stokrotki czasem się zgłaszały. Bo w pewnym momencie stawały się ofiarami tego stworzenia. Wszystkie uwikłane w proces mojego niszczenia. Kilka takich ofiar arogancko przegnałem. Ale przedtem ich zeznania na taśmę nagrałem. Ja nie szanuję ludzi co się z wiatrem ustawiają. Najpierw ciebie niszczą potem aniołami się stają. Szanowny Panie dziennikarzu nie strugaj mi tu głupa. I przynajmniej raz zachowaj się jak facet prawdziwy. W pewnym momencie robiłeś za słupa. Nie wiedząc później jak wybrnąć, ty typie fałszywy. Zanim posprzątasz bałagan na mieście, Chociaż tacy jak ty do błędu się nie przyznają. Ale widzę, że w końcu dociera do ciebie nareszcie. Ze tacy jak ty szybko z rynku znikają. Jeszcze nie uciekaj Panie Twardzielu Bo historia modelki co do mnie zadzwoniła. Sprawiła, że zrozumiałem tło wydarzeń wielu. A ta sprawa się nigdy nie zakończyła... Wiec słuchaj! Nie wchodzę Panu w drogę i nie życzę sobie by. Pan i panu podobni mój dorobek szarpali. Bo mogę się zachować tak samo jak Wy! I wtedy imperium z kart szybko się rozwali. Do widzenia! Rozdział Drugi Portret Psychopaty Czasem go nazywam fanem najwierniejszym Manipulująca otoczeniem osoba okrutna. Cokolwiek robię online, on jest zawsze pierwszym. Sabotaże, dziwne plotki, osobowość butna. Moj prywatny psychopata, hiena wirtualna. Co wiesza moje zdjęcia na swojej brudnej ścianie. Jestem dla niego niczym boska istota astralna. Gdy zaczyna swe perfidne zaplanowane mieszanie. Ukryty w oparach psychicznej masturbacji. Przekonany o anonimowości samotnik na żer wychodzi w nocy. Autor niejednej obrzydliwej informacji, Kudłaty Troll co ma rozszerzone oczy. Tylko raz zaatakował w bezpośrednim starciu. Niestety publicznie przegrywa w każdym natarciu. Twarzą w twarz atakuje, ale tylko tych co wierzy, że są słabi. Takich miażdży bez litości, to jego bardzo bawi. W prawdziwej mokrej robocie wyręczają go akolici. Słabi psychicznie ludzie, zwyczajni, pospolici. Wmawia im, że są super inteligentni. Na jego szczucie tacy są bardzo ponętni. Taktyka tchórza, który zna swoje słabe strony. Zakompleksiony, zawistny, niedouczony. Bez cienia litości niszczy tych co go rozpoznali. I na jego sztuczki nigdy się nie nabrali. Schemat jest prosty, wręcz prymitywny. Zawsze się dziwiłem, że jest tylu naiwnych. Co podpuszczeni nagle kretynieją. Zaczynają się niszczyć, z dnia na dzień chamieją. Najgrzeczniejsi ludzie staja się nagle wulgarni. Niczym Zombie z grobowców, ohydni i marni. Logika przestaje istnieć, rozpad się zaczyna. Gdy emocje opadają to nigdy nie jest jego wina. Zniszczone reputacje, ofiar przerażenie, Gdy nagle odkrywają, że rozpadają się wieloletnie przyjaźnie. Z dnia na dzień coraz mniej ludzi na ich scenie. A oni wiedzą kto za tym stoi wyraźnie. Część się boi, część ze strachu znika. Najgorsza część udaje, że się nic nie stało. Na wielu z nich Psychopata dosłownie sika. Z mokrą głową wielu z nich z nim współpracowało. Jeżeli jakiś kryminolog słucha tego poematu. Na pewno powie, że to przypadek kliniczny. Potwierdzi tez tezę główną tematu. Ze psychopata to kłamca patologiczny. Który też ogląda ten Poemat i coś nowego knuje. Internet znów zagotuje się od moich zbrodni. Z rzezi niewiniątek nikt się nie uratuje. Ponownie znikną ludzie niewygodni. Profil psychologiczny konsultowałem ze specjalistami. Każdy zasypywał mnie rożnymi teoriami. Myślę, że wspólnie wniknęliśmy w umysł tego bandyty, Zastawiając pułapkę, w którą wielokrotnie wpadał. Bo myślał, że jest bezpiecznie w Internecie ukryty. Sam siebie wielokrotnie niechcący wielokrotnie wygadał. Akcja tego kryminału rozegra się w Londynie, Ale w tle będzie też kilka państw świata. Moja fascynacja tym miastem nigdy nie przeminie, Chociaż czasem uciekam do kraju wiecznego lata. Imperialne miasto, gdzie rządzą wielkie pieniądze, Tu spotykają się wszystkie perwersyjne rządze. Ale to też miasto piękna i harmonii. W tym mieście nie można mówić o monotonii. Tu zawsze coś się dzieje, nawet gdy szukam spokoju. Nierzadko w deszczu stawałem do boju. Upadki i wzloty, dziś dobro, jutro zło. Kapelusz, cygaro, wielkiego miasta tło. Kim była ta osoba co zadzwoniła w panice. Odpowiedz nigdy do prostych nie należała. Przez chwilę próbowała kariery w mody klice. Jednak po kilku próbach zrezygnowała. Londyńską modę dzielimy na prawdziwą i urojoną. Wyjaśnię różnicę w odrębnym rozdziale. Z urojoną modą mam wojnę utajoną. Gdzie moi przeciwnicy nie maja klasy wcale. Teraz przejdziemy do konkretów dziwnego spotkania. Wieczorną porą w londyńskiego deszczu strugach. W dyskretnej kafejce wysłuchałem jej opowiadania. Otoczeni dymem z cygar ukryci w świateł smugach. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem o moim Psychopacie. Zacząłem budować jego profil psychologiczny. Usłyszycie o nim na niejednej tutaj karcie Zachowam tej historii porządek chronologiczny. Kim, że była ta tajemnicza kobieta? Swego czasu przyjaciółka psychopaty. Co skłoniło ją, że odwróciła się moneta. I zwyczajnie sprzedała jego charakter chamowaty. Az się uśmiechnąłem, gdy pokazała kompromitujące zdjęcia. W zasadzie te zdjęcia widziało pól miasta. Perwersyjne sekrety naszego arcyksięcia. A jego agresja zawsze bardzo wzrasta, Gdy spytasz niewinnie co to takiego? Niszczył ją, bo odkryła tajemnice z jego komputera. Usłyszałem z jej ust coś niesamowitego. Sekrety działania internetowego blagiera. Ale po kolei Drogi Słuchaczu czy też Czytelniku Pozwólmy Trollowi w nienawiści się gotować. Okazało się, że ludzi zniszczył bez liku. Ze mną się nie udało, bo wiem, jak reagować. Ona wyszeptała Ten Troll o tobie wiele rzeczy powiedział. Ale tak byś się nigdy o niczym nie dowiedział. Żebyś przypadkiem rewelacji nie zdementował. I jego misternych gier nie zdemolował. Znikający ludzie, zablokowane telefony. Idioci powtarzający jego farmazony. Aż bańka pęka w pewnym momencie. Bo zjawiasz się w Vogue i jesteś na firmamencie. Wtedy jest chwilowa cisza, która zapowiada burzę Trolla. Jest szok i przebudzenie tych wmanipulowanych. Mija kilka godzin, do Trolla wraca samokontrola. I następuje nagły atak informacji wykreowanych. Oczywiście wszystkie bardzo negatywne. Ujawniające twoje oszustwa i gangsterskie sekrety. O twoich sabotażach historie agresywne. I aroganckim zachowaniu dziwne dekrety. Szum, który ma zamazać dawne intrygi Psychopaty. Plotki z dziwnych źródeł twoje sukcesy deprecjonujące. Napędzany zazdrością nędznik gburowaty. Wulgarnego cudaka działania niepokojące. Tworzy fajkowe profile w mediach