Zamykam zmęczone światłem codzienności
utrudzone oczy
i wchodzę w Ciebie,
głęboko po raz kolejny
chłodna, mroczna, niezgłębiona nocy.
Nieustające, niemilknące odgłosy
Rozdzierające mroki okrzyki
nigdy niesypiającej sowy.
Wzrok jej zwrócony na Ciebie drżącą w niepewności
tego co już nadchodzi.
Zwilżone Twoje usta poszukują spragnione zródła
co uschło przed laty,
W duszy, której nocy mrok odebrał radosny śpiew
niewidocznych ptaków.
I tylko jasny nieustający blask Jego oczu,
rozpala na nowo Twoje obumarłe wnętrze.
Rozjaśniając żywym ogniem sekretne, otoczone tłumem ludzi miejsce Twojej samotności .
Powracają do życia dawno umarłe pragnienia tej nieśmiertelności
Oczy oczekujące pieszczoczty szeroko otwarte
A na ustach poczuć na nowo możesz delikatny, cierpki i słodki,
upajający smak dawno zapomnianej miłości.
Ivan Czerniejew