Śmiałaś się do łez wtedy w nocy,
Jak na bramce zamawiałem burgery.
Śmiech był piękny i szczery.
Deszcz to wspomnienie rozmoczył.
Zapomniana droga w lesie.
Pocałunki i miliony muszek.
Zapach tamtych drzew już uszedł.
Tylko echo śmiechu niesie.
Światła koncertów, meksykańskie fale.
Słowa i szepty, miłość i rozmowy.
Sercem otworzyłaś moją głowę.
Czekam i będę czekał dalej.
Dałaś mi szczęście surowe
Oddechy, ciepło, światy nowe
I płaszcz miłości - wiarę.
Jesteś moim słowem.