Rzędy tablic kamiennych chylą swoje skronie
Przygniecione ciężarem niezliczonych kropli,
Jesienno-rdzawych liści i obrzmiałych sopli.
Chór głosów zaśniedziałych wśród zieleni tonie.
Wiele się już poddało, leżą przełamane,
Gwiazdy miast na niebiosach murszeją w drzew cieniu,
Karleją z każdym rokiem i schną w zapomnieniu,
Jak ziarna na pustyni przypadkiem zasiane.
Jakże wymownym znakiem jest, mówiąc nawiasem,
Pomnik wystawiony przez inne inżyniery:
Żelbetonowe słupy z kablami nad lasem.
Nie dziwi mnie ów wyraz o pamięci szczery,
Bo gdy zbłądzę w tym lesie, dręczy mnie myśl czasem
Czy kto czytać dziś umie hebrajskie litery?