Rozpalone fotografie przebijają ciemność
Miniaturowe okna na wspomnienia
Nie ja tam jestem, a dziadkowie
Wśród dumnych pomników natury
Cisów i dębów, straży leśnej aury
Stopy zaklęte w błyszczącym runie
Jakby mieli tam żyć wiecznie
Z uśmiechem, euforią, lekkością
Dierżąc leśne trofea, borowików lśniące kapelusze
To wszystko to tylko moment
Srebrzysta rzeka odmierza czas
Powoli wszystko usypia
Mgliście widzę ich twarze
Wachlarze pomników rzucają im cienie
Mój wzrok ich nie chwyta
Bliski mrok
Coraz ciemniej
Ze spokojem
Zamyka