By poznać Boga, porzuciłem ciała wszelkie uzależnienia,
i tylko po uciechach życia pozostała mi się pytająca nisza,
dlaczego dziecku nie chcesz sprawić Panie zadowolenia?
on wieczny, wobec tego nie zabije go, lecz pokona cisza,
nie satysfakcjonują go odpowiedzi ludzi, bo są wymijające,
on nie chce Boże, niczym pies wracać do wymiocin swoich,
czy nie wiele potrzebując, wybiera się z motyką na słońce?
on na drodze duchowej potrzebuje bliskości ramion Twoich.
Widzę, że nie każdemu kołaczącemu drzwi otwierają,
gdy on ładnie puka, też nikt go nie zaprasza – proszę,
zło spowszedniało, może Piotra u wrót nie stawiają?
może brak miejsc, a ja - do Domu wracajcie tu głoszę,
O! tak łatwo nie poddam się i nadal będę łomotał,
i jeszcze inne duszyczki pod Twą bramę przyciągnę,
byś Ty w każdego sercu rezydujący się zakłopotał,
jak nie z tego, to z innego ciała, ale cel i tak osiągnę,
zatem Tam już szykujcie się, bo przywiodę bataliony,
to coś Panie z gliny ulepił, ja o Tobie wiedzą zburzę,
bo za mną przyjdą; rodzice, dzieci, rodzeństwo i żony,
a może Ojcze nasz, ja swoim pisaniem Tobie nie służę?