rozbija największe okręty
o betonowe skrzyżowania myśli rozbitków
dryfuje w słońcu sama ze sobą w zatłoczonym mieście
rozlewa się w zanadrzu
niepewność o smak chleba kolor złota
milknie echo nie może przekrzyczeć się
z galopującym stadem białych mustangów
opadnie pył rącze konie zmęczą się zapragną
świeżej wody tuż obok za rogiem w podcieniach
cisza zasłani ciężkie oczy na świat
tylko wtedy lekki podmuch pozwali odpłynąć
złapać każdą cząstkę w żagiel