społecznościowych. By oczerniać ciebie i stworzyć pajęczynę. Ludzie nie wnikają w brak logiki legend gotowych. Tak zarzuca na ciebie swoją pelerynę. Wysyła setki chamskich maili podpisywanych twym imieniem. By udowodnić jak bardzo źle jesteś wychowany. On kieruje się własnym psychologicznym zagadnieniem. Ze nikt nie jest odporny na jego szykany. Dziwne rzeczy mówi, że chcesz wejść w politykę, A moda jest chwilową do tego trampoliną. I ze on ciebie zniszczy, bo ma chytrą taktykę. Ze ciebie powiesi twoja własną mocną liną. Oczywiście On powiadomi wszystkie londyńskie redakcje. O prawdziwym charakterze twej niecnej działalności. On jest pewien, że wywoła spodziewaną reakcję. I zostaniesz zniszczony dla potomności. Słuchałem z niedowierzaniem tej opowieści. Do dziś mi się ona w głowie nie mieści. Oczywiście On zna wszystkie moje niegodziwe plany. A cały świat jest o nich natychmiast uprzedzany. Minimum dwa lata przed zanim o tym osobiście pomyśle. Telepatyczne zdolności tkwią w tym patologicznym artyście. Podziękowałem Księżniczce bardzo serdecznie. Jestem jej wdzięczny i będę wdzięczny wiecznie. Wielokrotnie się z nią później spotykałem. Dzięki niej o świeżych atakach zawsze wiedziałem. Pierwszy Anioł w mej siatce informacyjnej. Dzięki niej neutralizowałem idiotyzmy kliki dysfunkcyjnej. Bo z biegiem czasu twarze hejtu bardzo się zmieniały. Jedne znikały, inne się pojawiały. Najwierniejszym jak zawsze był mój Psychopata. Podążał moim śladem cale długie lata. Paradoksalnie próbując mnie wyeliminować. Coraz to nowych ludzi próbując wmanewrować Niechcący zniszczył tych wrogów, których mi sam stworzył. Na koniec sam siebie bezmyślnie pogrążył. Chciał być kimś w tej samozwańczej modzie. Skończył skompromitowany o kariery głodzie. Starzejący się Troll, samotny, pogardzany. Ośmieszony wielokrotnie przez to niezapomniany. Przy życiu go trzyma nienawiść bardzo szczera, Jak używając Internetu swe ofiary pożera. Czasem się ujawnia, ale szybko znika. Zemsta jego ofiar często go dotyka. Bowiem dawne ofiary stały się jego oprawcami. Niszczą go konsekwentnie jego własnymi metodami. Wystarczy ze poczuję jego wirtualny oddech cuchnący. Mój instynkt Gangstera wysyła sygnał ostrzegający I mówię, że to Ja sznurki pociągam bez litości. Prowokuję bandytę do wyniszczającej złości. Bo Troll mimo szczerego wieloletniego trudu. Nieprzesadnych nocy i nieustannego brudu. Mimo, że wiele osób na wieki pogrążył. Ze mną nie dał rady, zwyczajnie nie zdążył. Chociaż dalej walczy i nie składa broni. Pozwólmy mu się kisić w prymitywnej woni. Człowiek, który nie potrafi maskować zawiści. Pozwólmy mu żyć w jego nienawiści. On się jeszcze pojawi i ciąg dalszy nastąpili... Rozdział Trzeci Gangster W Modzie Skaczę z tematu na temat Drogi Czytelniku, Wybaczcie, ale tematy rozdziałów są ze sobą powiązane. Jako Gangster w modzie widziałem brudu bez liku. Straciłem wiarę w ludzi i ich kariery nieudane. Istnieje wiele legend miejskich i nieporozumień wiele. A ja trzymając dystans mam zdanie obiektywne. Dla potrzeb poematu mej roli nie wybielę Opisze szczerze sytuacje agresywne. Powiem wprost, modę dzielimy na pewne segmenty. Tą z samego szczytu marzenie ambitnych. Powiedzmy, że to są demonstracyjne elementy. Zaś te jednostki możemy określić mianem wybitnych. Wierzymy, że to są szczęściarze, bo na okładkach ich widzimy. Wieża z kości słoniowej za wielkimi murami. Do tego statusu wszyscy dążymy. Niektórzy niestety nieuczciwymi metodami. Prawdziwa moda to może kilkuset ludzi. Ikony sukcesu, aczkolwiek sukces ma wiele definicji. Wyznacznik jakości, który mnie co rano budzi. By walczyć o podwyższenie własnej pozycji. Tu jest wymarzona popularność i wielkie pieniądze. Chociaż sława przyciąga też rzeczy negatywne. Nie oczekujcie ode mnie, że tych ludzi źle ocenie. Bo większość z tych ludzi naprawdę pracuje uczciwie. To nie prawda, że świat dano im na tacy. Stereotyp, z którym walczę od początku samego. Tak brak sukcesu tłumaczą ludzie nijacy. Jeśli jesteś dobry dojdziesz do swego. Drugi segment mody to ten, w którym się znajduję. To już prawie otwarte drzwi, jeden mały krok. Ale jeżeli ktoś szybkiego sukcesu oczekuje. Przegra, bo ten ostatni krok to więcej niż jeden rok. To jest już poziom prawdziwy i prestiżowy. Mam prawo być dumny ze mi się udało. Bardzo poważny wizerunek zawodowy, Chociaż wielu zazdrosnych tę pozycję podważało. Profesjonaliści to ludzie z mody żyjący. Chociaż często ich nie ma w mediach i na okładkach. Tysiące ludzi i każdy z nich ciężko pracujący. Mikro przedsiębiorstwa w wielu przypadkach. Ludzie podli co wierzą w siłę intrygi. Tu muszą zniknąć, bo tu jest tylko praca. Nie masz tego czegoś, szkoda twej fatygi, Ciężka praca i talent, tylko to się opłaca. Kasa ci pomoże, ale nie kupi ci pozycji. Gdyby to była prawda nie istniałbym wcale. Są dni, w których pada wiele propozycji, Wtedy hejterzy topią się w szale. Ich szał to gorzki chleb powszedni mój. Ostatnie ogniwo łączące mnie z przeszłością. Niejednokrotnie toczyłem z nimi bój. Samoobrona przed ich dziką niedorzeczną złością. To jest właśnie ten najniższy mody próg. Tu utknęli samozwańcy i inni psychopaci. Zapomniał o nich Diabeł, zapominał tez Bóg. Ludzie nieświadomi lub degeneraci. W mediach społecznościowych Olimpu Bogowie. W rzeczywistości zwykli tani pozoranci. Wierzą, że o ich absurdach nikt się nigdy nie dowie. Aczkolwiek sami wiedza, że są niewiele warci. Choćbym miał pistolet do głowy przystawiony. Ja Londyński Gangster prawdę powiem niestety. Niejednokrotnie przez tych ludzi bylem niszczony. Ich wielkich ekspertów, zmilczany przez gazety. Jaka jest różnica między budowlańcem. A pseudo-ekspertem z tego środowiska. Budowlaniec kończy rok z dodatnim balansem. W czasie, gdy eksperci utknęli w blokowiskach. Gdy potrząchniesz mocno celebrytę takiego. Polecą drobne i niespłacone karty kredytowe, W dziurawych butach nie starcza do pierwszego. Ale na temat innych maja zdanie gotowe. Żyjąc na zasiłkach Rockefellerów grają. Zaskoczyła mnie ta liczba pozorantów bezczelnych. Co z ludzi pracujących okrutnie się naśmiewają. Obrzydliwa hipokryzja graczy niesamodzielnych. Silni w grupie, poza nią nieporadni i słabi. Sfrustrowani beznadzieją, knujący po nocach. Jeżeli ktoś wrażliwy na ten fałsz się zwabi. Zostanie zadziabany na ich własnych oczach. Środowisko udające przyjaciół, gdy się ich nie widzi. Za plecami niszczące siebie zwyczajnymi plotami. Jeden drugiego szczerze nienawidzi. Nigdy niewyczerpani cichymi