Wtulona w Twoje ramiona,
słucham, zamyślona,
Twego szeptu... kojącego,
nie docierającego do zastygłych serc.
Bo dla nich jesteś tylko dekoracją,
a mnie błogosławiłeś inspiracją.
Niestety niewielu rozumie,
jak ważne jest to, że szumisz,
pozwalając nam złapać oddech.
I żal rozpiera mą duszę,
gdy nikogo nie wzrusza,
muzyka, którą stworzyłeś
ze swą witalną siłą,
zmagając się z porywistym wiatrem.
Wciąż tworzysz piękne melodie,
sam będąc pięknem w sobie.
Mienisz się barw tysiącem
w te jesienne miesiące.
Ja słucham, patrzę, podziwiam.
Dotykam twe nierówności,
powstałe w minionej młodości,
a Ty z szeleszczącym brzmieniem
zrzucasz swoje odzienie,
na aksamitnie zielony dywan.
Milcząc, zmęczony tworzeniem,
przykrywasz swoje korzenie.
I otoczony miłością,
zasypiasz spokojnie z wdzięcznością,
wiedząc, że ktoś czuje.