zielona serenada porannych chwil
ptak na drzewie co kwili
kantata drobnej rosy
i pierwszej trawy pokosy
takt dni zmiany gwiazd na niebie
upust strumienia otwarty
szmer
i cisze o zmroku
wszystko
prowadzi do ciebie
niech ten dreszcz przed snem
jeszcze w diament zamienię
niech
i oto jestem
jak dawniej
asteroidem z warkoczem do ziemi