-
Postów
532 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Dawid Rzeszutek
-
-
Dziękuje za komentarze pochlebne. Jest mi miło ze udało mi się wrzucić szczyptę optymizmu do wiersza I też do waszego życia. Ale to prawda, czasem jego właśnie najbardziej brakuje...
Pozdrawiam i dziękuje raz jeszcze....
0 -
Natura świata - dwa pytania ©
Oplecieni chodnikami i ulicami
Zamknięci w czterech murach
Tylko marzenie wisi ponad nami
Ze wolny jesteś ponad strachJesteśmy mechanizmami wieku
Nakręceni jak komórkowy zegar
Czy wiec wolny jesteś człowieku?
Może dopiero gdy dopali się żar?Tysiąc słońc może się powtórzyć
Tych urodzin - wschodów twoich
Bez kresu życie może się skrzyć
Ten sam czas znów się tutaj uroiCzy sto łez tych samych to jedna
Łza wylana przez stokroć istnień
A może każda inna lecz też ładna
Jak na plaży bursztyn - kamieńA może nie ma i nie było ciebie
Bo to tutaj i to ty to złudzenie
Nie umierałeś o suchym chlebie
A sukces i radość to tylko cienieJedno jest pewne wobec pytań
Jeśli czujesz to ciesz się bytem
Walcz, a gdy upadasz - powstań
I trzymaj blisko radosną świtęBo tylko ty wiesz, że życie masz
I uczucia i radość oraz szczęście
Wiec wysoko podnieś swa twarz
I do walki podnieś swe pięścieAutor: Dawid Daniel Rzeszutek®
Vel. Marionel Moriel®
4 -
Melodia tej jednej miłości - odwaga
Wsłuchaj się w szum wiatru południa
W taniec na pięciolinii tej jednej miłości
Gdy pożera ciebie naga jak pień matnia
Gdy cień spowił duszę nieoczywistościA gdy każda mała łza - kropla nicości
Zroszy rozmarzenia chwile kolorowe
Pobierz pożyczkę daru rozkoszności
Niech idą uczucia drogą a nie rowemI wśród ogni olimpijskich zwycięstwa
Pośród Polaków - jak ów róży kwiecia
Zagości jedność jak to słońce częsta
Płonąca braci miłość - jasna świecaNieprzerwane pieśni i modły bez słów
I krew wylana od kuli za ojczysty kraj
Pieczęcią bolesną anioły zalakują znów
Tylko daj żyć jej, tylko życia nie przegrajBo obywatelstwa i szacunku narodu
Ojczyzny matki pośród wielu matek
Nie można stracić tak pięknego głodu
Musisz patriotyczny zapłacić podatekOd ilości straconych żyć i też nadziei
Od wielkości serca i potęgi modlitwy
Zależy czyś Polak czy fałl podzielisz
Bo Polska jest celem każdej gonitwyAutor: Dawid Daniel Rzeszutek
0 -
Dla Elizy, będzie w sam raz...
Stary dworcowy kibel zawsze
Jest jak mekka dla bezdomnych meneli
Bo wystarczy ciepło i łatwo
Wypić stary mętny zakwas
Eliksir przebudzenia i ciemnościAle na dworcu biją inwalidów
Służba SOK nie ma sumienia
Kopią na szybkie pokrzepienie
Spaceru w wolnej przestrzeni
Przemrożonego lutego
Bezdomność ma smutne oczy
Zimowych bezdroży i miejskich umieralniTylko elixir - biały lub niebieski
Denaturat ekstremalnego
Oślepienia drobinkami
Światła zmartwychwstania
Lub świateł nadjeżdżajacego
Pociągu do niebytu
Wiedzie w stronę przeznaczeniaA moje sumienie każe mi
Bronić szacunku dla upadku
Tych ciężkich trudów przetrwania
W ekstremach braku oddechu
I siły podnieść się z zakazanych pozycji
Dla cywilizowanego zaświatka
Tak mało cywilizacji w oczach prawa
I bezprawie za brakiem pozwolenia
I tak zwycięża - Bóg jednak nieżyjeIzby wytrzeźwień biją po głowie
Otwartą dłonią bez skruchy
Sine gęby są świadkami samosądu
W lusterkach porannych
Nie jeden pisał na wyrwanych
I zagubionych stronach
Amnezji wywołanej celowo
Morda nie szklanka - woła męstwo
Nikt niczego nie udowodni
Świadkowie mają status przedmiotówMoje przygody bywają tragiczne
Taki mam zawód nieudacznika
Lubie być tam gdzie nie powinienem
Za kratami, tam gdzie biją i gdzie pije się
Nektary upadłych królów
Czasem myślę, ze normalnie bym rzygał tym
Ale nie jestem normalny
Inaczej nie potrafię być sobąBoję się czasem, że mój statek odpłynął
Pełen szczęśliwych ludzi
To raczej nie był Titanic
Choć i tak zawsze jest szansa wpaść
Na górę lodową prymitywizmu
Zostałem na brzegu żyć wśród srok
Jak strach na wróble
Nie bronię kukurydzy ani pomidorów
A książki i gazety w kiosku żywota
Chociaż wolałbym jakby je kruki zadziobały
Bo mówią za dużo, za głęboko i za głośno
O śmierci i kataklizmach
Aż żyć nie ma kiedy i po co
Aż umieranie wydaje się całym życiem
A niby hop i jużMarzę o grobach niepobielanych
Pobielanych jest za dużo i wszędzie
O pamięci zamiast znicza
W niej życie ma więcej treści i serca
Czasem marzę ze po śmierci
Usłyszę jeszcze jakieś bicie serca
I Lacrimose Mozarta
Ale nie pogardzę dla ElizyW końcu jak juz widzisz wartość w gównie
Cieszysz się nim wkładając zapałki
Nazywając jężykiem
I wychodząc z nim na długie spaceryTo cały świat wydaje się wartościowy
Jak trzysta miliardów w złocie
Nawet gdy gram dałby potężny orgazm
A sam widok wielkie zadowolenieTak, Dla Elizy wystarczy!