podchodami. Wszyscy to wiedzą a udają niewidomych. Zwyczajne chamstwo dyplomacją nazywając. Te kliki zniszczyły wielu niepokornych. Ponurym szambem na siebie rzucając. Widziałem prawdziwe talenty co w tych klikach utknęły. Wspaniałych artystów co na sławę zasługują. Z przerażeniem patrzyłem jak oni się ugięli. Myśląc ze się z nimi na szczyty wypromują W tych kręgach musisz działać według nudnych schematów. Gdy zrobisz coś innego rusza maszyna niszczenia. Mogę opisać wiele interesujących tematów. O pseudoekspertach co mają wiele do powiedzenia. Wsadzić wszystkich do pudla ograniczonej percepcji. Skrzywienie zawodowe umysłów ograniczonych. Wyszydzenie każdej nietypowej koncepcji. Z użyciem języka od manier zwolnionych. Powszechne jest cudzych pomysłów kopiowanie. Uboczny efekt mediów społecznościowych. Rzucisz coś nowego, zaczyna się udowadnianie. Jak śmiałeś być lepszy od klik tak wpływowych. Pomysł jest nowy, ale oni go wykorzystają. Przetworzą do stylu przez nich rozumianego. Opinię autorytatywną jeszcze wyrażają, Ze zrobiłeś to źle a tobie nic do tego. Męcząca dziecinada z getta mentalności. Masz ambicje uciekaj od tej chorej kliki. To są Zombie zabijający sens artystycznej wolności. Nieustannych intryg wredne osobniki. Pewne osoby na dole samobójstwa popełniły. Zaszczute przez kliki, na które z obrzydzenia rzygać zacząłem. Biedne indywidualności co sens i wiarę straciły. Być może wtedy decyzje podjąłem. Ja gangster mody, któremu imponują erudyci. Widziałem zniszczonych w szpitalach zamykanych. Uświadomiło mi to, że te kliki to pospolici bandyci. Tańczący na grobach ludzi pokonanych. Od tego środowiska uciekłem rozczarowany. Spaliłem mosty, drzwi głośno zatrzasnąłem. Może dlatego jestem niepokonany. Bo się od tego szamba odciąłem Żal mi tylko tych ludzi co potencjał mieli. Utknęli w klikach, może tego chcieli Uciekajcie stamtąd, bo utoniecie w fekaliach. Moda prawdziwa istnieje w innych realiach. Uciekajcie. Bo zasługujecie na więcej. Rozdział Czwarty Tropem Psychopaty Obudziłem się pewnego ranka pięknego. I postanowiłem pójść tropem mojego ukochanego. Bo wszyscy moi czytelnicy wiecie. Większego nikczemnika niż ja na świecie nie znajdziecie. A samemu jest trudno I nudno na tym łez padole. Ściągnąłem wiec na chwile publiczną aureolę. I wkroczyłem do akcji pełen mojej słynnej energii negatywnej. Spodziewając się Psychopaty reakcji agresywnej. Chory Troll jak zwykle rzucał dookoła błoto. Bez klasy chamidło atakował zawsze nocą. Tchórz bez twarzy i klasy, tchórz bez honoru. Co ciekawe nigdy nie napotykał od swych ofiar oporu. Z podroży tropem po śladach psychopaty. Historia oczywiście wyszła plugawa. Facet nie nadawał się nawet do łopaty. Aczkolwiek jest to ocena łaskawa. Myślał, że jest wielki i utalentowany. W rzeczywistości nieszczęśnik patentowany. Recz się stała niesłychana, bo Psychopata sam siebie wsadził na bombę. A ja obserwowałem cala sytuacje I miałem minę niczym kolumbijski Hombre. I chociaż ostatecznie straciłem szacunek do ludzi, których zniszczył Psychopata. Bo ci sami ludzie z nim niszczyli innych przez cale miesiące wręcz lata. Dyrygowani jak kukiełki przez kudłatego wirtualnego Trolla. Otworzyli oczy dopiero wtedy, gdy przypadła im ofiary rola. Nie mówiąc nic, obserwowałem w ciszy I skupieniu to wszystko. Jak Psychopata stworzył wokół siebie gnojowisko. Nie musiałem długo czekać, bo okazja przyszła sama. Nagle na chwilę stała się głośna historia tego chama. Z zaskoczeniem śledziłem te dziwną epopeję. Pytałem sam siebie co się tutaj dzieje? Zachowując ciągle dystans I postawę neutralną. Zobaczyłem coś co powinno było wyeliminować te postać teatralną. Ale po kolei. Istniał sobie kiedyś kolektyw niezwykły. Chociaż to nie były moje klimaty. Bo jako gangster do luksusu nawykły. Rzadko odwiedzałem brudne komnaty. Członkowie tego związku imprezy w spelunie organizowali. Trochę tam śmierdziało, ale liczyła się idea. Może czasem jakieś tam biele proszki wciągali. Ale jak wspominałem to nie była moja sfera. Jeszcze wtedy o modzie nie myślałem. Plan na życie inny posiadałem. Chociaż namalowałem wiele obrazów. I rzeźb drewnianych wykonałem wiele okazów. To Gdybym był artystą to niestety umarłbym w nędzy. Dlatego gangsterem zostałem dla wielkich pieniędzy. Aczkolwiek już wtedy miałem na koncie kilka wystaw udanych. I moje obrazy były przez setki ludzi podziwianych. Pozwólcie Opowiedzieć o tej kolorowej organizacji. Nic do nich nie mam, aczkolwiek trzymałem się z daleka. Odwiedziłem ich dwa razy i nie widziałem ekscytacji. Nie mój styl, nie moja klasa, raczej dyskoteka. Aczkolwiek miałem do nich uczucia pozytywne. Przynajmniej coś robili konsekwentnie i uczciwe. Kolektyw artystyczny w spelunie organizowany. Czasem tam się trafiał jakiś artysta zabłąkany. W motywację takich ludzi raczej nie wnikam. Powiem wprost. Ćpunów i degeneratów zazwyczaj unikam. Wole truciznę szkocką lub w winie czerwonym podaną Białym winem poprawionym i rumem zakrapianą. Artystyczny kolektyw istniał nie wadząc nikomu. Mieli swoją misję istniejąc po kryjomu. Co miesiąc wystawa, muzyka I zabawa. Az tu nagle wyszła nieciekawa sprawa. Psychopata się zjawił, zrobili go członkiem rodziny. Malowane alfabetem Morsa obrazy wsadzili. Wtedy to Troll odkrył, że nie jest genialny. Styl artystyczny nijaki, wręcz prostacki i banalny. Bo kolektyw w spelunce wystawił kilku artystów naprawdę znakomitych. On Ich znienawidził więc stali się obiektem ataków jadowitych. Podstępna gnida rozpoczęła operacje sekretną. Ujawniając na końcu swą osobowość szpetną. Tak jak wszędzie, gdzie się zjawiał nagle zaczęto niszczyć się nawzajem. To się stało jego stałym obrzydliwym obyczajem. Negatywna energia rozeszła się między artystami. Podobno zaczęli obmawiać siebie za plecami. O tych plotkach wyjątkowo Troll najwięcej wiedział. Tu zadzwonił, tam coś wysłał, tam coś podpowiedział. Rozpadały się wieloletnie przyjaźnie I zaczęła się brutalna wojna. Każda noc wśród kolektywu była niespokojna. Aż na końcu Troll postanowił przejąć tę korporację. Pokazał swe zamiary, Udowadniał swe racje. Nagle chore towarzystwo oczy otworzyło. Chociaż wielu ludzi się po tym już się więcej nie zobaczyło Bo nie mogli patrzeć sobie w oczy odkrywając jak zostali zmanipulowani. Zbyt dużo nienawiści i pogardy między niedawnymi kolegami. Trolla wyrzucili I publicznie ogłosili, że to bandyta. Ze chamidło, plotkarz, złodziej o twarzy pasożyta. Okrutna była Zemsta Pasożyta na ludziach, którzy go kochali I w jego nieudanej