Płacze poranione niebo dymu niejedną smugą
 
	spalone domy i martwe drzewa wokoło
 
	a dusze zabitych skarżą się dziś aniołom
 
	na to piekło które trwa już o cały rok za długo
 
	 
 
	A ziemia znowu po raz który w ogniu jest skąpana
 
	ile niewinnych musi zginąć kto zrozumie
 
	chory dyktator  pławi się w pysze i dumie
 
	grając w znaczone karty które dostał od szatana
 
	 
 
	Obrazem jak z apokalipsy brzmi łzawe memento
 
	na polach zakrzepła  przelana braterska  krew
 
	ale usłyszy jeszcze cały świat głośny zew
 
	kiedy dobry Bóg zerwie wreszcie to nieludzkie pęto