Autor:, Dawid Daniel Rzeszutek
1 -
Ciemną doliną - Fatum jak zbawienie
Ciemną doliną idąc zła się nie lękasz
Bo sam z otchłani jesteś płomiennej
Całe ciało twoje, jak Hiob ciągle stęka
Lekcji nie sposób zapomnieć cennejLubisz jak inni stękaja w melodii bólu
Twojego przekletego losu w gehennie
Wołasz wciąż - Przybądź cieni o królu!
Jakże twoje lekcje bezcenne tu cenię!W gówno nieświadomie tu zmieniasz
Świat, co w dłoniach bolesnych płonieTwój brat zgniliznę już niesie Barabasz
W skradzionej mesjańskiej z róż koronieCement grobów pobielasz niezdrowo
Trupy z trumien rządzą twym światem
Stworzyłeś cel i potępienie tu na nowo
Najlepiej jest zgnić bity twoim batemŚwiecisz przykładem bogatym kupcom
Co zdzierają szaty i toną w płomieniach
By wyrzec sie Bogów i oddać dzikim nocomBy zdobyć przychylność diabłów cienia
Wieczorem miast modlitwy tniesz żyłę
By krwią namoczyć ten sygil demona
Który czyni tobie cuda, które tak lubiłeś
Gdy twój czas pędzi w Żydów koronachLekko wzdychasz gdy w sejfie leży złoto
Gdy rodzina się modli do wuja szatana
Bez znaczeniu czy wszystko jest to po to
By rozpuścić malarię i by pękła bytu ranaCiemną doliną idziesz i miłości sie lękasz
Bo jest mała szansa, że Bóg gdzieś istnieje
Że jednak miast dobrobytu czeka Cię męka
Że wrócisz gdzie wieczne bólu płomienieBo modlitwa marna wiernym łeb kruszy
I sygnał wiary w bólach w kosmos niesie
Jak strzała najświętszej anielskiej kuszy
W prastarym koscioła cmentarnym lesieI wiara choć wyginie w twoim tutaj czasie
I wolny bedziesz od mądrości tej Pańskiej
To i tak zje Cię grzech w czynu ambarasie
Jednej siły nie pokonasz - siły mesjańskiejAutor: Dawid Daniel Rzeszutek
1 -
@Omagamoga Zbyt krótką forma - i zero zaskoczenia. Nie pojawia się nic zaskakującego. Proste opisanie ohydy jaka się narzuca w obłedzie politycznym. Szukam porywającego obrazu z dobrymi metaforami a nie opisu skróconego myśli, że polityka to syf. To każdy wie, ale jak to napisać by było co czytać?
Spróbuje:
Orzeł Polski już duszy narodu nie ma
Niemcy obdarli go z sensu istnienia
Polityka u nas w oborze sens trzyma
Ciagnie dusze na skrzydlach cienia
Kruki swe kruczki zebrały i je drukują
Za dyktandem polityki lewicy i prawicy
Pragną być tu jeszcze większą szują
Obdartą z życia kością prastarej racicy
Oddają sobie władze jak znicz olimpijski
Co cztery lata od prawej na lewą stronę
Nie oddadzą wojennej krwi duzej miski
Wymieniają się tylko marnym ukłonem
Kochany PIS i kochane KO najlepsze
Jebcie się równo jak zdrajcy narodu
Weźcie się w patologii własnej kleszcze
Dokonać trzeba zakochanych rozwodu
Nie ma wiary ni tęczy ani ideologii
Co by Polaka powaliła na małe kolana
Takiego co poznał piach każdej drogi
Co zjadała go każdego potu plama
Bo polityka to szczurzy ma swój etos
Gnijdy górują nad kastą strażników
Odczuje ostrzegawczy bolesny cios
Zginie w masie swoich ślepych uników
Runda pierwsza zakończona dzwonem
Polityki kojot upadał sześć już razy
Upadnie ostatni raz jak flaga z klonem
Jak fakt wzbudzania gównem odrazy
Cos takigo powstało. Nie jest idealne i zanim opublikuje jeszcze poprawię, ale jak na pierwszy rzut -, chyba nienajgorzej?
Pozdrawiam!
0 -
@andrew Oj, napisane tragicznie. Jak bezmyślny zlepek słow - opowiadania bardzo grubiańskiego o wydarzeniach zamiast poezji. - Smutno mi, ale tekst ma marną wartość artystyczną, jedynie na plus to kwestia twojej wiary, bo też wierzę w Boga. Na twoim miejscu nie bylbym wylewny za bardzo - tak od razu i w oczywisty (banalny) sposób wymawiając to, co czujsz. Więcej tajemnicy, metafory, kluczenia wokół filarów wiersza, czyli emocji i uczuć oraz obrazów. Zamiast napisać - wkurwiłem się lub sparaliżowało mnie - można napisać :
Europejskie piekło się budzi
Na plecach czuje wojak przemarsz wojsk, Pioruny błękitu kwiatami mazały po niebie, Żółte korzenie obwineły hełm jak ten wosk
To była błyskawica - śmierć i narodzenie.