karierze bardzo mu pomagali. Zaskoczyło mnie jak jego ofiary nagle walczyć przestały. Poddały się sile intryg tego samochwały. Na końcu wszyscy odkryli ze to oni są Bandyci. Kiepscy artyści, plotkarze, niemyci hipokryci. Pokonał ich Troll a oni sami zostali przykryci kurzem historii. Próbowali odbudować kolektyw jako ludzie wolni. Niestety po kilu próbach związek napisał rozdział ostatni. Nigdy nie zdołali wyjść z psychopatycznej pajęczej matni. Pozostał im marsz pogrzebowy I pogarda miasta całego. Które powtarzało, że zniszczyli Psychopatę biednego. Niektórzy z nich próbowali się ratować. I Trolla ze strachu po pietach całować. Totalny brak godności I obrzydliwy brak klasy. Olał ich totalnie tonami brudnej masy. Nalałem sobie wtedy szkockiego eliksiru niebiańskiego. Zaciągnąłem się słodkim dymem z cygara kubańskiego Wiadomości docierały do mnie z pewnym opóźnieniem. Bo byłem zajęty nowym zagadnieniem. Do upadłego kolektywu mam pewny sentyment. Bo zacząłem realizować pewien artystyczny eksperyment. Odkryłem, że moda to moja pasja zawodowa. I swoje życie zacząłem budować od nowa. Postanowiłem organizować pokazy ludzi utalentowanych. Mistrzów pędzla, muzyki I krawców doskonałych. Artystów znalazłem, niestety olali mnie projektanci mody. Bylem nieznany, zero doświadczenia wiec pojawiły się schody. Nie mając wyjścia stworzyłem swoją pierwszą mody kolekcję. I malowideł na tkaninach zrobiłem projekcję. Mimo sabotaży Psychopaty skandalicznie z kolektywu wyrzuconego. Pokaz się udał I dołączyłem do świata elitarnego. Z dnia na dzień stałem się organizatorem i mody dyktatorem. Chociaż wtedy bylem bardziej innych promotorem. To był czas wzlotów, sukcesów jak tez bolesnych upadków. Czas przychylnych tłumów, ale też I nieżyczliwych świadków. Niszczenie było niesamowite. Po latach odkryłem, że to był zawsze Psychopata. Poprzysiągł mnie zniszczyć I nie dawał za wygraną całe długie lata. W moim otoczeniu Ludzie się pojawiali I ludzie znikali. Mimo tego piąłem się systematycznie po szczeblach kariery. Atakowany przez swoje plemię umiejętnie omijałem wszystkie bariery. A każdy drobny sukces wywoływał negatywną falę. Często rzucałem ostatni grosz na niepewną szalę. Otworzyłem się na Londyn ze wszystkimi jego kolorami. Bo prawdziwe piękno miasta to ludzie z jego walorami. Ale nienawiść, z którą musiałem walczyć dnia każdego Sprawiło, że zrezygnowałem z roli organizatora modowego. Odbyłem kilka podroży zagranicznych. Wystawa w Neapolu. Zacząłem więcej malować. W Paryżu i na pięknym Rumuńskim Polu Towarzysko na tygodniach mody zacząłem brylować Party, Wystawy, Ambasady, żyć i nie żałować. W między czasie Psychopata I jego tymczasowi sojusznicy Próbowali organizować pokazy na londyńskiej szachownicy. Każdy ich projekt kończył się klęską totalną. Chcieli mi pokazać jak to się robi… a kończyli remizą banalną. Zawsze działał ten sam mechanizm co w upadłym kolektywie. Wzajemne niszczenie, plotki I nienawiść przez Trolla sterowana. Każda z tych imprez jest już dawno zapominana. A jej uczestnicy wstydzą się wyjść w świetle lamp ulicznych. Ścigani wspomnieniami rytuałów diabolicznych. Oczywiście wszyscy kończą ze zniszczoną reputacją. Jako plotkarze, chamy i negatywni oszuści przeżarci demoralizacja. Jest tylko jeden sprawiedliwy co zza kulis śmieje się z tych organizatorów. Tchórz i intrygant szukający sponsorów. Skąd ja to znam drodzy przyjaciele. Takich historii usłyszycie bardzo wiele. Gdy zrezygnowałem z organizacji mych eksperymentalnych pokazów. Zacząłem projektować modę z wykorzystaniem moich obrazów. Kolejny strzał w dziesiątkę I mojej osoby uwielbianie. Psychopata się zdecydował na sukcesu skopiowanie. Pamiętam owacje na stojąco I modelki dumnie noszące moje kreacje. Party, wystawy, piękne kobiety I egzotyczne wakacje. Do dziś mnie zapraszają na kielicha osoby z pierwszych stron gazet. Psychopata postanowił, że on też będzie mody projektantem. Uśmiałem się wtedy, bo wiedziałem jakim on jest dyletantem. Mniej więcej bylem już świadomy jego brudnych sztuczek I trolowania. Ale wiedziałem też, że on ma talent do samo sabotażowania. Że jest jak bomba, która prędzej czy później eksploduje. I samego siebie bezmyślnie zrujnuje i swoją operacje osobiście zepsuje. Czyli nie jest aż tak bystry jak to facet o sobie myślał. Aczkolwiek niejednego dość skutecznie w niebyt historii wysłał. Ale siebie też nie wypromował mimo szczerych chęci. Wiem, że do dziś marzenie o sławie i pieniądzach bardzo go nęci. On by odniósł sukces, ale dla niego uczciwa praca to totalna abstrakcja. Niestety niszczenie ludzi to jego chora pasja I życiowa satysfakcja. Wiec wróćmy do jego Mody. Wiadomość poszła na mieście. Ze zobaczymy utalentowanego projektanta nareszcie. Wynajął Irlandzkiego Geja do promowania kolekcji. Człowieka porządnego, aczkolwiek bez koneksji. Kooperację z utalentowaną zawiązał krawcową. Twarzą kolekcji uczynił blondynkę nieszablonową. I tak zaczęła się historia, która przysłoniła upadek kolektywu słynnego. Widziałem powrót oblanych jego moczem co nagle wrócili do niego. Nie skomentuję tego, aczkolwiek by wypadało. Te szemrane towarzycho zawsze mnie odpychało. Nie wiem na jaką karierę w jego blasku ci ludzie liczyli. Widocznie za mało w przeszłości się sparzyli. Krawcowa uszyła sukienki na zasadzie spółki pięćdziesięcioprocentowej. Modelka o niebieskich oczach wzięła udział w śródziemnomorskiej sesji zdjęciowej. I… Tenże wielki utalentowany mody dyktator … Wystawił się sam na trzech pokazach jako stuprocentowy kreator. Irlandzki Gej kolekcję zaaplikował na jakiś konkurs modowy. Zapowiadało się na międzynarodowy sukces odlotowy. Kolejna sesja zdjęciowa na londyńskich ulicach. Z której wyeliminowano wspólniczki o zaszokowanych licach. Krawcowa I modelka traumy doznały nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji. Coś tam zaczęły mówić I początkowo nikt nie przyznał im racji. Psychopata dość skutecznie wyeliminował dziewczyny by dużo nie mówiły. Aczkolwiek dziewczyny przynajmniej w drugiej fazie ostro się postawiły. Jak zwykle zachowałem dystans, bo czułem, że skandal wybuchnie. Pewna projektantka z egzotycznego lądu odkryła ze Troll skopiował jej suknie! Nie jedną. Właściwie kolekcja okazała się plagiatem całkowitym. Tak sobie pomyślałem, że trzeba być chamem niesamowitym. Zdjęcia z sesji śródziemnomorskiej wyglądały identycznie jak te z dalekiego lądu. Ta egzotyczna projektantka chętnie daje swoje zdjęcia do wglądu. Trzymam z nią kontakt do dnia