A kimżesz jest ta dama w adamaszkowej sukni,spod której czepca warkocz wystaje szczerozłoty?I czym tłumaczyć bezmiar tulących damę włóknin,co cieszyć się nie dają pięknością tej istoty?I jakże w jej spojrzeniu nie dostrzec ożywienia,gdym wargę gryzł tak mocno aż krew nabrzmiała szczodra?A myśl, co nie chce uciec od oczu mych błądzenia,pod adamaszkiem koi jej rozedrgane biodra.Kiegdy jej oczu modrość wyjrzała spod rańtucha,a nozdrza jednym wdechem uniosły w górę piersi,wartołbem wnet się stałem, nie było już eunucha,bo nawet my, kastraci, bywamy ochotniejsi.