W ciechocińskim parku tłumy kuracjuszy,
tworzą pary łabędzie śpiewając bezgłośnie.
Kwiatowe dywany pięknem mogą wzruszyć,
kolorowe fontanny przywiodą garść wspomnień.
W łowickich pasiakach skazane na niebyt;
obertasy, mazurki czynią rwetes spory.
Wraz z piwem czas spływa, zdjęcia bez potrzeby,
ławeczkowe uśmiechy liczą na sponsoring.
Współczesny makijaż zmarszczki złożył w grobie,
puszystości ścisnęły spinki i suwaki.
Brzuszki nie dopuszczą do zbyt czułych objęć,
w zapomnieniu zginęła gdzieś granica smaku.
W skocznych dyskotekach większość dyskopatów.
Przypadkowo usłyszysz coś tam po cygańsku.
W ręku czyjaś ręka, jak karciany atut,
zaś prawdziwki się bawią grzecznie i po pańsku.
Dość wiekowy młodzian chce marzenia ziścić,
balzakowska podlotka też szuka przygody.
Kruche możliwości w mig ugaszą wyścig.
Tylko wstydem zbielały śmietankowe lody.
Kilka drobnych szaleństw i już zawrót głowy,
a rytm disco podgrzewa pięćdziesiątką czystą.
Jeszcze krople potu w pędzie zabiegowym
i markotne powroty w swoją rzeczywistość.