Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

naf97

Użytkownicy
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez naf97

  1. pozwalają pozostać w cieniu

    w kręgu własnej wyobraźni

    owijają w kokon

    samotnej bojaźni

     

    skrzypią i łuszczą się

    nieśmiertelne starocie

    zapomniane lęki -

    wyjawiają w bełkocie

     

    w bezpiecznym wagonie

    w dożywotnim dywizjonie

    smutne gotują się dusze

    cierpią dzieciątka katusze

     

    nad opiekuńczym poszyciem 

    rozpościera się świat szeroki

    burzowe, rozległe chmury,

    morza, troski, nadzieje

    proste - piękno natury

  2. jednym uśmiechem zakrywa deszcz

    przesuwa piórkiem pergamin

    płachta zakryje leciutki dreszcz

    dziewczynki ze złamanym palcem

     

    dyga wesoło sukienką

    kim jesteś miła panienko

    to serce, przecież nie kamień

    daruj nam, zamień

     

    podaruj serce szczere

    w zamian za burzowe chmury

    oddaj radość i nadzieję

    nie zatrzymuj jej dla siebie

     

    zakrywasz sobą burzę

    pięknem swojego uśmiechu

    lecz jednak go nie widzą

    pochowają cię o zmierzchu

     

    słońce zajdzie

    wraz z twoim złamaniem

    oddasz nie serce

    oddasz nam kamień

  3. spoglądając zza okna

    stoisz sam otoczony przez zło

    nierad i z wolna

    opadasz na dno

     

    szarymi ulicami

    przemykasz się ukradkiem

    jakby nie człowiek

    tylko stwór przypominający kogokolwiek

     

    ze smutkiem upadasz

    i topisz się w piasku

    kiedyś nie wstaniesz

    po kolejnym upadku

     

    idziesz bez celu

    nie pilnujesz drogi

    wzrok rzucasz głucho

    na dalekie głogi

     

    spoglądasz na lecącego ptaka

    z uporem człowieczym

    pragniesz go złapać

     

    odlecieć daleko

    gdzie słońce już wschodzi

    porzucić za sobą dawne przeszkody

     

    tylko czy możesz rodzi się pytanie

    uciec od koszmarów nocnych

    w spokoju pożegnać straszliwe troski

  4. krew tryska

    serce się zamyka

    ręce się trzęsą

     

    nie wiem co uczynię

    staję się ślepy

    kierują mną stepy

     

    stepy słońca

    lasów i gór

    wolny i dziki chór

     

    istota w środku bezradna

    schylona ku swym emocjom

    sprzeciwiająca się absolutom

     

    to jedynie pozytywna adrenalina

    uzależniająca sekunda, chwila

  5. spaceruję ścieżką, ciągle taką samą

    od lat nic się tu nie zmienia

    stoją dumnie kwiaty, drzewa

     

    ta jedna aleja

    liście pożółkłe

    mech obsiadł konary

     

    błotnista dróżka

    butami udeptana

    została przeze mnie zapytana

     

    chodzę tu od lat wielu

    powiedz mi ścieżko

    kto pierwszy na ciebie nadepnął?

     

    kto pierwszy rozsławił zwyczaj

    przechadzania tym torem

    któż był tym improwizatorem?

     

    którym z rzędu jestem człowiekiem

    co przechadza się po ścieżce

    przed laty udeptaną

     

    byłaś tu odkąd pamiętam

    zawsze taka sama

    a wejściowa brama?

     

    czy sam bóg tu się przechadzał?

    jednym pstryknięciem przywołał ścieżkę

    nie, przecież jest ich więcej

     

    być może leśna sarna i polujący wilk

    przebiegli tą ścieżką

    myśliwy podążył za nimi, dźwigając strzelbę ciężką

     

     następnie pokazał wspaniałą zdobycz

    moją drogą przeszło kilku jeszcze polujących

    za nimi ruszyły ich żony

     

    następnie pobiegł i rzeźnik

    mięso ocenić

    sprytnie pragnął je wycenić

     

    wiele laty później

    ciągle używana

    moja ścieżka, taka sama

     

    lecz, powiedz moja miła

    to tylko hipoteza?

    eksperymentalna teza?

