potwierdzam - nie jestem z kamienia
ani nie jestem z dębowego drewna
czuję na sobie wasze złe spojrzenia
cała jak żywicą się nimi oblepiam
listki zasuszone to wasze języki
szumią mi koło czułego ucha
zacięcie, żmijowato lecz szumu ich
nie słucham i tak - nie jestem głupia
choć mnie jak sztylet kłują i mierżą
udaję uparcie, że się nie martwię
lecz nie mam serca z kamienia wszakże
i wciąż utrzymuję - nie jestem z drewna
myśl nieuchronna chce mnie rozerwać
od środka ugryźć i zjadać zachłannie
w sercu głęboki panuje bezwład
złość w żyłach gorących pęcznieje nagle
kolebią się we mnie chwiejne uczucia
świadomość okrutnej niechcianej niedoli
że na mnie jak tłuste muchy siadacie
i plotkujecie bezczelnie - dowoli