Siedzi i siedzi
Obywatel spięty
Wzrokiem ściany śledzi
Nerwowo trze pięty
Wyjdę czy nie z tego żywy i cały
Czy ktoś wzniesie wzrok
W uniesieniu chwały
Choć drobnej skromnej
I ledwo się tlącej
Ale prawdziwej i szczerej
Nadzieję niosącej
Śpi i śpi
Procentem omamiony
Ten sam obywatel
W poduszkę wtulony
Zapomniał już przecie
Czy we wszechświecie
Jest jeszcze wspomnienie
Łzy ciekną tam
Gdzie marzenia wciąż klęczą
Uśmiechem krzywią słowa
Podważają istnienie
Pościel ściska spocony
O, gdzieś za pijaną tęczą
Nie wie martwe czy żywe
Matki ciepłe westchnienie
Wyjdę czy nie z tego żywy i cały
Czy ktoś wzniesie wzrok
W uniesieniu chwały
Choć drobnej skromnej
I ledwo się tlącej
Ale prawdziwej i szczerej
Nadzieję niosącej
Biegnie i biegnie
Pot leje się z czoła
Czas zwolnił i tempo
Świat stanął dookoła
Pierwsza kropla deszczu
Zasmucona wzrok wstrzymała
Refleksem odbiła
Uwagę zwróciła
Obywatela opartego o własne kolana
Myśli odrzuć na wskroś
Cię wciąż przechodzące
Nawet mnie nie widzisz
Widzisz nas na raz tysiące
Żeby Cię zobaczyć
Musiałam przestać spadać
I nie dać się w kałuży zdeptać
Jak ta cała plejada
Wyjdę czy nie z tego żywy i cały
Czy ktoś wzniesie wzrok
W uniesieniu chwały
Choć drobnej skromnej
I ledwo się tlącej
Ale prawdziwej i szczerej
Nadzieję niosącej