Ile trzeba gazu i inwigilacji by wojnę toczyć
Ilu z kontraktów wykazu spojrzy Ci w oczy
Jak odróżnić wrogów od twych przyjaciół
Gdy w szkole życia dwa karabiny tańczą
Krew płynie w żyłach- regularnie przestaje
Nowy trend podbija co rusz nowe kraje
Mordowanie Ukraińców i dzieci Palestyny
Rzucanie nowych gońców w każdy cień inny.
Żołnierze padają a gdzie indziej małe dzieci
Wojny czas niesprawiedliwość nam kleci
Trupy bez prawa tu do zmartwychwstania
Tak ich Pan Bóg nasz zagmatwany ocenia
Izraelu przebudzenia tobie ze snu potrzeba
Juz zapomniałeś jak to jest tu bez chleba?
Rosji odejdzcie od granicy panowie dolara
Bo piorun jak bezbożnych wnet pokara
Pomarańczowy zachód słońca fosforyzuje
Już imion martwych wcale już nie czuję
Ciała krzyczą jeszcze na sygnale neuronu
Chrystus aż powstał na moment ze swego tronu
Skończyć można nieskończoności wyroki
Trzeba tylko do przodu zrobić te dwa kroki
Wymówić przepraszam i więcej nie będę
Strzelać, zabijać - mówić wyrazy przeklęte
Amen.
Nie jest to idealny tekst, ale wygląda i jest w dużej mierze juz wierszem.
Jest metafora. Tajemnicą. Rymy są.
Spróbuje popatrzeć w jakie obrazy ubieram tragedie. I spróbuj jak ja malować wierszem. Spróbuj emocjie i uczucia przekłuc w cos symbolicznego i obrazowego, ale bez truizmów. Truizmy to takie banalne określenia - typu woda płynie słońce świeci, żółte slonce, słodki cukier etc.
Jedno jest za to pewne - " trzeba znać twoje słowa panie" - z tym się zgodzę całkowicie. Bóg powinien ukarać winnych. Szatanskich braci, którzy egzaltują swoje zło,zabijając ludzi.
Dzięki za czas poświęcony poezji twojej i mojej. Życzę jak najlepiej, bo jeszcze dziesięć lat temu też podobnie, słabo pisałem... Pozdrawiam.
0 -
@Łukasz JasińskiZaraz nad tym popracuje...Dzięki za uwagę... Pozdrawiam!
0 -
Misterium doby - jeden Bóg
Zmarł dzień - król ten obok nocy,
To słońca oko stracone z miliona.
Ze świata zeszli się dnia prorocy,
Ich światło śmierć znów pokona.Rzucili runy na kaplicy dnia ołtarz,
Meritum dzień ze śmierci budzi.
Wołają do nocy - dzień wskaż!
Niech znów króluje wśród ludzi!Słońce pojmane czarem wstaje,
Noworodek - dzień, lekko ziewa,
To już nie mokre listopady, a maje
Nie śmierci, a życia nam potrzebaNocy książę obok nocy królewny,
Pół doby, jak pół mózgu boskiego
Płacz na dworze wywołał rzewny,
Narodzin płomień zapłonął ego.Pewny był lud bardzo i kochający,
Pokłonił się szatę dnia ujmując.
Wypuszczeni byli wszyscy jeńcy...
A na rożnie obracał się stary zając!Ale tu boga nie ma, bo jest Bóg!
Jest Jezus i nie ma ,tu szamanów!
Słońce oświetla twarze wokół sług,
Księżyc tkwi, jak poeta bez słówOjcze nasz - dzięki ci za żywota,
Panie mój - niech los szczęści.
Na ciebie nadchodzi znów ochota,
Niech twój duch nas ochrzci.Cmentarze rozświetlone darzą
Spowiedziami dni - wierych ludu,
Gdy wiara też dziś jest mi bazą...
Boże! Mój dzień światłem buduj!Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
4 -
Królestwo poetów - melina na uboczu
Dziady weszły tam całkiem ślisko
W melinę jakby szczyt sukcesu
Jakby w głowę uczuć i wiar boską
Używając w odchodach obcasówPoezja powstaje w hucie żywota
Walą poeci w siebie gnój i krew
Każdy akt upadku to jedna strofa
Żyją aż ostatniemu opadnie brewJeden rzygnął tak dla kompozycji
Dla złotej zasady poezji upadku
Drugi nasrał tam na stół do decyzji
I woła - Teraz ty kochany Tadku!W każdym tkwiła świata sztuka
Brudu, chaosu i wielkiego bum
Każdy rozkładu wiecznego szuka
Tak, jak gnojowników szary tłumNie ma to, jak boski błędu smród
Tej porażki, co z ludu czyni dziady
Cały bohema gówna czyni poród
Gówna, czyli na nieurodzaj poradyI dziady tak wieczność swą cała
Bawią się humanizmu zgliszczami
Aż Dziadów umrze wola zdrętwiała
Co w burdelu mruga ślepymi oczamiA Diogenesowi skradziono świece
Już nie szuka następców jego losu
Poszukiwania śmierć mu upiecze
Godziny zaspokojenia obłudy głosówKończy się papier toaletowy treści
Już groby ni trumny nie są ważne
Bo smród rozkładu lekko szeleści
Przesyca filozoficzne ludów kaźnieAutor: Dawid Daniel Rzeszutek
0 -
Ta miłość jedynej wiary
Chorągiew piekieł ciemna zawisła
Cierpieniem jak laską mocno wsparta
Otchłań za nią jak powódź przyszła
Odwraca się chaosu i mordu kartaCień ciągnie się z dziewiątego kręgu
Wraz z ogniem w cieniu wilków paszczy
Trwa czas w monet ognistych brzęku
Ognistej waluty demon nagle wrzeszczySzatana wiodą jęki cyklonów cierpień
Duszą się dusze ostatnich świętych
Wbite są łzy aniołów na zgliszczy pień
Z oczu żywych krew tryska przeciętychTeraz modlitwa staje sie wieczerza
Karmi cierpiących jakby za wieki
Duch przeklęty świat ten przemierza
Duch boży broni stargany i kalekiMiłość trwa bez pulsu i bicia serca
Serca płoną siłą krzywdy bezradne
Nadszedł wieczny czasu życia poborca
Woła - ja istnienie Bogu wnet skradnęJezus obudził się ze snu wieczystego
Chwycił grom i szatana nim poraził
Zniszczył zło siłą bezgraniczną jego
Już słońce wstaje a lud znów marzyTo bolesne, ten koszmar, ten upadek
Co zbudził ze snu naszego jedynego
On sam ciemnosci dał miłosną rade
Wzmorzył boskie siły miłości z niczegoAutor: Dawid Daniel Rzeszutek
1 -
Gorycz zbawienia - mechanik wszechrzeczy cz.1.
