Myśli miewam te same
I tu ma drgania,
Ruchu powietrza
Wczoraj nas jeszcze nie było
Wczoraj taplaliśmy się we krwi,
W ziemi -
Z czegoś musieliśmy powstać
Istniejemy dopóki nasze żyły rozgałęziają się i kurczą -
A potem jest bezdech,
Drżenie mięśni.
Taki chłód, który łamie kości
Pękam i budząc się krzyczę
Że mnie boli i chce już stąd wyjść
Chce wrócić do łona matki
Otulić się jej krwią
Bo mojej krwi nie znam i mojej się boje
Chce z powrotem niewysycone wapniem gumowe kości
A jeśli już wyjść na ten świat -
To bledsza,
Wyjałowiona,
Żeby ziemi lżej było mnie pochować