robactwo rozpaczy toczy tkankę młodości
smutne myśli pożerają kolejne dni
bezsilna rozbieram się do nagich emocji
zjadam szarą papkę nicości
czuję jak wypływa ze mnie i podtruwa ludzi dookoła
szarość i bezruch
wypełnia mnie po brzegi
niespełnienie
patrzę jak lecą ptaki chcąc zakosztować ich wolności
jednak każdy zostaje na swoim miejscu
robi mi się niedobrze od cholernej obserwacji
skupienie ucieka świadomość to rzeka