dzisiejszego. I wstyd mi, że ten złodziej pochodzi z plemienia mojego. Czyli, złodziej ukradł projekty nieznanej w Europie kobiecie. Nie spodziewając się, że ktoś to odkryje w Internecie. Nie spodziewał się też reakcji krawcowej co kiecki w spółce mu uszyła. Wykorzystana modelka też do akcji wkroczyła. I wybuchł skandal. Po raz kolejny Psychopata swoją twarz pokazał. Z krawcowej zrobił szmatę I jej udział w kolekcji prawie wymazał. Z modelki, która potem na wybiegach karierę robiła. Zrobił skrzyżowanie czarownicy I kobiecego debila. Ten sam mechanizm, On jest niewinny a one to oszustki. Bez klasy chamskie zazdrosne prostytutki. Na chwile karta się odwróciła. Irlandzki Gej od PR-u ze wstydu się palił. Część modelek uciekła. Z konkursu kolekcję ktoś po cichu wywalił. Bo jakże publicznie przyznać, że wielcy znawcy wsadzili kopię nieudolną. Do dziś im przypominam ich postawę głupią i bezwolną. Bo dobrze wiedzieli w co grają, a chcieli mi zagrać złośliwie na nosie. I tak sami upiekli się we własnym pieprznym sosie. Spytacie, dlaczego na nosie zagrać mi chcieli? Bo byłem konkurencją a Oni dotychczas poważnej konkurencji nie mieli. Cham Psychopata to złodziej - napisały krawcowa I modelka blondynka. Troll się ugiął pod presja skandalu, ale była to tylko chwilka. Przez następne miesiące niszczył je obie wirtualnie. Krawcową z samozwańczej mody wyeliminował totalnie. Nic niewinna kobieta została pozbawiona czci i honoru. Jej sytuacja to była mieszanka ciągłych łez i horroru. Niszczyli ją też ci sami ludzie, których zniszczył psychopata. Mechanizm, którego nie rozumiałem przez te długie lata. Co kieruje tymi ludźmi? Strach? Głupota? Po kolejnej takiej historii mam prawo mówić ze to chołota. Modelka się uchroniła a nawet przeskoczyła na poziom profesjonalny. I to ona pierwsza zatrzymała pochód Trolla tryumfalny. Do dziś Psychopata nie ma wstępu na żadną prawdziwą imprezę modową. Na niższym poziomie być może istnieje nadal z tą bandą niehonorową. Aczkolwiek tam tez na czarnych listach jest umieszczany. Ten sam mechanizm przeze mnie ciągle niezrozumiany. Kobieta o imieniu Anioł zaprosiła mnie na pokaz mody alternatywnej. Powiedziała mi, że zrobiła wszystko by nikt nie oglądał jego postaci negatywnej. Schemat fascynujący trwa. On niszczy a oni mu później pięty całują. I spokoju dla siebie od Trolla oczekują. I chyba już nigdy Troll swych sił jako projektant nie próbował. Zbyt leniwy by uczciwie tworzyć wiec się tchórz gdzieś schował. Oczywiście dalej krążą jakieś chamskie maile jakoby przeze mnie napisane. Jakieś dziwne ohydne opinie jakoby przeze mnie wypowiedziane. I chociaż trzymam się jak najdalej od tego szambowiska. Bo nigdy nie byłem częścią ich środowiska. Miło jest wiedzieć, że Nieszczęśnik dba o moja popularność. Udowadniając wobec świata moją artystyczna marność I podziwiam mimo wszystko tego wirtualnego Trolla Za jego wytrwałość by wsadzić mnie do głębokiego doła. W tym naprawdę chłopak jest bardzo szczery. W jego operacjach jest może trochę fuszery Jednak nienawiść to najuczciwsza rzecz u tego człowieka. Pojawia się I znika. Planuje I ucieka. Irlandzkiego Geja, który pchał go i promował. Zniszczył bezlitośnie I żywcem pochował. Tak kończą wszyscy, którzy się mu przeciwstawiają. Nagle z dnia na dzień bezpowrotnie znikają. Na koniec czytelniku kolejna szokująca historia gangsterska. W tle oczywiście kudłate straszydło i jego osobowość ciężka. Otóż wymyślił On, że nie jestem autorem moich obrazów I moich sukieneczek. Ze jestem oszustem, który dobiera się do panieneczek. Oczywiście dobieram do panieneczek, bo ja kobiety bardzo lubię. I chociaż bez sukcesu czasem się między nimi zgubię. Kocham je wszystkie, zwłaszcza te bardzo wysokie. Niebieskookie blondynki I te egzotyczne czarnookie. Ale nie o tym chcę mówić wytrwali wielbiciele. Otóż mój Troll dostarczał dowodów bardzo wiele, Ze dzieła me malarskie jak tez i modowe Są zbyt rewolucyjne i zbyt odlotowe. Czyli są zbyt doskonałe bym podpisywał je moim nazwiskiem. Odkrycia swoje wzbogacał jak to Cham, wulgarnym wyzwiskiem. Więc rozpocząłem projekt, który zmienił organizacje mojej pracy artystycznej. Niczym szekspirowski autor sceny dramatycznej. Wyciągałem swe pędzle i farby w zaciszu mej chaty. Ogłosiłam, że mogę jeszcze raz namalować to samo dla Pana Psychopaty. Że mogę to zrobić na żywo otoczony kamerami I dziennikarzami. By każdy naocznie mógł się zmierzyć ze swoimi wątpliwościami. I zacząłem nadawać z mojego zaimprowizowanego studia telewizyjnego. Na żywo, bez cenzury. Bez komentarza specjalnego. W tle leciała muzyka a ja sobie szyłem i malowałem. Nic nie mówiąc w świat kolorowych fantazji odpływałem. I pojawił się ciekawy hejt, ale już znalem jego źródła. Anonimowy Troll słał wulgarne komentarze do mojego studia. Nie dotyczyły już zaprzeczaniu malarskich prac jakości. Dotyczyły wyglądu mojej nieskromnej gangsterskiej osobowości. Bo wiadomo wygląd autora wpływa na jakość jego działalności. Nigdy nie sadziłem, że musze się podobać jakiejś chorej osobowości. Mężczyzna jak mawiają może być od diabła troszkę ładniejszy. Ale to przecież ja jestem diabeł najprzystojniejszy! Czyżby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości z tego powodu? Nie sprawiajcie mi czytelnicy aż takiego zawodu. Oczywiście chamstwem z mojej strony było na żywo malowanie. I samego siebie szyjącego kiecki nagrywanie. I chociaż zrobiłem to bez komentarza swojego. Patrzyłem na nienawiść tłumu obudzonego. Ci sami co zaprzeczali autorstwu mojej gangsterskiej twórczości. Nie bardzo wiedzieli, jak wybrnąć dusząc się ze złości. Odkryto tym samym ciemną stronę mojej psychiki. Jak ja śmiałem odkryć karty wprost do publiki! Oczywiście Troll odkrył nagle, że wcale nie jestem taki wspaniały. Zaprzeczył sam sobie w sposób prymitywny, niebywały. Zapewne to jakiś aktor podobny niesamowicie. Malował moje kiecki A Ja tylko podpisywałem je skrycie. A tysiące ludzi, którzy na żywo mnie oglądali. Ulegli hipnozie I na moje oszustwa się nabrali. Jeżeli jakiś psycholog czyta mój kryminał wierszem napisany. Niech mi wyjaśni naukowo kto tu jest naprawdę porąbany. Do dziś nagrywam wszystko co robię. Taki już mam styl. Tworzę dokumentację I narzucam sobie bardzo duży dryl. Troll dał mi znakomity pomysł chcąc mnie pokonać. I tym samych sam siebie zdołał skompromitować. Plus tych samych idiotów co idą za nim bezkrytycznie. A potem mnie przepraszają, bo tak jest podobno dyplomatycznie. I odpowiem wam wszystkim szczerze bez