Jeszcze blady świt budził osiedlowe bloki,
do toalety szybko kierowałem kroki.
Potem do łazienki umyć zaspaną buzię,
po chwili z Pimpkiem ujrzałem sąsiadkę Rózię.
Patrząc przez okno na senne jeszcze podwórko,
niebo było prawie czyste bo z jedną chmurką.
Piesek biegał od drzewka do drzewka szalony,
znacząc własny teren na wszystkie świata strony.
Spojrzałem raz jeszcze na pieska i raz na nią,
i taki problem mi wpadł pod tytułem: władza.
Kto kogo naprawdę codziennie wyprowadza?
czy pani Rózia Pimpka czy to Pimpek panią ?