i w prześcieradle dziurki małe, konstelacje gwiezdne
pognały gdzieś za ciebie, oczami bezwiednie
i jakbym nie widziała i nie umiała widzieć
gdzie to wszystko ulatuje, chociaż idąc - idę
leżąc tak pojęłam, że nieważne czucie
ze nieważne, w którą fałdę wpadnie głowa czyja
i tak wzrok szukający twarz skorpiona znajdzie
choćby w palenisku żarem tylko tliła
że na bruku znaleźć można strzępy sukń wieczornych
że treść w głowie płynąca - finałem, że forma
zawsze znajdzie ciasto, w które się wlepiwszy
osiąga apogeum - tam, gdzie poszliśmy
że każda twarz hegliście zda się dialektyczna
a każdy kołowrotek - sen dzienny zegarmistrza
dla szukającego, każdy drab - to złodziej
że dla spragnionego każda kropla w gospodzie
to młoty nieprzerwane, co biją jeden w drugi
to domek ukochany na płótnie sztalugi
to dzwonek, który dzwoniąc - jedno imię budzi
to Nowe Jeruzalem, co stare żarna młóci
i tak leżąc w rozpadlinie, bez litości czasem
każda grudka jest jabłonią, dworem i pałacem
i nie dziw, że czasami głowiąc się nadmiarem
samowar - to wzorzec, wzorzec - samowarem