
JEYDEE
Użytkownicy-
Postów
13 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez JEYDEE
-
Zamierzył dziś Oleg mądry, nasz kniaź Ukarać zuchwałe Chazary, Ich grody i niwy za krzywdy i rzeź Skazał na miecz i pożary; Na czele drużyny, w blasku pancerza Na wiernym koniu kniaź pola przemierza Z kniej leśnych których okiem nie zmierzysz Wędruje pustelnik do niego, W Boga Peruna ten starzec wierzy, To herold przymierza nowego, Na modłach i wróżbach strawił wiek cały. I przed nim hufce konie wstrzymały «Prorokujże wróżu – wybrańcu Bogów, Jak widzisz mą przyszłość daleką? Czy prędko ucieszę sąsiadów-mych wrogów, Mogiłą, która mnie czeka? Bez lęku, mów prawdę, nie skrywaj niczego W nagrodę dam z rzędem konia każdego» «Wołchw nie lęka się możnych włodarzy Hojnych darów też mu nie trzeba Prawdziwą wróżbą cię dzisiaj obdarzę W księdze przeznaczeń spisaną - nieba . Gęste mgły kryją twe lata przyszłości Lecz widzę wyraźnie co los ci przynosi Pomnijże tedy, co dzisiaj ci powiem: Twój miecz na wagę jest złota; Wieniec wawrzynu na twojej głowie; A tarcza na Bizancjum wrotach; Pokorne są morza i lądy ci; Zawistni wrogowie zdumieni w te dni Zwodnicze sztormy w błękitach mórz W godzinę fatalnej pogody, Proce i strzały i zdradziecki nóż Twe serce ominą bez szkody... Pod groźną zbroją nie zaznasz ty rany; Stróż niewidzialny będzie ci dany. Twój koń jest dzielny, nieznana mu trwoga; I zawsze rozumie twą wolę, Ustać potrafi pod gradem strzał wroga, Lub mknąć przez bitewne pole Chłody i deszcze są niczym dla niego… Lecz śmierć ty przyjmiesz od konia wiernego» Uśmiechnął się Oleg – tłumiąc swój żal Zaduman i wzrok jego mętny. Kulbaki dotknął patrząc gdzieś w dal I z konia zstąpił posępny; Żegna rumaka, chrapy całuje Gładzi go, klepie, za kark obejmuje. «Bywajże wierny sługo, kompanie Godzina rozstania spełniona; Teraz odpoczniesz! Już stopa nie stanie W złocone twoje strzemiona Bywaj, raduj się – a wspominaj mnie czasem. Zabierzcie paziowie – konia szupasem, A czołdar złoty i derkę mu dajcie; Do łąk moich za uzdę zawiedźcie; Kąpcie; i ziarnem królewskim go karmcie Wodę źródlaną mu nieście» Na rozkaz kniazia – konia zabrano W to miejsce zaraz innego mu dano Z drużyną swych wojów Oleg ucztuje Radośnie brzmi puchar jego. Siwe ich włosy jak śnieg prześwitują Na szczycie kurhanu sławnego… Toasty sławią minione zwycięstwa Dni chwały w boju, odwagi i męstwa… «A gdzież mój przyjaciel? – padły słowa Olega, – Mówcie, gdzie ten koń mój gorliwy? Zdrówli ? a lekko tak samo wciąż biega? Takoż samo figlarny a żywy?» I mówią mu: Panie na wzgórzu, tam hen Usnął przed laty wieczystym on snem. Posępnie głowę Oleg pochylił Myśląc: «Cóż przepowiednia? Stary guślarzu, jakżeś się mylił! Twa wróżba o koniu to brednia! Do dzisiaj pewnie on by mnie nosił». Zawiedźcie do kości — książę poprosił. Rusza więc Oleg w stepowym kurzu, Z nim Igor, i orszak druhów i gości, Na brzegu Dniepru — widzą na wzgórzu, W słońcu szlachetne bieleją kości; Deszcze je myją, pył zasypuje A wiatr nad nimi w trawach tańcuje Kniaź czerep nogą przysunął do siebie Szeptał, że: «Żal serce mu ściska! Twój pan choć sędziwy przeżył i ciebie: Choć tryzna jego już bliska, Nie tyś to w boju krew moją wytoczył Nie tyś moje prochy swoją krwią zbroczył! Więc tu się ukrywał mój żniwiarz ponury! Końska kość mi śmiercią groziła!» Żmija wylazła z czerepu dziury, Przy nogach Olega się wiła; Jak kir żałobny je otaczając, I westchnął kniaź nagle – ducha oddając. Krążą puchary, pienią się, burzą Na stypie po kniaziu Olegu; Kniaź Igor i Olga siedzą na wzgórzu; Drużyna ucztuje u brzegu; Toasty sławią minione zwycięstwa Dni chwały w boju, odwagi i męstwa __________________ Ciekaw jestem opinii tych, którzy czytają Puszkina w oryginale, jak również i tych. którzy <Pieśń o wieszczym Olegu> znają tylko z tłumaczenia Mieczysława Jastruna. Zapraszam do dyskusji Jey Dee
