O rannym brzasku stała się przemiana,
Piękno we wtórze ptaków wyszło ze szpetoty,
Lecz los wydał wyrok nie bacząc na błagania,
Naznaczając chwilę, w której padnie uśmiercony motyl.
Wiele dni motyl trudził się poczwarą,
By wzlecieć ku niebu wzorzystymi skrzydłami,
I być czystą barwą i żyć tylko wiarą,
Że jest już na równi z bogami.
Jaki dzień długi jeszcze przed motylem,
I wiatr pomiędzy skrzydłami tak szumi radośnie,
Nie myśli motyl, co będzie w ostateczną chwilę,
Bo po cóż by myśleć przy rozkwitłej wiośnie?