Pani z lipcem dorodna niczym kłos dojrzała
podała kukiełkę
zawiniętą w tetrę.
Po imieniu Maleństwo nazwała -
a On oczkami patrzył zielonymi jak agrest
i miedziane loczki ułożyły się w pierścień
na zroszonym różowym czółku.
Swoim ciepłem przeniknął w jej dłonie
przytuliwszy do mokrych policzków
dał się pieścić kołysać litanią
czułych słów nostalgią nabrzmiałych -
Srebrny sen chyżo umknął nad ranem
po nim zapach dziecka -
i rumianku z balsamem