-
Postów
9 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Joanna Kisielewska
-
-
@Witold Szwedkowski rzeczywiście coś z tym pokręciłam, dziękuję za zwrócenie uwagi :)
0 -
Mówią wszyscy, że to gra królewska
Ponoć w szachach ukrywa się bestia
Głupcy się śmieją tonem obelżywym
One do mnie przemówiły głosem żywym
Szachownica skrywa przede mną sekret
Pionki w tajemnicy podpisały dekret
Niech tajemnice swoją mi wyjawia
Ludzie w niewiedzy siedzą i się bawią
W tych figurkach szumi krew
Trzeba przystawić ucho i słuchać
Serce ich bije - serce pompuje życie
Szu-szu-szu, krew szumi, szumi krew
Zbijam pionka, słyszę rozrywane mięso
Zbijam figurę, słyszę krzyk z głębi trzewi
Miażdżąc bierki łamie też kości twarde
Chce złamać szachy, wycisnąć z nich prawdę!
One powiedzą Ci prawdę życia ukrytą
Obok króla sami głupcy siedzą
Dwie wieże gotowe zaraz runąć
Wojna prawdziwa nie ma zasad
Stanęli przeciw sobie dwaj Królowie,
Korona złota na obudwu głowie,
Drewniane wojska po obu stronach
Konie ruszają w srebrnych podkowach
Najmniejsze pionki, w tym całym chaosie
zbijają siebie, tylko po skosie.
Gońce nie lubią się wzajemnie,
więc drogi mają różne jasne lub ciemne.
Hetmani spokojnie obok króla stoją
Słysze jak pot z ich ciał spływa gdy się boją
Wojna bez zniszczeń i straty w ludziach
A jednak dostrzec można, że żyją i giną
Prawdziwa wojna nie ma zasad
Płoną twierdzę, wsie i miasta
Ta gra to dla wielu zwykła zabawa
Nie widzą prawdy ukrytej w szachach
Wieże stały się jak nitki cienkie
Hetmani ze strachu uciekli
Królowie sami zostali z jednym okiem
Konie bez siodeł ruszają w ogień
Nikt nie słyszy jak się boją
I jak ze strachu ciągle się modlą
Wszyscy obawiają się szacha
Tylko brat może pokonać brata
Szach - cisza przed końcem
Kurz i dym opadają pod słońcem
Król drewniany miecz swój wyciąga
Widzi jak kawaleria wroga nadciąga
Król jest bezradny, czarni wygrali!
Sprzątają po sobie pole walki
Zaraz kolejna bitwa się zacznie
A prawda kolejna na wieki się zamknię
0 -
Czas to iluzja trwania i czekania
Która delikatnym aksamitem sensu
Przykrywa wszystko wokół i usypia
Nasze gołe i chude zmysły ludzkie
Gdyby była tylko taka moc poza czasem
Która zabrałaby nas z powrotem tam
I powiesiła momenty jak miliony małych ramek
Żebyśmy mogli zobaczyć je znowu jeszcze raz
Oh, jakby to było!
To trwało, trwa i trwać na zawsze będzie
Ciągle, ciągle i bez przerwy!
Trawa mokra i zieleń drzew boska
Listki w swym powolnym locie pięknie wirujące
Przypominają niestety, że kiedyś smutno spadną
Przykryją nasze gole i chude zmysły ludzkie
Gdyby była tylko taka moc poza czasem
Która opowiedziała stare historie nam
I pokazała ludzi jak za szafą zdjęcia zaginione
Żebyśmy mogli usłyszeć ich znowu jeszcze raz
Oh, jakby to było!
To trwało, trwa i trwać na zawsze będzie
Ciągle, ciągle i bez przerwy!
Zatłoczone targi i pełne kolejki
Z koszyczków złotych pomarańcze wypadające
Upominają się o słodkości i gorycze tych dni
Nie możemy poczuć już ich smaku
Gdyby była tylko taka moc poza czasem
Która przypominałaby nam kolory smaczne
I ze skórki twardej obrała jeszcze raz usta nasze
Żebyśmy mogli posmakować nas samych znowu jeszcze raz
Oh, jakby to było!