Gorycz zdawała się Mateuszowi powoli nie przeszkadzać. Pił z wiadra ją od dziecka- po chochli trzy razy dziennie. Juz ma 3 lata - ojciec z matką byli dumni, że się nie krzywi.
Kapała z sufitu wprost do pojemnika na mopa, trzy chochle dziennie - tyle aby nigdy nie brakło. Nikt nigdy nie narzekał, ani nie pytał skąd i po co kapie. Spadała kropla za kroplą jakby od zawsze. Ojciec mówił, że to śmierć kapie, a matka, że życie. Mateusz wiedział ze to misterium, szatańskie nasienie lub jakby ciało Chrystusa. Maź była jak elixir dający dostęp do przestrzeni poza dobrem i złem, do obiektywnego punktu obserwacyjnego wobec wszechrzeczy. Mateusz inaczej mówił o kapiącej z sufitu liturgii z ojcem, a inaczej z matką. Matula rozprawiała o życiu, rozkwicie i łąkach istnienia, a ojciec o śmierci, zniszczeniu, rozkładzie i chorobach.
Tylko obcując z każdym z rodziców równo, mógł zachować ważną równowagę - mógł przetrwać nie popadając w żadną skrajność, co było ważne.
Mateusz był człowiekiem, ale był też wybrany do specjalnego zadania. Kiedy dorośnie będzie mistrzem tajnego zakonu - zakonu Czarno Białego Orła trzymającego Różę. Jego symbolem będzie Czarno Biały Orzeł chwytający Mistyczną Różę, ale nie do końca różę, bo nie był nią owy symbol w jego miejscu obserwacyjnym, w tym wymiarze, gdzie sie przenosi, bo tam nie ma kwiatów, ale róża bardzo przypomina symbolizmem cel i znaczenie tego co odpowiada jej w ukrytym wymiarze. W tym jego wymiarze, w komnacie w wymiarze niedostępnym nikomu prócz niemu panuje inny język, alfabet i inne liczby inny sposób komunikacji - dużo bardziej zaawansowany. Orzeł też nie obcuje w wymiarze tym, ale też wydaje się w języku ziemi najbardziej oddający prawdę celu i znaczenia misji zakonu.
Otóż wymiar jego, ten obserwacyjny punkt poza dobrem i złem, a tak na prawdę poza materią Demiurga, jest zawsze inny. Panuje tam głęboki symbolizm ukryty w geometrycznych kształtach, niemal kubistycznych, szczególnie abstrakcyjnych.
Liczby u boków figur i litery bliskie Egipskim choć znacznie głębsze, bo wieloznaczne generowały ogrom wiedzy w jednostkowych oznaczeniach. Był to alfabet geniuszu stworzenia wydarty Demiurgowi z umysłu przez zbuntowane anioły, które niemal pozbawiły świat boga, a dziś tak pragną jego miłości.
Zakon Mateusza ma za zadanie odbudować miejsce szczególne - planetę Ziemię z popiołów po piekle do jakiego doprowadziły upadłe anioły - dzisiaj już nieistniejące, po których zostały jedynie hybrydy. Demony poł-wieczne. Bardziej maszyny niz byty wieczne. Chochla z sufitowej pieczary, starego budynku - niemal ruiny - była treningiem, ale też misterium - bo hartowała przyszłego bohatera. Był on ostatecznym wykonawcą planu naprawczego dla świata. Był wielkim mechanikiem cząstek absolutu, ukrytym i gotowym do naprawy tego, co było chęcią wiecznego życia, natchnienia boskiego, tej niedoskonałości, która właśnie z tego powodu była doskonała - planety Ziemia. Miał ją obudzić jak przysłowiowego feniksa z popiołów - lecz w tym wypadku dosłownie. Mateusz po 17 latach wędrówek poza ciałem - po spożywaniu chochli nieszczęścia trzy razy dziennie i słuchaniu podświadomym programów szkoleniowych, w końcu ukończył szkolenie. Sprawnie rozumiał cel istnienia planety, odwiecznej walki dobra ze złem, życia ze śmiercią. Tego mirażu wahajacego sie miedzy doskonałością a zepsuciem. Z wymiaru poza Ziemią, z przestrzeni, którą nazwał Exterios, stamtad skad wydostawał sie aby dostrzec całość, oglądał to, co jest i jak długo będzie oraz dzięki szkoleniu także - jak powinno to działać.
