Nie ma już pióra, ani poźółkłych zeszytów,
Pachnacych listów w drzących dłoniach,
Skończyły sie dni o porwanych wieczorach,
Gdzie cisza zalękniona skomlała w obłokach,
W szarej szybie stukały pająki,
Na parapecie topniały śniegi,
Patrzyłem nijaki jak wiatr gonił dni,
Leciałem latami tocząc senny łzy,
Kołdra już nie pachnie wspomnieniami,
Ściany białe i wypolerowane,
Tłoczą jałową hipnoze amnezji..
Na wysypisku pamięci szukam siebie,
Jak patrzyłem w gwiazdy na niebie,
Jak wśród zbóż muzyka z obłokami grała,
Jak zachody słońca, zimne i niewinne,
Stałem się kroczącym miedzy kaflami mchu,
Szukam tych gwiazd co spadły, tych piorunów co zabłysły,
Jestem teraz a jakby wczoraj.