zbędnej cenzury. Stuknijcie się młotkami w te wasze fryzury. Z mym słynnym gangsterskim negatywnym uśmiechem. Patrzę na wasze twarze wstrzymane oddechem. I powiem, że nie żal mi was I lubię, gdy Troll was eliminuje. Jak was poniża I przeciwko sobie szczuje. Jak tracicie kontrolę I poddajecie się jego woli. Zapominając, że od myślenia głowa nie boli. Udajecie, że deszcz pada a to płynie uryna. I waszego strachu cuchnąca wypocina. Zachowajcie godność, powagę zachowajcie. I od mojej osoby z daleka się trzymajcie. I tak Ja gangster negatywny, zbuntowany. Podobno bez talentu, ale w Vogue opublikowany. Podobno za duże pieniądze, bo przecież Vogue to biedne przedsiębiorstwo medialne. I potrzebuje zaniżyć swa rangę publikując moje sukienki nieprofesjonalne. Pomyślcie…. Psychopata będzie zawsze szedł moim śladem. Ja jestem na górze a on jest zawsze zwykłym dziadem. Chcąc mnie zniszczyć paradoksalnie daje mi dobre pomysły. Chociaż wiem, że jego iluzje co do siebie dawno już prysły. Oj pójdzie teraz w świat wiele negatywnych historii. Będę bohaterem niejednej spiskowej teorii. O moich oszustwach i morderstwach wiele usłyszycie. Nie jedna straszną wiadomością się zadziwicie. I wtedy zróbcie przysługę dla całej ludzkości. Zgłoście do Scotland Yard wszystkie moje niegodziwości. I jeżeli usłyszycie niechcący coś o mnie dobrego. Nie wierzcie w żadne słowo przekazu takiego! Bo to źli ludzie w ten sposób chcą mi zniszczyć wizerunek gangstera. Groźnego człowieka I szkockiego napoju konesera. A że ktoś się mnie boi to mile z jego strony. Czuję się zaszczycony I naprawdę doceniony. Scotland Yard Victoria Embankment, Westminster, London SW1A 2JL Rozdział Piąty Gangster W Polityce Obiecałam sobie, że to dzieło przetłumaczę na wszystkie języki. Oczywiście tymi, którymi biegle operuję Tak by ludzie z Europy i Ameryki. Zrozumieli, że w polityce siedzą same szuje. Nie zrobię tego wbrew sobie, bo ucierpi na tym nasze plemię. Prawdę powiem tylko wam, ale dla świata tylko pozytywy. Będę mówił, że jesteśmy narodem wybranym, który zbawi ziemię. Wspaniali, bohaterscy, inteligentni, zdolni do inicjatywy. Być może w wersji anglojęzycznej zastosuję cenzurę. I wytnę bez skrupułów fragmenty niektóre. Nic przeciwko mojemu plemieniu na międzynarodowej arenie. To jest pierwsze założenie polityczne, którego nie zmienię. Jesteśmy dobrymi ludźmi, aczkolwiek trzeba odsunąć kilku politykierów. Rządnych stanowisk i władzy nędznych klakierów i blagierów. I wybrać takich jak ja. Porządnych gangsterów! Którzy pokażą tej bandzie frajerów. Że naprawdę to są bardzo cienkie Bolesławy. Ja wam pokażę, jak kraść porządnie bez i bez zbędnej hipokryzji Jak być skorumpowanym w ciszy i na wizji. Naród zawsze krzyczy. Oszuści. złodzieje! Czyli jako gangster mam słuszną nadzieję. Że moje kwalifikacje w pocie czoła zdobyte należycie. Są wystarczające by się znaleźć na polityki szczycie. Bo dzięki Bogu, Diabeł mój prywatny wirtualny. Od lat buduje mi wizerunek niezaprzeczalny. I gdybyście przez przypadek usłyszeli o mnie coś dobrego. Nie wierzcie, bo to źli ludzie chcą mnie odsunąć od żłobu politycznego. I wstałem energicznie dnia pewnego słonecznego. Bo postanowiłam dołączyć do grona mężów stanu bardzo elitarnego. Przejrzałem szafę i najlepsze wyciągnąłem garniturki. Umyłem, ogoliłem, psiknąłem perfumami i obciąłem pazurki. Bo wiecie moi kochani przyjaciele i rodacy. Osobowość mą paskudną podaję wam na tacy. Gdy przez pomyłkę uczynię coś dobrego dla naszego plemienia. Nie mogę spać w nocy od wyrzutów sumienia. Łzy mi lecą same, zgryzota dopada. Publicznie się przyznać do tego nie wypada. Dzień bez zła jest dla mnie bezpowrotnie stracony. Gdy jestem negatywny, to jestem zadowolony. Nic mnie tak nie cieszy jak krzywda bliźniego. I ostatni grosz wyciągnięty od niego. Dlatego widzicie, polityka to świat dla mnie stworzony. Bo przyznam wam, że gangsterstwem jestem trochę znużony. To już nie ta energia i nie te młode lata. Gdy nocą śmigała moja ostra łopata. Jak zakopywałem w ogródku nieszczęśników ciała. By hodowla buraków mi się opłacała. I moje brudne dochody legalizowała inteligentnie. Bo niestety urząd skarbowy ściga mnie namiętnie. O spokojnej emeryturze czas pomyśleć trzeba. Zarabiać spokojnie na kawałek chleba. I szklaneczkę napoju bogów ze Szkocji. Do uspokojenia zbyt pozytywnych emocji. Wstąpiłem do związku politycznego. Bardzo otwartego i bardzo transparentnego. Ogłosiłem na lewo, ogłosiłem na prawo. Że dobrej prasy by się trochę przydało. Oczekiwałem, że prasa zaroi się od moich zbrodni. Ze przeciwko mnie wystąpią ludzie godni. Ze wszystkie brudy wypłyną z mojej przeszłości. I zostanę wymazany dla potomności. Z rozczarowaniem obserwowałem tę ciszę złowrogą. Może powinienem powiedzieć ciszą bardzo błogą. Gdzież byli ci dziennikarze, którzy prawdę o mnie znali? Gdzież się oni pochowali, gdzież się oni podziali? Czemu nie chcieli ostrzec nieświadomych obywateli? Czyżby wstrząsające historie o mnie zapomnieli? Kampanię wyborczą zacząłem ambitną podróżą zawodową. Pojechałem do Strasburga z ekipą międzynarodową. Odwiedziłem Radę Europejską by tam wygłosić odczyt o gangstera prawach. Do dziś nie rozumiem milczenia, które zapanowało w ławach. Jakaś konsternacja, cisza i szok niezrozumiały. Ale przemówienie w Parlamencie uznałem za wyczyn niebywały. Jak wyprać brudne pieniądze opowiedziałem otoczeniu. I co zrobić by się nie znaleźć za to w więzieniu. Początkowa konsternacja ustąpiła dyskretnej współpracy. Zgłaszali się do mnie politycy zachodni i nasi rodacy. Bo każdy miał coś w skarpecie przed małżonkami wymagającego ukrycia. Dolary, rubelki i euro wymagające dokładnego umycia. Debiut polityczny spektakularny i bardzo udany. Aczkolwiek wtedy nie byłem jeszcze wybrany. Zachęcony sukcesem do Londynu wróciłem. Do narodu na emigracji płomiennie przemówiłem. Siostry i Bracia, Towarzyszki i Towarzysze, krzyczałem głośno w eterze. Jesteśmy diasporą, która powinna być przy świata sterze. Obywatele i Obywatelki, Rondle i Czajniki. Zjednoczmy się razem w imię naszej Republiki. Stwórzmy międzynarodowy kartel kryminalny. Zorganizowany i silny niczym Gabinet Owalny. Jesteśmy na całym świecie i mówimy wszystkimi językami. Wielu z nas odniosło sukces i szczyci się zagranicznymi dyplomami. Czym może nam zaimponować jakiś senatorzy na czy skorumpowany poseł. Wywalmy tych ludzi, sami dorwijmy się do wioseł. Świata starczy dla nas wszystkich, ale będziemy nareszcie niepokonani. Skorzystamy na tym wszyscy: biedni i ci ustosunkowani. Musimy tylko usiać do stołu i zakopać topory wojenne. Obudzić miliony, które są jakieś nieporadne i senne. Jednostka może tylko popłakać na puszczy lub sobie pogadać. Lecz kilka tysięcy może ostateczny cios zadać. Nie musze oczywiście przypominać, że Psychopata działał. Widząc moje zdjęcia ze Strasburga dosłownie oszalał. Jego kudły eksplodowały na wszystkie świata strony. I zaczął znowu swoje wirtualne farmazony. Chamskie komentarze i profile fejkowe. Ten sam styl działania i prymitywne zagrywki propagandowe. Mówiłem: Dzień Dobry a komentarze, że oszukuję szpetnie. Że deszcz przecież pada i lada chwila mróz tęgi zetnie. Mówiłem: Dobry Wieczór Państwu czas podyskutować. A komentator, że jak ja śmiem tak chamsko ludzi prowokować. Na forum publicznym nie znajdziecie żadnej mojej chamskiej wypowiedzi. Bo wewnątrz mnie stoicki spokój wyrachowanego gangstera siedzi. Nie wyzywam, do argumentu dodaje statystyki i dowody. Nie obca jest mi ironiczna riposta na czyjeś ataki i wywody. Oczywiście pojawiały się chamskie maile jakoby przeze mnie wysłane. Drogi czytelniku już teraz wiesz przez kogo nadane. I w jakim celu jest to robione to też jasne i oczywiste. Jeżeli zobaczycie jakieś moje wypowiedzi wulgarne. Sprawcie źródło, które zapewne jest wirtualne. Niejeden pies ma na imię Burek i niejeden Jan Kowalski na świecie istnieje. I sobowtórów mam zapewne kilka tysięcy i każdy negatywną energią zieje. Media milczały, ale panika zapanowała w Londynie. Chyba wiedzieli, że moja pasja polityczna tak łatwo nie minie. Uwielbiałem dyskutować i jako człowiek oczytany. Byłem odporny na wszystkie internetowe szykany. Najwięksi przeciwnicy polityczni bali się w oko w oko ze mną rozmowy. Z uśmiechem i spokojem obalałem ich bezsensowne mowy. Moda, Sztuka, Polityka, książki i śliczne kobiety. To moje największe pasje życiowe niestety. Lub stety, bo to mi to dało siłę, to mi dało obiektywne spojrzenie. My gangsterzy kochamy harmonię, która daje duszy ukojenie. Dlatego jesteśmy silni tam, gdzie piękno nie istnieje. Tam, gdzie nie ma reguł a większość ludzi słabych nagle dziczeje. Wiedziałem, że moje pomysły na projekty międzynarodowe. Zostaną storpedowane i przez londyńskie kliki wyszydzone. Ale się nie poddaję i wierze naiwnie, że się wszyscy przebudzimy. I takie dziwne stronnictwa bez wyjątku na księżyc wysadzimy. Niestety siedzi w nas wszystkich jedna paskudna wada. Wielkie ego plus nieomylności własnej fałszywa zasada. Dlatego przegrywamy wierząc w kliki oderwane od rzeczywistości. Ludzi co myślą ze są kimś jak idą do Ambasady w gości. A to nie Ambasada rządzi w Jej Królewskiej Mości włościach. Nie jesteśmy kolonizatorami w brytyjskich posiadłościach. Świat mody sprawił, że kilka Ambasad londyńskich osobiście odwiedziłem. Pokazy, wystawy i niejeden szampan tam wypiłem. W placówce mego plemienia bywam tylko służbowo. Pilnować by wybory odbyły się honorowo. Rzecz nieprawdopodobna, którą powtarzam pełen dumy. Gdy jestem w komisji to zawsze przychodzą tłumy. Każdy chce zobaczyć mą negatywną postać osławianą. I uścisnąć mą rękę, wielokrotnie krwią poplamioną. Nie jesteśmy sami w wielokulturowości oceanie. I to jest moje utopijne polityczne zadanie. Nie jesteśmy jedyni, ale pierwsi na tej liście bądźmy. Wśród największych tego świata wspólnie zasiądźmy. Dążmy do muszkieterów zawołania słynnego. Jeden za wszystkich…I wszyscy za jednego. Dlatego jeżeli zobaczycie moją straszną twarz na plakacie. Nie wpadajcie w panikę i nie zamykajcie się w chacie. Postawcie grzecznie krzyżyk przy moim nazwisku. Wtedy wspaniałomyślnie nie dam wam po pysku. Pozwolę wam się uśmiechnąć do majestatu mojego. Bo po wyborach nie będziecie potrzebni już do niczego. Jeżeli zaś na mnie nie zagłosujecie. To na moją sympatię nie zasługujecie. Wtedy będę zmuszony wysłać zbirów umięśnionych. By wsadzić was do trumienek solidnie opancerzonych. Ewentualnie betonowe buciki wam założymy. I pod osłoną nocy w Tamizę wrzucimy. Dlatego Obywatelu powiem ci ku przestrodze. Nie stawaj gangsterowi na jego politycznej drodze. Potem walki ucichły i przyszła zaraza. Pomiędzy nami zapanowała niezrozumiała odraza. Złowroga cisza zapanowała na ulicach. Ludzie zaczęli chodzić w maskach i przyłbicach. Zamknięci w domach niektóre jednostki zwyczajnie wariowały. Dla mnie to był czas intensywnie niebywały. Dokańczałem studia uniwersyteckie więc pisałem eseje. Robiłem projekty udając, że nie wiem co się wokół dzieje. To nie był czas walki, to był czas przetrwania. Tej próby nie zdały wszystkie ugrupowania. Przygotowałem się do czasów skomplikowanych. Analizowałem setki ekonomicznych danych. Obserwowałem co się dzieje w polityce globalnej. Jak stajemy się elementem rozgrywki totalnej. Jak powoli wszyscy stajemy się wirtualni. Bezduszne numery i hologramy zdalnie sterowalni. Stary świat umarł i wkroczyliśmy w czas nowej epoki. Czy przetrwamy jako ludzie to problem głęboki. Ale to zależy od nas… Rozdział Szósty Ucieczka Gangstera Już jako wytrwany wojownik w bojach zahartowany Odparłem kolejny atak hejtu wściekły i zmasowany. Ze stoickim spokojem dokonałem selekcji. Wnioski wyciągałem z każdej takiej lekcji. Zapaliłem cygaro, butelkę otworzyłem. Stary plan zmodyfikowałem i nowy stworzyłem. Zapiski gangstera tajne i zaszyfrowane. Wszystkie moje wzloty i upadki szczegółowo opisane. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą a ja ciągle walczyłem. Nigdy się nie poddałem, nigdy nie stchórzyłem. Patrzyłem jak ci wszyscy co w me plecy sztylety wbijali. Ginęli w mrokach historii lub na mój widok uciekali. Niektórzy potem przychodzili ze współpracy propozycjami. Takich ludzi wywalam drzwiami razem z futrynami. Rzygać mi się chce na taki szczyt hipokryzji. Ludzi pozbawionych ideałów i klarownej wizji. Do dziś nie wiem, jak to zinterpretować? Postanowiłem uciec, postanowiłem się gdzieś schować. Mój kolorowy życiorys na nowo poddać renowacji. Stworzyć nową bazę do moich gangsterskich operacji. Wsiadłem w samolot i wylądowałem w najmniejszym afrykańskim kraju. Zawsze kochałem plaże i palmy teraz poczułem się jak w raju. Podobno jest to niebezpieczne, ale bez mego rewolweru i obstawy. Zwiedzałem kraj pieszo i bez żadnej obawy. Kraj był w przeddzień rewolucji i obalenia swego dyktatora. Wojsko stało na ulicach, wszędzie policyjna sfora. Kandydat opozycji wygrał wybory i o życie obawie. Skrył się w kraju sąsiednim zapominając o sławie. Gdy opuszczałem ten raj, Sąsiedzi szykował się do