Nikt cię nie odwiedza i nie zaprasza,
kiedy odwiedzasz także nie wyprasza,
i nie powstrzymuje kiedy odchodzisz,
mimo iż rozpłodzone licznie twe stadło,
dniami i nocami jesteś sam, o tym wiedz,
mimo iż nie starasz się więzi utrzymywać,
odnajdą cię, problem trzeba rozwiązywać,
z potrzeb przyjaźnie, to jedynie złudzenia,
które rodzą się z pustki potrzeb umysłu,
gdy cierpienia dotykają cię w chorobie,
powiadają, że łączą się, ale z kim w bólu,
nie nosząc twego ciała boleści na sobie,
tak myślą męczą się o utracie po tobie,
to niewiele, bo przywiązania do innych,
i przy atrakcyjności ożywczego zanikną,
śmiertelność odnosi się tylko do ciała,
każdy z niego odejdzie totalnie sam,
czy zrozumie przekaz głupiutka "sąsiadka"
wynaturzeń psychologiczno filozoficznych,
które dotykają i dotyczą każdego bratka?