siedzę z patykiem przy mrowisku i nie poznaję już lata,
odkurzam stare zagrywki, ja, e-mailowy kubek
z przyklapniętym uchem czekam pośród plastikowych naczyń
i obmyślam strategię
a ty skryta pod tłoczkiem jak bąbelek powietrza
w rozpuszczonych włosach i rozsznurowanych trampkach
tak po prostu nie moja, że aż pochylona
szukasz flamastra
spokój stygnącej kawy zmącony stróżką świeżego mleka,
jak półmrok izby zburzony nieuchronnym świtem
wiem, że jeśli znajdziesz to odejdziesz, a ja?
nawet nie usłyszę
więc świadomy czynię tępe nakłucie patykiem, a gdy wciskam tłoczek
gną się pod trampkiem kondygnacji liście
i z flamastrem w dłoni rozwiana stajesz się dla mnie
nieosiągalna