Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Manuel del Kiro

Użytkownicy
  • Postów

    31
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Manuel del Kiro

  1. Twarde łokcie chamstwatorują sobie drogęCharakterni chłopcy z głowami nabitymi marzeniamiwiędną w zbyt ciasnym mieściegdzie na rogach ulic beznadzieja rozkwitaDziewczęta jeszcze zmysłowe i pięknew porze odwiedzin księżycawychodzą na żerMiasto niczym opowieść idiotyze skarlałymi domamiz nierównym oddechem fabrycznych kominówz brązową rzeką która niesie brud wcześniejszych miasti obietnicę ukojenieMaleńkie domyjak bracia syjamscy zrośnięte ze sobą przycupnęły wzdłuż cherlawej ulicyi kuszą przechodniów ciepłym światłemrozbłysłym w oczach domówW odłamkach uczućnędznicy ogrzewają dusze rozpękłe na półNiebo bez blasku nad miastem swą niemoc rozpościeraGwiezdny pyłzastygł już w nieruchomych źrenicach Tu się zdycha w milczeniubez zbędnych słówManuel del Kiro
  2. Proezja Ile razy mnie wspomnisz, patrząc na białe koszule łopoczące na wietrze. Ile razy mnie przeklniesz, gdy gwiazdy wynurzą się ze swych dziennych kryjówek, a moje miejsce obok ciebie wciąż pozostanie puste. W tobie rozkwitłem poezją, w tobie narodziłem się poetą. Wiersze opadały na dno duszy i kiedy noc zaczynała śpiewać, nie czułem się już tak samotnie. Czasem nuży mnie bycie człowiekiem. Każdego dnia spoglądam na ulice, domy, parki, samochody, na miasto otulone całunem dni minionych i zanurzam się w wielkomiejskim oddechu, nie zdając sobie sprawy, dokąd mnie nogi niosą. Będziesz mnie przeklinać, patrząc na nasze zdjęcie, na te twarze roześmiane w złotych słońca promieniach i przeklniesz wszystkie nasze wspólne lata i matkę moją, siostry i braci. W pustym pokoju hotelowym, patrzę na grę cieni, na słońce i drzewo, na lot niespokojnych ptaków w cudnie dopasowanych frakach, tych łowców, co śnią wiecznie na jawie. Gdziekolwiek bym nie był, czuję twoje oczy na mych plecach, oczy radosne, wypełnione miłością po brzegi, choć czasem tak złowrogie, że boję się konfrontacji z tobą. Dlaczego miłość cała odchodzi. Dlaczego tkwimy z ustami spękanymi od tęsknoty w oknach wysokich domów, z nadzieją spoglądając na krwawy zachód i w resztkach tych promieni, próbując dojrzeć, coś czego już nie ma. Niech mnie przenikanie nieobecność twoja. Niech mnie przenikną przekleństwa twoje, niech serce moje wreszcie skamienieje. Manuel del Kiro
  3. Biegłem pukając do wszystkich drzwi młodości Szukałem szczęścia w objęciach kobiet w twarzach ludzi poezją wypełnionych Miasta mijałem rozedrgane niespokojne jakby bały się że jutro może nie nadejść Byłem wówczas cesarzem władcą niepodzielnym uśmiechy rozdawałem i miłość tropiłem skrytą w chłodnych ustach kamienic w ciemnych lochach podziemi Żyć mi przyszło z sercem co miejsca na ziemi znaleźć nie może i wciąż w naiwności swojej próbuję wracać do tych miast które nie są już moje Ległem w gruzach i nie wiem już wcale czy te miasta jeszcze w sercu noszę czy też tylko tak mi się wydaje Manuel del Kiro
  4. Nie wracam jeszcze w moje strony tam gdzie na moście spinającym oba brzegi rzeki w letni skwar południa miłość po raz pierwszy zaszumiała mi w głowie tam gdzie przystawałem czasem w cieniu kościelnej wieży i głowę zadarłszy próbowałem myślami świat objąć cały W moim ciele dziś niemoc drzemie i żal się we mnie rodzi gdy myślę o tobie miasto moje bo choć mam ludzkich westchnień tysiące obok i ulic ciężkie oddechy to nic nie wypełni tej pustki po tobie Po nocach ciężkich od trwogi podczas których śnię że opuszcza mnie poezja a bramy miasta przede mną zatrzaskują cóż pozostaje innego jak wsłuchać się w szepty przydrożnych domów i czas odmierzać według dalekobieżnych pociągów Wszystkim zegarom miasta nakażcie milczenie i tym kluczem nakręcanym z duszą skrytą w czeluściach drewnianych nucących pieśni o krainach nieznanych gdzie nocny portier ze snem błyszczącym w zmęczonych oczach wyciąga dłoń po drobne i tym całkiem nowym tym bez duszy martwym już za swego lichego życia Niech milczą kiedy będę słuchał spokojnego oddechu miasta Manuel del Kiro
  5. Oni pili z głową odchyloną w tył jakby niczego poza tym nie było jakby czarne noce wypełnione po brzegi atramentem nie kusiły swą tajemniczością nie zrywały nadwątląnych nadziei i nie tłamsiły resztek wiary w lepsze jutro Pili w milczeniu jak przystoi zmęczonym i wypalonym życiem aż po krańce włosów Zatopieni w myślach od czasu do czasu spracowaną dłonią sięgali po chleb przegryzali tanią marketową wędliną zapalali papierosa i dopiero po którymś z kolei odchyleniu w tył głowy zaczynali rozmowę Potem sen obsiadał ich zmęczone ciała powieki ciążyły coraz bardziej lecz oni wciąż zatopieni w rozmowie żegnali noc z niedopałkiem zwisającym z ust z wódką rozlaną na stole i wydawało się że wszystko inne nie jest ważne Dwie wyspy samotności w morzu ludzkiego niezrozumienia Manuel del Kiro
  6. Pod powiekami oczu żywe obrazy Poeci których dawno zabrał wiatr układają do snu swoje wiersze Potem wychodzą w noc z wysoko zadartą głową jakby nie potrzebowali patrzeć pod nogi pewni swych kroków których odgłos niesie pusta martwa ulica Śpij kiedy oni zasłuchani w szelest skrzydeł nocnych łowców pociągają z butelki duży łyk śmieją się ze swych marzeń zapalają papierosy i mówią zmęczonym głosem o swych wierszach nienarodzonych a kiedy już świt rozgoni ich cienie i ciało twoje ze snu się zbudzi i będziesz jak gdyby nigdy nic chodzić pod tym samym niebem co oni pamiętaj że wiersze nie rodzą się w czterech ścianach domu ani na złotym piasku plaży Wiersze rodzą się w zakamarkach duszy a czasem przychodzą w snach jak nienarodzone dzieci Manuel del Kiro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...