znowu dzień, ja jak cień
miotam się w łazience
jestem zły, szczerzę kły
i się szybko męczę
boli łeb, zdechnę wnet
jak się nie napiję
piwa łyk i kac znikł
chyba dziś przeżyję
trudna noc, krwawił nos
świadomości zanik
miały być, piwa trzy
bo rano egzamin
ale pech, przyszedł Grześ
co miał dużo kasy
stawiał nam, też pił sam
szybko się nawalił
potem świt, bramkarz byk
z knajpy nas wyrzucił
twardy bruk, bolał mózg
milicjant ocucił
jak ma dziś, prosto iść
w głowie pusta studnia
przecież mam, coś tam zdać
pójdę, a nuż mi się uda