czy pamiętasz kochanie
kiedy w błota mydlinach
rozbiałczoną powięzią unoszona
padlina
przenikała przez nozdrza
i aż w gardle paliła
przedwiośnianym migotem
ciężkiej rosy w przedświtach?
w czasie zimy nietknięta
czasem nienadgryziona
ani zębem czy dziobem
lodem w bryłę scalona
tak by trwała po wieki
bez uczucia na zimnie
lecz w rozwarte ramiona nowe siły wstąpiły
i coś wpełzło w jej mięśnie
żuwaczkami przeciera
nowe szlaki wśród ścięgien
i od kości oddziela
czy pamiętasz?
tak i ty mnie odklejaj
wcałowaniem od błota
z ziemskich odczuć mnie wyrwij
ciągnij mocno i poszarp
aż ostatni kawałek
się do nieba dostanie
i rozpadnij się we mnie
a się sama rozłożę
tylko dusze nam zostaw
nie daj zginąć w rozkoszy