Ciche drgnienia zapomnianej przeszłości
Wyryte w asfaltowych kamieniach
Zapiane w tandetnych istnieniach
Tik – tak Tik – tak
Mój drogi zegarku
Czy wciąż pamiętasz moje westchnienia?
Wtedy o poranku, gdy słońce wstawało nad jasnymi świerkami
Gdy skupiona witałam dawnych przyjaciół
Cienie, urojonych imaginacji
Byłam ich matką, siostrą i kochanką
Kochały mnie czasem nienawidziły
Lecz żyły
Czarowne majaki
O końskich łbach
Psich łapach
I kocich pazurkach
Było gwarno, tłoczono i wesoło
Aż w końcu rzucono we mnie wielkim kamieniem
Założono palto na głowę i przyduszono
ze słodkim uśmiechem
Kazano ż-y-ć n-o-r-m-a-l-n-y-m m-y-ś-l-e-n-i-e-m
Kiełbachą Krakowską
Parą przegniłych kwiatków ogrodzie
I probówkami z paroma marnymi odczynnikami,
Lecz pamiętaj najmilsza moja
Grunt w życiu to szara ostoja
Cicha, płynna i głucha
Na codzienne ograniczenia samotnego ducha.