W goryczy spuścizny sufitowej była prócz goryczy nuta cytrusów - ona rozpromieniała jaźń. Pokazywała słońce wśród jakby tej cholernej brytyjskiej pogody. Była nadzieją - siłą życia. A sama gorycz - przeszyta była śmiercią. Te dwa pierwiastki o odmiennych biegunach wbrew pozorom współpracowały, jak rowerowe dynamo, albo fuzja jądrowa sztucznego słońca o dużej efektywności, dawały siłę do realizacji zadania. Świat poza mieszkaniem Mateusza był chłodny i obojętny, tylko istoty juz nie przypominały ani ludzi ani aniołów. Poddany był woli dyktatora i poświęcony destrukcji. Tutaj nikt nie szukał szczęścia. Tylko destrukcja istoty bawiła. Chore przestarzałe koloseum juz długo gra zagładę w swoim wnętrzu. To było piekło zmieszane z wielką grą ludzi zwanych "Słabymi" że wszystko jest ok. Jedno co wyróżniało zdominowanych słabych, to jakaś dziwna i nienaturalna siła wiary, ze będzie lepiej. Nienaturalna, bo rządzili "Niszczyciele i słabi na tego zmianę nigdy nie wpłyną. Niszczyciele słabych mieli za nic, pomiatali nimi, dokuczali, ale nie przeszkadzali im wierzyć, szczególnie że ta wiara dawała im siły wykonywać niewolnicze zadania. Mateusz był inny. On niby był Słaby, ale wiary nie miał, a w jej miejsce posiadał szczególne przekonanie - wręcz pewność, że będzie lepiej i że z pomocą jakiejś siły kosmosu sam na to wpłynie. Ukrywał te cechy, nikomu o nich nie opowiadał. Był tak naprawdę jedynym ze Słabych, ale który był tak silny jak Niszczyciele. Codzienność życia tej poczwary świata, niemal jak piekła była wypełniona krzykami słabych, tylko tak odrobina energii nimi wywołana dostawała się do serca i pozwalała w tym koszmarze przetrwać. Krzyk z bólu jedynie napędzał egzystencję. Ale niewielu jeszcze posiadało słuch. Większość słabych to głuche istoty, a komunikują się telepatycznie. Tu jakby w powietrzu wisiał świat dodatkowy, jakby kanał do którego wszyscy są wpięci i przez który wymieniają myśli. Komunikowali się myślami, ale głośnymi. Tak głośnymi jak krzyki.
Mateusz w wieku 18 lat otrzymał od anioła stróża - który tak naprawdę był pozytywką nagraną na wieczność, która opiekowała się nim, ostatecznie klucze do swojego wymiaru - punktu obserwacyjnego, gdzie miał dokonywać analiz, pomiarów i po powrocie na ich podstawie zmian w konstrukcji astralnej swojego domu. Ale to nie był zwykły dom. On był mięśniem sercowym awaryjnej restauracji świata. Jakby procesorem rekonstrukcji. Z dokładnością akupunktury i odpowiednich ziół i kamieni mocy można by przeprowadzić operacje rekonstrukcji całej planety do fundamentalnych praw. Zniszczyć piekło i ofiary - tych demonów w ludzkich skórach i odbudować Ziemie i Niebo.
Jedyny problem to zebrać odpowiednie narzędzia i przejść cały trening mistrza zakonu Czarno - Białego Orła Trzymającego w szponach Różę.
Już niebawem miała rozpocząć się wielka droga.CDN.
Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
0 -
Historia utraconych zmysłów w kałuży na betonie...
Beton ma moc i charakter, nie to co Homo Sapiens!
On ogranicza wielmożne oczy (spojrzenie) i słuch (fale dźwięku) siłą cech własnych, jakby te zmysły były ukoronowaniem stworzenia stworzenia.
Też chód zatrzymuje, każe omijać, czasem budzi intuicje w labiryncie. Jest chłodny i twardy. Nosi czasem sztukę - art deco albo swastyki.
Szarą ma, spękaną twarz. Piach w zaspanych oczach. Brak serca - bije z niego ciszą.Homo sapiens jest słaby - tylko chce czuć.
Dobiera palety potrzeb i szuka dróg do zaspokojenia.
Beton jest kosmos wyżej. On juz jest zazpokojony.
Sapiens im słabszy tym więcej czuje. Im wrażliwszy tym słabszy, im słabszy tym więcej czuje zagrożenia.
W zależności od zagrożenia kocha bardziej lub mniej.
Niektórzy Sapiens kochają beton, ale bez wzajemności.
Beton już czuć nie potrzebuje, nie kocha i nie czuje.
Czasem jak dzieciak się zmoczy deszczem. Czasem go ktoś oleje.
Beton chowa Sapiens i chroni go. Bunkry nawet uzbrojone kryją od atomowej rewolucji.
Sapiens jest homo, homini lupus. Czasem mówi się o dwóch Sapiensach.
Na Betonie można umrzeć i można to zrobić pod betonem - Homo Sapiens Sapiens to wie.Rozbija te zmysły w uściskach słów - "Niech się pierdolą!" - " Nie przejdziesz!", "Nie patrz się!" i "Nie podsłuchuj!".
