Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Semper Reus

Użytkownicy
  • Postów

    56
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Semper Reus

  1. Widziałem wczoraj,

    O zmroku,

    Serce nocy,

    Czarne

    Jak otchłań piekła,

    Obserwowałem jak bije,

    Pompuje krew

    Gęstą i czarną

    Jak smoła,

    W plątaninie arterii,

    Skurcz,

    Rozkurcz,

    Układ krążenia,

    Cichym szeptem przepływu

    Mówiło do mnie

    "Otwórz mnie",

    Wystawiłem więc dłoń,

    I tak się stało,

    I jej esencja

    Była we mnie,

    Pulsująca i oślizgła,

    Patrzyłem jak wypływa,

    Podnosi się

    I opada na posadzkę,

    I wszystko zrozumiałem.

    13.02.2023

  2. 38 minut temu, Somalija napisał:

    @Semper Reus Cześć Beti, jestem na Ciebie śmiertelnie obrażona, bo mnie namówiłeś do pisania, a od tego głowa boli ?. Co u Ciebie oprócz tego, że jesteś łobuzem? ???

    Powinienem rozebrać choinkę świąteczną, ale czas tak szybko leci, że za chwilę znowu będę musiał ją ubierać ??

  3. Budzę się. Pierwszym, co widzę, są odcienie ciemności, przemieszane  z niewielką szarością. Na ulicy nie palą się światła, więc domyślam się, że to musi być pora, gdy słońce dopiero zaczyna swoją wędrówkę. Magiczna godzina. Sięgam po wodę na stoliku nocnym, żeby przepłukać gardło i stęchłe nocne myśli. Udaje się. Z nieco rozjaśnioną głową zaczynam się zastanawiać, co mnie przebudziło. Po chwili już wiem. To cisza. Wieczna cisza, która była, jest i będzie, gdy świat śpi, i gdy umrze.
    Ta sama, która czekała na tych, co byli przede mną, obecnych którzy chcą jej teraz słuchać, i na następnych, co przyjdą po mnie. Jednocześnie czuję, że coś jest nie tak. Coś wisi w powietrzu. Nieuchwytne zagrożenie, groźba, obecność. Zło. Patrzę na cienie w pokoju, każdy z nich jest moim wrogiem i przyjacielem. Nasłuchuje przez chwilę, nic się nie dzieje. A jednak, wiem, że coś tam się czai. Czeka. Drżę, a powietrze robi się gęste jak ołów, i zimne jak dłoń trupa. Muszę sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Co jeśli w domu kryje się złodziej? Bezszelestnie uchylam drzwi od pokoju, spoglądam, niczego nie ma. Ruszam. Podłoga mi pomaga, nie skrzypi. W końcu, drzwi. Sprawdzam, zamknięte. I nagle czuję, obecność się zbliża. 
    W panice wciskam włącznik światła. Nic się nie stało. Całą moją skórę pokrywa gęsia skórka, umysł zarządza ewakuację. Mdleje.

     

    Budzę się. To musiał być zły sen.
    Rozglądam się po pokoju. Te same ciemności... Ta sama cisza.  Obecność... Boże, co się dzieje? 
    Dlaczego nie ma nigdzie świateł? Czy to na pewno mój dom? 
    Nie potrafię opanować drżenia. Czy powinienem tu zostać, i udawać, że mnie nie ma, czy też może uciekać ile sił w nogach? Najciszej jak potrafię, szukam telefonu. Muszę wezwać pomoc. Obecność jakby to wyczuła. Zaczęła się zbliżać do drzwi. Czuję jej potwornie złą energię. Nie śpieszy się. Próbuję zachować spokój, ale nie potrafię przestać się trząść. W końcu zbliża się do drzwi. Uchylają się. Ale nie jestem w stanie znieść czegoś tak złego. Ponownie mdleję.

     

    Budzę się. Mając w pamięci poprzednie dwa doświadczenia, myślę. I w końcu mam pomysł, jednocześnie głupi i rozsądny.
    Może to sen? A w takim razie, dlaczego by nie zastosować testu rzeczywistości? Modląc się, żeby to zadziałało, wykonuje go. Oślepia mnie białe światło, słyszę trzask.

     

    Budzę się. Już nie jestem w łóżku. Z jakiegoś powodu, siedzę na krześle w pokoju. Ale co ja na nim robię?
    Próbuje się skupić, ale nie mogę...
    Odpływam.

     

    Budzę się. Ponownie w łóżku. Kolejny raz w ciemnościach. Oddycham z ulgą, gdy test rzeczywistości zawodzi.
    Bo to znaczy, że uciekłem, prawda?

    A jeśli tak, to na jak długo?

