Pełno tu dymu podłych myśli
wszyscy pławią się w basenie odlotów
Czy to nasze plecy się znalazły?
A może (nie) przypadkowy dotyk?
Fałszywie zawstydzone oczy
***
Nienawidziłaś prawdziwego imienia
Ubrałaś całą siebie w kuse słowo Iga
W Twej głowie słowa składały się w rymy
kreski w intrygujące obrazy
jednak nie było Ci dane popłynąć z tym nurtem
Za to Twoje młode ciało
nie należało do Ciebie
Złotówki za przyjemności
Uda zaciśnięte na rurze
Życie na łańcuchu pana domu czerwonych latarni
Czekałaś na mnie, przepustka
Słodki żar, przesiąknięty goryczą
Jesteś w pracy? Czy nie?
Pająk na Twoim ciele, tak bardzo się ich bałaś
Pamiętasz? Króliki w morzu zieleni i kalejdoskop barwnych płatków
To niebo smagane białymi obłokami
zapach porannej kawy, dym z papierosa…
Zagubiony w swoim labiryncie, traciłem siebie
Ty poszłaś przez pustynie białego proszku
Szukałaś swojej oazy, skuta łańcuchami swego pana
Wróciłaś… W kawałku papieru. Kilka zdań, inicjały, wiek…
Dach wieżowca był Twoim ostatnim portem
ten jeden raz poczułaś się wolna
przez kilka sekund leciałaś jak jaskółka
czerwone latarnie, kałuża krwi...