Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

trabantwierszepisze

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez trabantwierszepisze

  1. Jeśli żyje jakieś bóstwo
    Które pióra uszlachetnia
    I co głowy mojej pustość
    Zamieniłoby w marzenia

     

    Czy by łaskaw w takie truchło
    Było wstąpić, by zachwycać
    Tak by od metafor spuchło
    Pięknem błyszcząc, pełnią życia

     

    Gniotąc w pół arystokrację
    Bezlitośnie trapiąc ludzkość
    Słońca znowu ruszyć akcję
    Wielce twórczą tworzyć twórczość

     

    Zbijać z tropu, bokiem kroczyć
    Trop pokazać, krzyczeć prawdę
    Szeptać kłamstwa prosto w oczy
    Uczuć raczyć nas orgazmem

     

    Choćbym nie wiem jak się modlił
    Nie pomoże nawet bóstwo
    Kiedy inni ludzie, podli
    Takich wierszy piszą mnóstwo

     

    Rozprawiając na tematy,
    Których jeszcze nie zgłębiłem
    Pisząc wielkie poematy
    O czym ja niewinnie śniłem

     

    I choć wszystko ktoś ułożył
    Skleił formę doświadczeniem
    Ja swój banał będę tworzył
    Banałowi dam znaczenie

  2. Serduszko wali

    Oddech jest krótki

    Delegowani

    Chłopi po bułki

     

    Szczelnie ubrani

    Z nożami w rękach

    Gotowi zabić

    Za karton mleka

     

    Udko z kurczaka

    Za głowę wroga

    Udkiem kurczaka

    Dzieci wychowasz

     

    Z kawałkiem szynki

    Do nieba windą

    Słodkie dziewczynki

    Za szynką przyjdą

     

    Mimo cywilu

    Granat w kieszeni

    Jeszcze się wirus

    Nie rozprzestrzenił 



  3.  

    Durne słowa z durnych mord

    Bombardują gwarnie front

    Marzeń naszych nieskalanych

    Codziennością obrzydzanych

    Ciągną w dół i gryzą żwawo

    Gdy paramy się zabawą

    Wściekłość ryczy, piana z pyska

    Gdy robimy na pół gwizdka

    Zawał serca, zator żylny

    Świat ich wielki jest, sterylny

    Pozbawiony snów, wielkości

    Żywe trupy, worki z kości

    Wystrojone, wyczesane

    Monotonią niezmieszane

    Durne mordy, durne słowa

    Wasza głupia nawet sowa

    Życiem tego nikt nie nazwie

    Życie jest tu tylko w nazwie

    Wokół Ciebie wszystko blednie

    Tęcza szara niebem biegnie

    Twą szarością się zmęczyłem

    Bo sam szary chwilę byłem

    Lecz znów czarny, wyrazisty

    Niosę odwet srogi, krwisty

    Zabić marzeń w sobie nie dam

    Pobratymcom noże sprzedam

    Będę głosił prawdę z serca

    Wielkich marzeń spadkobierca

    Więc się nie złość i się nie wierć

    Gdy twej śmierci niosę śmierć

  4. Podarowałbym Ci sztukę

    Pełną metafor i porównań

    Cukierkową i przepiękną

    Tak jak Ty

    Która nawet cholerne łzy

    Ma słodkie

     

    Wszystko wykreślam

    I od nowa zaczynam

    W słowa ciężko jest to ubrać

    A krawiec ze mnie żaden

    Daj mi jeszcze czas

    Bo zasługujesz na arcydzieło

    A nie puste słowa na papierze

  5. Na kolanach do Częstochowy

    Co niedzielę do kościółka

    Dzieci jak w chowie klatkowym

    Ojciec i żona ojczulka 

     

    Przerażeni antykoncepcji

    Chociaż anty są na dzieci

    Tak z awarią propriocepcji

    Wyzywają je od śmieci 

     

    Zasłaniając się Chrystusem

    Zabraniają o nic pytać

    Wady chlapią tłustym tuszem

    Lecz je wszystkie dobrze widać

     

    Tacy chytrzy, wręcz przebiegli

    Wylądują pewniak w niebie

    Święte prawa se zastrzegli

    Nienawidząc samych siebie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...