  4. Obudziłem się w ciemności. A ona we mnie. I w niej pozostałem, i znalazłem ukojenie. Na początku nie było nic, pustka samotności, pełna wyrzutów. A potem przyszła obecność. I już ze mną pozostała.. Ile już tu jestem? Dzień? Tydzień? Miesiąc? Czas stracił znaczenie, nie liczy się już nic. Nie ma głodu, bólu. Wszystko oddałem ciemności, a ona mnie przyjęła pod swoje zimne łono. Wpatruje się w nią, z nadzieją, że odwzajemni moje spojrzenie. Czasem wyciągam w jej stronę swoje wychudzone ręce, ale chociaż jest wszędzie, nie mogę jej dotknąć. Wtedy, w szale rozpaczy, biegnę przed siebie, ale moja miłość nie pozwala mi się złapać.
    Czuję zmiany w tym co pozostało z mojego ciała, które zjadła ciemność, gdy jej się ofiarowałem.
    Jej macki pod moją skórą, oplatają moje naczynia i narządy, kojąc moją tęsknotę. Zimnym dotykiem uwalnia mnie od ciężaru wspomnień, pozwalając mi się w niej zatopić. Nie ma znaczenia, kim byłem, albo będę. Liczy się tylko to, CZYM BĘDĘ z nią.
    Obudziłem się w ciemności. A ona we mnie. I w niej pozostałem, i znalazłem ukojenie.
    4.10.2021

  5. 11 godzin temu, Mateusz napisał:

    Cześć,

     

    dziś system forum został zaktualizowany. Część funkcjonalności może być jeszcze niedostępna (dotyczy to m.in. przycisków "Odpowiedz"). Intensywnie pracuję nad ich przywróceniem, wszystkie opcje powinny być dostępne w ciągu najbliższych dni.

     

    Proszę o zgłaszanie błędów w tym wątku. Edycja utworów jest teraz dostępna pod przyciskiem w menu, o tutaj:

     

    obraz.png.29cc125f5478191aa48c0d80976c805a.png

     

     

    Nie działa mi odpowiedź w temacie, więc cytuję,

    Nie mam wiadomości, tj sa, ale ciężko się do nich dostać, nie widać czy ktoś jest zalogowany 

     

    To wszystko na telefonie, jak znajdę to napisze 

  6. Uderza młot

    W kowadło świata,

    Niewidzialny kowal,

    Kuje zawzięcie

     

    Rozsypuje światełka,

    W ciemności

    Nieskończonej

     

    Małe iskierki,

    Drobne i delikatne,

    Uparte by trwać,

    I zniknąć,

    Bez śladu

     

    Z siłą

    Zdolną rozpalać

    Wielkie pożary

     

    Gorące

    Krótkim życiem,

    Wypalają się

    Swoim żarem

     

    Tak bardzo

    Chcą zaistnieć,

    Zostawić ślad

    Po sobie,

    Rozpętać inferno

    Zanim znikną nagle

     

    Małe i wątłe

    Iskry w mroku

  7. Może to już,
    Koniec cały
     
    Bez wiwatów
    I głośnych fanfarów
     
    Nie słychać muzyki,
    Ani trąbek wesołych
     
    Nie ma komu
    Wypowiadać słów,
    Żeby echo mogło
    Łowić je o zmroku
     
    Tylko jedno spojrzenie,
    Zielonych oczu,
    Ulotne jak wspomnienia
     
    Może jeszcze
    Ostatnie westchnienie,
    Którego nie słychać
     
    I już po wszystkim
     
    Ale przecież
    Nikomu się nie zawalił,
    Ani nie rozpadł
    Cały świat,
    Prawda?
     
    Nic zauważalnego
     
    A jednak,
    Coś się zmieniło,
    Po cichutku,
    Po malutku
     
    Nikt nie widzi,
    Nikt nie słyszy,
    Niemego huku
    Sypiących się gruzów
     
    I w końcu,
    Nastał
     
    Koniec wymowny,
    Chociaż niewypowiedziany
     
    Po prostu,
    Koniec
  8. Atmosfera gęsta jak opary dymu
    Przesycona strachem
    Twoim własnym
    Czujesz go?
    Wycieka z ciebie jak z rozbitej szklanki
    Pali w gardle, jak kieliszek wódki
    Odór przerażenia
    Nie jestem w stanie go pomylić z niczym innym

    Twoje serce bije w szalonym tempie
    O co chodzi?
    Czego się boisz?
    Może jutra?
    A może tego, czego nikt nie chce zrobić, a każdy musi?
    Twój smród strachu przeszkadza mi zebrać myśli
    Co jest w stanie tak przerazić człowieka?
    Zła wiadomość?
    Nadchodzący dzień?
    Widmo nieistnienia?
    A może... on sam?