Co w rozumieniu betonu jest jak walka z wiatrakami. Jak coś oczywistego. Jak zwycięstwo codziennej ambicji - powszechne. Jakby cel główny, bo sprawiedliwy. W nowym świecie walka ta jest, jak grawitacja, obecna wszędzie. Jest jak wszystko dziś, dyktowana nową modą na nieludzkość - standard nowego nieczłowieczeństwa.Ale ile neuronów ma szary beton? W tkance komórkowej jego wiedza zastygła dawno.
Ile to szkół skończył i uniwersytetów, szkoleń?
Nie więcej od swych stwórców. Beton posiada wiedzę podstawową. A stwórcy betonu - chłopy robotnicze ukończyły zawodówkę - ledwo.
W betonie widać siłę mięśni robotników - odciśniętą jak dłoń mistrza w alei gwiazd. Szarzyzna mgły lekko koresponduje z betonem. Upaja leniwie momenty, traci kontakt wzrokowy, gubi się w niej ostrożność.
Echa rozchodzą się jakby w indyferencji. Jedno jest pewne, przenieść betonu się nie da. Na pewno nie w całości. A po trochu, to się przecież można - jedynie wykrwawić.Zmysłów efekty spadały w przypadkowo dostępny temat. W mgłę bez kompasu i bez wiatru. W dziedzinę bez zasad i kwasów.
W truciznę lub eliksir - może w chorobę, a może zbawienie. Poznanie było celem - choć jednej odpowiedzi - jak nie na arche, to chociaż gdzie jest lepiej? Kontrasty wszak budują opinię. Kto powiedział, że lubić można tylko jeden z dwóch elementów sobie przeciwnych? Noc albo dzień. Wiosnę albo Zimę. Przecież niektórzy kochają się w całym roku. Żyją raz w dniu a raz w nocy. Chodzą w czarno-białych koszulach w paski. Czasem lubić można więcej.Spadły w kałużę na betonie - nowopowstały wszechświat. Deszcz stał się stwórca wspólnie z wiatrem - na podobieństwo Boga.
Spadły w krople wody zmarznięte listopadem, bo są ciekawe, tam gdzie tafla dwumilimetrowa izoluje czynniki zmienne. Tworzy mikroklimat i ekosferę.
Chcą zobaczyć i usłyszeć. Poczuć swoim modelem odbioru świat. Ale poobijane nie maja wieczności.
Prędzej wygasną niż przeżyją. Czas tylko utwierdza ich w marności własnej egzystencji a przynajmniej bezsensie celu, którego nie osiągną.Spojrzenie zanurkowało w czterech centymetrach
deszczówki obok starego żółtego liścia, wodnika Szuwarka i psiego gówna. Obok biletu MPK i niedopałka papierosa. Obok zużytej chusteczki i kamyków wpadłych w kałużę przez trakcję opon samochodu. Kompozycja jak sztuka martwa potrzebowała tylko znicza, by jak rozłożone ciało zamknięte w grobie - miała pamięć i jasność rozkładu - by ekoklimat zyskał zainteresowanie.
Egzystencjalny świat widzi w nim marność - jedyne dane nam szczęście. Ten wulgaryzm - tak głupi - a jakże rozweselajalący.
Jak to dobrze widzieć, a nie czuć smaku - powiedziało. Dodając - że tylko widzieć -tak jest najlepiej.Fala dźwiękowa ruchu ulicznego przenika lód i wpada jak na przechodnia przypadkiem na słuch leżący na dnie bez wiary, by się kiedyś jeszcze gdzieś ruszył. Słuch słyszy - jak Kochanowski klnie, słyszy jak samochód wjechał w inna kałużę i rozbryzgał ten ekosystem na jego nowe spodnie.
Słyszy jak pękła opona samochodu dostawczego i jak Kowalski zamienił się w trupa upadając z dwunastego piętra. Mokra plama rozpłynęła się wokół niego i jeden ściek krwi nawodnił kałużę czerwonym życiem bez życia. Bez celu istnienia, gdy ciała już prawie nie ma.
Atomy krwi i jej ciepło w karmazynowym kolorze krzyczą bólem fantomowym. Słuch usłyszał, ale nie ma ust. Nic nie powie. Okazuje się - bez mózgu i świadomości, bez ust - odczucia nasze nie będą mieć świadków. Nikt nie potwierdzi, czy to, co czujemy jest prawdziwe czy jest fatamorganą.Ścierwo ze zmysłów, rozjechane uszy i oczy udowadniają niebezpieczneństwo ciekawości.
Mózg dawno je stracił, a konwulsje dały im drugie życie. Dały im niefortunną wolność, z dala od mózgu, od centrum dowodzenia...
Ale samochód rozjechał je i zatrzymał konwulsje, które napędzały im bicie serc.
Piorun dodatkowo wymazał rejestry ich doświadczenia, całej pamięci, a to tak jakby ich nigdy nie było.
Same nieistnieją, nikt ich nie widział, a nawet same nie będą już więcej pamiętać w swoim nie istnieniu niczego co doświadczyły.Nie traćmy zmysłów!
To tragedia, ale powszechna.
Niektórzy nie tracą ich całkiem, ale mają je w dupie. Sam nie wiem co gorsze. Doświadczanie gówna żywota, czy nieczucie niczego!Czuj, czuj, czuwaj!
