Idzie przez las
Nie widzi nieba
Nie widzi drzew
Nie czuje zapachu lasu
Nie czuje powiewu wiatru na skórze
Nie czuje smaku owoców
Nie słyszy śpiewu ptaków
Nie rozpoznaje nikogo z otaczającego go tłumu
Nie patrzy pod nogi
Nie patrzy nad głowę
Jego oczy
Pozbawione iskry życia
Skierowane są na wprost
Idzie za echem
Nie wie dlaczego
Jest jednym z ziarenek piasku
Niesionym przez nurt rzeki
Znajduje rzucane mu pod nogi okruchy pirytu
Im więcej ich znajduje
Tym szybciej idzie przedzierając się przez tłum
Walcząc zaciekle by być szybszym
Od kolejnego mijanego cienia
Depcze pochylających się po swoje złoto
Prze do przodu coraz szybciej i szybciej
Czuje się zmęczony
Chociaż wcale się nie wysilił
Siada pod drzewem by odpocząć
Dostrzega niebo
Dostrzega zieleń
Czuje zapach i smak lasu
Widzi ścieżki prowadzące w różne miejsca
Widzi wyjście z lasu
Chce tego wszystkiego
Chce się napawać
Chce karmić zmysły
Lecz nie ma już siły.
Zasypia