Z pierwszą bladą gwiazdą
Nieba mroźnego całunu
Wyśnię umysłu noc własną
Zostawię ciało, lalkę voodo
Przez brzozowy las, wicher
Jej palce po mojej głowie
Niestety, we śnie wiszę
Za jej rozmyciem gonię
W moich słowach uczucie
W tonie i każdym uśmiechu
I choć po szpitalu kluczę
Ona nie przypisze mi leku
Przez lodu mroczne zwierciadło
W czarnym górskim potoku
Ujrzysz białe widziadło
Beze mnie nie ujdziesz kroku
Jak widmo nawiedzę twe serce
Gdy zjesz w indyjskiej knajpie
Pokiwam głową w swej męce
Lecz czy zapytam Cię najpierw?
Co z czarną herbatą?
Co ze śmiechem w gorączce?
Czy zapłaczesz nad tysiącem łez?
Czy widzisz karmazynowy śnieg?
Czy dziś dałabyś się kochać?
A nawet gdyby, poruszy Cię miłość trupa?