Modro – różowe wiązki świateł rozbieganych
I pęki wstęgokształtłne niesfornych płomieni,
Sinoblade, spuchnięte, rozedrgane cienie
Karminem podświetlone – dwie zamkowe ściany,
Dach fioletowy nieco, jakby zawstydzony,
Siwobłękitne kłęby, dążące ku niebu,
Dziewczęca dłoń zsiniała (trzyma kromkę chleba),
Przemęczone upałem katedralne dzwony
Spoglądają zbolałe, z goryczą i żalem
W stłuczonego lusterka strzępiaste okruchy,
Wokół snują się dymy – burej wełny szale,
Na ścianach tańczą iskier złotorude duchy.
Lecz lusterko, pod pyłem pogrzebane miękkim,
Nie pokaże już dzwonów – ni bezwładnej ręki…