Sylwester bielą przywitał gości
ktoś nie dojechał ktoś się rozzłościł
sprawka to niecna Dieda Maroza
co zgasił światło rozniecił pożar
Na dnie kryzysu malutka świeczka
egipska ciemność lecz w sercach ciepło
szklanka zamarzła złudzenie prysło
na półkach ocet bezsilna wściekłość
Szkołę zamknięto na cztery spusty
a wraz z nią młodość i czas beztroski
pod sklepem tłumek z żołądkiem pustym
zwiastuje wrzenie „Solidarności”
Chude śniadanie woda i płatki
owsiana miłość na dłoniach babci
nie baw się z losem jak wieczny śmieszek
życie to przecież nie kaszka z mlekiem
Died Maroz – w sowieckiej tradycji zamiennik Świętego Mikołaja. W sylwestrową noc przynosił prezenty.