Czasami bywa ciemną nocą,
gdy klawiatura cicho stuka,
za oknem gwiazdy w rytm migocą.
Zda się, że szepce ktoś do ucha.
Już nawet głowy nie odwracam,
w domu Morfeusz się rozgościł.
To nocny upiór pędzi stracha,
pralka za brudem wpadła w pościg.
Łomoce równo raz i drugi,
spokój stoicki mając za nic.
Wraz z szumem wody lecą brudy,
huczy na piętrze wirowanie.
Zapada w końcu błoga cisza.
Zdania przybrały wiele znaczeń.
Znów piętro wyżej hałas słychać;
tam po podłodze pralka skacze.
Dwa piętra wyżej groźny łomot,
także z parteru dźwięk dochodzi.
"Dyskutuje" Jasio wiedzie z żoną,
burdę na dole robi młodzież.
Zamigotało na niebiesko.
Upiór hałasem się ożywił
i nagle zamarł straszyć przestał,
jakby zza światów sfrunął przybysz.
Nad ranem nagle słodkim krzykiem
światu obwieścił szczyt rozkoszy.
Za oknem senny dzionek przyszedł,
upiór w piwnicach się rozproszył.
Pognali rankiem niewyspani
po swój kolejny ziemski awans
ci, którzy sobie są nie znani
- w południe ciało wziął karawan.
Codzienne brudy upiór goni
w bloku po piętrach każdej nocy,
choć obok siebie są samotni -
żyją, co może ich zjednoczyć?