Żył sobie raz pewien Mareczek.
Mówiono że złote serce miał.
Taki był dobry z niego człowieczek,
Że wszystkim pomagać chciał.
Ludziska więc do niego szli
Po pomoc porą każdą,
A on po prostu tak za „free”
Załatwiał sprawę ważną.
Temu pożyczył pieniędzy trochę,
Tamtemu wódkę postawił.
Czasem załatwił nową robotę,
A czasem auto naprawił.
Usłyszał raz hałas za drzwiami,
W pewien wieczór zimowy.
Otworzył, a tam znów znajomi
Z problemem finansowym.
Tym razem wsparcia nie było,
Chłopina nie miał gotówki,
A to niestety źle się skończyło,
Cios, trysnęła jucha z główki.
Konał tak Mareczek w męce
I pewnie pomyślał sobie:
Na co mi było złote serce,
Gdy przyjdzie leżeć w grobie.