Autor: Dawid Daniel Rzeszutek (c)
0 -
Gniją wartości - w poszukiwaniu Pana
W głowie mózg atakuje wiatr słoneczny
Pędzące czerwone pierwiastki zniszczenia
Ucieczki od obłędu krok jest konieczny
Wskok w strumień bezpiecznego cieniaNiebezpieczeństwo rodzi obłędu odpady
A one wydalają radioaktywne problemy
Toksyczne wirusy - chaosy i serc bezłady
Tylko urząd statystyczny milczy jak niemyZbyt wiele gówna jest ciężko posprzątać
Zmutowane kotlety z odpadów sumienia
Egzaminy z upadku, które Tu masz zdać
Bo zgnilizna bardziej robactwo doceniaMyśl i mądrość wywodzą się z warunków
Głowy wyrosły wśród nawozów z papieru
Ten świat zabrania sobie w winie ratunku
Naucz Boże mnie! Jak umierać pokieruj!Matka Ziemia staje się od dawna szalona
Jej usta fotosyntezę odrzucają jak truciznę
Zamiast drzewa w raju rośnie stara opona
Sapiens wirusem karmi kościół i ojczyznęPo dwóch tysiącach lat Boga poszukiwań
I odpowiedzi na - Po co? Arche? Dlaczego?
Odpowiedzi brak, ale jest mnóstwo pytań
Co rosną równocześnie z winą i też EgoWydaje się, że człowiek Boga prowokuje
Daje w żyłę gówno, w cywilizację upadek
Dowodu bytu stwórcy na już potrzebuje
Wstrzykuje w stworzenie gorzką tę wadęTak bardzo walczymy i od Ojca uciekamy
Chcemy mieć swoje własne a nie od niego
Wartości zmieniają hierarchie i własne ramy
Zabijamy Boga w sercach, ale dlaczego?Obłęd - ta droga pod prąd - to zacofanie
Zgnicie wiary duszonej mszami czarnymi
Czy twa miłość nakaże Ci tu wrócić Panie?
Czyż nie jesteśmy - My - dziećmi Twoimi?Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
0 -
2 minuty temu, FaLCorneL napisał(a):
@Dawid Rzeszutek Dobra poezja nie jest tylko zlepkiem wyrazów: mniej lub bardziej atrakcyjnych - powstałych obrazów. Dobra poezja buduje poetę jeżeli jest szczera i ogołocona z pychy, taka spowiedź ze słów. Każdy ma swój "wzornik" - Mistrzów. Wiersz jest dobry bo autentyczny, choć byłby bardziej przy mniejszej "mocy".
dzięki za "odcisk pióra", dobranoc
Dzięki za osobiste spojrzenie. Dobranoc :)
1 -
@FaLCorneL Różnie pisze, kiedyś pisałem bardziej brzydko, różnie bywało z opiniami, ale raczej potrafię nadzorować narrację i wybierać różne palety kolorów, emocji i odczuć i myśli kryjących sie za treścią.
Lubię dekadencję, Baudelaire jest dla mnie mistrzem. Ale znam też takiego poetę, który mnie poniekąd też inspiruje, który wywala totalne mięcho wymieszane z erudycją i historycznymi faktami. Może następny mój wiersz będzie mniej ładny. Pozdrawiam
@hania kluseczka Dzięki. Kłaniam się nisko.
0 -
Wyroki
Grzech wypływa z górskiej skały
W rzekę zamienił się cmentarną
Aż cokoły krwią niewinną zapłakały
Kiedy zimni świadkowie zasną?
Twoje kłamstwo staje się wężem
Co pełznie pewne siebie do mnie
Teraz w dłoniach krzywdy leżę
A gwiazdy patrzą i nieba ciemne
Twoje dłonie kradną mi radości
Wyrywając łzy razem z korzeniami
Serce puste jak mnich teraz pości
Złodziejski koszmar trwa godzinami
Ty sumieniu bez dekalogu kości
Ty bez oczu duszo w winie cała
Niech w pętach cię koszmar ugości
By godzina twoja w mrok upadała
Bo wyroki dni są silniejsze od tytanu
A siły kosmosu władają bez granic
Woła moje serce - Boże weź opanuj
Tych co zasady wieczne mają za nic
Autor: Dawid Daniel Rzeszutek4 -
@hania kluseczka Wiesz.. różnie piszę, głębia twórcza może czasem być niedostępna, ale też jest prawdą, co ci powiem, że nie uważam wiersza za najlepszy. Było to trochę machinalne pisanie. Ale pewne metafory całkiem były ciekawe. No, ale.... uczymy się całe życie. Rozumiem Twoje zdanie i niejako w jakimś pierwiastku mojej osobistej opinii również się z nim zgadzam.
Pozdrawiam.
0 -
@hania kluseczka Rozumiem. Jestem amatorem. A w poezji ciężko każdemu dogodzić. Pani Haniu :) miło pozdrawiam :)
31 minut temu, hania kluseczka napisał(a):dla mnie wygląda i się czyta, jak z generatora wierszy, z serii: tragiczne :P
0 -
Nabita na ludzkie kolceWszystkie łoża szkarłatnych pościeliWśród tęcz po łzach niejednej radościW stóg koszmarów puści ludzie pocięliTych złych dusz cień świętego rozzłościłJeszcze energia tutaj cyrkuluje żywoW ciele moim jak tym ciepłym chlebieGazowaną krew własną jak lekkie piwoWciąż nasączam barwną troską o ciebieIle to końców miłości jakby też świataKurhany zbudowało z kamieni mokrychGdzie nicość twą łzą jak szmatą pomiataBoże choć jedno serce czułością okryjModląc się słyszę ciszę - twój głosu tonBez słów rozumiemy się i także znamyBo gdy Ja i Ty robisz szanowny pokłonBo naszych światów są obok dwie ramyMoja miłość nie ma imienia a ją znamWodospadami spadają wieści melodieMyślami jesteśmy zawsze razem tamGdzie wieczną miłość śnimy o sobieAutor: Dawid Rzeszutek1
-
Dzięki. Po pracuje nad nim. Co masz na myśli mówiąc wyrównać? Chodzi tobie o równość sylabiczną ? Czy o melodykę i rytmikę ? Czy o wszystko razem?
