Zabrali nam ciebie, Plutonie,
zabrali cię siostrom i braciom twoim.
Tęskno do ciebie śpiewakom,
tęskno do ciebie kapłanom.
Struny liry - nietknięte,
usta klechy - nagie.
Kogo sławić w wierszach,
gdy odeszły muzy?
Któremu bogu składać ofiary,
odkąd strącono cię z boskiej góry?
Charon niegdyś ci bratem,
Nix, Hydra siostrami,
tysiące lat spędzone razem,
zdradzone judaszowymi pocałunkami.
Czy trzydzieści srebrników
warte matczynej trwogi?
Tańca śmierci wcześniej nie zaznała,
synom, córkom Tanatosa całować nie wzbraniała.
Spójrz na męża jej, Heliosa!
Zwołuje mędrców, zwołuje uczonych,
sekretu straty usiłuje dociec,
patrz jak się stara, by synów nie tracił już żaden ojciec!
Widzisz jak mędrcy przedstawiają Lunie
wszystkie zdobyte przez się nauki?
Widzisz jak ich odpędza?
Widzisz jak ich przeklina?
Wie, że w wojnie śmierci
nie należy doszukiwać się sztuki.
Kimżeś ty? którego diabła masz za władcę?
Czemu pozwalasz nam tkwić w rowie?
Nie wiesz, że nie należy oczekiwać, że
martwy pozostanie w grobie?
Dopóki żyją jego siostry - Wenus, Gaja, Jupitera -
nie zatraci żywej postury,
bracia jego - Neptun, Saturn i Merkury -
za jego zdrowie z Dionizosem
nie przestaną wylewać wina,
a w represji trwać wciąż będzie
żona jego, Prozerpina.
Trwać w represji, by nie dopuścić się do krzyku,
póki nie zobaczę go ponownie na niebie Nowego Meksyku.