Zmęczone żarem kwiaty ze ślubnej wiązanki,
Trzystuletnie mądrości małej biblioteki,
Dziergane w drobne gwiazdki ozdobne firanki
I cztery smukłe brzozy znad zakola rzeki.
Sny zielone i modre, złocisto - różowym
Podmuchem w nieistnienia przepaści zepchnięte,
Pośród figlarnych wstążek warkoczyki płowe,
Ze zburzonej kapliczki – dwie figury święte
W jeden bezkształt, bezlinię, bezformę, bezbarwę
Pętami ognistymi na wieczność złączone
Spadają drobnym pyłem na mogiły, gruzy,
Pieśni przerwane gromem – i niedokończone,
I na strzaskaną lirę poranionej Muzy,
Nazwanej nieśmiertelną – a jednak umarłej…