Noc przemija,
strach się nie zmienia.
Gdy czujesz,
wychodzi słabość,
błędy popełniasz.
Zostajesz sam,
ból spływa powoli
obnaża wartości kruche.
Chcesz tego?
Brnąć głębiej,
przywyknąć się nie da.
Zabić jednym ruchem?
Nigdy.
Noc przyszła,
nie stało się nic.
To kłamstwo?
Gdy iskra płonie,
znak dając Ci.
Wierzysz, niezłomnie
jak wtedy, patrząc
na wschód złotego dnia.
Czujesz w tym słuszność.
Myśli trapią,
pokory krzywda.
Początek to wiara,
wiara nadzieją.
To prawda?
Będę opiniotwórczy,
przez myśli, które ujrzą
niebo i dzień.
A wtedy,
wszystko się zmieni.
Na gorsze, zapewne.
Na lepsze, doprawdy?
Obojętnie, noc przyjdzie.
Będę anonimowy,
jak każdy.
Najlepszy,
jak każdy.