Przyszła do mnie niespodzianie,
tuż nad ranem, w samą porę,
zapachniała mi amorem,
więc przypuszczam, że to Miłość.
Delikatnie drzwi otwieram
i zapraszam by usiadła.
Siada, patrzy podejrzliwie
i przenika ciągle wzrokiem,
marszczy ze zdziwienia brwi
i spokojnym głosem stwierdza,
że przeprasza, ale pomyliła drzwi.