Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'złowiek' .
-
Czy widziałeś kiedyś człeka, który smutną niesie pieśń? Taką, którą ludek chwyta i do domów bierze swych? Pieśń zaklęta, stopi skały i rozgrzeje mocno cię, moc tajemna, moc pierwotna, dzisiaj podam jeden łyk. Do miasteczka o dwóch drogach, w którym Słońce kończy dzień, przybył obcy w czarnej czapce i nie wiedział, dokąd iść. Miał przy sobie dwa banknoty, uśmiech złoty - cenną rzecz - i gitarę starą, cichą - dźwiękiem jej plótł życia nić. Stanął wreszcie w którejś bramie, lekko, z wdziękiem zaczął grać. I przechodnie podchodzili, by usłyszeć jego śpiew - gdyż zawodził z takim wdziękiem, że przywracał uśmiech wnet; inny ktoś twarz chował w dłoniach, bowiem wzbudzał człek w nim płacz. Tak słuchali, urzeczeni, gdy historie nucił on - to o błaźnie, który zgubił swoją czapkę - dzyń, dzyń, dzyń - to o dziadku w kapeluszu, co od psa miał większe kły - i o jasnych włosach dziewki zwodzących aż po dnia kres. Ludzie stali jak uśpieni - jednemu gdzieś zniknął but; no, a potem, gdy zmierzchało, pewien pan dorzucił grosz. Jedna pani banknot dała, on zaś dalej grał i grał okiem dzikim patrząc w czapkę, okiem lepszym wodząc tłum. Gdy już utkał barwną szatę, bawiąc się wciąż w myślach swych, ludek z wolna rozszedł się; nieznajomy spojrzał nań - schował grosz i z gitarą ruszył drogą, prosto w las. Smutek wypełzł spod czapki i pod maską nocy się skrył. 6.02.2018