Pragnąłem mocy. Obrzydzenie czułem z powodu mojej słabości. Marnowałem życie, niepotrzebnie przelewałem krew. Właściwie stałem w miejscu. Dlatego zwróciłem się ku posłuszeństwu, idąc na wymianę, którą proponował Bóg – moc Boża za posłuszeństwo. Uznałem, że może mi się przydać, bo trapiły mnie życiowe niepowodzenia, zwłaszcza te z kobietami.
Kiedy skłaniasz się do posłuszeństwa, przestajesz myśleć w kategoriach „To dobre, a to złe”. Nie jesz już z tego owocu. W centrum twoich ćwiczeń pojawia się Bóg i Jego żądania. W zamian zyskujesz rzeczywistość i wpływ na nią. Gratulujesz sobie mądrości.