Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'slowotwórstwo' .
-
Prawiznieczulaz- Prawy, znieczulica, zakaz. Wszystko się rodzi. Musi powstać zalążek. Prosta kolej rzeczy. Bach! Spada, deprawuje się. Upada, znieczula się. Bach! Narodzone w bólach, mękach, krzykach, agoniach. Urodzone w ulgach, szczęściach, natchnieniach, wytchnieniach. Wszystko ma swój zalążek. Zalążek powstaje w umyśle. W umyśle wszystko jest Twoją własnością. Bach! Bach! Jedyne co Ci zostało to myśliciel pod czaszką. Skorzystasz z niego? To żadna tajna broń, spróbuj. To Twoja jedyna ucieczka. To jedyna droga bez pozornej wolności. Możesz mieć coś swojego. Nie boj się. Myśl. Nie usuwaj czegoś jeszcze nienarodzonego. Nie jesteś lekarzem, nie stwierdzisz czy będzie niepoprawne. Nawet swojej duszy nie uleczysz. Co dopiero czyjeś wybory. Pozornie wolne, ale chociaż tyle. Nie zabieraj nikomu. Myśl. Bach! Bach! Seby i Karyny dzisiejszych barów, Antoniny i Nikodemy dzisiejszych pubów. Bruk mieni Ci się pod stopami. Z prawa; cisza. Z lewa; gwar. Bach! Bach! Gdzie mieszkać? Jak zarobić? Ja nie wiem, ja sama pytam. Pytam rano pościeli gdy znów jej pozornej lekkosci nie opuszczam. Wgryzam się w tłustą kiełbasę, odwiecznie przy tym pytam: „Gdzie jest, do cholery moja kuchnia?!” Bach!Bach! Otwierają się wrota przepełnionego myślami tramwaju. Śmierdzi, jest ciasno. Ciasno jak pod kopułą niektórych pasażerów. Obijam się o nich. Nie zarażę się. O patrz, skrzyżowanie. Bach!Bach! Spada tynk z remontowanej kamienicy, obrzydza ona Ciebie, może mnie. Moze Ciebie, obrzydza mnie. Jej smród. Jej fetor. Jej wygląd. Jej powierzchowność, jak starej, do cna wykorzystanej prostytutki. Ilu w niej gościło? Chce do nieba. Zamykam, więc oczy. Ignoruje całkowicie ból pleców, nie złamie się. Boli. Krach! Ale nie, nie pochylę się. Nie ma Bach, Bacha. Nawet Jana Sebastiana. „Skurczyflaki” najgłupsze, gdzie nowość, swieżośc. Oddycham powoli. Myślę o Twoich biodrach kształtnych. Dotykam je, gładzę myślą. Znów ta fizyczność pozornie postrzegana. Wślizguje dłonie w zagłębienie Twojej talii. Cicho wzdycham, rozkosznie się domykam. Cudownie. Chce więcej. Bach! Bach! Otwieram oczy. Gwałtownie, nagle. To mój przystanek.