-
2
-
- puszkin
- pieśń o wieszczym olegu
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Autor ma zawsze rację - bo to nie cenzor decyduje o kształcie utworu... Szlifuj, piłuj, docieraj - dodawaj blichtru... Pozdrawiam :)
-
Zamieniłeś "sklepiszcze" na "sklepik" a szkoda, wg mnie... To było Tuwimowskie - takie... Jak np jego "fruwa twoja mać" - albo "caf się"
-
@Leszczym Ależ masz CAŁKOWITĄ RACJĘ. Bezsprzecznie. Całkowicie w tym aspekcie podzielam Twój pogląd. Dużo by o tym mówić i rozważać. Kiedyś na pewnym forum napisałem o działalności agenturalnej w kontekście przeczytanej książki M. Wójcika "Baronówna" Pozwól, więc, że zacytuję... samego siebie _________QUOTE____________ Przeczytałem tę książkę. Nie ukrywam, że brałem ją do ręki, z pewną taką nieśmiałością... Okres 2WŚ jest moją fascynacją. Postawy ludzi w tamtym trudnym czasie stanowią dla mnie taką jakby analizę... człowieczeństwa. Jestem pokoleniem "1960" i od zawsze interesowało mnie co powoduje, że ktoś żyje i umiera godnie - jak bohater, lub po prostu zostawia za sobą przyzwoite wspomnienia. Inny zaś ktoś, zasługuje jedynie na... splunięcie. Kiedy czytam życiorysy "gigantów" tamtej epoki często doznaję dziwnego mrowienia na karku. Rzeczą niesamowitą dla mnie jest też sposób w jaki (nieliczni - żyjący już dziś) opowiadają o tamtych dniach. Mówią bez etosu, często podkreślają jak bardzo... się bali - i że w ogóle się bali... Na pytanie dlaczego to robili (walczyli z najeźdźcą - niemieckim i sowieckim) - odpowiadają zwykle: Bo tak było trzeba, Bo to był obowiązek (w domyśle każdego) przyzwoitego Polaka. Pięknie określił to po latach prof (sic!) W. Bartoszewski, w swoim słynnym zdaniu o "opłacalności uczciwości" Kiedy czytałem "Życie niewłaściwie urozmaicone" K. Leskiego (ps. Bradl) Kiedy obejrzałem, krótki film o nim (dostępny wciąż na różnych "Chomikach") p.t. "Byłem generałem Wehrmachtu" Zrozumiałem, że pozytywnym człowiekiem albo po prostu się jest - albo nie... Nie istnieje nic "pomiędzy" Teraz wracając do postaci Wandy Kronenberg. Czytałem tę książkę w nadziei, że dowiem się na jej temat czegoś więcej niż można znaleźć na forach historycznych i w Wikipedii. Niestety... Prócz chaotycznej narracji, przeplatanej "twórczością własną" autora, (w której głównym motywem są jakieś wyimaginowane rozmyślania UBeka prowadzącego powojenne śledztwo ws W. Kronenberg) oraz zawiłe rozważania p Wójcika n.t. "wbiegła Kroneberg na powstańczą barykadę z pejczem - czy też... bez pejcza" Nie dowiedziałem się niczego więcej... Dobrze napisała wcześniej jedna z czytelniczek. W książce jest zbyt dużo osobistych myśli p. Wójcika a zbyt mało (czyt.) niewiele o Wandzie Kronenberg. Wg mnie jest to poważne autorskie nadużycie zaufania czytelnika. Kupując książkę z inwokacją "śledztwo dziennikarskie" oczekuję przede wszystkim FAKTÓW. Nie interesują mnie stany emocjonalne autora, ani jego "twórczość własna" jego "stękanie" i opowieści o tym jak ciężko było i trudno - bardzo. Paranoja która zionie z tej "pracy śledczej" przypomina mi jako żywo "radosną sensację" innego dziennikarza śledczego W. Sumlińskiego, który to "cudem" :) uniknął zemsty służb PRL i będąc w beznadziejnej sytuacji, zdecydował się... popełnić samobójstwo, również "cudownie" nieudane... (Ponieważ w swojej rozpaczy na miejsce tego aktu wybrał... ławkę w jednym w Warszawskich kościołów ;) Jestem zawiedziony i zdziwiony, że takie książki trafiają na rynek wydawniczy i cieszą się dobrymi recenzjami. Przykro mi ale jedynym określeniem dla tej pozycji jest wg mnie jedno słowo - "gniot" W miarę otwierania tajnych archiwów dramatyczna postać Wandy Kronenberg doczeka się w końcu podobnych, opracowań jak choćby (jeszcze wciąż utajniona w brytyjskich archiwach) Krystyna Skarbek... Legendarna kobieta wamp - 2WŚ. Tajne służby do osiągnięcia celu, od zawsze używały najpotężniejszej "broni" - jaką jest... seksapil. Naiwnością jest myślenie, że nie zdawały sobie sprawy z potęgi tego "oręża", nie wykorzystywały (i nie wykorzystują go nadal) w swoich strategiach. Polski "pięknoduch" uważa, że dobry szpieg/agent jest wtedy patriotą, kiedy działa tylko dla jednego wywiadu a zdekonspirowany "idzie w zaparte" i pomimo wyrywanych paznokci - pluje w twarz i drwi ze swojego oprawcy. Umiera zaś z okrzykiem "Jeszcze Polska nie zginęła!" Tak nie jest. Złamać można każdego - nieliczni, zaczadzeni ideologią narodową, wychowani na "Sienkiewiczu" potrafią oczywiście umrzeć w męczarniach - ponieważ ich imperatywem jest tak właśnie postrzegany patriotyzm. Gra w drużynie pt. "wywiad" zawsze jest tylko grą. Tak naprawdę nie ma nienawiści do przeciwnika... Motywem przewodnim tych "zawodów" jest właśnie gra intelektualna w zdobywanie informacji. Środki które służą do ich pozyskania to niezmiennie te same wartości: Intelekt, pieniądze i seks. Najlepsi z najlepszych zawsze pracują dla więcej niż jednego wywiadu i tyko oni sami wiedzą, dla kogo pracują naprawdę. Kronenberg zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że zapłaci najwyższą cenę i mówiła o tym. Dariusz Baliszewski opowiedział nam pewną "historię niespełnioną" organizacji - MUSZKIETERZY - kpt Stefana Witkowskiego. Sporo wiedział o nich również Kazimierz Leski. Dla kogo "tak naprawdę" pracowali? Co zamierzał Śmigły Rydz? Dlaczego Anders - skazał Czesława Szadkowskiego na karę śmierci i zaraz potem doprowadził do ułaskawienia - emisariusza Muszkieterów? Wg ideologii wywiadowczej - ludzi dzielimy na tych którzy są agentami - współpracownikami i na tych którzy nimi zostaną - kiedy zajdzie taka potrzeba. To tylko kwestia ceny. Na tym tle Baronówna - Wanda Kroneberg, elokwentna, mówiąca biegle w kilku językach, seksowna, zarówno umiejąca znaleźć się na salonach jak i "wypić z gwinta" - była cennym "materiałem wywiadowczym" Gra wywiadów jest z "etycznego" punktu widzenia czymś najbardziej sprzedajnym ale jednocześnie ekscytującym... W aspekcie strategicznym, efektów pracy wywiadów nie da się przecenić. Bo jedną nocą spędzoną w "łóżku wroga", agent może zyskać więcej niż całe dywizje na polu walki. Są więc szkoleni i w tym zakresie. Kobietom z natury przychodzi to łatwiej. Mężczyźni poznają "specjalne techniki" by "okazać zainteresowanie" średnio atrakcyjną partnerką w łóżku... Co więcej - potrafią okazać je nawet w przypadkach "sprzecznych" z ich własną orientacją seksualną. Kto, więc ma oceniać Wandę Kronenberg, "chłopcy z AK" biegający po Warszawie z... maszynką do strzyżenia, czy tzw. "racja stanu"? Z punku widzenia tych pierwszych - Wanda Kronenberg z pewnością zasługiwała na maszynkę i 9mm - Parabellum. Z punktu widzenia drugiej wartości - jestem pewien że zasłużyła na... Virtuti Militari. Cześć jej pamięci. A książka pana Wójcika to raczej wg mnie na order nie zasługuje, jeżeli już koniecznie to na taki... strugany z kartofla, mniej ____________end of qoute__________ Jak widzisz - mam podobny (bardzo) punkt widzenia na agenturę... I słowo do @Gosława. Cieszę się, że jesteś z nami, a raczej że my jesteśmy z Tobą ;)
-
W Vabanku Machulskiego jest taka scena na (wyimaginowanej) granicy Niemiecko-Polskiej Kramer mówi: Nie interesuje mnie polityka... Oficer - odpowiada: Ale polityka interesuje się panem. ___________ Oczywiście można udawać, że nie bierze się udziału w politycznych wydarzeniach - ale one i tak w nas są... Wcale nie jest ciężko oceniać - to bardzo łatwe. Widzę, że czytasz o Jakubie Szeli. Jak później "poszperasz" więcej - wyrobisz sobie swój własny pogląd na temat tej postaci. Wszyscy oni - (jop ich mat' - bo ten rusycyzm mi najbardziej pasuje kiedy o nich myślę) są siebie warci. Piłsudski układający w Magdeburgu pasjanse i "spuszczony z łańcucha", dał kilka razy później dowody swojej miałkości, których wyznawcy "dziadka na kasztance" nie widzieli - lub widzieć nie chcieli. Szela był autentycznym "chłopkiem - roztropkiem" wykorzystanym przez Wiedeń do rozbicia jedności ws rodzącego się nowego powstania... Ówczesna postawa ziemiaństwa ws chłopów była bardzo podobna do ideologii nazizmu ws Żydów i pozostałych "podludzi" Austriacy wykorzystali te animozje do rozegrania Polaków. Dokładnie tak samo było z Leninem, Piłsudskim czy Wałęsą. Tylko w przypadku tego ostatniego - "rozgrywającymi" byli "towarzysze" z PZPR. Czy nie zadziwia Cię fakt, że "po wszystkim" - Szala dożył spokojnej starości na nowym gospodarstwie - gdzieś na terenie dzisiejszej Rumunii? Przecież to nie była nawet tajemnica Poliszynela - że był wspierany przez CK władzę w Wiedniu... Jak należy więc oceniać Szelę inaczej niż agenta? Nawet jeżeli maił swoją własną ideologię - to od początku był sterowny i wykorzystano jego popularność.
-
Szela był takim "chłopskim"... Piłsudskim. Postacią tyleż ambiwalentną w ocenie, co fascynującą w swojej epoce. "Rabaci" Szeli - jakkolwiek nie byłoby to zaskakujące dla "widza" w dzisiejszym "teatrze zdarzeń" - nie różnią się od... Ukraińskiego UPA z okresu 2WŚ... Jedni i drudzy walczyli w "słusznej sprawie" - bo o wolność... Jedni i drudzy, zastosowali w tej walce okrucieństwo i ludobójstwo. Szela - i Piłsudski szli dokładnie na tych samych "paskach" - obaj będąc agentami mrocznych sił - mówiących w języku Goethego... Ale w kraju w którym jak podają media - można być skazanym za nieuprawnione powieszenie kartki na drzwiach posłanki (vide sprawa Anny Sikory i... drzwi odmóżdżonej posłanki Lichockiej) - starch jest mówić, o "ojcu narodu" takie rzeczy... Ja oczywiście się boję i dlatego "takich rzeczy" nie mówię ;) Miłej lektury
-
Jak w "żółtym szaliku" scena z alkoholikiem w barze... Jeszcze płynę, ale kra nade mną zamarza. Fajnie napisałeś, impresyjnie, że tak się "wymądrzę" :)