0 -
Ludzie bez wyrazu chadzają się ulicami
Lice jak mgła tylko zza kołnierza się wychyla
Każdy na siebie podejrzliwie patrzy
Siedzą trzy osoby na ławce
Jednej coś się dzieje, ktoś gdzieś dzwoni
Przyjeżdża karetka
Nikt już nie patrzy
Ogromne zbiorowisko szarej masy znika
Ubierają kapelusze, otwierają parasole
Cisza, tylko szepty słychać
W barze przy piwie dwóch osiłków siedzi
Jak psy zaczynają sobie skakać do gardeł
Latające krzesła i dźwięki tluczonego szkła
Jednemu z nosa wino czerwone się sączy
Olbrzym upada, drugi do stołu zasiada
Ogromna plama na podłodze się nie rusza, umarł
Nikt już nie patrzy
Owce widokiem nie ruszone gęsiego wychodzą
Za trunki i widowisko oczywiście płacą
Dziwny samochód podjeżdża, zabiera ciało
Niedziela, bogobojni idą modły odprawiać
Ministranci księdzu pomagają, spowiedź
Święta, eucharystia i do domu
Dziecko płacze - “nie ma mamy”
Patrzą wzrokiem gorzkim i twardym
Słychać jak tłum krzyczy - “idź do domu!”
Nikt już nie patrzy
Maluch został, a to zima przecie
A Kurta jak na wiosnę,
Brzdąc pod pierzyną śnieżną zasnął
Na bazarze pomidory i ogórki kuszą oko
Ludzie stoją, w siatkę wszystko wrzucają
Nagle słychać strzały, nadal stoją
Młoda kobieta z dziurą w sercu upada
Woda z Pomidorów ze stoisk kapie
Podbiega mężczyzna, chyba kochał
Nikt już nie patrzy
0 -
Sekret życia utkwiony w trupim ciele
Chłodne i sine rozpala rumiane poszycie
Ożywia zmysły i Kremasza młode działania
Leży śmierdząco na stole jak książka otwarty
Usta ciche a jednak mówią wiele
Oczy pół otwarte zamykają się na słabych
Dłonie zaciśnięte jakby do walki czy tańca zwarte
Ciało ociężałe życiem całym teraz takie gładkie
Palił, lubił trunki popić, nogi krzywe - długo stały
Doktor dziw nie nowy, ciekaw śmierci znowy
Życia i śmierci spragniony stoi obok prawy
Tylko jeden z nich prawdziwie umarły
0 -
@jan_komułzykant dziękuję bardzo!
0 -
W zarośniętym polu szczerym, Kruk i Róża
On na drzewie, Ona obok gąszczu
Kochał ją Kruk, latał nad nią bacznie
Róża przy nim, płatki w czerwień bardziej
Kochali się oboje, lecz miłość ich w słoje
Ona Róża, a on Kruk - płatki młode i stos piór
Nie ćwierkał jej, ona płatków nie puszczała
Miłość gorąca jak wiatry lata - milczała
Żyli wśród mchów, nie znali burz
Lecz srogi los, okrutna śmierć im przypadła
Kruka, pola właściciel utłukł myśląc, że po ziarna
Róża od zimna sama, zwiędła marna
1
Galeria
w Wiersze gotowe
Opublikowano
Poniedziałek rano, coś około ósmej
Ukrop konieczny już bije po rękawach
Ceglany budynek czerwienią jaskrawy,
Zaprasza krzakiem i napisem "Galeria"
Chorągwie chcących ujrzeć cuda kreślarzy
Przedzierają się przez drzwi wąskie i zasieki
Młodzieniec jeden skromnym krokiem też dąży
Zobaczyć farbę pięknie ułożona na płótnie
W zwyczajnym wnętrzu młoda kobieta
Skupionym spojrzeniem zamyślnie spogląda
Perfekcja położenia światła - faktura finansu
Oczy światłocieniem niedomówień pisane
Obrazy mistrzów przy niej szarzeją z zazdrości
Rzeźby olbrzymów zniżają by się przyjrzeć
Ich marmurowe ciało zawstydzone czerwienią
Płócienny uśmiech vermeerską perłą ubarwiony
"Nagły ruch pędzlem gładkim i słodkim maluje
Moje rumiane i ciepłe odbicie na twarzy
Tyś jak dzieło najpiękniejsze które w usta całuję
Poza ramy, niejeden o tym marzy"
Piękność kobieca w zastygłej pozie milczy
Młodzieniec czeka - również w ciszy spokojnej
Ust nie otwiera, myśli : "powtórzyć mam może?"
Węgiel wziął w ręce i co mówił, napisał
Kartkę z notatnika wyrwana zostawił i odszedł
Piski podeszw tylko słychać już w oddali
Jutro wtorek - wróci tu o wczesnej porze
Przez drzwi wąskie, to on - Młodzieniec wrócił
Szybkim krokiem przez kolumny i mury przechodzi
Twarz odziana w rumień uśmiechem już wita
Serce z piersi ucieka a wdech gubi się za nim!
Patrzy.. - a jej nie ma
Ściana pusta, sam kurz ostał
Rozpaczliwym krzykiem otwiera galerii okna
Rzeźba zamyślona głowę odchyla zza pleców
"człowiek z mięsa, ona z pędzla śpiewu"
Młodzieniec wychodzi