Palce ma mokre od słodkiej śliny,
Którą poetów niosły języki
Na papier biały - czarne liryki,
By się w pryzmacie czucia mieniły.
Ukradkiem liże każdy opuszek,
A cukru nie ma w żadnej ze stronic.
Wśród pochopności smak się roztrwonił,
Jałowy frazes gardło jej krztusi.
I z pocałunkiem nie sposób oddać,
I na podłogę wypluć niechlujnie.
Nie dokończyła pisać, co czuje -
Wiersz porzuciła pusty. Bez słowa.
Dziękuję @GrumpyElf za pasjonującą rozmowę, która przyniosła mi inspirację.