0 -
Witaj!
Dziekuję. To prawda.
Póki żyjemy - nie pozwólmy zapomnieć o Bogu nam, ani Bogu o nas.
Czy istnieje, czy nie - To słowa Pisma Świętego są eliksirem gwarantującym życie i szczęście - bo wskazują jak żyć bezpiecznie.
Pozdrawiam!
Witaj!
Duszko, słowa Boga kierowane dobrem i miłością są światłem czyli ciepłem, humorem, szczęściem, nadzieją, a brak światła to śmierć, czy to drzewa, lwa czy człowieka. Tylko bez światła życie umiera - dla drzewa Bogiem jest światło, a dla człowieka światłem jest Bóg i słowo Boże. Oczywiście samobójstwo, eutanazję i aborcję (najgorsze ze śmierci, bo nienaturalne) też wywołuje brak Boga i miłości oraz troski i opieki, które miłość generuje.
Masz Duszko rację - ty zawsze ją masz - jeszcze w twoich komentarzach niezgodności z moją wizją nie znalazłem.
Dzięki, że jesteś!
Pozdrawiam!
1 -
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
- Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem.
Bez Boga
Człowiek ma demencję wieku starczego
Historie z neuronów wyżarła zła choroba
Już stary ból nie obroni przed wojną jego
Już doświadczenie sił życiowych nie dodaWiara zwija flagi i księgi pali na stosach
Przykład postępowania jej we mgle niknie
Odchodzi autorytetu doba całkiem bosa
Rozkłada się dekalog i opada w byty sineBudzi się oko wszechmocnej siły - otchłani
Głodne winnych otulonych w grzechu całuny
Co nie zabije nas to zawsze krzykiem zrani
Cierpienia pochód umiera w nas tłumnyCzy znaki na drodze i niebie człowiek widzi
Czy nie jest w tej drodze niestety za daleko
Chyba Bóg nie wierzy w boskich już ludzi
A wytwór słowa - co na poczatku - jest kalekąDziś człowiek zapomina stare prawidła
Zabijany naród kiedyś po wieku sam zabija
Matka rozpacz jak jaśmin nas uwiodła
Miłość kiedyś ukochana dziś jest niczyjaCzyżby piekło było świata pragnieniem?
Ostateczną nam rozkoszą była pożoga?
Przecież jak bez słońca zginą także cienie
Tak człowiek upadnie i przeminie bez BogaAutor: Dawid Daniel Rzeszutek
11 -
@Somalija To prawda. Złoty środek to zawsze był bezpieczny punkt odniesienia. Fanatyzm czy po prawicy czy lewicy to brednia. W świecie gdzie człowiek szuka emocji i przeżyć - dawanie ludziom poczucia misji staje sie dobra przynętą - która szczczególnie działa kiedy jeszcze PAN głaszcze takiego bohatera po główce i zachwala osiągnięcia. Te warunki są jak kleszcze - chwytają i nie łatwo puszczają. Wabik jest skuteczny, szczególnie jeśli pomaga lub generuje zyski Panom. A młodzi to robotnicy i stado baranów zarazem.
Materia świata jest sprawiedliwa i dostęp do dużej gotówki nie łatwy - dziś wielcy chcąc się bardziej wzbogacić muszą zmienić świat w prywatną maszynkę do drukowania pieniedzy. A młodzi niewolnicy idei już ten plan realizują.
Najgorsze ze efekt końcowy będzie tragiczny. I przyszłe pokolenia niewiele na to poradzą.
Oby jeszcze dożyć do końca życia w tym naszym świecie, by nie został zniszczony na naszych oczach. To bolesny byłby gwałt.
Pozdrawiam!
0
Klucz do trumny
w Wiersze gotowe
Opublikowano · Edytowane przez Dawid Rzeszutek (wyświetl historię edycji)
Klucz do trumny
Włożyłem klucz do trumny - gwóźdź!
Był mym ostrym przeciwnikiem życia
Wtem zawołałem - różo cierni - Wróć!
Mamy tu jedną gehennę do przebycia
Ku oczom skruszonym moim we łzach
Ukazał się płomień - czerwieni duszy jej
Cierpienia wtem wyłonił sie tutaj krach
Wołam do róży - miłością mą wiatr siej!
Trumna była drewnianym mi domem
Róża na piersi powoli daje nadzieję
Że choć nieśmiertelny to we łzie utonę
A róża wyniki kalkulacji bytu rozsieję
Na cóż kasztanowa wieczność mnie?
Skry olimpijskiego znicza w wychodku?
Mnie starej na dłoni Jokera szarej ćmie
Któremu kościół wytyka - Ty wrzodku!
Może tu nieistnienie jest piękniejsze
Od zawsze tych samych gazet i pism
Od mord co co dzień są nieszczersze
Co zamiast wstrzymać bat wołają - bis!
Boże czy się odważysz unicestwić?
Dziecko, które jest za stare by istnieć!
Nad którym los zaczął się pastwić
Który jest jak bez korony król - cieć!
Widzieć wdzięczność jest tu darem
Powiedzmy, że zabiłem cały świat
To wykończ mnie wnet Boże za kare
Niech wyłączy światło moje twój kat
Autor: Dawid Daniel Rzeszutek