
Aleksandra
Użytkownicy-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Aleksandra
-
kobieta nim pęknie na troje pisk i skrzek i drzazgi skorupa prędko złów pustkę mimo uszu puść wrzaski teraz dwie podobne do siebie pisk i skrzek i drzazgi teraz cztery jedna na wcisk jedna górą jedna dołem jedna cała do czasu
-
1
-
myśli niechciane są gęste lepką masą wyścieliły kopułę cierpienia ciążą niemiłosiernie powolne płonne ruchy niewiele przestrzeni kostnego więzienia aż dziw że serce bije wyższa idea bez echa zanika rozsądek nie doda otuchy rozmiękły nadziei okruchy rzucane przez strażnika duszę się lecz nie umieram szaleńczo używam kończyn by zaczerpnąć oddechu smoliste myśli delikatnie odsuwam sprężam zastygają tak jak sądziłam beton
-
dobrze nam się rozmawia zbyt dobrze czy nie naruszam Twojej prywatności patrząc Ci prosto w oczy podziwiając spektrum barw tęczówek bezczelnie zapamiętując każdą plamkę wykorzystując perfidnie słoneczne promienie by podziwiać elastyczność Twych źrenic? narzucam się i jestem niepoprawna myślę o Twoich oczach jakbym wszystko o nich wiedziała rumienię się pozwalasz mi na taką intymność a ja nawet na Ciebie nie spoglądam najwyżej przez pryzmat własnych przemyśleń obnażasz swą duszę a ja nadal myślę o bańce kanalika łzowego o podwójnym rzędzie rzęs o zmarszczce nakątnej o mięśniach rzęskowych jak mam kochać gdy czyste uczucie zupełna abstrakcja nie zasłania worka mięsa jestem potworem
-
przerzucam papiery zalegające na biurku szybki urwany ruch łokcia strąca księgi z hukiem dostrzegam wszechobecny kurz i nie dbam już że się pobrudzę pozwalam przedramionom się oprzeć usiąść wygodnie rozluźnić mięśnie każde zdanie analizuję w głowie nim je wypowiem dbam o kompozycję o uśmiech o gesty choć kończyny drżą głosu słychać protesty rozsądek podpowiada bądź artystą buduj twórz lecz ja nie dbam już że mam chwile słabości że nie umiem się wyrzec chciwości że niczego nie zyskam z wiekiem że nie będę więcej człowiekiem niż gdy płaczę i drżę gdy błagam i klnę gdy jęczę i brnę gdy z bólu marnieję a z rozpaczy się śmieję ulżyło mi człowiekiem być dźgnięta mogę wyć
-
O ludziach, których nie pamiętam
Aleksandra opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W pamięci zimują całymi latami Basy, soprany, alty, tenory. Pod czaszki sklepieniem echa głosami Kakofonicznie mielą ozory. Piskliwie, nosowo, szorstko, chrapliwie Brzmią w tym chaosie głosy tak dawne. Umysł nie zdradzi, czy wspomnieć je ckliwie, Czy usta wykrzywić z niechęcią jawną. Otula twarze gipsową masą, Zgrubiając rysy, gubiąc istotę, Gęsta, dusząca, niestała mgła czasu Lica obraca w zastygły totem. Uwiecznia w pamięci ciemnych odmętach Szczątki, które pokarmem dla żywych, Maską pośmiertną o ślepych oczętach Zaszczyca świadków prawdziwych. -
O ludziach, których nie pamiętam
Aleksandra odpowiedział(a) na Aleksandra utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Franek K Pomyślę nad tym, rzeczywiście brzmi trochę lepiej. -
O ludziach, których nie pamiętam
Aleksandra odpowiedział(a) na Aleksandra utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
@Franek K Nie mogłam znaleźć dobrego rymu do "żywych". Zdaję sobie sprawę z beznadziejności końcówki, mam nadzieję, że ktoś mi coś lepszego podpowie ;) Chciałam zobrazować symboliczną śmierć ludzi, których długo nie widzieliśmy. Ze względu na upływający czas i doświadczenia życiowe zmieniamy się nie do poznania z perspektywy osób, z którymi od dawna nie mieliśmy kontaktu. Pisząc "przodkowie prawdziwi", miałam na myśli "starą wersję" (nie)znajomego człowieka, wspomnienie sprzed lat, które jest jedynie fundamentem dla osobowości "obecnej wersji". Mam nadzieję, że moje tłumaczenie nie jest zbyt chaotyczne :D -
O ludziach, których nie pamiętam
Aleksandra opublikował(a) utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
W pamięci zimują całymi latami Basy, soprany, alty, tenory. Pod czaszki sklepieniem echa głosami Kakofonicznie mielą ozory. Piskliwie, nosowo, szorstko, chrapliwie Brzmią w tym chaosie głosy tak dawne. Umysł nie zdradzi, czy wspomnieć je ckliwie, Czy usta wykrzywić z niechęcią jawną. Otula twarze gipsową masą, Zgrubiając rysy, gubiąc istotę, Gęsta, dusząca, niestała mgła czasu Lica obraca w zastygły totem. Uwiecznia w pamięci ciemnych odmętach Szczątki, które pokarmem dla żywych, Maską pośmiertną o ślepych oczętach Zaszczyca świadków prawdziwych. -
niewinne istotki żywcem pożerane przez nowe doświadczenia brewki zmarszczone twarzyczki zdumione lęk nie do stłumienia już wiedzą, że po złym jest gorsze świadomość niczym enzym stymuluje do samozagłady niewinność trawiona przez kwas czasu który każdą duszę skala lepki kurz wyziew Zła osiada na skórze szuka ran, przez które wsiąknie w istotę człowieka jeśli nie znajdzie zadrapań wedrze się przez zmysły wypaczony wzrok muzyką krzyk metaliczny posmak rozkoszą aromatem wyziewy siarki cudzy ból błogością szlachetność szaleństwem
-
niewinne istotki żywcem pożerane przez nowe doświadczenia brewki zmarszczone twarzyczki zdumione lęk nie do stłumienia już wiedzą, że po złym jest gorsze świadomość niczym enzym stymuluje do samozagłady niewinność trawiona przez kwas czasu który każdą duszę skala lepki kurz wyziew Zła osiada na skórze szuka ran, przez które wsiąknie w istotę człowieka jeśli nie znajdzie zadrapań wedrze się przez zmysły wypaczony wzrok muzyką krzyk metaliczny posmak rozkoszą aromatem wyziewy siarki cudzy ból błogością szlachetność szaleństwem
-
Przemierzam mieszkanie w tę i z powrotem, Dłonią ocieram czoło, Kłykcie, opuszki, paznokcie lśnią potem, Gdy wszystko szarzeje wokoło. Z krainy ociekającej barwami, jasnością, Pozostał bezbarwny cień. Czyjeś oblicze spoziera z litością Z lustra naprzeciw mnie. Po raz kolejny z bijącym sercem Próbuję znaleźć sens. Wzrokiem martwym patrzę na ręce, One zbawieniem od klęsk. Najsamotniejsza decyzja okrutnie ponagla, Gdy dusza opuścić próbuje powłokę, Gdy po raz kolejny te dłonie błaga, By zakończyły mroczną epokę Zwaną życiem.
-
4