  9. Próbujesz zasnąć, prawda?
    Wiercisz się w łóżku, szukając odpowiedniej pozycji, ale sen nie przychodzi.
    Myślisz sobie "nie będę otwierać oczu, szybciej zasnę", prawda?
    Ale jednak, coś nie daje Ci spokoju
    Szybko rzucasz spojrzeniem na pokój tonący w mroku
    "Wszystko jest w porządku, nic się nie dzieje, więc dlaczego nie mogę zasnąć?"
    Spoglądasz na szafę
    "Czy ona powinna być tak uchylona?"
    Nie ociągając się, zapalasz światło i zamykasz ją
    Przy okazji wszystkie pozostałe szuflady i drzwi także
    Ale uczucie nie zniknęło
    Można powiedzieć, że nasiliło się
    "Przecież jest spokojnie, wszystko jest w idealnym porządku"
    Wracasz do łóżka
    Jest już po północy, światła na ulicy dawno zgasły
    A Ty dalej wiercisz się, próbując zasnąć
    "Czy zawsze jest tu tak ciemno?"
    Twój wzrok nie jest w stanie przebić zasłony mroku
    Mimo wszelkich starań, nie jesteś w stanie wyciszyć strachu
    W pewnym momencie zwracasz uwagę na to jak bardzo jest cicho
    Aż piszczy w uszach
    "Boże, ześlij na mnie w końcu sen"
    Ale odpoczynek nie nadchodzi
    Zaczynasz ulegać uczuciu niepokoju i strachu
    Zagrzebujesz się głębiej w kołdrę
    Do Twoich myśli wkrada się wizja lodowatej, czarnej i chudej dłoni, która łapie Cię za stopę
    Nogi do tej pory wystające spod pierzyny, szybko chowasz pod swoją zbroję z puchu
    Drżysz
    "Czy cały czas było tutaj tak zimno?"
    Boisz się, trzęsiesz
    Ale przecież jesteś sam w pokoju
    Prawda?
    Chociaż rozum podpowiada, że tak jest,
    To jednak nie chcesz mu uwierzyć
    W myślach rozważasz wszelkie scenariusze ucieczki
    "Najpierw światło, czy od razu uciekać do drzwi? A co, jeśli coś zobaczę?"
    Zaraz, co to było?
    Dźwięk na granicy słyszalności
    Skąd się wziął?
    Krew uderza Ci do głowy, w takim stanie nie ma mowy o śnie
    Adrenalina krąży w Twoich żyłach
    Czujesz, jak po Twoim czole spływają krople potu
    Znowu ten cichy dźwięk, jakby szurnięcie
    Nie jesteś już w stanie opanować strachu
    Nie zważając na nic, rzucasz się do włacznika światła i przełączasz go
    Twoje serce bije w szalonym tempie
    Rozglądasz się pośpiesznie
    "Nic nie ma"
    Ocierasz spocone czoło
    I wtedy zauważasz uchylone drzwi do szafy
    Ale przecież je zamknąłeś
    Prawda?
  10. Notka od autora: ten wiersz raczej nie jest z tych, które się czyta do obiadu...

     

     

     

    Wgryzają się,
    Białe i oślizgłe
    Robaki,
    W mięso,
    Zielonkawe i śliskie
    Pokryte nalotem
    Pleśni i myśli

     

    Otulone szczelnie
    Ziemną pierzyną,
    Wysysają
    Stężałe soki,
    Uczuć i duszy

     

    Ucztują
    Na ukochanej
    Formie,
    Wdychają gazy,
    Pełne resztek
    Charakteru

     

    A ponad tym
    Łożem wspomnień,
    Skraplają się
    Łzy

     

    Może gdzieś tkwi
    W tym sens

     

    Ja nie wiem,
    Szukam

     

  11. Czasem słyszę,

    Muzykę

     

    Cichą i delikatną,
    Jak wiosenny poranek

     

    A innym razem
    Łowię nuty,
    Twarde i ciężkie

     

    Płynie zewsząd,
    Po pajęczych nitkach
    Mojego umysłu

     

    I każe pisać,
    Słowa
    Na papierze

     

    Więc robię to,
    Zasłuchany
    W rytm melodii

  12. Zapraszam Państwa
    Do wagonu przymuszeń
     
    Już słychać stukot maszyn
    I gwizd lokomotywy
     
    Nie ociągać się,
    Trzeba wsiąść,
    To nieuniknione
     
    Teraz, dziś, czy pojutrze,
    To bez znaczenia
     
    Każdy z nas
    Zajmie miejsce,
    W przedziale przymuszeń
     
    Według odgórnych zasad,
    Bez dyskusji
     
    Proszę wsiadać,
    Tak musi być
     
    Pytają Państwo;
    "Dlaczego?"
    A ja odpowiadam;
    "Bo tak"
    I koniec kropka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...