Nachodzi człowieka coś z ranka.
Niekiedy pojawia się temat.
Czy będzie to dziś rymowanka,
czy może to jakiś poemat?
Już muza żałośnie westchnęła.
Ja rymy w pośpiechu układam.
Poezja, by lekko płynęła,
w ustronnym też miejscu zasiadam.
Minęła z okładem godzina.
Skupiony wciąż, tworzę i stękam.
Narzeka już cała rodzina,
że ciągle zajęta łazienka.
Zużyłem ostatek papieru.
Nic nadal nie trzyma się kupy.
I jeszcze ten brak koneserów,
lubiących poezję do... rymu.
:)