     

    i tak nigdy się nie dowiem

    kto tą dróżkę stworzył

     

     

     

     

     

  6. codziennie uciekam do świata który nie ma prawa istnieć

    każdej nocy zamykam się w zatrzasku

    gubię się tam gdzie nie powinno mnie być

    myślę co dzień, czy inaczej powinienem żyć?

     

    w umyśle mam wielkie pole bitwy

    spotykają się tu wielotysięczne armie

    słów, dźwięków, myśli

    a ja naiwnie codziennie je karmię

     

    flagi powiewają ku niebiosom

    zewsząd słychać bitewne okrzyki

    utraciłem i tą noc na kolejnym sporze

    na rzecz zgrzytu metalu i konania zabitych

     

    po bitwie pozostaje jedynie kurz i pył

    wszechogarnia bitewne pola dym

    wojownicy rozchodzą się chaotycznie, przedtem nabazgrani

    w tej krótkiej bitwie nie ma zwycięzców, są tylko przegrani

  7. Jakże piękne są te drzewa

    liście szeleszczące wiatrem

    pąki rozrastające

    długie konary z mieszkającym zwierzakiem

     

    Liany zielone z rozkoszy

    owoce soczyste

    aromatyczny zapach trawy

    leciutki oddech klawy

     

    śpiew ptaków

    stukanie drozda

    dynamiczne opery kosa

    nadają aromatu

     

    czas przeskakuje

    po leśnym krajobrazie

    bez słowa podróżuje

    ku roześmianej twarzy

     

    spoglądam na sielankę

    dorzucę jeszcze kwiatek

    niech będzie to tulipan

    pełen sprytnych anegdotek

     

    tak rysunek koślawy

    las nienaturalnie barwny

    porwę kartkę przytrzymam w nerwowej kiści

    taki jest los artystycznej własności 

  8. skrzypi gdy na niego spojrzę

    łamie się gdy przy nim siądę

    przeżył lat już swoich wiele

    ślad starości na nim wisi

    rozpryskane akwarele

     

    nieraz słodkie pieśni śpiewał

    dzieci chętnych się spodziewał

    teraz stoi sam przy ścianie

    akwarele zaplątane

     

    on pamięta lata swoje

    gdy w młodości w lesie stał

    tam zabawiał wszystkich wokół

    w wietrznej chatce wiatrem wiał

     

    póki chaty nie zburzono

    śmiał się stolik mój wesoło

    teraz wzięli go na targ

    kupiłem go płacąc słono

     

    to nie stolik

    lecz stek wspomnień

    widnieje on w moim salonie

    spokojny emeryt dźwiga starocie

  9. Mroźny wieczór zimowy
    ulicę okrył już mrok
    dzień się kończy grudniowy
    we łzach rozmywa się wzrok

    Kupujcie zapałki za grosze
    czarne brązowe zielone
    te zdarte do reszty kalosze
    mówią że wszystko stracone

    Z doklejonym uśmiechem na twarzy
    ktoś wraca do swego mieszkania
    to dziecko się z biedą kojarzy
    być może dosyć ma stania

    W oknach migoczą choinki
    i dym się unosi z komina
    i nie żal nikomu dziewczynki
    co marznąć powoli zaczyna

    Już gwiazdy na niebo wychodzą
    i pusta zostaje ulica
    i czarne myśli się rodzą
    zmarznięte ręce i lica

    Kupujcie zapałki za grosze
    powrócą kiedyś te słowa
    przypomną się zdarte kalosze
    i noc powróci grudniowa

  10. Wylało się mleko

    cukier leży bezwładnie na ziemi

    burza rozpoczęta

    powietrzny wyścig

    wojna miliona małych sprinterów

    bitwy stoczone w sekundach

    wyniki nic nie znaczące

    nadzieja

    ręce drżące

     

    Lecz przecież rozlało się mleko

    sytuacja pamiętna

    zdarzenie przerażające

    z mlekiem trzeba coś zrobić

    ręce drżą ze strachu

    krew pompowana

    kości jęczą

     

    Cukier spadł 

    wiadomość pechowa

    załamał się

    tak wiele się stało na tą chwilę

    przez rozlane mleko

    przez śliski cukier

    to jest mało

    wręcz bez znaczenia

    ale dostał zawału serca

×
×
  • Dodaj nową pozycję...