inwazji. Zostawiłem tam serce i postanowiłem wrócić przy najbliższej okazji. Obcokrajowcy nie byli tam przez władze mile widziani. Wszyscy przez swoje ambasady zostali ewakuowani. Na szczęście inwazja bez krwi rozlewu się odbyła. Okupacja sił zjednoczonych szybko się skończyła. Dyktatorowi spakowano walizki i wyjechać kazano. Wśród entuzjazmu obywateli demokrację budowano. Wróciłem i postanowiłem tam zostać na zawsze, pomysł radykalny. Ale bardzo realny i wbrew pozorom wykonalny. Londyn szalał, gdy niechcący wspominałem, że dom buduję dumnie. Kolejna fala hejtu, kolejne niestworzone kalumnie. Ale wtedy machnąłem ręką, bo idioci na zawsze pozostaną idiotami. Niektórzy mówili, że zniknąłem a ja zwyczajnie zająłem się cegłami. Największe moje marzenie powoli się realizowało. Widząc kawałek mojej afrykańskiej ziemi łzy w oczach miałem. Moje własne dwie palmy kokosowe, gdzie hamak rozciągałem. Cieszyłem się jak dziecko z drzewek mangowca. Nie mogłem się doczekać własnego bananowca. Zacząłem się uczyć języka miejscowego. Bardzo wspaniałego, śpiewnego i ekspresywnego. Zadziwiam miejscowych na upały odpornością. Tropikalne deszcze też witam z radością. Nawet moskity mnie nie gryzą, bo nikt nie ugryzie gangstera. Krew mam toksyczną, która szkocki napój zawiera. Słońce zawsze sprawiało, że miałem w sobie wiele energii. Jestem w stanie malować godzinami od niedzieli do niedzieli. Jako dziecko rzeźbiłem posągi i afrykańskie maski. Stoją sobie spokojnie w ogrodzie mojej matki. Teraz stworzę nowe na afrykańskiej ziemi. Nikt tej ekscentrycznej pasji nie zmieni. Moją ucieczkę zawdzięczam hejterom pospolitym Wbrew intencjom wyprowadzka jest pomysłem znakomitym. Pić poranna kawę nad oceanu brzegiem. Lub sok z baobabu posypany śniegiem. Ocean uspokaja, szum oceanu budzi umysłu potęgę. Podziwiam zachód słońca, gdy chowa się za horyzontu wstęgę. Gdy dokończę rezydencję zaproszę was wszystkich wirtualnie. Ten dom afrykański ma dla mnie symboliczne znaczenie. Mój prywatny Eden, ostatnie starcie, ostatnie rozliczenie. Obiecuję, że będę katował was zdjęciami. Na mediach społecznościowych wrzucanych setkami. Taki mój mały pstryczek dla wszystkim hejterów. Tych anonimowych trolli i bez twarzy bohaterów. Zwłaszcza jednego, który już zdążył odwiedzić wszystkie londyńskie redakcje. Gdzie wytrwale wyjaśnia moje zbrodnie i finansowe defraudacje. A historia o mnie staje się coraz bardziej nieprawdopodobna. Dlatego rozumiecie, że moja transparentność jest bardzo niewygodna. Pozdrawiam dziennikarzy z mojego plemienia. Czy nie wpadliście na to, że można was wsadzić do więzienia? Bo albo ukrywacie prawdę o mojej działalności kryminalnej. Albo sami tworzycie zbrodnie w tej waszej dziwnej ciszy medialnej. I tak źle i tak niedobrze, zakpił z was wasz informator. Na pewno was uratuje, gdy zapuka królewski prokurator. Cóż mogę powiedzieć. Wojny jeszcze nie wygrałem. Zmieniłem metody, ale nie zrezygnowałem. Jeszcze o mnie będziecie słyszeć wiele razy. Będę malował swoje kiecki i swoje obrazy. Zamknięty w mym świecie, w którym zawsze byłem zamknięty. Ogrodzony murem sztuki, do wrogów uśmiechnięty. Bo powtórzyłem już wielokrotnie w tym wstrząsającym poemacie. Żaden z was nie odniósł sukcesu w poruszanym temacie. Gubi was wszystkich wybujałe ego i czasem realizmu brak, Wojna na pozory dziecinna i głupia, jak złowrogi rak. Kocioł przygania garnkowi a ślepy i głuchy jest garnek. Nowotwór nienawiści co budzi was każdy piękny ranek. Jak trucizna was wszystkich zżera i może was łatwo pokonać. i niszczy wszystko co w spokoju możecie dokonać. Jeszcze macie czas na przebudzenie i wyjście z amoku. Zmianę priorytetów, bo skończycie w rynsztoku. Jestem Mafiosą a nie gołąbkiem pokoju. Może gangsterem się stałem po każdym bezsensownym boju. Z perspektywy czasu uwiadomiłem sobie, że nieszczęśliwi jesteście. Mali, zgorzkniali, nieznani na mieście. Albo raczej nieznani tam, gdzie tej sławy pożądacie. Tyle co mam do powiedzenia w tym całym temacie. Wszyscy ponieśliśmy klęskę niech nikt się nie łudzi. Moją porażką było rozczarowanie do bardzo wielu ludzi. Wiec zapalę cygaro ulubione z Hawany. Wzniosę toast do was wszystkich moi przeciwnicy. Dopóki walczę jestem niepokonany. Będę istniał do śmierci na tej szachownicy… Epilog Jak widzicie moi czytelnicy, jeżeli ciągle tu jesteście. Zakończyła się historia najgroźniejszego gangstera na mieście. I widzicie teraz, że można napisać kryminał brutalny. Bez Słowa na „K” chociaż to wyraz bardzo popularny. Nikt tu nie strzelał, nikt gardła nie podrzynał. Niestety kilku samobójstw nikt nie zatrzymał. To dla mnie wystarczy by złych co udział w tym wzięli. Nazywać po imieniu, bez żadnych ceregieli. Pokazałem wam mechanizm okrutny i wyrachowany. Kryminogenny, złowrogi, nie do końca zbadany. Piszę te dzieło jako ostrzeżenie ostatnie. Język mym orężem i niech tak zostanie. Działacie w cieniu i tam na wieki w milczeniu się ukryjcie. Nikt nie zna waszych nazwisk, ale poznać może. Nie ochronią was więcej wirtualne noże. Jako fikcja staliście się częścią literatury. A rzeczywistość jest gorsza niż poetyckie konfitury. A na koniec opowieści przygotowałem oficjalne oświadczenie I żądam by słów nikt nie wyrwał z kontekstu. Jest wśród nas gangsterów takie powiedzenie Nigdy nie zapominaj swojego tekstu. Literatura kryminalna rządzi się własnymi regułami. Fabuła, akcja i tworzenie obrazu. Jest to gatunek z twardymi dialogami A nikt z żyjących nie został wymieniony w dziele ani razu. Takie same prawa dotyczą tez kina sensacyjnego. Znanych z brutalności i niegrzecznego języka. Jeżeli ktoś twierdzi ze widzi kogoś w dziele podobnego. To chyba niestety siada mu psychika. Jeżeli ktoś szuka w mym dziele mowy nienawiści. Niech zamknie Netflix i firmę Amazon. Potwierdza to filmowcy i zwykli statyści. Takie bzdury mógł wypowiedzieć farmazon. Jeżeli ktoś zaczyna analizę poematu mojego. Niech nie zapomina, że to rozrywka bez znaczenia intelektualnego. Użyłem kilku słów o mocniejszym znaczeniu. Żeby wyjaśnić całemu światu wulgarnemu. Że wasze intrygi to miecz obosieczny. I tak mówiąc Cham, mówiłem ze to ktoś bajeczny. Idiota zaś to człowiek bardzo inteligentny. Troll natomiast to człowiek niezwykle majętny. Straszydło oczywiście jest piękny jak kwiat akacji. A jego Tchórzostwo to odwaga wynikająca z akcji. Dziękuje czytelniku ze dotarłeś do końca dzieła mego. Prawdziwego czy urojonego to bez znaczenia żadnego. Londyn Kwiecień. 2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...